Emily
siedziała w łazience i patrzyła na test ciążowy. Któryś z kolei. Tak, wszystkie
pokazywało jedno: ciężę. To słowo wyryło się jej w głowie i cały czas tam było.
Dziecko. Ona miała mieć dziecko? W tym wieku...? Sama nie miała matki, bo to co
to za matka, która wciąż pije... Skąd Emily miała wiedzieć jak być matką?
A co więcej - jak powiedzieć o tym Shannonowi?
Zebrała wszystkie włosy na lewą stronę, a potem wzięła puste pudełko i test, a potem wyszła z łazienki. Wyrzuciła to do kosza i przykryła resztą śmieci. Otarła oczy i spojrzała na gotujący się sos do spagetti. Powie mu. Dzisiaj. Musi.
Nie wiedziała, jak Shannon zareaguje. Może się ucieszy, a może nie, a może będzie poważny. Ale wiedziała, że nie będzie jej kazał oddać dziecka czy coś. Bała się tego, że on się od niej odsunie.
Odetchnęła więc i nakryła do stołu.
A co więcej - jak powiedzieć o tym Shannonowi?
Zebrała wszystkie włosy na lewą stronę, a potem wzięła puste pudełko i test, a potem wyszła z łazienki. Wyrzuciła to do kosza i przykryła resztą śmieci. Otarła oczy i spojrzała na gotujący się sos do spagetti. Powie mu. Dzisiaj. Musi.
Nie wiedziała, jak Shannon zareaguje. Może się ucieszy, a może nie, a może będzie poważny. Ale wiedziała, że nie będzie jej kazał oddać dziecka czy coś. Bała się tego, że on się od niej odsunie.
Odetchnęła więc i nakryła do stołu.
Shannon
spóźnił się ponad godzinę. Wpadł do domu niczym huragan, jednocześnie
rozwiązując krawat, zdejmując marynarkę i rozmawiając przez telefon.
-Tak, projekt będzie gotowy na jutro. Obiecuję. Tak.
Wszystko dopracuję. No oczywiście. Jasne. Tak jak pan chce – uśmiechnął się do
Emily i wymownie postukał się w słuchawkę od bluetooth, którą miał w uchu.
Pokiwała
głową i poszła wstawić sosik na nowo. W mikrofalówce podgrzała makaron.
Gdy skończył rozmawiać, podszedł do niej od tyłu i pocałował
w czubek głowy.
-Przepraszam, słonko. Wpierw utknąłem w biurze, a potem był
korek – mruknął. –Przykro mi, że musiałaś wszystko odgrzewać. Jadłaś już?
- Już
dawno - powiedziała cicho. - Jak tam na praktykach było? - nałożyła mu obiadku.
-Staż mi się kończy, ale zaproponowali mi posadę – oznajmił
z dumą i złapał za widelec. –Będę młodszym architektem, bo kobieta przeszła na
macierzyński i mają wakat. Wiesz, proste projekty, w sumie gówniana robota, ale
podobno szybko można awansować – mówił szybko, jednocześnie jedząc. Chciał jej
powiedzieć wszystko!
Emily
uśmiechała się i usiadła na krześle.
- To świetnie! Musimy to uczcić!
- To świetnie! Musimy to uczcić!
-Już o tym pomyślałem – pogłaskał ją po dłoni. –W sobotę przylecą
moi rodzice i pójdziemy do jakiejś mega restauracji, co ty na to? Szampan,
wino, dobre jedzenie, którego nie musisz gotować i po którym nie musisz zmywać
– kusił.
- Skuszę
się na sok - uśmiechnęła się lekko.
Ehe, jego rodzice... boże jedyny...
Ehe, jego rodzice... boże jedyny...
-Aa.. no tak, przepraszam, zapomniałem – troszkę ściszył
ton. No, gafa, Pięknie panie Finn. –Soł. Jak było na zajęciach, kochanie?
-
Artyści, których nigdy nie przewyższysz - uśmiechnęła się, a potem spuściła
wzrok. - Muszę ci coś powiedzieć...
Odłożył talerz do zmywarki i oparł się o blat.
-Nom? Wymyśliłaś, gdzie pojedziemy na święta? – skoro nie
chciała wracać do Szkocji..
- Nie o
to chodzi - pokręciła głową. Położyła dłonie na brzuchu. Już za miesiąc będzie
co nieco widać... - Chodzi o to, że...
-Em, przerażasz mnie – podszedł do niej. –Co się stało?
Spojrzała
na niego, a potem wstała z krzesła. Wzięła jego łapkę do swojej i położyła na
brzuchu.
- Jestem w ciąży.
- Jestem w ciąży.
-C-co?
-
Będziesz ojcem... - dodała ciszej.
Umilkł.
Przez chwilę wsłuchiwał się w jej oddech, w bicie serca ukochanej. Nie kłamała.
Mówiła prawdę? Była w ciąży, z nim? Ale on wciąż miał dopiero 20 kilka lat,
Emily jeszcze mniej. Shannon nie był gotów..
-O.. okej. Zaskoczyłaś mnie – wychrypiał. –Eee.. No.. Cieszę
się. Oczywiście, że się cieszę.
-
Cieszysz się...? - spojrzała na niego uważnie.
-Oczywiście – usiadł i posadził sobie Emily na kolanach.
Pomyślał z ulgą o kasie, jaka leżała w rodzinnym „skarbcu”, a która była dla
niego. Dobrze, że nie musiał się martwić o byt.. –Ale wiesz, oboje jesteśmy
strasznie młodzi – mruknął. –Wiem, że to moja wina, bo mogłem używać gumek..
- Wiem...
- powiedziała cicho. - Ale jakoś to będzie...
-A ty co o tym myślisz?
- Na
pewno będzie ciężko, ale... Nie zamierzam rezygnować.
-Nie, spokojnie, do pierwszej sesji to jeszcze dasz radę,
potem możesz wziąć dziekankę albo zatrudnimy nianię.. Ciekawe, gdzie masz
gwiazdkę.. Nic nie zauważyłem..
-
Zrezygnuje na razie ze studiów. Studiować zawsze mogę...
-Marzyłaś o studiach. Nie chcę, byś z nich rezygnowała.
- Nie
zrezygnuję przecież. Zrobię sobie przerwę.
-Zrobisz co chcesz, Emily. Nie mogę cię do niczego zmusić –
z lekkim roztargnieniem pocałował ją w czubek głowy. Wciąż miał wrażenie, że to
jakiś dziwny sen, z którego wkrótce się obudzi..
Przytuliła
się do niego mocno.
- Poradzimy sobie - uśmiechnęła się.
- Poradzimy sobie - uśmiechnęła się.
-Nie mamy innego wyjścia – pogłaskał ją po plecach.
To nie tak,
że nie chciał być ojcem. Chciał. Ale nigdy nie przypuszczał, że nastąpi to tak
szybko. Jak ma zakomunikować rodzicom, że zostaną dziadkami? Przecież dom,
który dla nich szykował wciąż był niekompletny.. Nie mogą cały czas z dzieckiem
mieszkać w wynajętym mieszkanku..
Emily
pocałowała go mocno.
- Zobaczysz, będzie dobrze - pogłaskała go po karku.
- Zobaczysz, będzie dobrze - pogłaskała go po karku.
Minęło
kilka dni. Shannon czekał teraz na przylot rodziców. Chodził nerwowo po
terminalu, zerkając na tablicę. Lot ze Szkocji był opóźniony z powodu mgły.
Ech. Miał napięty grafik. Musiał jeszcze dzisiaj zajechać do biura, a nie
chciał, by Emily sama musiała powiedzieć przyszłym dziadkom o dziecku.
Emily
rozglądała się za długimi, blond włosami mamy Shannona. Boże, strasznie chciała
mieć takie cudowne włosy.
Gdy samolot
wylądował i pasażerowie zaczęli wychodzić, pierwszy zauważył ojca (w sumie
nietrudno było zauważyć ten rudy odcień).
-Są tam.
A potem
nastąpiła fala przytulania, całusów i uścisków. Shannon poczuł ulgę, że mama tu
jest. Mama będzie wiedziała co zrobić z ciążą Emily.. Jak zareagować.
Właśnie sobie uświadomił, że o dziecku wciąż nie
poinformowali Elizabeth…
- Jak
miło was widzieć - powiedziała Emma.
-Ciebie też, mamo. Tato.. – uścisnął dłoń ojca, a potem
pozwolił się przytulić. –Niestety, muszę jechać dziś do biura, więc odstawię
was do domu z Emily i muszę jechać do pracy..
-Wciągnąłeś się w tę robotę – zauważył Navi.
- Aż za
bardzo - mruknęła Emily.
No, Shannuś ostatnio rzadko bywał w domu. Praca, a może coś więcej, hm? Może Emily nie była już dość atrakcyjna?
- Ale wróć na kolację - powiedziała Emma i wszyscy skierowali się do samochodu.
No, Shannuś ostatnio rzadko bywał w domu. Praca, a może coś więcej, hm? Może Emily nie była już dość atrakcyjna?
- Ale wróć na kolację - powiedziała Emma i wszyscy skierowali się do samochodu.
-Oczywiście. W razie czego zaczekacie na mnie kilka minut w
restauracji – objął Emily ramieniem. –Musimy wam powiedzieć coś bardzo ważnego.
-Pobieracie się? – palnął Navi.
- Nie! -
Emily zarumieniła się. - Nie...
- Szkoda - Emma przytuliła się do ramienia Navi'ego.
- Szkoda - Emma przytuliła się do ramienia Navi'ego.
Navi pocałował zonę z czułością w czoło. Awrr. Pamiętał ich
ślub w małej francuskiej kaplicy, gdy ich klany były jeszcze sobie wrogie..
Gdy
zajechali do ich mieszkania i jakoś się rozlokowali, Shannon pocałował Emily w
usta i poleciał jak na skrzydłach do pracy. Navi obserwował to ze zdziwieniem.
-Zazwyczaj smoki są bliżej swoich partnerek i ciężko
przeżywają rozstanie – powiedział cicho.
- Kawy?
Herbaty? - zapytała od razu Emily, kierując się powoli do kuchni.
- Herbaty, poproszę - Emma usiadła na sofie i rozejrzała się.
- Herbaty, poproszę - Emma usiadła na sofie i rozejrzała się.
-Kochana Emily, nie kłopocz się, ja zrobię – Navi poszedł do
kuchni i mrugnięciem oka zagotował wodę. –Więc? Co takiego ważnego macie nam do
powiedzenia, a z czym zostawił cię mój wyrodny syn?
- Nie
mogę powiedzieć bez Shannona...
Jezusie, sama z jego rodzicami...
Jezusie, sama z jego rodzicami...
-Och, a więc to coś poważnego? – Navi objął mocno Emily i
przytulił do siebie. W końcu byt jakby jej prawie tatą, nie? No. I wtedy to
poczuł. Innego smoka. Ale nie obok, nie w przeszłości jako zapach na ciele
Emily, ale.. w jej wnętrzu. Odsunął ją na długość połowy ramienia. –Ty..?
- Co ja,
proszę pana? - pisnęła cicho. Jezu, gdzie jest ten Shannon?!
-Hey, Emily, mówiłem, że możesz mówić do mnie po imieniu lub
nawet ‘tato’ – mruknął. –Jesteś w ciąży? – zapytał szeptem, nie chcąc
niepotrzebnie ekscytować Emmy.
- W ciąży?
- obie kobiety spojrzały na niego zaskoczone.
Lekko się zarumienił.
-Czuję obecność jeszcze jednego smoka – usprawiedliwił się.
- A... to
dobrze pan czuje... - powiedziała Emily i usiadła na fotelu.
- To świetnie! - ucieszyła się Emma i położyła dłoń na dłoni Emily. - To jeden z najlepszych czasów bycia kobietą.
- To świetnie! - ucieszyła się Emma i położyła dłoń na dłoni Emily. - To jeden z najlepszych czasów bycia kobietą.
Navi pokraśniał z dumy.
-No nie wierzę. Będę dziadkiem! – a że wyglądał na 29 – 30
lat.. –Jak się czujesz, kochanie?
Emily w
czerwonej sukience siedziała przy stole z rodzicami Shannona, którego - warto
dodać - nie było. Nie żeby to była jakaś nowość. Ostatnio wciąż się spóźniał.
-Może zamówimy coś do jedzenia? – zaproponował Navi,
starając się ratować sytuację. Nie mógł uwierzyć, że Shannon zrobił coś tak
podłego jak spóźnienie się godzinę na kolację z okazji zostania ojcem i
własnego awansu. Najbardziej było mu szkoda Emily..
- Racja,
głodna się zrobiłam - dodała Emma. No, już ona sobie porozmawia z synem. - Dla
mnie jakaś sałatka i pierś z kurczaka.
Emily również złożyła zamówienie. Wzięła jakaś rybę. Musiała się teraz dobrze odżywiać. Spojrzała na telefon. Nikt nie pisał, nikt nie dzwonił.
Emily również złożyła zamówienie. Wzięła jakaś rybę. Musiała się teraz dobrze odżywiać. Spojrzała na telefon. Nikt nie pisał, nikt nie dzwonił.
Shannon
pojawił się po pół godzinie, czerwony na twarzy.
-Ogromnie was przepraszam – wysapał. –Zasiedziałem się. A
potem był wypadek. Telefon mi padł – odłożył komórkę na stół, zdejmując
marynarkę. Faktycznie, była wyłączona. –Dobrze, że zaczęliście beze mnie –
uśmiechnął się przepraszająco.
- Trzeba
było ustawić sobie budzik - powiedziała jego matka. - Gratulacje.
-Dziękuję, mamo. Tato?
-No cóż. Cieszę się, że Emily czuje się dobrze –
odpowiedział cierpko.
Shannon wyczuł napiętą atmosferę. Przełknął kilka łyków
wody.
-Naprawdę przepraszam za spóźnienie – powtórzył. –Po prostu
pracuję teraz nad tym projektem.. Renowacja pewnej starej willi. Jest piękna,
ale bardzo zaniedbana i musiałem jechać na miejsce budowy. Wiecie, jak traktują
tych, co w firmie stoją najniżej.. – nakrył dłonią dłoń Emily. –Przepraszam,
kochanie.
- Nic się
nie stało - uśmiechnęła się do niego lekko. A potem spojrzała na kelnera, który
przyniósł im jedzenie.
Po powrocie
do domu rodzice Shannona udali się na spoczynek, a on zabrał dziewczynę do ich
sypialni. Zaczął rozpinać krawat, leniwie śledząc ruchy Emily.
-Na kiedy umówiłaś się do lekarza? Pogadam z szefem, może
pozwoli mi wyrwać się z biura.
- Może -
rozpięła sukienkę i poszła do łazienki. - Za tydzień w czwartek na 15.
Zapisał sobie w podręcznym kalendarzu na swoim smartfonie.
-Okej. Pogadam z nim, ale nic nie obiecuję – poszedł za nią
do łazienki. –Może masz ochotę na mały numerek? – przytulił Emily.
- Jaki
znowu numerek? - spojrzała na niego, a potem odeszła parę kroków. Spuściła
zimną wodę pod prysznicem.
Ech.
-Pokochajmy się – zamruczał.
- Nie mam
ochoty - kiedy zaczęła lecieć ciepła woda, rozebrała się do naga i weszła pod
prysznic.
-Dalej jesteś na mnie zła?
- Jestem
w ciąży, jakbyś zapomniał. Nie mam ochoty na seks.
-Nikt nie zabronił kobietom w ciąży seksu – odparł, sięgając
po szczoteczkę do zębów. –Chcesz więc powiedzieć, że tak na rok mam zapomnieć o
sypianiu z tobą? Bo robisz się niedotykalska? Przecież naszemu dziecku nic nie
grozi.
- Nie na
rok, tylko jeszcze 7 miesięcy. Poza tym, nie wyobrażam sobie być w ciąży i
uprawiać seks. To dziwne.
-Wiele par to robi. Dzieci nie rodzą się od tego
upośledzone. Ba, podobno kobiety czują wtedy większa przyjemność, bo mają
wszystko lepiej ukrwione. Jezu, Emily, może chociaż spróbujemy? Nie możesz mi o
tak powiedzieć, że mam się masturbować przez 7 miesięcy.
- Nie
jestem większością kobiet i nie jestem narzędziem do rozładowywania twojego
napięcia - powiedziała, czując pod powiekami łzy. Dobrze, że mieszały się z
wodą.
Głos Shannona stał się wręcz lodowaty.
-Czyli uważasz, że seks z tobą traktuję jako rozładowanie
napięcia, a nie formę bliskości? Świetnie – rzucił pastą do zębów w ścianę.
–Skoro tego sobie życzysz, nie tknę cię.
- Tak to
zabrzmiało - jej głos lekko drżał.
-Och, zabrzmiało – powtórzył, cedząc te słowa. –A nie
przyszło ci do głowy, że podnieca mnie świadomość tego, jak zmieni się twoje
ciało? Jak dojrzeje? Jak bardzo jesteś dla mnie atrakcyjna? Nie? No cóż –
wrócił do mycia zębów, ignorując ją.
- Nie,
nie przyszło... - odpowiedziała cicho, pewnie tego nie usłyszał przez szum
wody.
Usłyszał, ale nie miał siły odpowiedzieć. Chciał dobrze.
Kochał ją do granic szaleństwa i wszystko, co robił, robił dla niej. A Emily i
tak stawiała mu granice. Nie to nie, Jezu. Są inne sposoby zaspokajania więzi z
kobietą. Wypluł z ust pianę i wypłukał.
A następnie bez słowa wyszedł z łazienki.
Emily
wyszła dopiero po kilkudziesięciu minutach. Ubrała piżamę i położyła się do
łóżka.
On już tam
leżał. W okularach na nosie czytał książkę. Zerknął na nią krótko, ale nic nie
powiedział.
-
Dobranoc - powiedziała mu więc i zgasiła lampkę po swojej stronie łóżka.
Odłożył książkę i zgasił swoją lampkę. Okulary odłożył do
szuflady. Położył się tak, by stykali się ramionami, ale nie wykonał żadnego
gestu w stronę Emily. Och, pragnął ją przytulić, zwłaszcza, że wiedział, że
płakała. Ale nie chciał być znów posądzony o „rozładowywanie napięcia”.
-Branoc – mruknął.