sobota, 27 października 2012

Rozdział 28. Blisko. (Aria x Ian)


Ian zajechał pod szkołę Arii na swoim motorze. Miał przetarte na kolanach dżinsy i czarną, skórzaną kurtkę, która pachniała dymem. Zdjął kask z głowy, ukazując światy swoje nieogolone od kilku dni oblicze (tak, polował na wampiry, by zapomnieć o tym, że Aria śpi niedaleko i że gdyby nie był idiotą, mogliby spać razem..). Nie bardzo miał ochotę wywlekać się z łóżka przed 17, ale obiecał Arii, że odbierze ją ze szkoły i pojadą wybrać drzwi, które połączą ich mieszkania.
Aria wzięła do ręki swój futerał. Rozmawiała z koleżankami z klasy przy oknie, z którego widać podjazd. Co jakiś czas spoglądała tam i sprawdzała, czy przypadkiem Ian już nie podjechał.
Uniosła wysoko brwi, widząc na czym to jej (jeszcze nie) Ian przyjechał. A potem i tak się uśmiechnęła. Mrrr, uwielbiała tego faceta!
I przykuł nie tylko jej uwagę.
jako, że stał po drugiej stronie ogrodzenia, przerażony woźny nie mógł go wyrzucić, a stłoczone przy oknie uczennice wyraźnie i głośno komentowały jego wygląd.
-Ale przystojniak! - pisnęła któraś, ale zaraz zagłuszyła ją koleżanka:
- Daj spokój, to jakiś  e l e m e n t ! Tacy, jak on, aż się proszą o kłopoty!
-I sprowadzają kłopoty na dobre dziewczyny!
Chłopcy zazdrościli mu motoru, ale nie przyznawali się głośno.
-Uliczny plebs. Ciekawe, co tu robi - prychnął.
- Przyjechał po mnie - odpowiedziała dumnie Aria. Odwróciła się tyłem do przemiłych kolegów z klasy i udała się przed siebie. Phi. Sami są plebsem, niedojdy, sieroty, szczuty, przeszczepy jedne...
Przekroczyła próg i uśmiechnęła się.
Ian uniósł rękę i lekko jej pomachał. Wraz z Arią ze szkoły wyszli wszyscy, więc starał się wyglądać na wyluzowanego. Okej, to chyba nic złego, że po nią przyjechał? Może oficjalnie nie byli razem, ale mógł się z nią spotykać.. czy coś.
-Arogant - prychnął ktoś.
- Cześć, Ian - stanęła na palcach, położyła łapkę na jego ramieniu i cmoknęła go w policzek (kiedy się nachylił jeszcze).
Pocałował ją lekko w usta.
-Twoi koledzy? - kiwnął głową w stronę grupki kolesi i dziewczyn, którzy stali nieopodal i gapili się na nich. -Mam im się przedstawić czy mam ich zjeść?
- Zjeść.
Uniósł brew.
-Łał. Od kiedy ty pałasz rządzą krwi? - wyjął z siedzenia dodatkowy kask i pomógł Arii założyć go na głowę.
- Nie lubię tych szczurów - wpatrywała się w niego, kiedy zapinał jej kask.
-Czemu? To dzieciaki z bogatych domów, z grzecznymi rodzicami, same są grzeczne, jak ty - pocałował ją w nos i mocniej dopiął kask, aby na pewno nie spadł.
- Są zarozumiali. I wredni.
-tak, tak - zamruczał i bez problemu lekko ją podniósł, by posadzić ją na motorze.
- Dałabym sobie radę - powiedziała i tak czy siad musiała się poprawić na motorze, ponieważ zawsze nosiła sukienki i tak było dzisiaj. Jakoś sobie poradziła, podwijając sukienkę pod siebie, żeby czasem się nie podnosiła podczas jazdy.
Okej, wyglądała mega seksownie.
Ian usiadł z przodu i zerknął do tyłu.
-Musisz mnie objąć, księżniczko.
- Naprawdę? - prychnęła, przewracając oczami. Przełożyła przez ramię i szyję pasek od futerału (a sobie zamówiła taki specjalnie, łatwiej się nosiło), a potem objęła Iana w pasie.
-No wiesz, możesz nie, ale czy dasz radę się utrzymać? - odpalił motor, nie zwracając ugai na epitety pt. 'plebs', bo skąd mogli wiedzieć, że jest przyszłym królem..? Ruszył z piskiem opon, wprost przed siebie.
- To już będzie twoja wina jak spadnę. To nie ja jeżdżę jak wariat.
~Wcale nie jeżdżę jak wariat – przemówił do niej w myślach głosem Smoka. ~Po prostu lubię prędkość. Wtedy jestem wolny.
Wziął jednak łagodnie zakręt, aby jej nie wystraszyć.
- Ale teraz nie jesteś sam, chciałabym zauważyć.
Ah, ah, ta bliskość i w ogóle, mrrr...
~Nigdy nie pozwoliłbym, żebyś spadła.
Zaparkował zgrabnie pod sklepem z drzwiami, oknami i innymi pierdołami.
- No ja myślę - rozpięła kask i zeszła z motoru.
Zawiesił ich kaski na kierownicy i wziął ją odruchowo za rękę.
-Jakie wolałabyś drzwi?
- Ładne...
-... chodziło mi o to, czy przeszkolne, czy nie. No wiesz, gdybyś obawiała się, że będę cie podglądał czy coś..
Szybkim ruchem poprawił jej sukienkę z tyłu i warknął na kolesia, który spojrzał się na jej pupę.
- Całe. Żadnych szkieł.
-Łamiesz mi serce.
Ale skierował się do działu właśnie z takimi drzwiami.
- No cooooo, pfff - odwróciła głowę, a potem zaśmiała się.
-Pozostanie mi moja wyobraźnia - westchnął i zaczął oglądać solidne, dębowe drzwi.
- Zdarza się - uśmiechnęła się i poklepała go po brzusiu.
-Oj skarbie, nawet nie wiesz, co potrafi moja wyobraźnia - odgryzł się.
- Przetrwam - uśmiechnęła się. - Dobra, bierzemy te i idziemy.
-Założysz się? - burknął, ale wskazał sprzedawcy drzwi i adres, na który miały zostać dostarczone. -Wmontuję je jak znajdę wolną chwilę. Dzisiaj chciałbym coś z tobą poćwiczyć - znacząco zniżył głos.
- A co takiego?
-Samoobronę. Kazałem sprowadzić ze Szkocji dla ciebie parę zabawek. Na wszelki wypadek, byś je nosiła, chociażby pod tą sukienką...
- Umiem się bronić, Ian. Nie jestem sierotką.
-Mimo to, potrenujesz ze mną. Chcę się o tym przekonać. Nie bój się. Mam damskie sztylety i kołki odpowiednie dla damy, nie do ręki faceta - wzruszył ramionami. No nie powie jej, że kazał je specjalnie wystrugać dla niej, ani tego, że Sztylety zrobił gdy tylko został Smokiem, wykuwając je i formując w swoim własnym ogniu, by pewnego dnia podarować je partnerce.
- Nie potrzeb...
Chociaż w sumie, ciekawy sposób, żeby go sobie trochę pomacać tu i ówdzie, prawda?
- Dobra, to dalej, poćwiczmy. Naucz mnie tego i owego.
-No. O wiele lepiej.
Gdy zajechali do domu, dotknął jej dłoni.
-Przebierz się i spotkajmy się u mnie.
- Dlaczego mam się przebrać? - uniosła brwi. - Ja tylko w sukienkach chodzę. Nie powiem napastnikowi, żeby poczekał, bo musze się przebrać. Nie tchórz, chodź.
Uniósł brew. Jeśli chciała ją sobie zniszczyć lub uplamić krwią, proszę bardzo.
Jeden z pokoi w swoim mieszkaniu przerobił na siłownię. W kącie stał materac, obok którego leżał jeszcze jeden materac. Ian zdjął buty, zegarek i koszulkę, bo lubił ją i nie chciał zniszczyć. Z gołą klatą, zerknął na Arię spokojnie.
-Zaatakuj mnie.
Poplamić krwią? Zamierzał ją ranić?
- Zaraz - zdjęła i odłożyła futerał ze skrzypcami. Buty też zdjęła, będzie wygodniej. - Nie będę cię atakować. Ja nie atakuję.
-Zacznijmy od podstaw.
Z szafki wyjął drewnianą skrzyneczkę i podał jej. W środku leżały 4 wyrzeźbione misternie kołki, na których ogniem i żelazem wyryto kilka zaklęć ochronnych. Pośrodku, na poduszeczce, leżały dwa, piękne, srebrne sztylety, z domieszką diamentu i żelaza. Miały wąskie, ostre jak katana ostrza, a także rękojeść, wysadzaną drobnymi rubinami, dzięki którym lepiej trzymało się je w dłoni.
-Pod spodem leży specjalna uprząż, którą możesz przypiąć do uda i schować tam sztylet. Nie będzie widoczny pod sukienką.
- Ładne. Podobają mi się i pewnie są świetne w walce, ale nie będę takich nosiła, Ian - wzięła do ręki sztylet. Hiahia, fajnie się trzymało i w ogóle wymachiwało.
-Aria, z chwilą, gdy ktoś dowie się, że mamy razem Sztorm, będą chcieli cię dopaść. Nie pozwolę, by kolejna osoba zginęła przeze mnie - mruknął. Okej. Widocznie nie był dobrym rzemieślnikiem, skoro sztylety były tylko "ładne" i nie chciała ich nosić. No cóż.. - Twoje kuleczki plazmy nie zrobią krzywdy starszym wampirom. Są na nie odporne. Zirytujesz je tylko.
Aria pokiwała głową, wciągając powietrze do płuc.
- AHA. No cóż. Widocznie nie jestem dość dobra.
-Jesteś, skarbie. Zapewnisz sobie na tyle czasu, żeby dotarł do ciebie ktoś, kto cię ochroni. A młodsze zabijesz bez problemu - dotknął dłonią jej policzka. Taaak. Jakby Aria była zdolna kogokolwiek zabić.. -Zakląłem w tych sztyletach i kołkach ochronne zaklęcia. Taka zdolność królewskich rodów. No. Jeśli nie sztylet, noś chociaż kołek w torebce.
- Daj mi to już - wyciągnęła rękę, czekając aż wręczy jej pochwę do tego sztyletu.
Podał jej pochwę.
A potem odsunął się i naszykował materace, bo się rozsunęły lekko.
-Wampiry zazwyczaj atakują od tyłu.
- Widać, że zadawanie się z tobą jest niebezpieczne - podwinęła sukienkę wysoko i przyczepiła pochwę do uda. Mocno, ażeby przypadkiem nie spadła.
-Wiesz, świadomość, że masz pod sukienką broń, sprawia, że jesteś niesamowicie seksowna - powiedział, nim się zastanowił nad tymi słowami. Chrząknął i wskazał jej miejsce przed sobą. -Stań tu. Zajdę cię od tyłu i powoli pokażę, co robi wampir.
Aria prychnęła. Była seksowna tylko z bronią. Phi. Faaajnie jeeest, taka impreza.
Odgarnęła włosy z ramienia i stanęła na materacu.
Bez broni również była. No ej..
-Wampiry rzucają się na ofiary. Dzięki swojej sile, unieruchamiają je o tak - jedną rekę położył między jej łopatkami, a drugą na brzuchu. Czuł bijące od Arii ciepło. -W ułamku sekundy mają już kły w twoim karku - lekko ustami dotknął jej karku. -W tym momencie najprościej to wpierw uderzyć łokciem. Jak dobrze pójdzie, możesz mu nawet wyłamać ząb.
Ona to wszystko wiedziała, no ale to przytulanie, dotykanie i bliskość było takie mrrr i w ogóle seeeeksssi... że szkoda mu było o tym mówić.
-Następnie przewracasz go i dokańczasz kołkiem - zakończył. -Pomyśl, że jestem wampirem i zaraz wyssam ci krew..
Ssać to on chciał co innego, ale cii..
- Okej.
Kiedy znów podchodził, Aria była szybsza. Ukucnęła, a potem go podkosiła. W mgnieniu oka siedziała na biodrach Iana, kołkiem dotykając jego serduszka.
- Wpadniesz dziś na kolację? - zapytała ni z gruszki, ni z pietruszki.
Zatkało go. Łał. Była naprawdę zwinna i szybka. Myślał, że pierwszy raz będzie miała wolniejszy, no ale..
-Je..jeśli chcesz - bąknął, czując, że twardnieje. Jezu. Jego ciało nie reagowało na jego polecenia. Fuck. Nie śmiał się nawet poruszyć, w obawie, że Aria to poczuje.
- Okej, to idę przygotować - pocałowała go w usta. Długo, ale nie pogłębiała go. Po prostu naciskała ustami na jego usta. - Wpadnij na 19 - zeszła z niego i ruszyła do wyjścia. - A kołek sobie zatrzymam. Całkiem fajnie się go trzyma.
Ian jeszcze przez chwilę leżał. Nie mógł się masturbować myśląc o niej, nie chciał uwłaczać jej godności.
Podniósł się powoli i powlókł pod prysznic, a punktualnie o 19 zjawił się pod jej drzwiami.
-Hey - zawołał, wchodząc bez pukania.
- No cześć, właź, jedzonko jest gotowe.
I było. Aria właśnie wyciągała z pieca lazanię.
-Pachnie cudownie - postawił na stole butelkę wina. -Ej, Aria, mam prośbę...
- Jakieś życzenie na obiad jutro? - zaśmiała się, nakładając jedzonko na talerze.
-Nie.. - przeczesał palcami wilgotne włosy. -Widzisz, chodzi o to, że Smok..jateżchociażsmok.. no chodzi o to, że im dłużej powstrzymuję Sztorm, tym bardziej we mnie uderza - zaczął ostrożnie.
- Mhm, kontynuuj - wzięła talerze i postawiła je na stole, gdzie czekały już sztućce i kieliszki.
- Spać? - odwróciła się w jego stronę gwałtownie, z uniesionymi brwiami.
- O-okej - zagarnęła kosmyk włosów za ucho i uśmiechnęła się lekko.
TAK! Tak, kurwa, w końcu! Jeszcze trochę i może coś w końcu z tego wyjdzie, niahniahniah!
-Zgadzasz się? - zapytał, zaskoczony. -Nie chrapię - dodał szybko. -I nie wiercę się.
- Tak, zgadzam się. A teraz usiądź i jedz, bo stygnie.
Ojezuiweźtuzachowajrównowagęjaktwojeciałomaochotętańczyćagłossięwyrywadośpiewu...
-Czyli mogę przyjść do ciebie dziś w nocy?
- Oczywiście. To chyba niepotrzebnie kupiliśmy drzwi...
-Przydadzą się - zapewnił ją. -Wezmę swoją poduszkę.. i w ogóle.
- Mam poduszkę, a pod kołdrą się zmieścimy. Nie martw się.
Pod JEDNĄ kołdrą, ach, ach!
-O-okej..
Zabrał się za jedzenie, zastanawiając się, czy w nocy w ogóle zaśnie, leżąc obok niej i wyobrażając sobie, że bierze ją w ramiona i kocha się z nią powoli w świetle księżyca, a Aria drapie go po pleckach i.. Chrząknął. -Smaczne..

I nadszedł wieczór. Aria wcale nie specjalnie ubrała krótką koszulę nocną, wykończoną koronką (tak, koszulka sięgała do połowy ud), była lekka, na ramiączkach z niewielkim dekoltem. Wywietrzyła pokój, zmieniła pościele i w ogóle. No.
Ian przyszedł z pustymi rękoma, tylko w bokserkach. Był zakłopotany. Aria była pierwszą kobietą, z którą będzie dzielił łóżko od śmierci Carli... Trochę się odzwyczaił.
-Ookeej.. to ja śpię na brzegu?
- Śpij, po której stronie ci odpowiada. Chociaż ja preferuję lewą.
-Ok, może być prawa. Tobie ma być wygodnie..
Więc Aria zajęła swoje miejsce. Położyła się na boku. Wsunęła kołdrę między nogi i tę, która była na wierzchu, zgięła w kolanie.
Ian położył się obok niej. Przez chwilę się mościł, po czym kołdrą nakrył tylko biodra.
I zapadła cisza. Słychać było tykanie zegara.
-Ee...
- No to... dobranoc - zamruczała Aria i zamknęła oczy.
Jeeej, to było o wiele fajniejsze, spanie obok niego, niż sobie wyobrażała.
Byłoby jeszcze fajniej, gdyby się do siebie przytulali.. Jak wtedy, gdy leżeli na łóżku i całowali się.
-Myślisz o tym?
- Oczym?
-O tym, że ostatnio prawie się ze sobą przespaliśmy?
Aria zarumieniła się i nałożyła na nos kołdrę.
- Myślę. Cały czas. Było... wspaniale wtedy...
-Nigdy nie waliło mi tak serce jak wtedy - przyznał. -Dotykanie cię jest jak.. jak magnes.
- Naprawdę? - przysunęła się do niego bliżej.
-Nie okłamałbym cię - powtórzył ze stoickim spokojem. -Masz skórę, która po prostu... wabi mnie. Twoje nogi.. - zamknął oczy. -Okej, może lepiej ci nie powiem, co sobie często wyobrażam, bo jeszcze nie leżę tu 10 minut, a wylecę.
Och, ciemność, spokój, jej bliskość... Wszystko niszczyło jego samokontrolę.
- Nie mów. Może kiedyś mi... pokażesz... - przytuliła się do jego ramienia.
Ehe, ona tu takie romantyczne rzeczy, przytula się do niego, czuje się bezpieczna i szczęśliwa... a ten o seksie.
-Chciałbym pokazać ci tak wiele rzeczy - westchnął. -Pewnie myślisz, że seks mi tylko w głowie. Owszem.. - przyznał. -Ale nie tylko. Po prostu jesteśmy w tej najgorszej fazie Sztormu. Ale dam radę - obiecał.
Na chwilę uwolnił ramię, ale tylko po to, by mogła przytulić się bezpośrednio do niego, a ramieniem ją objąć.
- Damy radę - uśmiechnęła się i cmoknęła go w szczękę. A potem zamknęła oczy. - Dobranoc, Ian.
-Ty nie musisz się powstrzymywać - mruknął pod nosem, ale pogłaskał ją po włosach.
- Nie powstrzymuję się. Próbuję zasnąć, przytulając się do ciebie.
-Chciałbym tak do tego podchodzić jak ty - westchnął i pocałował Arię w czubek głowy.
Och, wierz mi, nie podchodzę tak lekko jak ci się zdaje - pomyślała i westchnęła.
-Nie pragniesz, nie pożądasz, nie tęsknisz nocami..  -zamruczał, myśląc, że Aria śpi.
A jej serce właśnie zaczęło bić jak szalone. No, czyli nie tylko ona żywiła tutaj jakieś głębsze uczucia.
-Nie masz ochoty kochać się, powoli, potem szybko, dopóki oboje mamy siły tylko na tyle, by mocno się do siebie przytulić i zasnąć. Nie rozmyślasz o tym, jak wyglądałby nasz syn.. - lekko odchylił głowę do tyłu. Idiota ze mnie, pomyślał, zamykając oczy.
Och, skąd on to niby wiedział, hę? No.
To było naprawdę wspaniałe, że on też coś czuł do niej. Nawet, jeśli to tylko Sztorm... a w sumie AŻ Sztorm...
-Mały chłopiec. Podobny do ciebie - głos mu troszkę ochrypł. Pogłaskał Arię po włosach, delikatnie, by jej nie zbudzić. -Byłabyś cudowną mamą..
Hm... raczej chłopiec byłby rudy po tacie. No dobra, może Ian nie był aż taki rudy, bo jego włosy miały też kolor brązowy (po mamie). Ogólnie rzecz ujmując: miał niezidentyfikowany kolor włosów. O.
-Miałbym wreszcie powód by wracać  do domu - szeptał. -Do ciebie, do niego, do miejsca, gdzie jest ciepło i ktoś na mnie czeka.