Heather ubrała sukienkę w kolorze białym, sięgającej powyżej
kolana. Wybrała taką, która będzie się unosić podczas tańca. No, nie zamierzała
tracić dnia! Góra sukienki schodziła się za kark dziewczyny, gdzie była
zawiązana. Przednie pasma włosów upięła z tyłu, a resztę miała rozpuszczoną. Na
nogi założyła białe sandałki.
Weszła do kuchni, gdzie siedziała i jadła jogurt jej siostra, Zoey.
Weszła do kuchni, gdzie siedziała i jadła jogurt jej siostra, Zoey.
- Idziesz z tym Rinem na randkę? – zapytała, obracając
laptopa w jej stronę. Na pulpicie był profil fejsbukowy pana Sakai.
- No. Akurat strasznie powychodził na tych zdjęciach –
zaśmiała się cicho.
- Jest uroczy i słodki. Tylko uważaj na niego.
- Wiem. Wyczuwam od niego energię. Ale zupełnie inną. To nie
może być Łowca – wyjawiła swoje zdanie Heather i zjadła rzodkiewkę.
- Ej, nie jedz! Zaraz idziesz na kolację! – Zoey pacnęła
siostrę w dłonie. – Hm… Heather, mimo wszystko powinnaś uważać. Teraz
powinnyśmy zachować szczególną ostrożność.
- No wiem. Nie martw się. Mam dobre przeczucia.
Do drzwi ktoś zadzwonił.
- To pewnie Rin. Trzymaj kciuki.
- Będę! – zawołała Zoey. – Obyś się nie pomyliła… - dodała
ciszej.
Rin włożył kciuki za szlufki w
dżinsach. Okej, Mile go zaskoczył jej telefon.
- Cześć, przystojniaku - Heather
uśmiechnęła się na samym wstępie.
-Witam, Amazonko. Ładnie
wyglądasz.
- Dzięki. To idę! - krzyknęła
jeszcze do siostry, wzięła torebkę i wyszła. - To gdzie mnie zabierasz? Do
McDonalda?
-Wiem, że lubisz niezdrowe
jedzenie, więc tak. Chyba, że wolisz do jakieś restauracji - uśmiechnął się.
-Ale w Macu postawię ci Happy Meal dodatkowo.
- Żartowałam z tym Maciem, Rin -
zaśmiała się. - Wolałabym restaurację.
-Zamówiłem stolik w uroczej,
meksykańskiej knajpce.
- Okej, mnie pasuje.
Otworzył dla niej drzwi auta.
-Zaskoczył mnie mile twój telefon. Miałem nadzieję, że się odezwiesz - powiedział z uśmiechem.
-Zaskoczył mnie mile twój telefon. Miałem nadzieję, że się odezwiesz - powiedział z uśmiechem.
- Musiałam odczekać, żebyś trochę
się pomęczył - przyznała i wsiadła do środka.
-Ach, ranisz me serce,
czarodziejko - zażartował.
- Czarodziejko? - spojrzała na
niego. - Już nie Amazonko?
-Oczarowałaś mnie.
- Oby tak zostało.
Uniósł brew.
-Sm...zazwyczaj jestem stały w uczuciach.
-Sm...zazwyczaj jestem stały w uczuciach.
- Zazwyczaj?
-No. Zazwyczaj, bo niewiele ich
dotychczas miałem.
- To brzmi dobrze - uśmiechnęła
się.
-Noo. Muszę zbierać jak najwięcej
punktów - zaśmiał się.
- Zbieraj, zbieraj. Kto wie, może
ci się to opłaci.
-Noo. Tylko mi powiedz, co jest
nagrodą - poprosił, gdy wyjeżdżali spod jej domu.
- Ja. To mało?
-Nie. To wspaniała nagroda i będę
o nią walczył - mruknął z uśmiechem. Jak raz się na coś uparł, to koniec.
Heather będzie jego.
- Okej, walcz, smoku.
-C..co?
- No smoki. Lubię je.
-Naprawdę? - uśmiechnął się.
-Smoki to ciekawe stworzenia.
~No raczej.
~No raczej.
- Tak. A ludzie uważają, że one
nigdy nie istniały, rozumiesz ten absurd? Żal normalnie.
-Ludzie są ślepi, Amazonko. Może
tak lepiej?
Otworzył dla niej drzwi, gdy znaleźli się pod restauracją.
Otworzył dla niej drzwi, gdy znaleźli się pod restauracją.
- Hm... chyba masz rację -
wysiadła, łapiąc go za dłoń. - Podoba mi się szyld.
-Lubię tu czasami przychodzić.
Mają naprawdę dobre jedzenie. Zwłaszcza taco. Albo burrito.
- Zaraz się dowiemy - uśmiechnęła się i poszli do środka.
Klimat, jaki panował w środku, bardzo jej się spodobał. Muzycy grali typową, meksykańską muzykę.
- Zaraz się dowiemy - uśmiechnęła się i poszli do środka.
Klimat, jaki panował w środku, bardzo jej się spodobał. Muzycy grali typową, meksykańską muzykę.
-Nasz stolik jest tam - wskazał
jej ten w rogu sali, odizolowany od pozostałych kwiatami i drewnianym płotkiem.
Z jego okien rozciągał się widok na plażę.
- Boisz się, że ludzie cię
zobaczą? - zapytała, idąc w tamtą stronę.
-Nie. Ale chcę, żebyśmy skupili
się tylko na sobie, moja Amazonko.
- No dobrze, chodź, mój smoku -
zajęła miejsce i spojrzała przez okno. Zachód słońca.
-Zamów, co zechcesz.
- No tak właśnie zamierzam zrobić
- otwarła menu. Te nazwy były dziwne, ale kuszące. - No to standardowo nachosy
z sosem serowym, burrito i taco.
-Hmm. Lubię, gdy kobieta wie,
czego chce. I nie bawi się w diety - uśmiechnął się do niej czarująco.
- Proszę cię, uwielbiam jeść. Co
chwilę jestem głodna. Poza tym mam szybkie trawienie no i dużo tańczę. A do
picia poproszę mrożoną herbatę.
-Dla mnie to samo - zwrócił się do
kelnerki. -To wspaniałe. Zawsze irytowały mnie laski, które nie dosyć, że
szpachlują, to żyją o sałacie i wodzie. Coraz bardziej mi się podobasz,
Amazonko.
Heather roześmiała się.
- Cieszę się, bo ty mnie również się podobasz.
- Cieszę się, bo ty mnie również się podobasz.
-Okej. To może - pogłaskał ją
palcem po dłoni. -Opowiedz mi o czymś, co ostatnio robiłaś ciekawego.
Uśmiechnęła się na jego gest.
- Uczyłam się do egzaminów. Studia na CU - westchnęła.
- Uczyłam się do egzaminów. Studia na CU - westchnęła.
Kiedy zapadł wieczór, czyli że
słońce już schowało się, Heather i Rin poszli na spacer brzegiem wody. Ona
nagle zauważyła gruby pas białego proszku, który ciągnął się od wody, przez
plażę na wydmy.
- O nie - szepnęła i spojrzała na Rina. - Musisz uciekać - powiedziała mu od razu.
- O nie - szepnęła i spojrzała na Rina. - Musisz uciekać - powiedziała mu od razu.
-Ke?
- Mówię serio, musisz wiać -
pchnęła go w drugą stronę. On jeszcze miał szanse. Ale jeżeli proszek był
rozsypany dookoła niej... - Proszę, musisz już iść. Potem ci wyjaśnię.
-O co chodzi?
Coś jej groziło. Poczuł to on i Smok.
Coś jej groziło. Poczuł to on i Smok.
- Heather, znowu się spotykamy -
przed nimi pojawił się mężczyzna, a wraz z nim kilku innych chłopaków. - A ten
to kto? Nowy chłopak?
Świetnie, już po nich.
- Nie jest moim chłopakiem. On jest nikim. Zostawcie go. Pozwólcie mu odejść.
- Zwariowałaś? Będzie niezła zabawa - machnął ręką, a dookoła nich wzniósł się ogień.
Świetnie, już po nich.
- Nie jest moim chłopakiem. On jest nikim. Zostawcie go. Pozwólcie mu odejść.
- Zwariowałaś? Będzie niezła zabawa - machnął ręką, a dookoła nich wzniósł się ogień.
Rin
uniósł brew. Bitch please. Jednym machnięciem
ręki sprawił, że ich ogień znikł.
Heather spojrzała na niego
zdezorientowana. What the fuck?
- O, kolega też jest czarodziejem? Świetnie, szef będzie zadowolony.
- O, kolega też jest czarodziejem? Świetnie, szef będzie zadowolony.
-Po pierwsze, dla ciebie "pan
kolega", koleś - Rin osłonił sobą Heather. Nie żeby wiedział, kim byli ci
ludzie, ale nikt nie bd jej groził w jego obecności.
Machnął ręką, a dookoła każdego z nich pojawił się ogień.
Machnął ręką, a dookoła każdego z nich pojawił się ogień.
- Kolejny czarodziej - syknął
jeden z mężczyzn. Potem wyszli z kręgu. Do Heather od tyłu podeszli dwaj inni,
złapali ją i odciągnęli do tyłu.
- Łapy przy sobie - warknęła. Potem wymruczała pod nosem coś, a kolesie odlecieli (dosłownie) od niej do wody. - Już nawet na randce nie można mieć spokoju - spojrzała na ich przywódcę i ruszyła ku niemu, kiedy nagle poczuła jak gardło jej się zaciska. Upadła na kolana, próbując złapać oddech.
- Łapy przy sobie - warknęła. Potem wymruczała pod nosem coś, a kolesie odlecieli (dosłownie) od niej do wody. - Już nawet na randce nie można mieć spokoju - spojrzała na ich przywódcę i ruszyła ku niemu, kiedy nagle poczuła jak gardło jej się zaciska. Upadła na kolana, próbując złapać oddech.
Rin niemal natychmiast wystrzelił
w niego ogromną kulą ognia.
-Łapy precz od niej - ryknął. Tuż za nim pojawił się Smok. Wciąż niematerialny, ale mogli go dostrzec.
-Łapy precz od niej - ryknął. Tuż za nim pojawił się Smok. Wciąż niematerialny, ale mogli go dostrzec.
Heather zakasłała i podniosła się
powoli.
- Uważaj! - wyciągnęła rękę przed siebie. Obok Rina pojawiła się niewidzialna tarcza, która ochroniła go od łowców. - Czy to jest smok? - zapytała, tracąc skupienie i przyglądając się zwierzakowi.
Tymczasem jeden z nich strzelił czymś w Heather. Na szczęście nie trafił.
- Uważaj! - wyciągnęła rękę przed siebie. Obok Rina pojawiła się niewidzialna tarcza, która ochroniła go od łowców. - Czy to jest smok? - zapytała, tracąc skupienie i przyglądając się zwierzakowi.
Tymczasem jeden z nich strzelił czymś w Heather. Na szczęście nie trafił.
Nie trafił, bo Rin utworzył
dookoła niej tarczę ognia. No. Skoro tak się dopasowali na polu bitwy, pewnie w
łóżku będzie im zajebiście.
-Smoku..
~Zabiję ich - mruknął ponuro gad.
-Smoku..
~Zabiję ich - mruknął ponuro gad.
Nie zdążył, bo po chwili oni
zwiali, mówiąc jeszcze tylko, iż na pewno ją potem dopadną i zabiją jak jej
matkę i ojca.
- Nic ci nie jest? - zapytała Heather, kiedy upewniła się, że są sami.
- Nic ci nie jest? - zapytała Heather, kiedy upewniła się, że są sami.
-Mnie? Na litość boską, Heather,
kim oni byli?!
- Ale nic ci nie jest? - ujęła
jego twarz w dłonie i obejrzała dokładnie. Westchnęła. - To byli Łowcy
Czarownic.
-Łowcy... nie słyszałem o nich
dawno, kiedyś w dzieci.. czekaj. CZAROWNIC?!
- Tak. A ty co? Smoki robisz?!
-Jestem Smokiem - mruknął - I
przyszłym dranirem klanu Sakai.
- Ah, no tak - uśmiechnęła się i
przyjrzała mu się. - Jak mogłam cię nie poznać?
-Jak ja mogłem nie rozpoznać ciebie?
Heather roześmiała się i spojrzała
na smoka.
- Uroczy. Zawsze mnie interesowało jak klan Finn może się zamieniać w smoki. Ładny jesteś - skomplementowała gada.
- Uroczy. Zawsze mnie interesowało jak klan Finn może się zamieniać w smoki. Ładny jesteś - skomplementowała gada.
~Dziękuję - Smok radośnie zadarł
ogon do góry.
-Więc.. jesteś czarownicą? Huh. To się dobraliśmy..
Taa. Ale to nie osłabiło jego pożądania.
-Więc.. jesteś czarownicą? Huh. To się dobraliśmy..
Taa. Ale to nie osłabiło jego pożądania.
U niej bardziej wzrosło.
- Jestem. A ty smokiem... No cóż... Jeśli nie chcesz się ze mną spotykać, to to zrozumiem...
- Jestem. A ty smokiem... No cóż... Jeśli nie chcesz się ze mną spotykać, to to zrozumiem...
-Nie, nie mam nic przeciwko.
Przyda ci się pomoc z tymi Łowcami.
- Nie chcę cię w to mieszać - ruszyła
powoli w stronę wyjścia z plaży. Nie chciała tam siedzieć ani chwili dłużej.
Dogonił ją i złapał za rękę.
-Przynajmniej nie będę się nudzić.
-Przynajmniej nie będę się nudzić.
- Hm... wiem jak zapewnić
chłopakowi rozrywkę - zaśmiała się. - Będziesz walczyć z Łowcami. I zdrajcami.
Jeden z nich był czarodziejem. Oni nie mają oryginalnie mocy. Używają trucizny
i innych pierdół - wzmocniła uścisk, a potem niepewnie przytuliła się do jego
ramienia.
Przytulił ją do siebie, aby
poczuła się bezpieczniej.
-Na mnie to nie działa. Trucizna, może owszem, ale musieli by mieć naprawdę silną. Jestem dranirem, jakby nie było. No, prawie. Ale nie spieszy mi się.
-Na mnie to nie działa. Trucizna, może owszem, ale musieli by mieć naprawdę silną. Jestem dranirem, jakby nie było. No, prawie. Ale nie spieszy mi się.
Heather uśmiechnęła się i wtuliła
w niego.
- No dobra, to co robimy teraz? Jedziemy do ciebie albo coś...? - spojrzała na niego, nie żeby uwodziła go wzrokiem.
- No dobra, to co robimy teraz? Jedziemy do ciebie albo coś...? - spojrzała na niego, nie żeby uwodziła go wzrokiem.
-Hmm... a co proponujesz,
czarodziejko?
- Hm... nie wiem, ty mi powiedz -
pogłaskała go lekko po torsie. Trochę zimno się zrobiło, nieprawdaż?
-Chodźmy do auta.. Niezbyt
zakończenie randki, ale tam cię mogę ogrzać profesjonalnie.
- Hm... okej - podreptała za nim.
- Może porozmawiamy z tyłu, na spokojnie. W końcu jestem na randce ze smokiem.
Jasne.
W aucie złożył bagażnik, więc z tyłu zrobiło się troszkę przyjemniej i mniej ciasno. A że zaparkował w zagajniku, było troszkę ciemno.
-Mam nadzieję, że to cię nie krępuje - zapalił coś na kształt 4 płomieni świec.
W aucie złożył bagażnik, więc z tyłu zrobiło się troszkę przyjemniej i mniej ciasno. A że zaparkował w zagajniku, było troszkę ciemno.
-Mam nadzieję, że to cię nie krępuje - zapalił coś na kształt 4 płomieni świec.
- Ale masz fajny dach - zsunęła
część, która odsłoniła przed nimi gwieździste niebo. No to był taki szyberdach,
tylko, że o wiele większy. Heather położyła się na plecach i spojrzała w niebo.
Położył się obok niej, chociaż
nogi musiał zgiąć w kolanach.
-Więc.. o czym chcesz rozmawiać? A może nie chcesz rozmawiać? - zapytał wprost.
-Więc.. o czym chcesz rozmawiać? A może nie chcesz rozmawiać? - zapytał wprost.
- Aleś ty szybki - zaśmiała się, a
potem położyła na bok. Przesunęła paluszkami po jego torsie. - Ale masz rację.
Nie chcę rozmawiać - pocałowała go w końcu w usta. Mocno i namiętnie, jak
chciała od samego początku, kiedy go pierwszy raz zobaczyła.
Odwzajemnił pocałunek, obejmując
ją i przyciskając do siebie. Była naprawdę drobna, ale udowodniła mu, że ma
naprawdę silnego ducha.
Położyła się na nim, biodra kładąc na jego biodra. Całowała go dalej, koniuszkami palców gładząc jego szyję.
Położyła się na nim, biodra kładąc na jego biodra. Całowała go dalej, koniuszkami palców gładząc jego szyję.
-Hmm.. czy masz jakąś magiczną
sztuczkę na to, abyśmy oboje byli teraz nadzy? - zapytał pół żartem, pół serio,
podciągając jej sukienkę.
- Nie chcesz mnie pozbawić ciuchów
ten pierwszy raz?
-Chcę cię tak mocno, że mógłbym
coś zniszczyć - wyznał, ale powoli ściągnął z niej sukienkę. Nakrył dłońmi jej
piersi. Ach, idealnie pasowały.
Heather podciągnęła jego koszulkę
wyżej i szybko ją ściągnęła.
- Masz ekstra brzuszek, mrrr - zaśmiała się lekko i pocałowała go w mostek.
- Masz ekstra brzuszek, mrrr - zaśmiała się lekko i pocałowała go w mostek.
-I kto to mówi? - odpiął jej
stanik i odrzucił go na bok. Kciukiem potarł sterczące i proszące się o to
brodawki. Uniósł głowę i jedną z nich zamknął w ustach.
Jęknęła cicho, wsuwając palce w
jego włosy.
- Rin, musisz coś wiedzieć... nim przejdziemy dalej...
- Rin, musisz coś wiedzieć... nim przejdziemy dalej...
-Nie, nie rzucę cię po tej nocy. I
tak, lubię to, że jesteś czarownicą.
Jego spodnie były za ciasne. Chciał ją już posiąść.
Jego spodnie były za ciasne. Chciał ją już posiąść.
- O, to fajnie, ale... ja tego
jeszcze nie robiłam... - jej policzki zalał rumieniec. Odwróciła wzrok.
-Nie kochałaś się w aucie? -
założył jej kosmyk włosów za ucho. -Ja też nie - zapewnił ją.
- Ja w ogóle się nie kochałam...
Znieruchomiał na chwilę. Och. To,
że była dziewicą, nakręciło go jeszcze mocniej, o ile to w ogóle było możliwe.
-Będę delikatny - obiecał
-Będę delikatny - obiecał
- Obyś był - westchnęła cicho i
pocałowała go mocno.
No, długo go nie znała i już chciała mu się oddać. Ale hej, w końcu jest smokiem! Przystojnym bardzo z mózgiem! Nie to co niektórzy, z którymi się umawiała. Poza tym może czas już zacząć uprawiać seks. A on wydawał się przyjemnym początkiem. No i sam stwierdził, że jej nie zostawi. Od razu.
No, długo go nie znała i już chciała mu się oddać. Ale hej, w końcu jest smokiem! Przystojnym bardzo z mózgiem! Nie to co niektórzy, z którymi się umawiała. Poza tym może czas już zacząć uprawiać seks. A on wydawał się przyjemnym początkiem. No i sam stwierdził, że jej nie zostawi. Od razu.
Odwzajemnił pocałunek, głaszcząc
ją po pupie. Jednocześnie lekko poruszał biodrami, ocierając się o jej
kobiecość.
Uśmiechnęła się i zamruczała
cicho.
- A to było całkiem przyjemne. Ale zdejmijmy ci te spodnie - wstała z niego i pociągnęła za nogawki.
- A to było całkiem przyjemne. Ale zdejmijmy ci te spodnie - wstała z niego i pociągnęła za nogawki.
Razem ze spodniami poleciały
bokserki. Rin czekał bez ruchu. Niech się napatrzy, niech się z tym pogodzi,
pomyślał.
- Łał - tylko tyle zdołała
powiedzieć. - A mówią, że oni są tacy mali - westchnęła.
Jezusieprzenajświętszy. TO miało wejść w nią? Tak po prostu?
-Nie bój się - zamruczał. -Zdejmij
swoją bieliznę..
- Ty tego nie zrobisz?
Pokręcił głową.
-To twoja decyzja.
-To twoja decyzja.
- Ale na filmach to zawsze on
rozbierał ją i było tak romantycznie i w ogóle...
Rin przyciągnął ją do siebie i
zsunął jej majteczki z bioder.
-Może być jak w filmie - szepnął i pocałował ją w szyję.
-Może być jak w filmie - szepnął i pocałował ją w szyję.
Uśmiechnęła się i pocałowała go,
czując, że znowu się rumieni.
No i była naga przed nim, pierwszy raz przed mężczyzną (pomijając swojego tatę, kiedy musiał ją kąpać, jak była niemowlakiem, ale pomińmy ten temat).
No i była naga przed nim, pierwszy raz przed mężczyzną (pomijając swojego tatę, kiedy musiał ją kąpać, jak była niemowlakiem, ale pomińmy ten temat).
Rin poklepał miejsce obok siebie,
na kocyku. Raz, że będzie jej wygodniej niż na szorstkim siedzeniu (ta
delikatna skóra), dwa, że to on planował być do góry.
Heather położyła się na plecach,
cały czas na niego patrząc. Troszkę się bała, ale potem wpadła na myśl, że jest
czarownicą. Zaklęcie przeciw bólowi powinno zadziałać.
Pocałował ją w ramię, po czym
położył rękę na jej łonie i zsunął ją w dół, między jej uda. Jednocześnie
ustami musnął jej szyję, aż dotarł do ucha.
-Dotykaj mnie - zachęcił.
-Dotykaj mnie - zachęcił.
Dziewczyna jęknęła cichutko,
czując jego dotyk tam, w dole. Uniosła ręce i zaczęła nimi powoli i delikatnie
sunąć po jego plecach, ramionach, torsie i podbrzuszu. Odważyła się nawet
dotknąć jego męskości.
-Jesteś wilgotna - szepnął z
uśmieszkiem i zamruczał jej do ucha jak kot. Jęknął cicho, sapnął. -Dotykaj
mnie - poprosił kolejny raz.
- Jak? Tak? - pomacała paluszkami
jego męskość.
-Nie musisz się bać - pocałował
ją, jak na jego, łagodnie.
- Nie boję - odwzajemniła
pocałunek, a potem spojrzała mu w oczy. - Chcę się z tobą kochać - szepnęła.
Ostrożnie się na niej położył i
otarł się o nią powoli.
Jęknęła cicho, sunąc paznokciami
po jego plecach.
-Trzymaj się mocno, Heather -
szepnął jej na ucho i pocałował, wsuwając język między jej usta. Wsunął się w
nią powoli, czując, jak jej drobne ciało zaciska się na nim.
Ona znowu jęknęła, trochę
głośniej.
- Łał - dodała tylko, uśmiechając się. - Więcej.
- Łał - dodała tylko, uśmiechając się. - Więcej.
-Powoli - jęknął. Musiała się do
niego przyzwyczaić. Oparł się na łokciach i pocałował ją w czoło. -Jesteś wąska
jak jasna cholera..
- Bo nikt tam nie był jeszcze -
pocałowała go delikatnie. - Zrób to, Rin. Jestem gotowa.
A czar zaraz przestanie działać.
A czar zaraz przestanie działać.
No. Fakt, że będzie pierwszy,
sprawił mu przyjemność.
Pchnął, wchodząc w nią cały, jednocześnie tuląc ją do siebie i całując mocno. Dłonią błądził po jej włosach, chcąc ją uspokoić.
Pchnął, wchodząc w nią cały, jednocześnie tuląc ją do siebie i całując mocno. Dłonią błądził po jej włosach, chcąc ją uspokoić.
Tym razem jęk Heather był głośny i
było go zapewne słychać poza samochodem. Zacisnęła palce na łopatkach Rina, a
potem wypuściła powietrze z płuc.
Okej, jej dziewictwo poszło się jebać. Dosłownie.
Okej, jej dziewictwo poszło się jebać. Dosłownie.
-Szzz, rozluźnij się - wychrypiał,
nieruchomiejąc. Litości. Kosztowało go to kilka lat z życia zapewne.
- Nic mi nie jest, kochanie -
pocałowała go, jednocześnie rozluźniając się. Ciężko było, ale próbowała.
-Przyzwyczaisz się - obiecał.
-Następnym razem będzie lepiej. W łóżku - mruknął.
- Tak mówią - przyznała, a potem zamknęła
mu usta pocałunkiem. Namiętnym pocałunkiem. Objęła go nogami w pasie, unosząc
tym samym biodra wyżej.
Traktując to jako zaproszenie,
zaczął wsuwać się w nią głęboko, szybki, płynnymi ruchami.
Jęki Heather na pewno było słychać
kilkanaście(dziesiąt) metrów poza samochodem, ale kto by się przejmował.
Rin uśmiechnął się, patrząc na nią
z góry. Jej jęki nakręcały go jeszcze bardziej, o ile to w ogóle było możliwe.
A ona drapała jego ramiona i miała to gdzieś. Potem będzie się nad nim użalać.
Och, z jego zdolnością do
regeneracji...
Pocałował jej szyję, a potem wyżej: ucho, znów niżej: kark, a potem ramię..
Pocałował jej szyję, a potem wyżej: ucho, znów niżej: kark, a potem ramię..
Kiedy Heather po kilku minutach
zaszczytowała, krzyknęła głośno, zaciskając uścisk nóg i wbijając paznokietki w
jego ramiona.
On pchnął jeszcze raz, mocno i
władczo, po czym zamarł, z zębami wbitymi u nasady jej szyi i ramienia.
Ona cicho na to jęknęła z bólu.
Ale w sumie to jej się to spodobało.
Po kilku chwilach w końcu opuściła nogi, a dłońmi zaczęła go głaskać po plecach.
Po kilku chwilach w końcu opuściła nogi, a dłońmi zaczęła go głaskać po plecach.
Rin tymczasem zaczął delikatnie
całować miejsce, które ugryzł. To Smok kazał mu to zrobić, więc potem go
zapyta, czemu.
-Błagam, nie mów, że musisz gdzieś iść – zamruczał.
-Błagam, nie mów, że musisz gdzieś iść – zamruczał.
- Ja się donikąd nie wybieram -
wtuliła się w niego ufnie.
Zazwyczaj unikał czułości, ale to
mu się spodobało. Uwolnił Heather od swojego ciężaru i położył się obok, kładąc
dłoń na jej brzuchu.
-To dobrze.
-To dobrze.
Przekręciła się na bok i znowu do
niego przytuliła.
- Zimno...
Sięgnął po jeszcze jeden koc,
którym otulił mocno ich ciała, a potem położył dłoń na jej plecach i wysłał jej
troszkę smoczego ciepła.
Heather lekko się uśmiechnęła.
Spojrzała na gwiazdy, a potem uniosła głowę i spojrzała na niego.
Pocałował ją lekko.
-Czarownica... ciekawe.
-Czarownica... ciekawe.
- Smok. Ciekawe - wtuliła nos w
zagłębienie jego szyi.
On uśmiechnął się. No. Wreszcie ma
ciekawą kobietę!