Halloween
nadeszło w tym roku bardzo szybko. Na imprezę, którą wyprawiała jedna z
koleżanek Arii ze szkoły muzycznej, panna Akardo ubrała czarne, króciutkie
spodenki, do tego gorset (również czarny) i buty w tym samym kolorze. Na plecy
zarzuciła czerwoną pelerynę z kapturem, a włosy związała w dwa warkocze. Po raz
pierwszy zrobiła (a raczej mama jej zrobiła) ostry makijaż (Silver miała w tym
wprawę, ale córka nie musi o tym wiedzieć).
- Czerwony kapturek - Silver uśmiechnęła się. - Ja też byłam za nią przebrana któregoś Halloween.
- Czerwony kapturek - Silver uśmiechnęła się. - Ja też byłam za nią przebrana któregoś Halloween.
Ian czekał
na nią w salonie, ubrany w strój wampira. No cóż, był mało oryginalny, ale co
poradzisz. Uważał, że to ironiczne, że na co dzień zabija wampiry, a tu nagle
staje się jednym z nich. Podrapał się po brodzie, patrząc na siedzącego
naprzeciwko Jace’a. Dranir Akardo obserwował go z umiarkowanym, troszkę
nachalnym spojrzeniem.
-Idziesz z moją córeczką na imprezę.
-Ee… tak..
- Ian,
cześć - do pokoju wpadł Nick. On ubrał... no... hm... przebrał się za
wilkołaka. Nie, on nie szedł na tę samą imprezę. On szedł z Ai na imprezę,
którą wyprawiał jakiś koleś z jej lo. - Ależ ty ironiczny jesteś. Ciekawe czy
na jakiegoś wpadniesz...
Pan Finn chrząknął cicho i odsłonił lekko pelerynę. Miał tam
kilka kołków oraz sztylet, podobny do tego, który podarował Arii, tylko że
większy.
-Zapraszam – rzucił cynicznie. –A ty.. włochaty się
zrobiłeś..
- Dżejkob
mnie ugryzł i zobacz co się stało... - wzruszył ramionami.
Przez pokój przeszedł Nathan. On był dzisiaj Elvisem.
- Cześć i cześć - no, przywitał się i pożegnał, a potem zniknął za drzwiami.
- Ignoruj - poradził Nick, ale i tak spojrzał przez okno za swoim bratem.
Do salonu natomiast weszła Aria. Oczywiście okryła się peleryną, żeby tata nie widział, co ma pod spodem (tak poradziła jej mama).
Przez pokój przeszedł Nathan. On był dzisiaj Elvisem.
- Cześć i cześć - no, przywitał się i pożegnał, a potem zniknął za drzwiami.
- Ignoruj - poradził Nick, ale i tak spojrzał przez okno za swoim bratem.
Do salonu natomiast weszła Aria. Oczywiście okryła się peleryną, żeby tata nie widział, co ma pod spodem (tak poradziła jej mama).
Ian
chrząknął i wstał, gdy weszła. Objął ją ramieniem i pocałował w policzek, nie
chcąc ryzykować, że Jace dostanie zawał, gdyby zobaczył między nimi większą
zażyłość (pewnie wciąż nie wiedział, że Ian spał w jej łóżku…).
-Chodźmy, skarbie – szepnął.
- A ty
co? Edłord Kalen? - zaśmiała się. - Albo nie, bądź moim Klausem - znowu się
roześmiała. - Ale masz rację chodźmy.
-Klaus nie ma tak twarzowej pelerynki – zauważył i zabrał ją
na imprezę.
Cóż. Sala
była przystrojona, jak przystało na amerykańskie Halloween. Ian pomyślał o
imprezie, którą zawsze organizowała na zamku jego mama, dla dzieci z okolicy.
Tata zmieniał się w smoka i wszyscy myśleli, że „zwierz” jest sztuczny, podczas
gdy Ayu, w stroju czarownicy, rozdawała cukierki i oprowadzała dzieciaki po
lochach, których Ian, Ryuu i Rose
udawali przeklęte duchy.
To były czasy, pomyślał nostalgicznie.
Podał Arii
rekę.
-Zatańczymy?
-
Oczywiście, że tak - odrzuciła pelerynę na plecy, ukazując swoje wdzięki. No,
mogła być seksowna, jak te wszystkie laski. A co!
Ian
zmarszczył brew i znów otulił ją pelerynką, warcząc na kolesi obok.
-Aria - jęknął.
- Co? Nie
jestem wystarczająco... seksowna? - zapytała cicho, obejmując go łapkami za
szyję.
Przytulił ją mocno do siebie, zaborczym i władczym gestem.
Była jego.
-Jesteś zbyt seksowna – mruknął jej wprost do ucha, które
ugryzł lekko. Taaak, to chyba była dopuszczalna forma smoczej dominacji na
chwilę obecną… Zachichotała
przez ten gest i przytuliła do niego. Awrr...
-Wszyscy patrzą się na ciebie – burknął, obejmując ją
jeszcze mocniej. -Zjem ich za chwilę, przysięgam. Nie wolno im się tak na
ciebie patrzeć – mamrotał i lekko położył dłoń na jej biodrze i troszkę niżej,
przyciskając Arię do siebie w wolnym, zmysłowym tańcu.
- Ale
zauważ, kochanie, że oni mogą tylko p a t r z e ć.
A on mógł robić w i ę c e j.
A on mógł robić w i ę c e j.
Oj mógł. Pocałował ją lekko, na oczach kolegów i koleżanek.
Niech wiedzą, jak ziemia długa i szeroka, ze Aria ma z nim Sztorm i kija wafla
im do tego. Należeli do siebie, nawet jeśli żadne z nich nie chciało tego
powiedzieć głośno.
-Ten patrzy się szczególnie upierdliwie – powiedział nagle.
- To Sam
- powiedziała cicho i odwróciła wzrok.
-Sam? – Ian uniósł brew. –Jaki znów Sam? Kim on jest?
- Kolega
ze szkoły. Gra na pianinie. Kiedyś razem występowaliśmy na akademii.
-Aha.
Ian warknął na niego na odległość, ale coś w niewzruszonym
spojrzeniu Sama, jego płynność ruchów i zbyt pospolity wygląda sprawiły, że
serce zabiło mu szybciej.
To nie był człowiek.
-Twój kolega jest albo wampirem albo faerie – szepnął i
złapał Arię za rękę. –Musimy porozmawiać.
- Fa..
co? Ian, co się stało? Nie, Sam, nie jestem żadnym takim... - spojrzała
ukradkiem na Sama. Okej, teraz wydawał się przerażający...
Ian,
używając częściowo siły, częściowo zwinności, wydostał ich ze świata tancerzy.
Zabrał Arię do jednego z bocznych korytarzy, gdzie nie było nikogo. Panował
lekki półmrok, rozświetlany jedynie małymi światełkami. Z daleka dobiegało
dudnienie muzyki.
-Aria, na litość boską, jesteś księżniczką Akardo, powinnaś
umieć rozpoznawać istoty Cienia kiedy są w pobliżu ciebie – westchnął. –On mógł
cię skrzywdzić.
- O,
przepraszam ja ciebie bardzo, ja się nauczyłam walczyć - skrzyżowała łapki na
piersiach i zrobiła dumno-obrażoną minę. - Sam jest fajny i tyle.
-Aria, nie zmuszaj mnie, żebym się na ciebie gniewał –
pogroził jej palcem. –Powinnaś na siebie uważać!
-Twój smok ma rację – dobiegł ich cichy głos z mroku.
Aria natychmiast została przyparta plecami do ściany, a Ian
osłonił ją swoim ciałem. Stał przodem do ciemności, zastanawiając się, jak
bardzo musiał być skupiony na swojej kobiecie, że ktoś go zaszedł.
Kur...
Ian miał rację. Sam w i e d z i a ł. Fuck.
- No dobra, kim jesteś? - zaczęła od razu Aria. Chciała brzmieć groźnie, no cóż, stała za Ianem, coś jej nie wyszło...
- No dobra, kim jesteś? - zaczęła od razu Aria. Chciała brzmieć groźnie, no cóż, stała za Ianem, coś jej nie wyszło...
-Och, księżniczko Akardo, zapewniam cię, że twoi rodzice
znają mnie bardzo dobrze. Twoja matka nawet bardzo d o b r z e. Aczkolwiek muszę przyznać, że z was dwóch to ty
całujesz się lepiej – Sam wszedł w krąg światełek, oblizując kły. Ian zamarł.
Aria całowała się z tym czymś?!
- Ty...
KIM JESTEŚ? - powtórzyła, wychodząc zza Iana. A przynajmniej próbowała. Ach, te
smoki, jak tu ich nie kochać?
-Ups – osłonił usta dłonią i roześmiał się. –Wnioskuje, ze
mama ci nie powiedziała, jak poznała się z tatusiem? Pieprzyli się w sylwestra
i gdyby nie ciąża, całej waszej trójki nie byłoby na świecie. A ja byłem jej
przyjacielem. BYŁEM.
Ian wyciągnął zza pasa kołek.
Aria
zacisnęła palce na pelerynie Iana.
- Jasne - prychnęła.
- Jasne - prychnęła.
-Spytaj Silver. Była nazywana dziwką, nie bez powodu –
obleśnym gestem złapał się za krocze. –Była naprawdę zajebista w te klocki. A
twój ojciec… skończony idiota. Zakochał się w niej. Jak ty..
-Zamknij się! – ryknął Ian.
- I
kochają się nadal...! - odezwała się Aria, nagle znajdując się bliżej pleców
Iana.
-Skąd wiesz? – wampir uniósł brew i leniwie oparł się o
ścianę. –Twoja mama nie kochała twojego ojca. Zażądała nawet rozwodu. Została z
nim, bo była w ciąży z twoim bratem. Nicholas, tak? Nicholas Jace Akardo. Na
szczęście, ani trochę niepodobny do człowieka, który go spłodził.
-
Przestań! - powiedziała głośniej. Nie chciała tego słuchać. Nie wierzyła w to,
co mówił ten cholerny wampir i nie chciała tego dłużej słuchać. Okropne słowa z
ust jakiegoś przychlasta.
Roześmiał się.
-Nic nie wiesz o swojej rodzinie, księżniczko. O tym, że
powstawała z przypadku i tylko przypadek ją trzyma. Twoja matka jest niezdolna
do miłości. Przekonałem się o tym na własnej skórze – rozłożył lekko ręce. –Femme
fatale.
Aria
ruszyła w jego stronę i spróbowała mocno spoliczkować. Haha, wampir był szybszy
i załapał ją za nadgarstek.
Ian natychmiast znalazł się między nimi, warcząc. Silnym
gestem odepchnął Arię na bok.
-Oj, smok się wkurzył. A więc to prawda. Macie Sztorm.
Twoich rodziców też znałem – zacmokał wampir i przyjrzał się swoim paznokciom.
–Twoja matka była słodziutka. Chętnie bym jej spróbował.
Ian ryknął, ale teraz nie liczył się atak, tylko obrona.
Gdyby był sam, już walczyłby z tą gnidą, ale musiał chronić Arię.
-Swoją drogą, zdajesz sobie sprawę z tego, jak wiele okazji
miałem, żeby skręcić twojej słodkiej Arii kark albo skosztować jej krwi? Ufna i
Nawina, jak dziecko. Ale piękna. I kobieca.. Powiedz, kiedy ciebie całuje, też
tak cichutko wzdycha? – zagadnął tonem uprzejmej pogawędki.
Jebany skurwysyn
- pomyślała Aria, mając łzy pod powiekami. Ale szybko otwarła oczy, musiała go
obserwować.
- Drake - szepnęła nagle, patrząc na szczura numer jeden. - Mama wspominała o tobie. Myślałam, że jesteś wyższy... i przystojniejszy.
- Drake - szepnęła nagle, patrząc na szczura numer jeden. - Mama wspominała o tobie. Myślałam, że jesteś wyższy... i przystojniejszy.
-Och miała tylu mężczyzn, że mogła nas pomylić. Wiesz, w
nocy wszystkie koty są czarne.
- Nie
pomyliła. Nie przejmuj się, w nocy wszystkie koty są czarne - uśmiechnęła się
kpiąco.
Nonszalancko wzruszył ramionami.
-Straciłem nią zainteresowanie. Jest stara i cóż, twój tatuś
pewnie jej nie oszczędzał, nie? Nie, teraz mam na oku kogoś innego – zmierzył
arię wzrokiem właściciela, kogoś, kto ocenia jej wartość. –W ten sposób odegram
się i na twojej matce i na twoim ojcu jednocześnie – powiedział miękko. Po czym
zerknął na Iana. –Bez względu na Sztorm, Smoku, ta kobieta będzie moja. Będę
brał ją na oczach twoich, jej ojca i jej matki. Zapłacą za to, co kiedyś mi
zrobili – uśmiechnął się, pokazując kły, i znikł.
Aria
odwróciła się tyłem do Iana i odeszła kilka kroków, krzyżując ręce na
piersiach. Nagle zrobiło się jej zimno, mimo że temperatura miała powyżej 26
stopni. A twarz Arii jakoś tak zbladła. I w ogóle poczuła się jakoś słabo.
Ian zaszedł
ją od tyłu i okrył swoją peleryną.
-Chcesz jechać do
domu? Do rodziców? – zapytał cicho, obejmując ją mocno od tyłu i rozgrzewając.
Myśl, że całowała się z tym potworem, zepchnął gdzieś w głąb umysłu.
Aria
pokiwała głową.
- Tak - potwierdziła cicho. Kiedy odwróciła się w jego stronę, od razu się do niego przytuliła.
- Tak - potwierdziła cicho. Kiedy odwróciła się w jego stronę, od razu się do niego przytuliła.
Pospiesznie wycisnął na jej czole lekki pocałunek, po czym
wziął Arię na ręce i wyszedł mieszkania.
Jace
siedział w salonie. Trzymał nogi na stole, wpatrując się w ekran TV. Zajadał
się sałatką grecką, którą zapijał piwem i frytkami. Dzieci nie było w domu,
Silver poszła na górę, nie, żeby liczył na wieczór we dwoje, ale nauczył się
szanować humory żony.
Zmienił kanał, gdy usłyszał pisk hamulców przed domem.
-Jeśli któreś z tych kretynów dostało kolejny mandat –
mruknął, ale nie ruszył się. Ściszył TV. O nie, nie ruszy się. Nie ma nikogo w
domu, urwał.
-
Dziękuję - szepnęła Aria, kiedy szli w stronę drzwi. - Ale to chyba nie był
dobry pomysł... zawieź mnie do mojego mieszkania.
-Nie – powiedział stanowczo. –Będziesz się tym zadręczać i
martwić. Porozmawiaj z mamą i tatą.
Jace,
usłyszawszy klucz w zamku, odwrócił głowę i zdjął z nosa czarne okulary.
-Silver, wychodzisz?! – zawołał.
- Cicho!
Oliver właśnie załatwia tego skurwysyna! - odkrzyknęła Silver z sypialni.
- Ale ja nie chcę - powiedziała jeszcze szybciutko. - Nie chcę z nimi o tym rozmawiać.
- Ale ja nie chcę - powiedziała jeszcze szybciutko. - Nie chcę z nimi o tym rozmawiać.
-Aria.. – Ian położył dłoń na jej plecach.
-Aha, Oliver znów ważniejszy niż ja – mruknął i poszedł do
drzwi. Widząc córkę w ramionach Iana, bladą i drżąca, natychmiast do niej
podbiegł. –Aria?! Aria, Jezu, ktoś cię skrzywdził?! Jeśli to ty, zabiję cię,
draniu – złapał Iana za szmaty.
- Jest
blondynem jak ty! I ma duży, cudny, wspaniały... - mówiła Silver, wcinając
popcorn.
- To nie Ian, tato... Poczułam się trochę słabo...
- To nie Ian, tato... Poczułam się trochę słabo...
-Silver! – ryknął Jace i wziął córkę na ręce, zupełnie jak
wtedy, gdy była jeszcze dzieckiem i zaniósł do salonu. Ian szedł za nim, czując
się zbędny, niczym piąte koło u wozu. –Podać ci coś? – zapytał, przejęty stanem
swojej ukochanej córeczki.
- Nie,
mówiłam Ianowi, żeby zawiózł mnie do domu. Położyłabym się i jutro byłoby
dobrze.
- Co się... Aria? Wszystko w porządku? - Silver podeszła do córki i od razu przyłożyła dłoń do jej czoła.
- Co się... Aria? Wszystko w porządku? - Silver podeszła do córki i od razu przyłożyła dłoń do jej czoła.
-Nie, nie byłoby dobrze – powiedział cicho Ian. –Ari od
dłuższego czasu była w towarzystwie Drake’a. Podawał się za Sama. Udawał
przyjaciela – wyjaśnił, zaciskając pięści.
Jace zamarł.
Silver usiadła na fotelu i zakryła usta dłonią.
Zajebiście.
- Po prostu zajebiście.
Och, Silver zawsze lubiła kląć, a że teraz to odpowiadało sytuacji...
- Co ci mówił? Co robił? Co robiliście? Co ON robił?
- Mamo... rozmawialiśmy, był całkiem fajny, a dzisiaj... pokazał, kim tak naprawdę jest...
- Po prostu zajebiście.
Och, Silver zawsze lubiła kląć, a że teraz to odpowiadało sytuacji...
- Co ci mówił? Co robił? Co robiliście? Co ON robił?
- Mamo... rozmawialiśmy, był całkiem fajny, a dzisiaj... pokazał, kim tak naprawdę jest...
-Mówił o tobie, ciociu i o tobie, wujku – wymamrotał Ian, a
Jace usiadł bez słowa obok Silver i wziął ją za rękę.
-Pewnie powiedział wam, że Silver i ja planowaliśmy się
rozstać…? – zapytał ze smutkiem.
- Mówił
bardzo wiele - powiedziała Aria i spojrzała na mamę.
Jace zamilkł. Zawsze, ze wszystkich swoich dzieci, to Arię
starał się najbardziej chronić. Bał się, że może podzielić los Silver.
Ostrożnie objął żonę.
-Silver, trzeba powiedzieć prawdę – powiedział cicho.
- Jaką
prawdę? - warknęła. - Co chcesz mówić? Drake jest kłamliwym szczurem, Aria. Nie
wierz w to, co mówi.
- Nie wierzę.
- I bardzo dobrze.
- Nie wierzę.
- I bardzo dobrze.
Jace westchnął.
-Tak, chcieliśmy się rozwieść – oznajmił. –Ale tylko
dlatego, że źle się zrozumieliśmy. Twoja mama myślała, że jej nie kocham, ja
myślałem, że ona nie kocha mnie. A tymczasem… twoja mama wie, jak bardzo kocham
i ją, i was – przytulił żonę do swojego boku, a dłoń Arii ścisnął. –Drake próbował
mi ją odbić, ale nie udało mu się. Dlatego się mści.
-Uff. Dobrze – Ian poczuł się lepiej. –Nigdy nie wierzyłem w
to, że Lady Akardo mogłaby być dzi.. no. No Drake kłamał.
-
Powiedział, że jestem dziwką? No zobacz, dajesz komuś kosza, a potem z tej MIŁOŚCI
takie rzeczy opowiada... - Silver spojrzała na Jace'a.
-Debil – podsumował Jace, który pochylił się i lekko
pocałował zonę prosto w usta. Było w tym geście coś na tyle intymnego i
czułego, że Ian odwrócił wzrok. Zazdrościł wujkowi miłości, jaką darzyli się z
Silver.
-Pójdę już – wstał.
- Widzimy
się jutro? - Aria uniosła się na łokciach i spojrzała na Iana.
Silver uśmiechnęła się widząc tę dwójkę.
Silver uśmiechnęła się widząc tę dwójkę.
-Aa.. .to nie wracasz do domu? – zapytał, wkładając łapki do
kieszeni. Jace chrząknął pod nosem. No ładne rzeczy…
-Ian, zostań tu. Mieliście ciężką noc. I od razu idźcie do
pokoju Arii. Irytuję się, jak ktoś w nocy łazi po korytarzu – dodał.
Silver
roześmiała się.
- Och, zamknij się, Jace. Wracaj do tego swojego meczu, czy co ty tam oglądałeś - wstała i podeszła do Iana. - Chyba wiesz, gdzie jest jej pokój, więc... możesz ją tam zanieść - puściła mu oczko i sama poszła schodami do sypialni.
- Och, zamknij się, Jace. Wracaj do tego swojego meczu, czy co ty tam oglądałeś - wstała i podeszła do Iana. - Chyba wiesz, gdzie jest jej pokój, więc... możesz ją tam zanieść - puściła mu oczko i sama poszła schodami do sypialni.
-Oglądałem Olivera, żono! – prychnął w ślad za nią,
ignorując fakt, że Ian bez trudu uniósł Arię i skierował się schodami w górę.
Gdy zaszedł
do jej pokoju, położył Arię na łóżku i zaczął ściągać jej buty.
-Zaraz pójdziesz spać. A jutro rano już będzie okej –
mruczał.
- Wiem,
że będzie - zdjęła pelerynkę i odłożyła ją na bok. - Dziękuję - szepnęła i
pocałowała go w usta, dłonią dotykając jego karku.
Odwzajemnił pocałunek mocno i namiętnie, obejmując ją
ramionami i przyciskając do swojego rozgrzanego ciała. Był zły, był zazdrosny,
był zdeterminowany, by udowodnić jej, że całowanie się z wampirem to nic, w
porównaniu do pocałunków ze smokiem.
-Chcę zmyć z ciebie ten zapach wampira – mruknął i pogłaskał
jej rękę w miejscu, w którym Drake ją złapał.
-
Zmywaj... - przytuliła się do niego mocno.
Niecierpliwymi pocałunkami zasypał każdy odsłonięty kawałek
jej ciała. Smok warczał wraz z nim. Aria należała do nich. Pocałował ją,
głęboko, władczo, nie pozwalając się wycofać, jednocześnie przygniatając ją do
materaca swoim ciałem.
-Nie całuj nigdy nikogo innego – mruknął i ugryzł ją w ucho.
-
Dobrze... nie zamierzam nawet - uśmiechnęła się.
Spojrzał na nią. Jego oczy były zamglone pożądaniem. Drobna
blondynka, leząca przy nim, pod nim, była ucieleśnieniem jego marzeń.
-Grzeczna – zamruczał i pocałował ją w nos.
- Tak,
tak, jestem grzeczna, idź już spać - zaśmiała się.
Zamrugał.
-Spać? – podczas gdy myślał o wszystkim innym, co mogliby
robić razem, ona kazała mu iść spać..?
- Spać.
Wiesz, zamykasz oczy, oddajesz się Morfeuszowi, bla bla bla?
Otarł się o nią z cichym, lekkim pomrukiem zadowolenia.
-Nie chcę spać – burknął, niczym rozkapryszony pięciolatek,
i wtulił się mocno w Arię, ukrywając nos w zagłębieniu jej szyi. Oddychał
głęboko jej zapachem.
- No to
patrz w sufit, albo posłuchaj muzyki na słuchawkach albo cokolwiek innego -
głaskała go po karku. Ach, gdyby ktoś parę lat temu jej powiedział, że będzie z
Ianem w takiej sytuacji, wyśmiałaby go.
-Czy pod „cokolwiek innego” masz może na myśli głaskanie się
nawzajem, przytulanie, całowanie? – zapytał z nadzieją.
- Nie, ja
idę spać, a ty rób cokolwiek, ale mnie nie budź.
Zrobił zawiedzioną minę.
-I nie zmienisz zdania, nawet jeśli cię pocałuję tu? –
cmoknął czoło Arii. –Albo tu? – czas na nosek – Albo ty.. – lekko musnął
wargami jej usta.
- Nie,
nie zmienię, Ian - pogłaskała go po ramieniu.
-Wybacz – mruknął i położył się obok niej, rozczarowany.
–Chyba jesteśmy pierwszą parą w historii Sztormu, która no.. Nie jest ze sobą
aż tak blisko – westchnął.
Aria
zmarszczyła czoło i odwróciła się do niego tyłem i przykryła kołdrą po czubek
nosa.
- DOBRANOC.
- DOBRANOC.
-Aria.. – przytulił się do jej pleców i otoczył ramieniem.
–Nie miałem na myśli nic złego. Cholera, jesteś tak bystra, atrakcyjna, piękna
i mądra, że nie mogę ci się oprzeć na żadnej płaszczyźnie – przyznał.
-
Dobranoc powiedziałam. Miłych snów, Ianie Finn.
-Dobra, chcesz się dąsać to się dąsaj – odwrócił się do niej
plecami. –Chciałem tylko, żebyś wiedziała. Ale nie to nie.
- Mamy
Sztorm i nie uprawiamy seksu. Mam nadzieję, że to przetrwasz.
-Jezu, kobieto, jaka ty czasami jesteś.. – urwał i głęboko
odetchnął. –To, co dzieje się między partnerami w czasie Sztormu to nie seks.
To coś więcej. To totalna bliskość nie tylko ciała, ale ducha, umysłu. Gdy
jesteśmy w ten sposób połączeni, ty dotykasz mojego serca, a ja twojego. To
tak, jakbyś skoczyła bez spadochronu, ale tuż przed ziemią ktoś cię złapał i
uniósł. To tak, jakbyś szła sama przez ciemności, a ktoś złapał cię za rękę i
dał ci światło. Seks? Seks to jest nic – oznajmił.
- No cóż,
tak to zabrzmiało... - wymamrotała i zarumieniła się. No, no, ładne rzeczy z
tym Sztormem, fiu, fiu.
-Dla ciebie wszystko brzmi. Owszem, pragnę cię, czasami do
bólu, ale uwierz, nie tylko dla seksu – prychnął i zrzucił z siebie zbędne
ubrania, zostając w bokserkach. Teraz on się obraził. Miała w niego tak mało
wiary..
- No tak,
dla mnie wszystko BRZMI.
-Jak chcesz, to mogę cię więcej nie dotknąć i pozostaniemy w
sferze platonicznej. Rób jak chcesz – przewrócił się na brzuch i zagrzebał w
kołdrze. –Ja sobie pomyślę przed snem o tatuażu, który planuję zrobić, zamiast
przytulać cię i kołysać do snu, bo ojej, jeszcze wyczytałabyś w tym kontekst
seksualny – jego głos tłumiła poduszka.
Aria
uderzyła go w ramię, chociaż miała ochotę w twarz. No niestety, kretyn ułożył
się na brzuchu, to mu jeszcze poprawiła z poduszki w tył głowy. A potem z jej
oczu popłynęły łzy.
- Wiesz co? Może pójdę do gościnnego - szepnęła, żeby jej głos nie drżał, a potem wstała z łóżka.
- Wiesz co? Może pójdę do gościnnego - szepnęła, żeby jej głos nie drżał, a potem wstała z łóżka.
Ian poderwał się.
-Ale o co ci chodzi? Nie pasuje ci, jak cię dotykam, okej.
Nie pasuje ci, że cię nie dotykam? Nie rozumiem, Aria, o co ci chodzi – złapał
ją za nadgarstki. Widok łez sprawił, ze poczuł się naprawdę okropnie. –Nie
płacz. Po prostu mi powiedz. To jest dla mnie nowe. Pragnąć kogoś i nie móc go
dotknąć. Ale jeśli tego chcesz, jeśli sprawiam, że czujesz się nieprzyjemnie,
gdy cię przytulam, powiedz mi… - poprosił.
- Ian,
czuję się naprawdę niesamowicie, kiedy mnie dotykasz, ale... nie wiem, czy
jestem gotowa na coś więcej. Marzę, żebyśmy w końcu.. no wiesz - znowu zrobiła
się czerwona na twarzy. - A kiedy jesteśmy blisko, ja... nie wiem... po prostu...
Przepraszam...
-Jesteś dziewicą – zgadł i posadził ją ponownie na łóżku.
–Rozumiem.
Teraz i on się zarumienił.
-Nie chciałem cię naciskać – powiedział cicho. –Mój tata
czekał kilka lat nim mama zgodziła się z nim być, nawet, gdy zostali małżeństwem.
Ja też mogę poczekać, chociaż – pogłaskał ją po włosach i ułożył na materacu,
kładąc się obok niej – chociaż to będzie ciężkie. Ale ja też się boję – wyznał.
–Nigdy nie byłem.. noo.. – zarumienił się. –Carla nie była dziewicą, a z żadną
inną nie spałem – wykrztusił w końcu.
- Ta
krety... znaczy byłeś tylko z nią? - Aria uniosła wysoko brwi. No kto by
pomyślał...
-Taaa. Nie mów mojemu bratu i Nickowi, ok.? Ani nikomu
innemu – burknął. –Byłem prawiczkiem, co strasznie Carlę bawiło.
-
Oczywiście, że nie powiem - pocałowała go w czoło. - Nikt się nie dowie.
W ogóle jak ta suka śmiała się śmiać z MOJEGO Iana?! - pomyślała, ale przemilczała.
W ogóle jak ta suka śmiała się śmiać z MOJEGO Iana?! - pomyślała, ale przemilczała.
-Dlatego nie wiem, jak.. no wiesz. Jesteś… drobna – chciał
powiedzieć „chuda” ale i tak już dzisiaj oberwał. –Możemybyćanatomicznieniedopasowani
– wyrzucił z siebie.
- Jak nie
dopasowani? Ian, mamy Sztorm, heloł, ty o tym wiesz więcej. Chodź już do łóżka,
chcę cię przytulić tak mocno.
-Anatomicznie – powtórzył wyraźniej. –Nie zmieszczę się… -
wyjaśnił obrazowo, chociaż jego twarz była teraz barwy cegły.
Jasne. Mieli TAK dużo doświadczenia, oboje, i właśnie gadali
o seksie dla zaawansowanych. No ciekawy temat, nie ma to tamto.
- Dobra,
przestań - pacnęła go w łapę. - Idziemy spać w końcu.
-Okej, okej – wymościł się i przytulił Arię tak, by jej
głowa spoczęła na zgięciu jego ramienia z szyją. Dzięki temu pod brodą czuł jej
głowę i było mu naprawdę przyjemnie. –Dobranoc, Ari..
_______________________
Wybaczcie opóźnienie :)