Ian starał się nie rzucać w oczy.
Miał na sobie garnitur, czarny, oczywiście, i może właśnie to przyciągało do
niego stado rozchichotanych panienek, które kręciła jego ponura mina. Boże
Wszechmocny, za jakie grzechy, myślał, stając za ogromnym fikusem. Okej. Ze
swoim wzrostem to tak, jakby słoń chciał się schować za mrówką, ale chociażby
dwie minuty bez tego trajkotania (nie nad, bo były za niskie) pod uchem.
- Panie i panowie - odezwał się
Nicholas, stając na wzniesieniu w sali, gdzie odbywał się bal Arii, który
symbolicznie oznaczał, że weszła w "stan" pełnoletniości i
dojrzałości. - Powitajcie moją kochaną siostrzyczkę, Arię - uśmiechnął się, a
na "scenie" pojawiła się Aria w ciemnoczerwonej sukience do połowy
ud, która była lekko rozkoszowana od linii pod biustem. Włosy miała spięte w
kok, a cienkie spirale opadały na jej policzki.
Na sali zapadła cisza, gdy Jace
stanął obok córki i podał jej ramię, aby sprowadzić ją w dół schodów. Miała
odbyć swój pierwszy taniec jako księżniczka Akardo, świadoma swych praw, ale
również obowiązków. Ian obserwował ją, czując, jak ogień szybciej krąży w jego
żyłach. To pewnie kolor sukienki, tłumaczył sobie, a nie jej długość...
- Tato, wyglądasz przystojnie -
uśmiechnęła się Aria, kiedy zaczęli tańczyć na środku sali, a wszyscy inni jej
się przyglądali.
Roześmiał się cicho, spoglądając z
dumą na córeczkę. Jej poczęcie było dla niego i Silver małą niespodzianką. Nie
spodziewali się, że los da im jeszcze jedno dziecko, gdy tamtego dnia, na łące,
pozwolili sobie na chwilę zapomnienia. Ale Aria była taka, jak ta łąka; pełna
życia i ich miłości.
-Powiedz to twojej mamie. Musiałem się nieźle napracować, nim mnie pokochała -
zapewnił ją. -Ale tylko taka miłość jest czegoś warta .Ta, co przychodzi łatwo,
równie łatwo może odejść.
- Hm... zapamiętam, tato. Będę
twarda i niedostępna - zaśmiała się.
-I prawidłowo, mogę tak nie
przyciskać murarzy, którzy budują dla ciebie wieżę - zapewnił ją żartem. Gdy
muzyka dobiegła końca, pocałował ją w czoło. -Życzę ci wszystkiego, co
najlepsze, kochanie.
- Dzięki, tato. Kocham cię.
- Ja ciebie też, siostrzyczko. Zatańcz z przyszłym dranirem - zaśmiał się Nick
i porwał ją do tańca. - Wiesz, wszyscy faceci się na ciebie patrzą. Będę musiał
z Nathanem skopać im tyłki - zakręcił nią, aby wpadła w ramiona drugiego brata.
- On mówi serio - zapewnił ją Nate z uśmiechem. - I pięknie wyglądasz, siostra.
- Dzięki, braciszku.
Dookoła parkietu utworzył się krąg
mężczyzn, którzy byli zainteresowani Arią. Większość z nich była zadowolona z
samego tytułu, ale gdy w parze szła taka gorąca laska..
- No to trzymaj się - obaj
pocałowali ją w policzki, Nick w lewy, Nathan w prawy.
Aria uśmiechnęła się i rozejrzała za Ianem. To w końcu z nim miała zatańczyć
jako pierwszym (nie licząc rodzinki, ofc).
Ale przez tłum przepchnął się
Matthew, syn Sky'a i Yumi. Młodszy.
-Księżniczko, czy mogę prosić? - szarmancko się skłonił.
- Chętnie, książę, ale ten taniec
mam zarezerwowany - uśmiechnęła się do niego. Był taki miły i uroczy.
-Och - rozejrzał się. -Ale nikogo
nie widzę. Jest tu tylko Ian, ale z tego co wiem, on nie tańczy.
- Ale on powiedział, że ze mną
zatańczy... Gdzie on jest?
-Tu jestem - powiedział Ian,
stając obok niej. -Wybacz, kuzynie, ale to mój taniec.
Aria uśmiechnęła się jeszcze
szerzej i złapała go za dłoń.
Matthew wycofał się, świadom
odprawy, jaką zafundowała mu księżniczka na oczach tych ludzi. Och. Nie lubił
przegrywać.
Ian źle czuł się z tym, że wszyscy czekają na to, by zaczęli tańczyć. Owszem,
matka uczyła go, ale niewiele pamiętał.
-Dawno tego nie robiłem.
- Hm... weź mnie za rękę, weź
głęboki wdech i płyń - uśmiechnęła się i zrobiła krok do tyłu, ciągnąc go za
sobą.- I patrz w oczy - dodała, unosząc jego głowę, kiedy spojrzał w dół.
Okej. Miał patrzeć na nią? Na te
pełne piersi? A może na te oszałamiające nogi, w tej.. sukience?
-Pięknie wyglądasz..
Spotted:
wygląda na to, że nasza księżniczka Akardo podrywa
niedoszłego wdowca. Nie udawaj już, przecież wszyscy widzimy, jak na niego
patrzysz. Biedna A, szkoda, że nie widzi, że przyszły dranir nie ma na nią
ochoty.
Ale za to ktoś inny ma. Ujawnij się, M. Nie możemy się
doczekać.
xoxo, Gossip Girl.
Nick przeczytał wiadomość. Też znalazła się laska, której
nudzi się w domu. Ale chwila, moment, co to ma znaczyć, że ktoś chce jego
siostry?!
Ian tymczasem poczuł się pewniej i
teraz on prowadził. Kątem oka zauważył, że gdy na parkiet wkroczył Jace z
Silver, za nimi podążyło więcej par. Ale wielu kawalerów czekało tylko na Arię.
-Pewnie dzisiaj nie usiądziesz - poinformował ją ze współczuciem. -Wszyscy chcą
cię poznać. Pewnie jutro dostaniesz kosze z kwiatami i propozycjami małżeństwa
korzystnego dla klanu. To pech, nie? Nam nie wolno żenić się z miłości. Zobacz,
co było ze mną - szepnął, po czym potrząsnął głową - Przepraszam. To nie pora
na takie tematy.
- Ja wyjdę za mąż z miłości -
zapewniła go. - Jeszcze zobaczysz. I ty też. Znajdziesz sobie kogoś. I ona
będzie piękna i mądra, i zabawna, i kochana...
I nie będzie mną.
-Masz wielu kandydatów. Ale twój
ojciec nie pozwoli ci na związek z kimś, kto cię skrzywdzi. Uwielbia cię -
obrócił lekko i znów ją do siebie przyciągnął, mocniej, pewniej. Ich ciała
pasowały do siebie jak elementy tej samej układanki.
~Ciekawe, co ma pod spodem - zainteresował się nagle Smok, a Ian zamrugał
szybko oczyma. No, ten to wiedział, kiedy zabrać głos.
Zawsze.
- Wiem. I już kupił mi nowy samochód, wiesz? Ale jeszcze do niego nie
wsiadłam...
Jeśli chcesz, to mogę pierwszy raz
przejechać się z tobą.
~No. Zuch chłopak.
Smoku..
Muzyka powoli dobiegła końca.
-Pewnie już nie znajdziesz czasu do końca imprezy, więc mój prezent zaczeka do
rana. Bądź szczęśliwa, Ario - szepnął.
- Nie... wolałabym nie. Nie jestem
gotowa. Na razie chodzę pieszo. Ej, nie uciekaj mi - uśmiechnęła się lekko. -
Teraz chcę prezent.
-Teraz wszyscy chcą z tobą
zatańczyć - szepnął. -To twój bal, księżniczko. Nie możesz go przetańczyć tylko
z jedną osobą.
- To mój bal - zacytowała z
chytrym uśmiechem. - Mogę tańczyć tylko z jedną osobą.
-Mhmm, ale to będzie nietaktowne.
Już wzbudzamy sensację..
Wszyscy się na nich patrzyli. Niektórzy nawet szeptali. Ayumi z mężem, również
zaproszeni, zamarli. Ich syn wreszcie z kimś był i coś robił.
-Jesteśmy waszymi dłużnikami - powiedział Rayne do Jace'a.
-Tak, a my waszymi. Ian uratował Arii życie. Nie wiem jak się dowiedział, że
miała wypadek, ale to on wyciągnął ją z wraku, nim wybuchł.
Rayne i Ayumi wymienili spojrzenia. Nagły przebłysk intuicji w stosunku do
kobiety? Ian był już po 21 urodzinach ,to mogło oznaczać, że...
Że...
- Och, no okej - powiedziała w końcu Aria. - No to trzymaj się i nie daj się
tym panienkom - uśmiechnęła się lekko, choć miała ochotę powyrywać kłaki tym
pannom.
Rayne zastanawiał się. Jeżeli to,
co spotkało Iana było tym, co podejrzewał, mógł wystąpić z prośbą o oficjalne
zaręczyny jego syna z Arią. Oczywiście, musiałby być delikatny i ostrożny, aby
syn nie poczuł się zapędzony do rogu, ale jeśli to Sztorm..
-Carla zmarła, nim miał na tyle lat, by spotkał go Sztorm - szepnęła Ayu,
wtulając się w męża. -Dzięki Bogu. Inaczej nigdy nie mógłby znów czuć.
-Nasz syn to mądry chłopak - Rayne pogłaskał żonę po ramieniu. W tłumie widział
również swego młodszego syna, który tańczył ze swoją siostrą. Uff. Ktoś bronił
jego małej Rose przed niecnymi mężczyznami.
Aria podeszła do stołu szwedzkiego
na tych swoich wysokich obcasach i wzięła do ust mini kanapeczkę z warzywami.
Czaili się. Czuła to. Widzieć też widziała. No ale co zrobić...
W końcu zaczęli do niej
podchodzić. Taniec, za tańcem. Ian tymczasem stał na patio, rozmawiał z bratem,
rodzicami (jak dobrze było znów usłyszeć głos matki).
Matthew również podszedł do Arii.
-Zraniłaś me uczucia, księżniczko.
- Ja? Kiedy? - spojrzała na niego
wystraszona.
-Odrzucając mnie przez kilkoma
godzinami..
Podał jej rękę.
-Zatańcz ze mną, Aria - zamruczał, patrząc na nią.
- Dobrze, jeśli mi wybaczysz.
-Na ciebie nie można się gniewać,
piękna.
Uśmiechnęła się.
- Przestań - podała mu dłoń. - Chodźmy, dopóki mnie jeszcze nogi nie bolą.
-Co prawda, buty masz wyjątkowo
niepraktyczne, ale pięknie podkreślają twoje nogi.
- O to właśnie chodziło. I pasują
do sukienki. I jak na dziesięć centymetrów są bardzo wygodne.
-Przy Ianie wciąż wyglądałaś na
malutką.
Och, zazdrościł kuzynowi tych 2 centymetrów więcej.
- No nie moja wina, że jest
Szkotem, tak? - zaśmiała się. - Poza tym, to chyba dobrze jak facet jest wyższy
od kobiety, nie?
-Och, ale nie może być ZA DUŻY -
westchnął i poprowadził ją na parkiet. -Zamążpójście, tak? Łał. A jeszcze nie
dawno byłaś małą dziewczynką.
- Jakie zamążpójście? Zwariowałeś?
Nigdzie się nie wybieram.
-Och, słyszałem juz, że parę
baronów chce się umówić z twoim ojcem na spotkania. Jesteś lepszą partią niż
Rose. Brzmi to obcesowo, ale rozumiesz, o co mi chodzi..
Matthew tańczył dobrze. I był przystojny. W końcu, był synem Sky'a.
Który był dumny jak paw ze swoich
dzieciaków. Jeden z nich tańczył z córką Jace'a. A drugi oczywiście zniknął.
- Przestań, Matt - spojrzała na niego surowo. Nie miała ochoty o czymś takim
rozmawiać. - Nie psuj mi humoru.
-Proszę o wybaczenie, księżniczko
- skłonił głowę. -Powiedz w takim razie, co dostałaś w ramach prezentów?
- Samochód. Drugi od taty.
Powiedział, że jak w końcu odważę się wsiąść, to będę miała wybór, do którego.
Od mamy dostałam czek na zakupy. A od tych wszystkich ludzi to jeszcze nie wiem
- zaśmiała się.
-Mój prezent jest skromny, ale mam
nadzieję, że przypadnie ci do gustu. Prosta, biała koperta z lilią -
podpowiedział.
- Hm... really? - uśmiechnęła się
tajemniczo. - Ale jak tam podejdę, to będę musiała wszystkie otworzyć.
-Jest jakiś na zewnątrz, ale to
nie auto - powiedział nagle Matthew. Wyczuł w niej, że nie ma szans. Szkoda,
lubił blondynki. -Może zostaw go na koniec.. Dziękuję za taniec, księżniczko.
- Już uciekasz?
-To twoja noc. Musisz znaleźć
swego księcia.
Och, To nie tak, że celowo użył tych słów.
- Myślę, że znalazłam - odparła
tajemniczo, patrząc na niego, a potem odwróciła się i zniknęła w tłumie.
Ian, po zachęceniu rodziny, by
wróciła się bawić, usiadł obok wiklinowego koszyczka, pomalowanego na biało i
przyozdobionego białymi wstążkami. Podsunął do niego lilię, ale wtedy z
koszyczka dobiegło głośne 'a-spik', więc szybko ją zabrał.
-Jesteś damą, a nie lubisz kwiatów? - zapytał, odkładając kwiat obok.
- Do kogo mówisz? - zapytała Aria,
wchodząc na taras.
-O..mm.. do siebie - starał się
sobą zasłonić kosz.
- Co tam kryjesz? - zapytała,
podchodząc bliżej. Kutfa, piździło dziś na tym dworze.
-Masz, weź. Wyszła ci gęsia skórka
- podał jej swoją marynarkę. -To hm... mój prezent. Pomyślałem, że gdy człowiek
jest dorosły, potrzebuje prawdziwego przyjaciela.
- Och, dziękuję - uśmiechnęła się,
otulając się jego marynarką. Yeah, miała właśnie jego rzecz! - Przyjaciela? Mam
dużo prawdziwych przyjaciół - uśmiechnęła się. - Ale pokaż, pokaż, poookaaaż!
-Musisz sama zobaczyć..
Nagle się zestresował. Trzeba jej było kupić jakąś błyskotkę, kobiety to lubią.
Ale nie, on musiał coś wymyślić...
- No to dawaj koszyk! Dawaj,
dawaj, dawaj! - zaśmiała się, wyciągając ręce.
Podał go jej, trzymając pod
spodem. Troszkę ważył.
Aria spojrzała na niego
podekscytowana, a potem otworzyła koszyk.
- Aaa! Jest uroczy! - zapiszczała niczym fangirl, widząc szczeniaczka rasy
owczarka niemieckiego długowłosego. - Ale jesteś łaaadny - wzięła psiaka na
ręce i przytuliła go, na co pies polizał ją po policzku. - Jacie, Ian,
dziękuuuuję! - przytrzymała psa jedną ręką, a drugą objęła go i przytuliła się
do niego.
-Nie ma za co - bąknął, troszkę
zmieszany. Znał Arię. Nie potraktuje psa jako zabawki, więc był pewien, że
dobrze zrobił. Przytulił ją mocno. Zawsze będzie miała chociaż psa. Nigdy nie będzie
sama...
- Ale ma ładną obróżkę -
przyjrzała się obroży z małym diamencikiem. - To dziewczynka - uśmiechała się
cały czas. - Jak jej dać na imię? - spojrzała na niego.
-To twoja przyjaciółka - szepnął.
- Pomóż mi - usiadła na
wiklinianej sofie. - Siadaj, będziemy myśleć nad imieniem dla księżniczki.
Usiadł. Skoro księżniczka prosi..
Aczkolwiek troszkę rozczulał go widok drobnej Arii w jego marynarce. Nagle
wyobraził ją sobie na "totalnym luzie"; bosej, rozczochranej, w jego
koszulce, jak tuli się do niego.
Skąd taka wizja?
~Ekhem. Ja żyję, tak?
- Może Kiara? Zobacz, jaka słodka
- psina polizała ją po dłoni, a potem podreptała na kolana Iania. - Zobacz,
spodobałeś jej się. Ale trudno się dziwić.
-Kiaro, twoja pani jest tam -
pogłaskał psa po futrzatej mordce.
~Ej. EJ. To jest PIES.
No raczej nie żaba.
~...
- Jest śliczna. Wiesz, mój tata
sprawił mojej mamie kiedyś psa. Też owczarka - uśmiechnęła się.
Historia zatoczyła koło, powtórka z rozrywki i te sprawy...?
Och, nie dodała, że jeszcze się
wtedy nie kochali, a potem byli ze sobą dla zasady.. A miłość przyszła sama.
-Wybacz mi to, co zrobię..
Pochylił się i lekko ja pocałował. Ot, by dopełnić obrazu księżycowej nocy,
zalanym w jej blasku ogrodzie, z piękną dziewczyną, psem ... i smokiem.
Aria była zaskoczona, ale i też
tak bardzo szczęśliwa... Gdyby mogła zatrzymać czas... A może ma u niego jednak
jakieś szanse?
Odwzajemniła pocałunek delikatnie i czule, nie chcąc się narzucać. Położyła
dłoń na jego policzku, który lekko pogłaskała.
Smok nagle się zamknął. I jak
nigdy przedtem skupił się, chłonąc emocje Iana, jakby były jego pokarmem.
Ian tymczasem pogłaskał Arię po karku.
-Nim dostanę w pysk, mogę o coś zapytać..?
- Pytaj, o co chcesz...
-Co..co masz pod spodem?
- C-co? - spojrzała na niego,
kompletnie zdezorientowana.
No tak, nie mogło być romantycznie. Bo oczywiście jest stuprocentowym facetem.
Braaaaawo.
-Po prostu.. ta sukienka jest jak
ogień. Ona.. nie.. ja - ukrył twarz w dłoniach. Nie czuł podniecenia od dwóch
lat. Kobiety podrywały go, flirtowały, nawet całowały tu i ówdzie, chcąc
zbliżenia, a on nie reagował. A tu proszę, pojawia się Aria w sukience, która
była Ogniem i bam, cały jego świat spłynął w dół.
- Bieliznę... - odpowiedziała,
rumieniąc się jeszcze bardziej, kiedy dodała: - Czerwoną jak ta sukienka...
Chcesz... zobaczyć...?
Ian rozejrzał się.
-Chcę..
- Chodź - wzięła psa na ręce i
weszła do środka. Wpakowała psa w ręce Nathana. - Zaopiekuj się nią - a potem
poszła w stronę windy.
Ian dyskretnie szedł za nią. Okej,
impreza rozkręciła się na maksa. Hmm..
O mój boż... - powtarzała w
myślach Aria, kiedy wciskała przycisk na panelu windy. Było jej tak strasznie
gorąco i miała ochotę zacisnąć nogi...
Na kolejnym piętrze do windy
wszedł Ian. Myślał, że Aria tylko podciągnie sukienkę kawałek wyżej.. Nie
musiała tego robić w windzie..
W końcu znaleźli się w pokoju, w
którym Aria miała dziś nocować. Zamknęła drzwi za Ianem.
- Soooł... - rozejrzała się i w końcu stanęła obok łóżka. Odwróciła się do
niego tyłem, cała czerwona na twarzy. Rozpięła zamek sukienki i powoli ją
ściągała przez nogi. Bielizna rzeczywiście była czerwona, podkreślała jej
zgrabną pupę i niewielkie piersi.
Ian oddychał szybko. Była piękna.
Najpiękniejsza. Obawiał się jej chociażby dotknąć czy ścisnąć, aby nie
pozostawiać na niej swojego śladu.
-Ja..ekhm.. - jego głos był ochrypły i troszkę drżący. Od dwóch lat nie miał
takiej bokserkowej rewolucji, jak tego wieczoru.
- Co...? - spojrzała na niego,
splatając ręce ze sobą. - Nie podoba ci się...?
-Jesteś piękna - szepnął.
-Idealna. Gorąca.
Zaśmiała się nerwowo.
- Dzięki...
Jego męskość pulsowała boleśnie.
Odwrócił wzrok od Arii i odetchnął głęboko.
-Dziękuję - wyznał. -Że mogłem ucieszyć oczy. Nigdy tego nie zapomnę. Ale
muszę… wyjść. Póki nad sobą panuję.
- Poczekaj - zrobiła krok do
przodu i zatrzymała się. - Pocałujesz mnie jeszcze raz...?
-Jeśli cię pocałuję, księżniczko,
to wylądujemy nawet nie w łóżku, ale na podłodze. Gdziekolwiek. Dopóki nie
wykrzyczysz mojego imienia, będę cię brał tak, że nic innego nie będzie się
liczyć. To Smok teraz… chce… dominować.
- Och... okej - odparła głupio, bo
tylko na tyle było ją stać. Okeeeej. Ok.
Aria odwróciła się od niego znów i ubrała sukienkę z powrotem.
-Przepraszam, Aria.. - szepnął i
wyszedł.
A w swoim pokoju wszedł pod zimny strumień wody i stał pod nim dopóty, dopóki
podniecenie nie minęło.
____________________________
^^