sobota, 22 września 2012

Rozdział 22. Nowe mieszkanie, nowe życie (Aria x Ian)



            Jace wypakował ostatni karton i zaniósł go po schodach do uroczego apartamentu w jednym z budynków mieszkalnych na osiedlu nieopodal oceanu. Gdy stawiał je w holu, tuż obok innych pudeł, nie mógł uwierzyć, że jego córka właśnie się wyprowadziła z domu swojego dzieciństwa i zamieszkała sama. Co prawda, niecałą godzinę drogi, ale mimo to był zaniepokojony.
-Na pewno wszystko masz? Nie chcesz, żebym został z tobą na pierwszą noc? Co prawda, obok mieszka Ian, ale mimo wszystko…
- Dam sobie radę, tato - uśmiechnęła się do niego. - A teraz zabiorę się za rozpakowywanie.
-W razie czego weź to. I nie mów, że panikuje – dodał, nim otworzyła usta. –Taką samą kartkę dałem Nickowi i Nate’owi. Są tutaj numery na pogotowie, policję, straż, do mamy, do mnie i do najbliższej pizzeri. Córeczko – uścisnął ją krótko. –To idę. Idę. No.
Przy drzwiach zatrzymał się jednak i zerknął na nią pytająco.
- Tato, dam sobie radę. Nie mam ośmiu lat. Do zobaczenia w sobotę - wręcz wypchnęła go z mieszkania i zamknęła drzwi. No.
A potem zabrała się za rozpakowywanie. Na początek parę sprzętów kuchennych i kilka talerzy. Okej, na kolację będzie dopsz.
            Jace tymczasem podszedł do mieszkania Iana i zapukał. A gdy nikt nie otworzył, zadzwonił kilkakrotnie. Dopiero gdy ze środka usłyszał siarczyste przekleństwo i trzask czegoś, uśmiechnął się pod nosem i odsunął kilka kroków.
            Drzwi otworzył mu zaspany Ian, w bokserkach, koszulce i japonkach. Jego rude włosy wyglądały jak gniazdo, stercząc na wszystkie strony. Chłopak przetarł zaspane oczy.
-Wujek Jace – wymamrotał.
-Taaak, ty nie budzisz się przed pierwszą kawą – przyznał dranir Akardo i podał Ianowi taką samą kartkę, jaką dał Arii. –Moja córka mieszka obok. Mianuję cię jej opiekunem, okej? Ale wiesz, tak żeby się nie zorientowała, nie?
-Uugabugah? – powtórzył Ian, patrząc na niego troszkę nieprzytomnie. Nie spał od 72 godzin, bowiem polował na wampiry i w sumie tyle, co położył się rano, a tu już była 18!
-tak, właśnie tak. No, to do zobaczenia w sobotę!
Wesoło pogwizdując zszedł po schodach, a Ian wlepił wzrok w kartkę z numerami telefonów.
Aria w tym czasie układały ubrania w nowej, wielkiej szafie. No, w końcu miała taką, w którą się mieściła i jeszcze zostało jej miejsca na pudła z innymi pierdołami. 
Jej mieszkanko było w większości pomalowane w pastelowe, jasne kolory. Przeważnie były to odcienie czerwieni, różu i fioletu. Delikatne barwy jak delikatna mieszkanka apartamentu na wysokim piętrze z balkonem.
            Radosne rozpakowywanie przerwał jej dzwonek do drzwi. Ian zdążył się już przebrać (w dżinsy i koszulkę, dalej miał na nogach japonki), a także coś zrobić z włosami (już nie sterczały tak bardzo).
- Ian? - Aria uniosła brew wyżej, przyglądając mu się.
-Cześćmaszkawę? – wymamrotał. Ehe, bo gdy on otworzył swoją lodówkę, odkrył, ze nie zrobił zakupów na ten tydzień (ach te wciągające wampiry) i została mu w niej paczka sardynek i zepsute już mleko. Z kolei na ostatniej półce leżał jego trampek i Ian wolał nie dochodzić jak on się tam znalazł.
- Mam, wejdź - otworzyła mu drzwi, a potem zaprowadziła do kuchni. - Siadaj.
Rozejrzał się niepewnie dookoła. Okej. Było tu zdecydowanie bardzo.. kobieco, a on nie był do tego przyzwyczajony. Owszem, miał mamę i siostrę, nawet narzeczoną, ale żadna z nich nie była tak.. delikatna, jak Aria.
Cóż, to go troszkę kręciło.
-Jesteś aniołem – jęknął i usiadł, wcześniej jednak dokładnie obejrzał krzesło.
- Coś nie tak? - zapytała. - Tak się rozglądasz... - nastawiła wodę na kawę i wsypała do szklanki kawy.
-Po prostu wszystko wygląda tu jak ze sklepu z porcelaną – wyznał, nakazując Smokowi siedzenie na tyłku. –Nie chciałbym ci czegoś potłuc – ziewnął szeroko.
Przy okazji rzucił na nią okiem. Od śmierci narzeczonej nie pragnął wielu kobiet, tymczasem na widok Arii czuł, jak krew krąży mu szybciej w żyłach. Pamiętał ich pocałunek i to, jak ją spłoszył.
- Spokojnie, nic nie stłuczesz - postawiła mu przed kinolek kubek z kawą. - To nie ja wymyśliłam, że będę mieszkać obok ciebie, to wina mojego taty.
Ian zanurzył wargi w czarnym płynie bogów i przez chwilę kontemplował cudowność świata.
-Nie mam nic przeciwko. Zawsze będę miał od kogo wysępić jedzenie, nie? A ty nie musisz się bać, bo gdy zabezpieczę swoje mieszkanie, mogę zabezpieczyć twoje przy okazji smoczym oddechem i wszystko gra. Widzisz, same korzyści – wyrzucił z siebie na jednym oddechu i wrócił do picia kawusi.
Ehe, same korzyści - pomyślała z uśmiechem. No cóż, Ian obok, ona sama w mieszkaniu, czego można więcej chcieć? Ach, no tak, żeby Ian ją pokochał tak, jak ona kocha jego. Upsi...
-Wkręcić ci coś czy ci z czymś pomóc? – zaoferował. –Skoro już wysępiłem kawę.
- Radzę sobie. Ale chyba lampa w salonie robi fochy, więc mógłbyś sprawdzić...
-Się robi, księżniczko – powiedział i wstał. Dopił kawę i skierował się do salonu.
Och, więcej pastelowych kolorów i delikatnych mebli. Cóż, plus był jeden: nie będzie słyszał zza ściany skrzypienia tych mebli, gdy Aria wreszcie da komuś szansę.
Poczuł się nagle nieswojo..
-Która lampa?
- Na suficie - weszła do salonu zaraz za nim, ale stojąc tak kilka metrów dalej. No co, chciała go sobie popodziwiać.
-Okej.
Stanął pod lampę i lekko uniósł głowę. Ostrożnie dotknął jej palcami i zaraz je cofnął.
-Zapal światło. Zgaś. Zapal jeszcze raz – uniósł lekko palec i dotknął żarówki. –Okej, możesz zgasić. To nic wielkiego, Rose też miała ten problem. Źle się wkręciło żarówkę i coś tam błyskało.
Wykręcił żarówkę i wkręcił ponownie, mocniej i pewniej.
-Sprawdź teraz.
- Działa wszystko - uśmiechnęła się. - Dziękuję - przytuliła się do niego. - Zasłużyłeś na obiad - zaśmiała się.
Okej. Jemu naprawdę podobało się, gdy się dotykali. Smokowi też, bo coraz odważniej zaczynał machać ogonem.
-Jeżeli będziesz mnie karmić i poić, zostanę twoim najwierniejszym sługą, księżniczko – wyznał, patrząc w dół, prosto w jej oczy. Ach. Śliczne miała te oczęta, takie pełne ciepła i ufne. Chociaż Ian chciałby zobaczyć, jaki mają wyraz, gdy Aria szczytuje. Czy zamykają się, czy zachodzą mgłą.. A może wpatrywałyby się w niego tak jak teraz…?
~Mogę wyjść? – zapytał Smok, przerywając mu wizję.
-Ee.. Smok pyta, czy może wyjść. Masz coś przeciwko?
- Smok? Jasne! Zapraszam - ucieszyła się, szeroko się uśmiechając.
            Po chwili tuż obok nich siedział, co prawda, w formie niematerialnej, ale siedział, rdzawo czarny smok. Ian, pod postacią smoka, był bardzo podobny do ojca.
Smok elegancko dygnął przed Aria, uginając przednie łapy i pochylając łeb.
~Księżniczko Akardo – powiedział.
Ze wszystkich smoków miał chyba najwięcej gracji i ogłady, czego nie można było powiedzieć o jego człowieku…
No cóż.
- Smok! - Aria natychmiast wyciągnęła łapki i pogłaskała go po mordce. Awww...
~Do usług, milady – oznajmił poważnie smok, chociaż z entuzjazmem nadstawił łeb do głaskania. Troszkę to zaskoczyło Iana, gdyż nigdy wcześniej nie chciał tego robić…
- Jaki słodki - Aria z radością miziała go po mordce, nosku i za uszkiem.
Ian obserwował ich. Oboje byli zadowoleni, i Aria i smok. I chyba tylko on czuł się nieswojo z myślami o seksie z Arią oraz samotnością, która ciążyła mu coraz bardziej.
-Może zamówimy coś do jedzenia? – powiedział nagle. –Mam w mieszkaniu butelkę dobrego wina. Wiesz, z okazji wprowadzki i tak dalej..
- Zamówimy? Daj spokój, zaraz coś upichcę na ciepło. Może być makaron z sosem serowym?
-Jesteś aniołem, ale chyba już ci o tym mówiłem – westchnął. –Będę u ciebie stałym gościem – dodał. –Wiesz, drobne naprawy, różne eee.. usługi..? .. w ramach jedzenia, no.
- Dobrze. Będę dzwonić z każdym słoikiem.
-Jeżeli dostanę część jego zawartości to będę nim zdążysz się rozłączyć – zapewnił ją. –Smoku, starczy, nie męcz Arii..
~Ale..ale… a mogę się przejść? Sprawdzić, czy w mieszkaniu wszystko gra… a wy sobie porozmawiacie w kuchni?
- Przejdź się, bardzo proszę - uśmiechnęła się i obserwowała Smoka.  -  Jest uroczy.
-Mhm… wyszedł do ciebie. Wiesz, jeszcze nigdy tego nie zrobił. Lubi cię – wrócił do kuchni i zgarnął do zlewu kubek, z którego pił. Umył go.
            A potem pomógł jej (na tyle ile umiał) przygotować kolację, skoczył również po wino. Otworzył je w salonie i nalał do kieliszków, po czym usiadł na sofie.
-Jezu, Aria, mam wrażenie, że jestem w domku dla lalek – wyznał. –Te meble do ciebie pasują, są eleganckie i delikatne, ale czy praktyczne?
- A kogo to obchodzi? Są ładne. Czego można więcej chcieć?
-Że jeśli się na nim położysz, to nie złoży się pod Toba? – sięgnął po posiłek i zaczął wsuwać. A robił to z niewiarygodną prędkością. No cóż, dużo jadł. –Wiesz, jakbyś tu chciała być ee.. .z kimś, no.
- Spokojnie, na wszystko przyjdzie czas - uśmiechnęła się do niego i również zaczęła jeść. - Poza tym, nie są takie kruche na jakie wyglądają.
Och, nie żeby nie miał ochoty ich wykorzystać i sprawdzić, czy coś.
-Wierzę.
Aria wcinała i popijała ostrożnie wino. No cóż, miała słabą głowę, co zrobisz. Raz na jakiś czas przyglądała mu się uważnie. Ech, byli sami, a on miał ją w... no.
-Nalać ci jeszcze, księżniczko? – zapytał, gdy już, po posiłku, rozluźniony siedział na sofie.
- Nie, dzięki. Ja nie powinnam dużo pić.
            Nagle z zewnątrz dobiegł ich grzmot, a następnie zerwał się ostry wiatr. Światło zamigotało.
-Ach, znów burza.
- No cóż... - usiadła obok niego. Przytuliła do siebie poduszkę i pociągnęła nogi do siebie. Okej, o takiej atrakcji mieszkania samemu nie pomyślała...
Zerknął na nią, czując zalewającą go…troskę i ciepło.
-Boisz się? – zapytał i powoli otoczył ją ramieniem. -Poczekać z tobą, aż się skończy? Względnie mogę skorzystać z tego – pogrzebał w kieszeni dżinsów i wyjął karteczkę od Jace’a.
- Przestań! - wyrwała mu kartkę, zgniotła ją i wyrzuciła. - Dam sobie radę.
-Ej, tam był potrzebny numer! Po pizzę! – oburzył się. Ale gdy znów zagrzmiało, mocniej ją przytulił. A światło zamigotało, po czym zgasło całkiem.
- No świetnie - mruknęła, ale pff, ochoczo się do niego przytuliła. Mrrr... jak miło.
Ian leniwie pstryknął palcami, a w powietrzu zamigotało kilka wąskich, eleganckich płomyczków, które oświetliły salon, nadając mu troszkę magiczny wygląd.
-Lepiej? – zapytał, patrząc na tajemnicze cienie, które tańczyły na podłodze i ścianach.
- Jest cudownie - zamruczała, zachwycona. - Znaczy ten, damy radę, nie? 
Mhm, co zrobisz, że był wspaniały i był obok?
-Masz, napij się jeszcze – podał jej lampkę wina. Leniwie poruszał palcem po jej ramieniu, patrząc na ścianę. –Myślałaś o tym? – zapytał nagle.
- Nie chcę już - odłożyła kieliszek i spojrzała na niego. - O czym?
-O naszym pocałunku – ściszył głos i sam dopił wino jednym łykiem. Na nim nie robiło praktycznie żadnego wrażenia.
- Trochę myślałam - przyznała, rumieniąc się. Dlatego spuściła wzrok.
-Trochę – powtórzył. Okej, zabolało. Bo on myślał i to często.
I znów zagrzmiało i zawiało. A potem deszcz zabębnił o parapety.
- Mhm, bardzo trochę - dodała ciszej. Może deszcz ją zagłuszył.
-Chciałem cię przeprosić – powiedział w końcu. –Za to, że wtedy tak wyskoczyłem z seksem. Wieśniak ze mnie – wzruszył lekko ramionami.
- Mhm, przejmujesz sie tym? - uniosła brew.
-Tym, że cię spłoszyłem. Troszkę tak – powiedział, chociaż kosztowało go to troszkę dumy, ego i dobrej woli. Ale nie chciał, by Aria źle o nim myślała. Lubił ją, bo dobrze mu się z nią rozmawiało. No i przy niej czuł się mężczyzną; mógł ją chronić i się nią opiekować. Jak tata mamą, a taki wzorzec wyniesiony z domu, go kręcił.
- No wiesz, to było... dziwne. Ot tak zasugerowałeś seks. No cóż... - odwróciła wzrok. 
No kochała go, jasne, że go kochała. Od samego początku. Ale jeszcze nie była gotowa na takie zbliżenia z nim. Jeszcze nie. Zresztą, jeśli chciał od niej tylko tego...
-Wybacz – poprosił szczerze, chociaż jako przyszły dranir i rozpieszczony syn Ayu i Rayne’a rzadko o coś prosił. –Jeśli cię wtedy wystraszyłem i zniesmaczyłem. Po prostu – westchnął i poczochrał się po włosach wolną ręką. –Nie ukrywam, że pociągasz mnie. Bardzo. Chciałbym być z tobą nie tylko w łóżku. Ale jesteś piękną kobietą. Nie sypiam z każdą piękną kobietą. Do tanga trzeba dwojga – podsumował.
Aria uśmiechnęła się, rumieniąc się. Uniosła na niego spojrzenie. 
- Pocałuj mnie.
Uniósł zdziwiony brew i zerknął na nią, nie mogąc oderwać wzroku od jej pięknych, wręcz magnetyzujących go oczu.
-Upiłem cię – wyszeptał, z nutką grozy w głosie.
- Mhm, chciałbyś. Ale skoro nie chcesz... - spochmurniała i poczuła się jak idiotka.
A jużci.
Pochylił się i wpił się w jej wargi tak, jak lubił: władczo i namiętnie, przejmując kontrolę, ale dając jej pole na wycofanie się. Smakowała winem i słodyczą, tak, jak zapamiętał. Ale teraz było nawet lepiej. Wsunął język między jej wargi i pogłębił pocałunek, zachęcając Arię do współpracy.
Oczywiście, że się na tę współpracę zgodziła. Odwzajemniała pieszczotę, nico mniej pewniej niż on. Zamknęła oczy, rozkoszując się chwilą. Mhrr... Przytuliła się do niego bardziej.
Posadził ją sobie bokiem na kolanach i mocno otoczył ramieniem, aby się nie bała tych grzmotów i wichury… chociaż w jego głowie był większy zamęt.
Drugą ręką masował delikatnie jej kark, bawiąc się blond kosmykami. Mhm. To było to. Pewnego dnia, może nie dziś i nie jutro, ale pewnego dnia będzie ją miał.
Skubnął wargami jej dolną wargę, linię brody, a następnie szyję.
- To takie przyjemnie - westchnęła Aria, zachwycona całą tą sytuacją. Pogłaskała go po ramieniu i karku.
-Istotnie, księżniczko – ugryzł lekko jej ucho. Z nieznanych Ianowi przyczyn, Smok zażądał, aby wgryzł się w jej ramię gestem ‘pana i władcy’ podczas gdy on nigdy o tym nie myślał. Ale nie, takie ‘oznakowanie’ partnerki nie tylko wskazywałoby każdemu smokowi, że Aria do niego należy, lecz następowało w o wiele bardziej intymnych warunkach.
Lecz dlaczego chce ugryźć właśnie ją? To go dręczyło.
Aria po chwili jednak przytuliła się do niego mocno i westchnęła.
Bezwiednie przytulił wargi do jej skroni. Okej. Musi jej to powiedzieć, bo inaczej się samo wyda.
-Chyba mam Sztorm – wymamrotał.
- Z KIM?! - Aria gwałtownie uniosła głowę, przez co uderzyła czubkiem głowy o jego brodę. - Ałaaaaa, przepraszam cię... Boli?
-Nie – roztarł brodę. –Jeśli masz taką samą siłę w prawym sierpowym, księżniczko, to nie chcę wchodzić ci w paradę – westchnął Ian i wbił wzrok w sufit. –Z sygnałów, jakie wysyła mi Smok, zwłaszcza od czasu twojego wypadku, cóż.. Chyba z tobą. Spokojnie! – dodał, nim zdążyłaby się wystraszyć. –To nie znaczy, że musimy ze sobą sypiać.
Omyfuckinggod! Jej marzenia właśnie się spełniły! Ciemnoniebieskie oczy Arii ozdobiły wesołe iskierki, serce zaczęło tańczyć jak szalone, a krew płynęła tak szybko, jak nigdy wcześniej. Na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech. W oczach po chwili pojawiły się łzy radości. Tak, miała ochotę płakać ze szczęścia.
- Naprawdę? - ścisnęła jego dłoń, nieświadomie przytulając ją do siebie.
No cóż.. Ian ucieszył się, że jej ulżyło.
-Jasne – odparł, starając się brzmieć obojętnie. –No wiesz, Sztorm nie ma na celu tylko poczęcia kolejnego pokolenia smoków. Głównie chodzi o ochronę partnerki – wymyślał na szybko, co z tego, że kit tak grubymi nićmi szyty… -Coś musi ci zagrażać. Więc będę cię chronił jak oka w głowie, księżniczko. Czy tego chcesz, czy nie, będziesz mieć Smoka na karku.
Nie dodał, że Sztorm nie wyklucza miłości. To przerażało nawet jego samego. Czy mógł znów kogoś pokochać?
- Świetnie! Ale będzie zabawa!
Mhm, do zakochania jeden krok, bla bla bla...
-Zabawa – westchnął. Oczywiście. Sztorm nie zakładał, że partnerka będzie odwzajemniać uczucie, więc nawet jeśli on poczuje coś więcej, będzie musiał pozwolić jej odejść z innym. I mimo tego wciąż stać na jej straży.
Gówniana robota.
-Jutro powiem twojemu ojcu.
- Ciekawe jak to przyjmie...
-Hmm.. Spodoba mu się to, że prędzej sam zginę, niż pozwolę by coś ci się stało. A trudno się mnie pozbyć. Ale z drugiej strony wszystkim Sztorm kojarzy się z … no wiesz. Tworzeniem małych smoczków. No.
- Oj ciii... - cmoknęła go, w co włożyła tyle odwagi, że hoho.
Pogłaskał ją po plecach.
-Nie martw się, zapewnię go o ee…platonicznym układzie, jaki nas połączył.
- Układzie? - przekręciła głowę lekko w bok.
Ian odrobinkę się zmieszał.
-No wiesz. Ty jesteś przeze mnie chroniona, ja jestem przez ciebie karmiony. Zero seksu. Twój tata powinien być zadowolony, nie?
- Oj ciii... - przytuliła się do niego mocno.
Odwzajemnił uścisk. Okej, chociaż był taki wysoki i silny i w ogóle, bardzo lubił przytulać i być przytulanym (wpływ Ayu, jak nic). A Aria pachniała bardzo przyjemnie, wystarczyło wsunąć nos w jej włosy, by odpłynąć w przestrzeń myślami, skupionymi na niej.
A ona jeszcze przez długi czas głaskała go po włosach i karku, a raz po raz cmokała w czoło.
Oj, tak, był facetem, z którym chciała spędzić resztę życia.

6 komentarzy:

  1. hahahaha, na pewno długo wytrzymają ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajna nocia ;) Kocham ten blog bo nie jest obleśny i ma zarąbistą fabułę (nie wiem czy już o ty kiedyś pisałam). Aria i Ian są slodcy ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. haha popieram przedmówczynię . jestem uzależniona od tego bloga do tego stopnia że wchodze tu pare razy dziennie . oby tak dalej czekam na nowa nocie
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Yaaaay, dziękujemy! (wyżej mi się literówka wkradła xd)

      Usuń
  4. :D haha! zaczęłam nadrabiać zaległości XD =.=" wiem, wiem że późno i przepraszam za to :*
    haha! Sztorm!! :D i fajnie że jej powiedział o tym, zamiast kryć się z tym i angstować się dalej... ;p
    ~Menolly

    OdpowiedzUsuń