Aria
skończyła lekcje gry na pianinie i wsiadła do samochodu. Jedzie do domu, gdzie
jest Ian. Uśmiechnęła się na samą myśl.
Niestety, nie było tak kolorowo jak przypuszczała. Korki na drogach były niesamowite. Chyba naprawdę przerzuci się na rower, o który poprosi tatę.
Wyjechała z rzędu samochodów i skręciła w boczą ulicę. W końcu znalazła się na innej drodze. Ale i ta szczęśliwa nie była. Ciężarówka nie zatrzymała się przed linią zatrzymania stop, wjeżdżając w bok jej mercedesa od strony kierowcy.
Niestety, nie było tak kolorowo jak przypuszczała. Korki na drogach były niesamowite. Chyba naprawdę przerzuci się na rower, o który poprosi tatę.
Wyjechała z rzędu samochodów i skręciła w boczą ulicę. W końcu znalazła się na innej drodze. Ale i ta szczęśliwa nie była. Ciężarówka nie zatrzymała się przed linią zatrzymania stop, wjeżdżając w bok jej mercedesa od strony kierowcy.
Ian, który
właśnie spacerował po parku, nagle poczuł, jak coś nim szarpie.
Smok? – zapytał cicho w myślach.
~SZYBKO! – wrzasnęła gadzina, a on aż lekko
podskoczył. Smok odezwał się po raz pierwszy od dwóch lat, niemal natychmiast
stawiając go w stan gotowości.
Kierując
się jego instynktem, Ian zaczął biec. Miał nadzieję, że Smoczy GPS prowadzi go
w konkretne miejsce.
Samochód Arii przetoczył się kilkakrotnie,
robiąc tak zwaną beczkę. Ona już dawno straciła przytomność. Nie wiedziała, że auto
skończyła do góry nogami, całe wgniecione i porysane.
Gdy Ian dostrzegł zbiegowisko ludzi, nie musiał się dłużej
kierować Smokiem. Zaczął przepychać się przez tłum. Ktoś wzywał karetkę, ale on
chciał zobaczyć, co się stało.
Gdy zobaczył znajomego mercedesa, jego żołądek zacisnął się.
-Aria, Jezu – jęknął i rzucił się w stronę, cóż, wraku. Ktoś
próbował go złapać, wskazując na rozlaną benzynę, która wylewała się zarówno z
mercedesa, jak i z ciężarówki. Wystarczyłaby iskra, a nawet obdarzone geny jej
nie uratują.
Aria
leżała tam, w środku, przygnieciona wszystkim, czym się dało. Krew sączyła jej
się ze skroni, potylicy, nosa i nogi.
-Straż pożarna i karetka nie dojedzie przez te korki –
szepnęła jakaś starsza kobieta, po czym malowniczo zemdlała. Oczywiście, nikt
nie kwapił się do pomocy, więc Ian sam dotarł do auta.
Okej, spokojnie, nakazał sobie w myślach. Znał się na
autach, sam kiedyś jeździł mercedesem. Jeżeli odegnie drzwi, może wyciągnie
Arię ze środka.
-Aria! – nawoływał, a na widok jej krwi stanął mu przed
oczami jego sen.
Ale ona
nie odzywała się. Była nieprzytomna, a jej myśli krążyły wokół przyjemnego
miejsca.
Może
umarłam...
On tymczasem, używając tylko swojej siły (nie mógł użyć
ognia w obawie o zapłon paliwa), wyrwał drzwi. Delikatnie obmacał kark
dziewczyny i klatkę piersiową, ciesząc się, że miała zapięte pasy.
-Aria, obudź się, do jasnej cholery!
Słyszała
go. Ale ta druga strona była "silniejsza".
Wsunął się do auta, co przez powietrzną poduszkę było
ciężkie. Ale musiał odpiąć jej pas, żeby ją wyjąć. W końcu jednak postanowił go
przepalić (och trudno). Nieprzytomną Arię wziął na ręce i zabrał na bok. W
ostatnim momencie, gdyż nagle mercedes stanął w płomieniach.
Wszyscy
patrzyli na tą scenę i po chwili rozległ się krzyk radości.
- Łaa, gdyby nie on, ta dziewczyna już by nie żyła.
- To bohater.
I kilka innych tekstów się posypało.
- Łaa, gdyby nie on, ta dziewczyna już by nie żyła.
- To bohater.
I kilka innych tekstów się posypało.
Iana jednak one nic nie obchodziły. Delikatnie położył Arię
na trawie i zaczął obmacywać jej ciało, sprawdzając, czy zaczęło się już samo
leczyć. Okej, dotykał jej, ale bez podtekstów.. Mimowolnie oczywiście,
zauważył, że jest naprawdę dobrze zbudowana. Cały czas również powtarzał jej
imię.
Aria
słyszała go. I choć tamta strona wydawała się ciekawsza, to TUTAJ był Ian.
Chyba inne argumenty przy tym wymiękają, co?
- Ian...? - jęknęła cicho, nie otwierając oczu.
- Ian...? - jęknęła cicho, nie otwierając oczu.
-Tak, kochanie, to ja. No dalej, obudź się – teraz obmacywał
jej biodra i uda.
- Ian...
koch... - a potem otworzyła oczy. Uff, dobrze, że się powstrzymała. - Co ty tu
robisz...? I o co chodzi?
-Miałaś wypadek. Ale już w porządku, nic ci się nie stało –
zapewnił ją. Z plecaka wyjął butelkę wody i ostrożnie podsunął jej do ust.
–Napij się. I hmm.. miałaś ubezpieczone auto?
-
Ubezpieczeniem się martwisz? - zapytała słabo i napiła się troszkę. - Chcę do
domu...
-Jasne.
Zabrał jej butelkę i założył plecak. –Obejmij mnie za szyję – polecił, bez trudu biorąc ją na ręce. Z daleka dobiegał ich dźwięk karetki, ale on ze spokojem zaczął się oddalać.
Zabrał jej butelkę i założył plecak. –Obejmij mnie za szyję – polecił, bez trudu biorąc ją na ręce. Z daleka dobiegał ich dźwięk karetki, ale on ze spokojem zaczął się oddalać.
Trzymała
się go, wtulając nos w jego szyję. Ból powoli przechodził, jednak osłabienie
zamykało jej oczy na nowo.
Gdy Jace zobaczył ich przez okno wybiegł tak szybko, że
zgubił kapcie.
-Silver! Silver, chodź tu natychmiast!
Biegiem dopadł Iana, który, niezmęczony, niósł Arię do domu.
-Miała wypadek, ale nic jej nie jest – uspokoił wujka.
- Aria! -
krzyknęła Silver, podbiegając do nich. - Aria, wszystko w porządku? Co się
stało? Jaki wypadek?
-Jakiś kretyn wjechał prosto w nią – powiedział, kładąc ją
delikatnie na kanapie. –Gdyby nie była Obdarzona.. – zawiesił głos, patrząc na
bladą twarz dziewczyny. –W ostatniej chwili udało mi się ją wyciągnąć z wraku.
Kierowcy nie.. – teraz dopiero uświadomił sobie, że jego też mógł uratować..
O ile
jakiś kierowca tam był...
- Wszystko w porządku, tylko jakoś sennie się czuję...
Silver wróciła z miską wody i gąbką. Zaczęła ścierać krew z córki. Milczała. Gdyby straciła i drugie dziecko...?
Natychmiast wstała i mocno przytuliła się do Iana.
- Dziękuję - szepnęła.
- Wszystko w porządku, tylko jakoś sennie się czuję...
Silver wróciła z miską wody i gąbką. Zaczęła ścierać krew z córki. Milczała. Gdyby straciła i drugie dziecko...?
Natychmiast wstała i mocno przytuliła się do Iana.
- Dziękuję - szepnęła.
Jace objął ich oboje.
-Zawsze będziesz mile widzianym gościem, gdziekolwiek na Akardo trafisz – powiedział, świadom tego samego, co zona: mogli stracić drugie dziecko..
-Zawsze będziesz mile widzianym gościem, gdziekolwiek na Akardo trafisz – powiedział, świadom tego samego, co zona: mogli stracić drugie dziecko..
-Naprawdę… ja tylko.. pomogłem – wybąkał. –Najważniejsze, że
Arii nic nie jest..
-
Pomogłeś? Uratowałeś jej życie, Ian. Zawsze będziemy ci wdzięczni - dodała
Silver.
Zarumienił się. Wcześniej ofiary wampirów również mu
dziękowały, ale nie czuł się wtedy taki skrępowany.
-Je..jestem cały we krwi i brudny i w ogóle.. Może pójdę się
umyć, żebyście się ode mnie nie zabrudzili..
Gdy wyszedł, Jace pokręcił głową.
-Na taką depresję znam tylko jedno lekarstwo – westchnął i
pogłaskał córeczkę po głowie. –Aria, śpij, skarbie.
Ona i tak
już dawno spała, wyczerpana i zmęczona.
- Jakie, kochanie? - zapytała Silver i skierowała się do kuchni. Może powinna spróbować znowu coś ugotować...
- Jakie, kochanie? - zapytała Silver i skierowała się do kuchni. Może powinna spróbować znowu coś ugotować...
Uniósł brew.
-Zaaplikowaliśmy je sobie ponad 20 lat temu, skarbie –
pocałował żonę w kark i szyję. –Miłość.
Uśmiechnęła
się, odwróciła do niego i pocałowała w usta.
- Tylko, że on się boi. Smok musiałby go "zmusić". Ale teraz potrzeba jeszcze dziewczyny.
- Tylko, że on się boi. Smok musiałby go "zmusić". Ale teraz potrzeba jeszcze dziewczyny.
-Hmm. Aria ma wkrótce swój bal. Będzie tam masa dziewcząt w
wieku idealnym do zamążpójścia, zwłaszcza dla księcia Finn. Może pozna kogoś,
kto powoli go wyleczy? Wiesz, o co mi chodzi.. Delikatnie, jak z dzikim
zwierzakiem.
- Miejmy
nadzieję. To na co masz ochotę?
Ian
siedział i czytał. Był, niestety, dalekowidzem, więc do czytania zakładał
okulary. Oczywiście, był to sekret, o którym wiedziało niewiele osób i tak
miało pozostać. Zazwyczaj nosił szkła kontaktowe.
No bo kto widział zabójcę w okularach?
Przewrócił stronę i sięgnął po szklankę, dla odmiany z
herbatą.
I ktoś
zapukał do jego drzwi.
- Mogę? - zapytała Aria, uchylając lekko drzwi.
- Mogę? - zapytała Aria, uchylając lekko drzwi.
-Oczywiście, wejdź – powiedział, szybko ściągając okulary i
chowając je wraz z książką.
Weszła do
środka w lekkiej sukience i mokrych włosach. Kiedy tylko się obudziła, poszła
pod prysznic. Cieszyła się, że przytomność straciła wtedy od razu, że nie
musiała czuć bólu, ani nic oglądać.
- Przyszłam ci podziękować za ratunek - powiedziała, odgarniając mokre kosmyki za ucho.
- Przyszłam ci podziękować za ratunek - powiedziała, odgarniając mokre kosmyki za ucho.
-To.. było dziwne. Smok kazał mi biec. Odezwał się po raz
pierwszy od dwóch lat, wiesz? Kazał mi po prostu być szybkim. I kierował mną.
To on cię uratował, nie ja..
- Ale to
nie on mnie wyciągnął - uśmiechnęła się. - Dziękuję ci bardzo - przytuliła się
do niego mocno.
-Jest za co, ale zrobiłbym to jeszcze raz bez wahania –
powiedział. –Nie musisz mi dziękować – pogłaskał ją po włosach. Czuł, jak jej
ciało delikatnie przylega do jego. Tak ładnie pachniała.
- Oby nie
było następnego razu - uśmiechnęła się.
-Wtedy też przybiegnę ci na ratunek, księżniczko – elegancko
pocałował ją w dłoń.
Aria uśmiechnęła się. Szkoda tylko, że robił to
tylko ze względu na przyjaźń.
- Przyjedziesz na mój bal, prawda?
- Przyjedziesz na mój bal, prawda?
Dawno nie był na żadnym przyjęciu. Unikał ich jak diabeł
święconej wody.
-Oczywiście – zapewnił ją. Obiecał już Nickowi, że pomoże mu
przetrwać tę imprezę. No ale też będzie tam dla niej. –Musisz mi obiecać któryś
ze swoich tańców.
- Jasne,
masz zarezerwowany jako pierwszy. No, nie licząc taty i braci. No wiesz,
rodzina pierwsza - westchnęła.
-Rozumiem, księżniczko. Jestem tylko pośrednim księciem Finn
– powiedział żartem. Powinien się teraz uśmiechnąć, ale mu nie wyszło.
Zaśmiała się.
Eh, będzie ciężko, ale kiedyś Ian w końcu się uśmiechnie.
Eh, będzie ciężko, ale kiedyś Ian w końcu się uśmiechnie.