sobota, 4 maja 2013

Rozdział 56. Miało być sto lat, sto lat. (Emily x Shannon)



Emily siedziała w łazience i patrzyła na test ciążowy. Któryś z kolei. Tak, wszystkie pokazywało jedno: ciężę. To słowo wyryło się jej w głowie i cały czas tam było. Dziecko. Ona miała mieć dziecko? W tym wieku...? Sama nie miała matki, bo to co to za matka, która wciąż pije... Skąd Emily miała wiedzieć jak być matką?
A co więcej - jak powiedzieć o tym Shannonowi?
Zebrała wszystkie włosy na lewą stronę, a potem wzięła puste pudełko i test, a potem wyszła z łazienki. Wyrzuciła to do kosza i przykryła resztą śmieci. Otarła oczy i spojrzała na gotujący się sos do spagetti. Powie mu. Dzisiaj. Musi.
Nie wiedziała, jak Shannon zareaguje. Może się ucieszy, a może nie, a może będzie poważny. Ale wiedziała, że nie będzie jej kazał oddać dziecka czy coś. Bała się tego, że on się od niej odsunie.
Odetchnęła więc i nakryła do stołu.
            Shannon spóźnił się ponad godzinę. Wpadł do domu niczym huragan, jednocześnie rozwiązując krawat, zdejmując marynarkę i rozmawiając przez telefon.
-Tak, projekt będzie gotowy na jutro. Obiecuję. Tak. Wszystko dopracuję. No oczywiście. Jasne. Tak jak pan chce – uśmiechnął się do Emily i wymownie postukał się w słuchawkę od bluetooth, którą miał w uchu.
Pokiwała głową i poszła wstawić sosik na nowo. W mikrofalówce podgrzała makaron.
Gdy skończył rozmawiać, podszedł do niej od tyłu i pocałował w czubek głowy.
-Przepraszam, słonko. Wpierw utknąłem w biurze, a potem był korek – mruknął. –Przykro mi, że musiałaś wszystko odgrzewać. Jadłaś już?
- Już dawno - powiedziała cicho. - Jak tam na praktykach było? - nałożyła mu obiadku.
-Staż mi się kończy, ale zaproponowali mi posadę – oznajmił z dumą i złapał za widelec. –Będę młodszym architektem, bo kobieta przeszła na macierzyński i mają wakat. Wiesz, proste projekty, w sumie gówniana robota, ale podobno szybko można awansować – mówił szybko, jednocześnie jedząc. Chciał jej powiedzieć wszystko!
Emily uśmiechała się i usiadła na krześle.
- To świetnie! Musimy to uczcić!
-Już o tym pomyślałem – pogłaskał ją po dłoni. –W sobotę przylecą moi rodzice i pójdziemy do jakiejś mega restauracji, co ty na to? Szampan, wino, dobre jedzenie, którego nie musisz gotować i po którym nie musisz zmywać – kusił.
- Skuszę się na sok - uśmiechnęła się lekko.
Ehe, jego rodzice... boże jedyny...
-Aa.. no tak, przepraszam, zapomniałem – troszkę ściszył ton. No, gafa, Pięknie panie Finn. –Soł. Jak było na zajęciach, kochanie?
- Artyści, których nigdy nie przewyższysz - uśmiechnęła się, a potem spuściła wzrok. - Muszę ci coś powiedzieć...
Odłożył talerz do zmywarki i oparł się o blat.
-Nom? Wymyśliłaś, gdzie pojedziemy na święta? – skoro nie chciała wracać do Szkocji..
- Nie o to chodzi - pokręciła głową. Położyła dłonie na brzuchu. Już za miesiąc będzie co nieco widać... - Chodzi o to, że...
-Em, przerażasz mnie – podszedł do niej. –Co się stało?
Spojrzała na niego, a potem wstała z krzesła. Wzięła jego łapkę do swojej i położyła na brzuchu.
- Jestem w ciąży.
-C-co?
- Będziesz ojcem... - dodała ciszej.
            Umilkł. Przez chwilę wsłuchiwał się w jej oddech, w bicie serca ukochanej. Nie kłamała. Mówiła prawdę? Była w ciąży, z nim? Ale on wciąż miał dopiero 20 kilka lat, Emily jeszcze mniej. Shannon nie był gotów..
-O.. okej. Zaskoczyłaś mnie – wychrypiał. –Eee.. No.. Cieszę się. Oczywiście, że się cieszę.
- Cieszysz się...? - spojrzała na niego uważnie.
-Oczywiście – usiadł i posadził sobie Emily na kolanach. Pomyślał z ulgą o kasie, jaka leżała w rodzinnym „skarbcu”, a która była dla niego. Dobrze, że nie musiał się martwić o byt.. –Ale wiesz, oboje jesteśmy strasznie młodzi – mruknął. –Wiem, że to moja wina, bo mogłem używać gumek..
- Wiem... - powiedziała cicho. - Ale jakoś to będzie...
-A ty co o tym myślisz?
- Na pewno będzie ciężko, ale... Nie zamierzam rezygnować.
-Nie, spokojnie, do pierwszej sesji to jeszcze dasz radę, potem możesz wziąć dziekankę albo zatrudnimy nianię.. Ciekawe, gdzie masz gwiazdkę.. Nic nie zauważyłem..
- Zrezygnuje na razie ze studiów. Studiować zawsze mogę...
-Marzyłaś o studiach. Nie chcę, byś z nich rezygnowała.
- Nie zrezygnuję przecież. Zrobię sobie przerwę.
-Zrobisz co chcesz, Emily. Nie mogę cię do niczego zmusić – z lekkim roztargnieniem pocałował ją w czubek głowy. Wciąż miał wrażenie, że to jakiś dziwny sen, z którego wkrótce się obudzi..
Przytuliła się do niego mocno.
- Poradzimy sobie - uśmiechnęła się.
-Nie mamy innego wyjścia – pogłaskał ją po plecach.
            To nie tak, że nie chciał być ojcem. Chciał. Ale nigdy nie przypuszczał, że nastąpi to tak szybko. Jak ma zakomunikować rodzicom, że zostaną dziadkami? Przecież dom, który dla nich szykował wciąż był niekompletny.. Nie mogą cały czas z dzieckiem mieszkać w wynajętym mieszkanku..
Emily pocałowała go mocno.
- Zobaczysz, będzie dobrze - pogłaskała go po karku.

            Minęło kilka dni. Shannon czekał teraz na przylot rodziców. Chodził nerwowo po terminalu, zerkając na tablicę. Lot ze Szkocji był opóźniony z powodu mgły. Ech. Miał napięty grafik. Musiał jeszcze dzisiaj zajechać do biura, a nie chciał, by Emily sama musiała powiedzieć przyszłym dziadkom o dziecku.
Emily rozglądała się za długimi, blond włosami mamy Shannona. Boże, strasznie chciała mieć takie cudowne włosy.
            Gdy samolot wylądował i pasażerowie zaczęli wychodzić, pierwszy zauważył ojca (w sumie nietrudno było zauważyć ten rudy odcień).
-Są tam.
            A potem nastąpiła fala przytulania, całusów i uścisków. Shannon poczuł ulgę, że mama tu jest. Mama będzie wiedziała co zrobić z ciążą Emily.. Jak zareagować.
Właśnie sobie uświadomił, że o dziecku wciąż nie poinformowali Elizabeth…
- Jak miło was widzieć - powiedziała Emma.
-Ciebie też, mamo. Tato.. – uścisnął dłoń ojca, a potem pozwolił się przytulić. –Niestety, muszę jechać dziś do biura, więc odstawię was do domu z Emily i muszę jechać do pracy..
-Wciągnąłeś się w tę robotę – zauważył Navi.
- Aż za bardzo - mruknęła Emily.
No, Shannuś ostatnio rzadko bywał w domu. Praca, a może coś więcej, hm? Może Emily nie była już dość atrakcyjna?
- Ale wróć na kolację - powiedziała Emma i wszyscy skierowali się do samochodu.
-Oczywiście. W razie czego zaczekacie na mnie kilka minut w restauracji – objął Emily ramieniem. –Musimy wam powiedzieć coś bardzo ważnego.
-Pobieracie się? – palnął Navi.
- Nie! - Emily zarumieniła się. - Nie...
- Szkoda - Emma przytuliła się do ramienia Navi'ego.
Navi pocałował zonę z czułością w czoło. Awrr. Pamiętał ich ślub w małej francuskiej kaplicy, gdy ich klany były jeszcze sobie wrogie..
            Gdy zajechali do ich mieszkania i jakoś się rozlokowali, Shannon pocałował Emily w usta i poleciał jak na skrzydłach do pracy. Navi obserwował to ze zdziwieniem.
-Zazwyczaj smoki są bliżej swoich partnerek i ciężko przeżywają rozstanie – powiedział cicho.
- Kawy? Herbaty? - zapytała od razu Emily, kierując się powoli do kuchni.
- Herbaty, poproszę - Emma usiadła na sofie i rozejrzała się.
-Kochana Emily, nie kłopocz się, ja zrobię – Navi poszedł do kuchni i mrugnięciem oka zagotował wodę. –Więc? Co takiego ważnego macie nam do powiedzenia, a z czym zostawił cię mój wyrodny syn?
- Nie mogę powiedzieć bez Shannona...
Jezusie, sama z jego rodzicami...
-Och, a więc to coś poważnego? – Navi objął mocno Emily i przytulił do siebie. W końcu byt jakby jej prawie tatą, nie? No. I wtedy to poczuł. Innego smoka. Ale nie obok, nie w przeszłości jako zapach na ciele Emily, ale.. w jej wnętrzu. Odsunął ją na długość połowy ramienia. –Ty..?
- Co ja, proszę pana? - pisnęła cicho. Jezu, gdzie jest ten Shannon?!
-Hey, Emily, mówiłem, że możesz mówić do mnie po imieniu lub nawet ‘tato’ – mruknął. –Jesteś w ciąży? – zapytał szeptem, nie chcąc niepotrzebnie ekscytować Emmy.
- W ciąży? - obie kobiety spojrzały na niego zaskoczone.
Lekko się zarumienił.
-Czuję obecność jeszcze jednego smoka – usprawiedliwił się.
- A... to dobrze pan czuje... - powiedziała Emily i usiadła na fotelu.
- To świetnie! - ucieszyła się Emma i położyła dłoń na dłoni Emily. - To jeden z najlepszych czasów bycia kobietą.
Navi pokraśniał z dumy.
-No nie wierzę. Będę dziadkiem! – a że wyglądał na 29 – 30 lat.. –Jak się czujesz, kochanie?

Emily w czerwonej sukience siedziała przy stole z rodzicami Shannona, którego - warto dodać - nie było. Nie żeby to była jakaś nowość. Ostatnio wciąż się spóźniał.
-Może zamówimy coś do jedzenia? – zaproponował Navi, starając się ratować sytuację. Nie mógł uwierzyć, że Shannon zrobił coś tak podłego jak spóźnienie się godzinę na kolację z okazji zostania ojcem i własnego awansu. Najbardziej było mu szkoda Emily..
- Racja, głodna się zrobiłam - dodała Emma. No, już ona sobie porozmawia z synem. - Dla mnie jakaś sałatka i pierś z kurczaka.
Emily również złożyła zamówienie. Wzięła jakaś rybę. Musiała się teraz dobrze odżywiać. Spojrzała na telefon. Nikt nie pisał, nikt nie dzwonił.
            Shannon pojawił się po pół godzinie, czerwony na twarzy.
-Ogromnie was przepraszam – wysapał. –Zasiedziałem się. A potem był wypadek. Telefon mi padł – odłożył komórkę na stół, zdejmując marynarkę. Faktycznie, była wyłączona. –Dobrze, że zaczęliście beze mnie – uśmiechnął się przepraszająco.
- Trzeba było ustawić sobie budzik - powiedziała jego matka. - Gratulacje.
-Dziękuję, mamo. Tato?
-No cóż. Cieszę się, że Emily czuje się dobrze – odpowiedział cierpko.
Shannon wyczuł napiętą atmosferę. Przełknął kilka łyków wody.
-Naprawdę przepraszam za spóźnienie – powtórzył. –Po prostu pracuję teraz nad tym projektem.. Renowacja pewnej starej willi. Jest piękna, ale bardzo zaniedbana i musiałem jechać na miejsce budowy. Wiecie, jak traktują tych, co w firmie stoją najniżej.. – nakrył dłonią dłoń Emily. –Przepraszam, kochanie.
- Nic się nie stało - uśmiechnęła się do niego lekko. A potem spojrzała na kelnera, który przyniósł im jedzenie.

            Po powrocie do domu rodzice Shannona udali się na spoczynek, a on zabrał dziewczynę do ich sypialni. Zaczął rozpinać krawat, leniwie śledząc ruchy Emily.
-Na kiedy umówiłaś się do lekarza? Pogadam z szefem, może pozwoli mi wyrwać się z biura.
- Może - rozpięła sukienkę i poszła do łazienki. - Za tydzień w czwartek na 15.
Zapisał sobie w podręcznym kalendarzu na swoim smartfonie.
-Okej. Pogadam z nim, ale nic nie obiecuję – poszedł za nią do łazienki. –Może masz ochotę na mały numerek? – przytulił Emily.
- Jaki znowu numerek? - spojrzała na niego, a potem odeszła parę kroków. Spuściła zimną wodę pod prysznicem.
Ech.
-Pokochajmy się – zamruczał.
- Nie mam ochoty - kiedy zaczęła lecieć ciepła woda, rozebrała się do naga i weszła pod prysznic.
-Dalej jesteś na mnie zła?
- Jestem w ciąży, jakbyś zapomniał. Nie mam ochoty na seks.
-Nikt nie zabronił kobietom w ciąży seksu – odparł, sięgając po szczoteczkę do zębów. –Chcesz więc powiedzieć, że tak na rok mam zapomnieć o sypianiu z tobą? Bo robisz się niedotykalska? Przecież naszemu dziecku nic nie grozi.
- Nie na rok, tylko jeszcze 7 miesięcy. Poza tym, nie wyobrażam sobie być w ciąży i uprawiać seks. To dziwne.
-Wiele par to robi. Dzieci nie rodzą się od tego upośledzone. Ba, podobno kobiety czują wtedy większa przyjemność, bo mają wszystko lepiej ukrwione. Jezu, Emily, może chociaż spróbujemy? Nie możesz mi o tak powiedzieć, że mam się masturbować przez 7 miesięcy.
- Nie jestem większością kobiet i nie jestem narzędziem do rozładowywania twojego napięcia - powiedziała, czując pod powiekami łzy. Dobrze, że mieszały się z wodą.
Głos Shannona stał się wręcz lodowaty.
-Czyli uważasz, że seks z tobą traktuję jako rozładowanie napięcia, a nie formę bliskości? Świetnie – rzucił pastą do zębów w ścianę. –Skoro tego sobie życzysz, nie tknę cię.
- Tak to zabrzmiało - jej głos lekko drżał.
-Och, zabrzmiało – powtórzył, cedząc te słowa. –A nie przyszło ci do głowy, że podnieca mnie świadomość tego, jak zmieni się twoje ciało? Jak dojrzeje? Jak bardzo jesteś dla mnie atrakcyjna? Nie? No cóż – wrócił do mycia zębów, ignorując ją.
- Nie, nie przyszło... - odpowiedziała cicho, pewnie tego nie usłyszał przez szum wody.
Usłyszał, ale nie miał siły odpowiedzieć. Chciał dobrze. Kochał ją do granic szaleństwa i wszystko, co robił, robił dla niej. A Emily i tak stawiała mu granice. Nie to nie, Jezu. Są inne sposoby zaspokajania więzi z kobietą. Wypluł z ust pianę i wypłukał.
A następnie bez słowa wyszedł z łazienki.
Emily wyszła dopiero po kilkudziesięciu minutach. Ubrała piżamę i położyła się do łóżka.
            On już tam leżał. W okularach na nosie czytał książkę. Zerknął na nią krótko, ale nic nie powiedział.
- Dobranoc - powiedziała mu więc i zgasiła lampkę po swojej stronie łóżka.
Odłożył książkę i zgasił swoją lampkę. Okulary odłożył do szuflady. Położył się tak, by stykali się ramionami, ale nie wykonał żadnego gestu w stronę Emily. Och, pragnął ją przytulić, zwłaszcza, że wiedział, że płakała. Ale nie chciał być znów posądzony o „rozładowywanie napięcia”.
-Branoc – mruknął.