sobota, 6 października 2012

Rozdział 25. „Zabawa”. (Maddy x Stephen)



Parę miesięcy wcześniej…

Maddy ostrożnie weszła do posiadłości Noah Finn. Okej. Od jakiegoś czasu unikała młodego panicza. Pociągał ją i czuła się z tym niezręcznie...
Gdy gospodyni kazała jej posprzątać pokoje na samej górze, odetchnęła z ulgą. Tam nikt nigdy nie zagląda..
Naiwna.
- Łuuuhu! - zawołał radośnie Stephen, kiedy w postaci smoka wirował w powietrzu. Właśnie nurkował śrubą w dół. No, i to było życie.
Widziała go z okna. No. Słodki był, nawet jako gad. Ale niebezpieczny. Mógł załamać jej serce. Mimo to patrzyła na niego. I czuła ciepło w środku, na samo wspomnienie jego dotyku.
Stephen wylądował na dachu, po czym zmienił się w człowieka. Nagi wszedł przez okno do pokoju, gdzie była Maddy.
- Cześć - przywitał się z uśmiechem, nie przejmując się swoją nagością.
-Dobrywieczórmilordzie - wykrztusiła. Miało tu nikogo nie być!
- Co tam? - zapytał, rozglądając się za swoimi rzeczami.
-Kazanomituposprzątaćpanie - odwróciła wzrok. O boże. Był.. imponujący. Każdy mężczyzna był TAK zbudowany czy tylko smoki?
- Szybko mówisz - stwierdził, po czym założył bokserki. - Soł, jak się czujesz?
-Dobrze - wymamrotała, biorąc się za sprzątanie. Może sobie pójdzie..
Stephen wyciągnął dłoń w stronę kominka. Poruszył lekko palcami, a ogień się wzniósł. No. I się trochę ciemno za oknem zrobiło.
- Zdążysz.
-Oczywiście, p-p-paniczu - wykrztusiła.
On spokojnie usiadł sobie na łóżku i spojrzał na nią.
- Chodź do mnie - wyciągnął rękę ku niej.
-Ależ..m-mimlordzie..
- No chodź.
Podeszła do niego bardzo powoli.
-R-raczej n-nie chce p-p-p-p-panicz zao-zaoferować po-pomocy?
- Ja nie sprzątam. Ale mogę ci pomóc w przyjemności... - posadził ją sobie na kolanach.
Nooo, lubił ten jej kostium pokojówki. Był mrr... No i ta krótka spódniczka, pod którą wsunął dłoń.
Zadrżała. Był taki cieplutki...
-M-milordzie, pracuję...
- Mówiłem ci, że jeszcze zdążysz...
Okej, ta dziewczyna była tylko pokojówką. A on każdej nocy o niej myślał. To było straszne.
Tak czy inaczej, zsunął rękawek z jej ramienia, które potem pocałował.
Zadrżała i wbiła w niego spłoszone spojrzenie.
-M-milordzie..
- Mów mi Stephen - szepnął, a palcami pod jej spódniczką pogłaskał jej skarb. Na razie przez majtki. Na szczęście Smok się zamknął.
~Tak ci się tylko wydaje - burknął gad, który był jednak zafascynowany pokojówką.
Maddy zadrżała mocniej i objęła się ramionami. On chciał TEGO? pamiętała ten poranek w jego pokoju.. I nagle zrobiło się jej tak bardzo gorąco..
Warto było pomarzyć - westchnął do Smoka. A potem zaczął się męczyć ze zdjęciem jej tego stroju. Matko, czy to wszystko musiało być takie skomplikowane? Ledwo uporał się ze stanikami, a tu znowu coś... TAK, udało mu się, bo po chwili ściągał z niej powoli kostium roboczy.
W fartuszku wyglądała seksownie, ale w bieliźnie... Jaaa, a co, jeśli będzie naga...
Czuła się zawstydzona. Żaden mężczyzna, prócz niego, nigdy jej nie oglądał. I to było bardzo krępujące. Zwłaszcza, że ona również widziała tylko jego nagie ciało (półnagi Ian czy Shannon podczas lata się nie liczy)...
Stephen uniósł jej podbródek. Widząc jej zarumienione policzki, na jego usta wkradł się lekki uśmiech. Ucałował je, a potem jej usta. Najpierw spokojnie i czule, a potem językiem wsunął się do jej ust, aby pocałować ją namiętnie i gorąco.
Nieśmiało oparła dłonie na jego torsie. Skóra Stephena była gorąca, jak przystało na Smoka. Mrrr. Dziwne, ale przyjemne uczucie..
Postanowił ją sobie tak całować. Raz w usta, raz w szyję, raz w obojczyk czy dekolt. Jego dłonie wędrowały po jej plecach, udach, nogach i pośladkach, głaszcząc jej skórę. Matko kochana, bardzo mu się podobała ta Maddy... Strasznie bardzo. Bardzo bardziej.
-M-milordzie - spróbowała znów przemówić mu do rozsądku, ale kolejny pocałunek sprawił, że całkiem wypadło jej to z głowy.
- Jesteś bardzo ładna - zamruczał, lekko gryząc jej dolną wargę. Rozpiął jej stanik, a potem go zdjął. A jego usta od razu przeniosły się na jej piersi. Były takie idealne... jak reszta jej ciała.
Ona? Idealna? A te wszystkie córki baronów, księżniczki i inne bogate panny? Ona nie była idealna...
Ale teraz tak się czuła. Nieśmiało dotknęła jego włosów. Aww. Były mięciutkie i przyjemne w dotyku.
Stephen delikatnie paluszkami dotknął je piersi, podczas kiedy językiem i ustami bardzo odważnie je pieścił. Wolną ręką rozchylił jej nogi i zaczął ją tam dotykać przez majtki.
Zamruczała cichutko. To było strasznie przyjemne, takie delikatne, a zarazem intensywne. Magia?
Przesunął językiem po jej szyi.
- Podoba ci się? - szepnął.
Nawet gdyby nie bała się skłamać,  tak nie miała powodu by to zrobić.
-T-tak  wykrztusiła, rumieniąc się.
Stephen uśmiechnął się i pocałował ją mocno. A potem wziął ją na ręce i położył na łóżku. Uklęknął nad nią i obejrzał dokładnie jej ciało. "A twoje nagie ciało to najlepszy afrodyzjak", co? - pomyślał i pochylił się nad nią, całując ją w brzuszek. Rozebrał ją do końca. No okej, to było mega podniecające. Był już dawno twardy i gotowy, ale jeszcze chwilę mógł poczekać... kiedy znów się nad nią pochylił i zaczął językiem pieścić jej kobiecość. Maddy jęknęła głośno, po czym tuliła twarz w poduszkę, desperacko zaciskając palce na pościeli. Mogła protestować, ale on był tutaj panem...
Stephen popatrzył na nią z uśmiechem. Spodobało mu się doprowadzanie jej do takiego stanu.
Przesunął językiem, lekko zatapiając w niej palec. A jej niedoświadczone ciało wygięło się w jednym z pierwszych orgazmów. Maddy załkała cichutko. Nie wiedziała, co się z nią dzieje. Nie rozumiała reakcji swojego własnego ciała na to, co robił jej Stephen.
Aczkolwiek bardzo się jej to podobało..
Nim chłopak się uniósł, pocałował ją w brzuszek, a potem znalazł się tuż nad nią. Pogłaskał ją po policzku, uśmiechając się.
- Podobało ci się?
Jej oczy były wielkie w zarumienionej twarzy. Na ich dnie czaiło się kilka łez, ale niepewnie skinęła głową.
- T-tak, p-panie..
- Mów mi Stephen - chociaż to "pan" też fajnie brzmiało w tym momencie.
Przesunął paluszkami po jej żebrach w dół, po jej udzie. Chciał ją mieć i dostanie. A co.
-S-s...m-milordzie.. - wykrztusiła. Już? Koniec? Miała już iść?
- Stephen... - powtórzył. Czy to było takie trudne?
Przesunął palcem po jej ustach, które pocałował. Jednocześnie zaczął w nią wchodzić. Powoli i ostrożnie, chociaż rwał się do tego jak szalony.
- Stephen - powtórzyła cichutko, jakoś tak dumna, że udało się jej nie zająknąć. Miękko wymówiła jego imię, po czym nieśmiało dotknęła dłonią jego ramienia. Fascynowało ją jego ciało. W podręczniku biologii widziała nagich mężczyzn, ale oni nie umywali się do Stephena.
Czy każdy smok taki był?
Kiedy poczuła go w sobie, pisnęła cicho. To było ciekawe.. i troszkę przerażające.
W pierwszej chwili chciał jej powiedzieć, że jej nie skrzywdzi. Ale skłamałby. Nie żeby to była nowość, oczywiście.
Wsunął się jeszcze trochę, a potem wyszedł, aby nagle wejść mocno. Pocałował ją za to w usta, głaszcząc ją po boku ciała.
Wstrzymywany pod powiekami łzy spłynęły po bokach jej twarzy i zniknęły gdzieś we włosach. Maddy krzyknęła cicho i znieruchomiała. Nie, to jej się nie podobało. To bolało. Załkała cicho.
- Ciii, spokojnie - szepnął Stephen, ocierając jej łezki. - Teraz już będzie dobrze - zapewnił ją, całując ją w usta i szyję. Jego biodra dopiero po chwili zaczęły się powolutku poruszać.
Nie wiedziała, czemu, ale zaufała jego słowom. Milord nie był okrutny. Każdy jego gest, który teraz wykonywał, był delikatny. Władczy, ale delikatny. Jej serduszko uspokoiło się, ale po chwili zaczęło bić szybciej z ekscytacji. Gdzieś w niej narastała fala przyjemności.. Lekko musnęła ustami zaciśniętą szczękę Stephena.
Jej milord. Nie chciała innego.
A on poczuł ulgę, kiedy w końcu zaczęła coś robić, a nie była bierna. Zamruczał cichutko, kiedy znów ją pocałował.
- Już w porządku?
Przytaknęła cichutko.
Badała dłońmi jego ramiona i plecy. Naprawdę był górą mięśni. Napiętych i silnych. Gdyby chciał, mógłby ją połamać jak zapałkę. Ale doświadczyła od niego tyle dobrego, że powoli, ostrożnie, przytuliła policzek do jego policzka i poruszyła biodrami w przeciwnym kierunku niż on.
I to mu się spodobało. Bardzo. Otarł policzek o jej policzek, ustami lekko skubiąc płatek jej ucha. Jego biodra zaczęły poruszać się szybciej w równym tempie. Uniósł nieco głowę, aby spojrzeć w jej oczy. Uśmiechnął się leciutko.
Odwzajemniła uśmiech i nieśmiało go pocałowała. Och, to nie przystoi pokojówce, ale jego usta były takie kuszące..
Oddał pocałunek, pogłębiając go. Wodził palcami po jej ciele, zwłaszcza po piersiach i żebrach. Ale potem znów "opadł", aby móc ocierać się o jej piersi.
Pojękiwała mu cichutko do ucha. Cóż, nie miała już poduszki przy twarzy... Wtuliła się w niego, ostrożnie, ale z całą siłą objęła go nogami w pasie, Ramionami mocno objęła jego szyję, lekko drapiąc go w kark.
No, tak blisko to jeszcze ze sobą nie byli. Mrrr, to było po prostu wspaniałe. Ruchy jego bioder przyśpieszyły i stały się mocniejsze i głębsze. Westchnął jej do ucha.
Maddy zadrżała, a potem zachichotała niepewnie. To westchnięcie było bardzo przyjemne. Połaskotało ją w bardzo intymny sposób.
Lekko westchnęła do jego ucha.
Odczuł to samo, dlatego uśmiechnął się i pocałował ją.
Z uśmiechem odpowiedziała na jego pocałunek, Mięsnie jej ciała znów się napinały, ale tym razem z przyjemności. Mrrr...
- Dobrze ci? - zamruczał, trącając nosem jej nos.
-Tak, p-pan...S-stephen.. - wymamrotała, znów kryjąc zarumienioną twarz na jego ramieniu. Rozpoznawała jego zapach. Kojarzył się jej zawsze z bezpieczeństwem, chociaż nie wiedziała, dlaczego..
Stephen poczuł, że zaraz dojdzie, dlatego wykonał jeszcze kilka mocnych ruchów, a kiedy zaszczytował, czując tę nieopisaną przyjemność, ugryzł ją w ramię, niczym Smok. No, jego na zache i nie odda, o! Walić się, skurw...!
Maddy krzyknęła, ale dla odmiany nie z bólu, a z rozkoszy. Czuła go w sobie, dookoła siebie i wszędzie, nawet we własnej głowie.
-Stephen - wymamrotała, drapiąc go po plecach.
Leżał tak jeszcze nad nią, obserwując ją, jednocześnie próbując dojść do siebie. To było... Łał. Tak się jeszcze nie bawił. Naprawdę, to było lepsze niż kiedykolwiek.
Pocałował ją jeszcze raz i raz, a potem położył się obok niej.
Maddy skuliła się w kłębuszek. Ała. Bolało. To co zrobił jej milord, bolało, ale jednocześnie było wspaniałe. Cóż... Oddanie dziewictwa synowi swojego pana nie było chyba najlepszym pomysłem..
- W porządku? - zamruczał, całując ją w ramię. Paluszkami przebiegł po jej ramieniu.
-T-tak - skłamała. Dostał, czego chciał. Ale cieszyła się. Był czuły. Chociaż władczy, był również delikatny.
Przykrył ich kołdrą, a potem przytulił się do jej pleców.
- Ciepło?
-O-oczywiście..
Naprawdę było jej przyjemnie. Obróciła się do niego nieśmiało przodem i dotknęła jego torsu opuszkami palców.
Stephen uśmiechnął się i pocałował ją w czoło.
- Jesteś piękna - szepnął.
-M-mhm... -  łał. To były same mięśnie. Łał.
- Zostaniesz tutaj? Ze mną?
-To nie pokój milorda - wymamrotała.
- Ani nikogo innego, więc co za różnica? - uśmiechnął się szerzej.
-B-będą pa-panicza szukać.. - zaczęła cichutko.
- Mnie nie. Martwię się, czy nie będą szukać ciebie - głaskał jej kark i włosy.
-Kto miałby szukać mnie..
A jednak znalazł się ktoś.
-Dziewucho, ileż można sprzątać syp.. - pokojówka urwała, widząc ich w łóżku. Wręcz zaniemówiła.
Och, great - Stephen przewrócił oczami.
- Czego? - warknął.
-Sz-szukam Maddy, milordzie - wymamrotała tamta, unosząc zadziornie brodę. Na widok zarumienionej Maddy, w rozkopanej pościeli, aż zbladła. Co za dziwka..
- To chyba może poczekać do jutra, tak? - warczał dalej, unosząc się na łokciach. Kołderka oparła mu z torsu.
-Ależ.. milorzie, Maddy powinna odpracować swoją dniówkę...
-Już idę, Zanno - odparła Maddy, ze wstydem owijając nagie piersi fragmentem kołdry.
- Nie - panicz wręcz zmusił Maddy, aby z powrotem się położyła. - Ja również jestem twoim szefem - zwrócił się do tamtej. - Maddy ma wolny wieczór. A ty zajmij się swoją pracą.
-Maddy miała..
-Milordzie.
- Śmiesz mi się sprzeciwiać? A może chcesz to kwestionować z moim ojcem? - może i był władcą ognia, ale aktualnie to wręcz mroził Zannę spojrzeniem.
-Nie, nie, oczywiście, że nie, milordzie - Zanna pochyliła głowę, po czym wyszła z pokoju. Maddy tymczasem znów usiadła i zaczęła się rozglądać za ubraniami.
- Co robisz? Połóż się.
-Muszę iść, panie. Zanna wkrótce powie wszystkim, co się tu stało..
- O... mogę ją zjeść. Smok jest głodny.
-Nie! - pisnęła. -Nie, milordzie..
- Dlaczego? To chcesz, żeby powiedziała?
-Nie... jeśli się dowiedzą, że z panem spałam, pana ojciec będzie zły..
- Tylko to cię martwi? - miział palcami jej plecy, raz po raz składał na nich pocałunek. - Nie będzie zły.
-Na pana nie, milordzie..
- Na ciebie też nie - cmok w szyję, dłoń jego zaczęła głaskać jej brzuszek. - Powinnaś leżeć...
-Czemu? - szepnęła. Boże. Pachniała nim. Czy wszyscy to poczują? Czy wszyscy zauważą, że ją ugryzł?
~Hmm.. Ej, chodź, zabierzemy ją.. - zasugerował rozleniwiony smok.
- Po prostu. Ze mną. Teraz, tutaj... - powoli przyciągał ją z powrotem do siebie, kładł na koju...
W końcu uległa i położyła głowę na jego piersi. Mogła zamknąć oczy i udawać, że jest dla niego kimś więcej, niż zabawką..