czwartek, 1 listopada 2012

Rozdział 29. Halloween (Aria x Ian)



Halloween nadeszło w tym roku bardzo szybko. Na imprezę, którą wyprawiała jedna z koleżanek Arii ze szkoły muzycznej, panna Akardo ubrała czarne, króciutkie spodenki, do tego gorset (również czarny) i buty w tym samym kolorze. Na plecy zarzuciła czerwoną pelerynę z kapturem, a włosy związała w dwa warkocze. Po raz pierwszy zrobiła (a raczej mama jej zrobiła) ostry makijaż (Silver miała w tym wprawę, ale córka nie musi o tym wiedzieć).
- Czerwony kapturek - Silver uśmiechnęła się. - Ja też byłam za nią przebrana któregoś Halloween.
            Ian czekał na nią w salonie, ubrany w strój wampira. No cóż, był mało oryginalny, ale co poradzisz. Uważał, że to ironiczne, że na co dzień zabija wampiry, a tu nagle staje się jednym z nich. Podrapał się po brodzie, patrząc na siedzącego naprzeciwko Jace’a. Dranir Akardo obserwował go z umiarkowanym, troszkę nachalnym spojrzeniem.
-Idziesz z moją córeczką na imprezę.
-Ee… tak..
- Ian, cześć - do pokoju wpadł Nick. On ubrał... no... hm... przebrał się za wilkołaka. Nie, on nie szedł na tę samą imprezę. On szedł z Ai na imprezę, którą wyprawiał jakiś koleś z jej lo. - Ależ ty ironiczny jesteś. Ciekawe czy na jakiegoś wpadniesz...
Pan Finn chrząknął cicho i odsłonił lekko pelerynę. Miał tam kilka kołków oraz sztylet, podobny do tego, który podarował Arii, tylko że większy.
-Zapraszam – rzucił cynicznie. –A ty.. włochaty się zrobiłeś..
- Dżejkob mnie ugryzł i zobacz co się stało... - wzruszył ramionami. 
Przez pokój przeszedł Nathan. On był dzisiaj Elvisem. 
- Cześć i cześć - no, przywitał się i pożegnał, a potem zniknął za drzwiami. 
- Ignoruj - poradził Nick, ale i tak spojrzał przez okno za swoim bratem.
Do salonu natomiast weszła Aria. Oczywiście okryła się peleryną, żeby tata nie widział, co ma pod spodem (tak poradziła jej mama).
            Ian chrząknął i wstał, gdy weszła. Objął ją ramieniem i pocałował w policzek, nie chcąc ryzykować, że Jace dostanie zawał, gdyby zobaczył między nimi większą zażyłość (pewnie wciąż nie wiedział, że Ian spał w jej łóżku…).
-Chodźmy, skarbie – szepnął.
- A ty co? Edłord Kalen? - zaśmiała się. - Albo nie, bądź moim Klausem - znowu się roześmiała. - Ale masz rację chodźmy.
-Klaus nie ma tak twarzowej pelerynki – zauważył i zabrał ją na imprezę.

            Cóż. Sala była przystrojona, jak przystało na amerykańskie Halloween. Ian pomyślał o imprezie, którą zawsze organizowała na zamku jego mama, dla dzieci z okolicy. Tata zmieniał się w smoka i wszyscy myśleli, że „zwierz” jest sztuczny, podczas gdy Ayu, w stroju czarownicy, rozdawała cukierki i oprowadzała dzieciaki po lochach,  których Ian, Ryuu i Rose udawali przeklęte duchy.
To były czasy, pomyślał nostalgicznie.
            Podał Arii rekę.
-Zatańczymy?
- Oczywiście, że tak - odrzuciła pelerynę na plecy, ukazując swoje wdzięki. No, mogła być seksowna, jak te wszystkie laski. A co!
            Ian zmarszczył brew i znów otulił ją pelerynką, warcząc na kolesi obok.
-Aria - jęknął.
- Co? Nie jestem wystarczająco... seksowna? - zapytała cicho, obejmując go łapkami za szyję.
Przytulił ją mocno do siebie, zaborczym i władczym gestem. Była jego.
-Jesteś zbyt seksowna – mruknął jej wprost do ucha, które ugryzł lekko. Taaak, to chyba była dopuszczalna forma smoczej dominacji na chwilę obecną… Zachichotała przez ten gest i przytuliła do niego. Awrr...
-Wszyscy patrzą się na ciebie – burknął, obejmując ją jeszcze mocniej. -Zjem ich za chwilę, przysięgam. Nie wolno im się tak na ciebie patrzeć – mamrotał i lekko położył dłoń na jej biodrze i troszkę niżej, przyciskając Arię do siebie w wolnym, zmysłowym tańcu.
- Ale zauważ, kochanie, że oni mogą tylko p a t r z e ć.
A on mógł robić w i ę c e j.
Oj mógł. Pocałował ją lekko, na oczach kolegów i koleżanek. Niech wiedzą, jak ziemia długa i szeroka, ze Aria ma z nim Sztorm i kija wafla im do tego. Należeli do siebie, nawet jeśli żadne z nich nie chciało tego powiedzieć głośno.
-Ten patrzy się szczególnie upierdliwie – powiedział nagle.
- To Sam - powiedziała cicho i odwróciła wzrok.
-Sam? – Ian uniósł brew. –Jaki znów Sam? Kim on jest?
- Kolega ze szkoły. Gra na pianinie. Kiedyś razem występowaliśmy na akademii.
-Aha.
Ian warknął na niego na odległość, ale coś w niewzruszonym spojrzeniu Sama, jego płynność ruchów i zbyt pospolity wygląda sprawiły, że serce zabiło mu szybciej.
To nie był człowiek.
-Twój kolega jest albo wampirem albo faerie – szepnął i złapał Arię za rękę. –Musimy porozmawiać.
- Fa.. co? Ian, co się stało? Nie, Sam, nie jestem żadnym takim... - spojrzała ukradkiem na Sama. Okej, teraz wydawał się przerażający...
            Ian, używając częściowo siły, częściowo zwinności, wydostał ich ze świata tancerzy. Zabrał Arię do jednego z bocznych korytarzy, gdzie nie było nikogo. Panował lekki półmrok, rozświetlany jedynie małymi światełkami. Z daleka dobiegało dudnienie muzyki.
-Aria, na litość boską, jesteś księżniczką Akardo, powinnaś umieć rozpoznawać istoty Cienia kiedy są w pobliżu ciebie – westchnął. –On mógł cię skrzywdzić.
- O, przepraszam ja ciebie bardzo, ja się nauczyłam walczyć - skrzyżowała łapki na piersiach i zrobiła dumno-obrażoną minę. - Sam jest fajny i tyle.
-Aria, nie zmuszaj mnie, żebym się na ciebie gniewał – pogroził jej palcem. –Powinnaś na siebie uważać!
-Twój smok ma rację – dobiegł ich cichy głos z mroku.
Aria natychmiast została przyparta plecami do ściany, a Ian osłonił ją swoim ciałem. Stał przodem do ciemności, zastanawiając się, jak bardzo musiał być skupiony na swojej kobiecie, że ktoś go zaszedł.
Kur... Ian miał rację. Sam w i e d z i a ł. Fuck. 
- No dobra, kim jesteś? - zaczęła od razu Aria. Chciała brzmieć groźnie, no cóż, stała za Ianem, coś jej nie wyszło...
-Och, księżniczko Akardo, zapewniam cię, że twoi rodzice znają mnie bardzo dobrze. Twoja matka nawet bardzo  d o b r z e. Aczkolwiek muszę przyznać, że z was dwóch to ty całujesz się lepiej – Sam wszedł w krąg światełek, oblizując kły. Ian zamarł.
Aria całowała się z tym czymś?!
- Ty... KIM JESTEŚ? - powtórzyła, wychodząc zza Iana. A przynajmniej próbowała. Ach, te smoki, jak tu ich nie kochać?
-Ups – osłonił usta dłonią i roześmiał się. –Wnioskuje, ze mama ci nie powiedziała, jak poznała się z tatusiem? Pieprzyli się w sylwestra i gdyby nie ciąża, całej waszej trójki nie byłoby na świecie. A ja byłem jej przyjacielem. BYŁEM.
Ian wyciągnął zza pasa kołek.
Aria zacisnęła palce na pelerynie Iana. 
- Jasne - prychnęła.
-Spytaj Silver. Była nazywana dziwką, nie bez powodu – obleśnym gestem złapał się za krocze. –Była naprawdę zajebista w te klocki. A twój ojciec… skończony idiota. Zakochał się w niej. Jak ty..
-Zamknij się! – ryknął Ian.
- I kochają się nadal...! - odezwała się Aria, nagle znajdując się bliżej pleców Iana.
-Skąd wiesz? – wampir uniósł brew i leniwie oparł się o ścianę. –Twoja mama nie kochała twojego ojca. Zażądała nawet rozwodu. Została z nim, bo była w ciąży z twoim bratem. Nicholas, tak? Nicholas Jace Akardo. Na szczęście, ani trochę niepodobny do człowieka, który go spłodził.
- Przestań! - powiedziała głośniej. Nie chciała tego słuchać. Nie wierzyła w to, co mówił ten cholerny wampir i nie chciała tego dłużej słuchać. Okropne słowa z ust jakiegoś przychlasta.
Roześmiał się.
-Nic nie wiesz o swojej rodzinie, księżniczko. O tym, że powstawała z przypadku i tylko przypadek ją trzyma. Twoja matka jest niezdolna do miłości. Przekonałem się o tym na własnej skórze – rozłożył lekko ręce. –Femme fatale.
Aria ruszyła w jego stronę i spróbowała mocno spoliczkować. Haha, wampir był szybszy i załapał ją za nadgarstek.
Ian natychmiast znalazł się między nimi, warcząc. Silnym gestem odepchnął Arię na bok.
-Oj, smok się wkurzył. A więc to prawda. Macie Sztorm. Twoich rodziców też znałem – zacmokał wampir i przyjrzał się swoim paznokciom. –Twoja matka była słodziutka. Chętnie bym jej spróbował.
Ian ryknął, ale teraz nie liczył się atak, tylko obrona. Gdyby był sam, już walczyłby z tą gnidą, ale musiał chronić Arię.
-Swoją drogą, zdajesz sobie sprawę z tego, jak wiele okazji miałem, żeby skręcić twojej słodkiej Arii kark albo skosztować jej krwi? Ufna i Nawina, jak dziecko. Ale piękna. I kobieca.. Powiedz, kiedy ciebie całuje, też tak cichutko wzdycha? – zagadnął tonem uprzejmej pogawędki.
Jebany skurwysyn - pomyślała Aria, mając łzy pod powiekami. Ale szybko otwarła oczy, musiała go obserwować. 
- Drake - szepnęła nagle, patrząc na szczura numer jeden. - Mama wspominała o tobie. Myślałam, że jesteś wyższy... i przystojniejszy.
-Och miała tylu mężczyzn, że mogła nas pomylić. Wiesz, w nocy wszystkie koty są czarne.
- Nie pomyliła. Nie przejmuj się, w nocy wszystkie koty są czarne - uśmiechnęła się kpiąco.
Nonszalancko wzruszył ramionami.
-Straciłem nią zainteresowanie. Jest stara i cóż, twój tatuś pewnie jej nie oszczędzał, nie? Nie, teraz mam na oku kogoś innego – zmierzył arię wzrokiem właściciela, kogoś, kto ocenia jej wartość. –W ten sposób odegram się i na twojej matce i na twoim ojcu jednocześnie – powiedział miękko. Po czym zerknął na Iana. –Bez względu na Sztorm, Smoku, ta kobieta będzie moja. Będę brał ją na oczach twoich, jej ojca i jej matki. Zapłacą za to, co kiedyś mi zrobili – uśmiechnął się, pokazując kły, i znikł.
Aria odwróciła się tyłem do Iana i odeszła kilka kroków, krzyżując ręce na piersiach. Nagle zrobiło się jej zimno, mimo że temperatura miała powyżej 26 stopni. A twarz Arii jakoś tak zbladła. I w ogóle poczuła się jakoś słabo.
            Ian zaszedł ją od tyłu i okrył swoją peleryną.
-Chcesz jechać  do domu? Do rodziców? – zapytał cicho, obejmując ją mocno od tyłu i rozgrzewając. Myśl, że całowała się z tym potworem, zepchnął gdzieś w głąb umysłu.
Aria pokiwała głową.
- Tak - potwierdziła cicho. Kiedy odwróciła się w jego stronę, od razu się do niego przytuliła.
Pospiesznie wycisnął na jej czole lekki pocałunek, po czym wziął Arię na ręce i wyszedł mieszkania.
            Jace siedział w salonie. Trzymał nogi na stole, wpatrując się w ekran TV. Zajadał się sałatką grecką, którą zapijał piwem i frytkami. Dzieci nie było w domu, Silver poszła na górę, nie, żeby liczył na wieczór we dwoje, ale nauczył się szanować humory żony.
Zmienił kanał, gdy usłyszał pisk hamulców przed domem.
-Jeśli któreś z tych kretynów dostało kolejny mandat – mruknął, ale nie ruszył się. Ściszył TV. O nie, nie ruszy się. Nie ma nikogo w domu, urwał.
- Dziękuję - szepnęła Aria, kiedy szli w stronę drzwi. - Ale to chyba nie był dobry pomysł... zawieź mnie do mojego mieszkania.
-Nie – powiedział stanowczo. –Będziesz się tym zadręczać i martwić. Porozmawiaj z mamą i tatą.
            Jace, usłyszawszy klucz w zamku, odwrócił głowę i zdjął z nosa czarne okulary.
-Silver, wychodzisz?! – zawołał.
- Cicho! Oliver właśnie załatwia tego skurwysyna! - odkrzyknęła Silver z sypialni. 
- Ale ja nie chcę - powiedziała jeszcze szybciutko. - Nie chcę z nimi o tym rozmawiać.
-Aria.. – Ian położył dłoń na jej plecach.
-Aha, Oliver znów ważniejszy niż ja – mruknął i poszedł do drzwi. Widząc córkę w ramionach Iana, bladą i drżąca, natychmiast do niej podbiegł. –Aria?! Aria, Jezu, ktoś cię skrzywdził?! Jeśli to ty, zabiję cię, draniu – złapał Iana za szmaty.
- Jest blondynem jak ty! I ma duży, cudny, wspaniały... - mówiła Silver, wcinając popcorn. 
- To nie Ian, tato... Poczułam się trochę słabo...
-Silver! – ryknął Jace i wziął córkę na ręce, zupełnie jak wtedy, gdy była jeszcze dzieckiem i zaniósł do salonu. Ian szedł za nim, czując się zbędny, niczym piąte koło u wozu. –Podać ci coś? – zapytał, przejęty stanem swojej ukochanej córeczki.
- Nie, mówiłam Ianowi, żeby zawiózł mnie do domu. Położyłabym się i jutro byłoby dobrze.
- Co się... Aria? Wszystko w porządku? - Silver podeszła do córki i od razu przyłożyła dłoń do jej czoła.
-Nie, nie byłoby dobrze – powiedział cicho Ian. –Ari od dłuższego czasu była w towarzystwie Drake’a. Podawał się za Sama. Udawał przyjaciela – wyjaśnił, zaciskając pięści.
Jace zamarł.
Silver usiadła na fotelu i zakryła usta dłonią. Zajebiście. 
- Po prostu zajebiście.
Och, Silver zawsze lubiła kląć, a że teraz to odpowiadało sytuacji...
- Co ci mówił? Co robił? Co robiliście? Co ON robił? 
- Mamo... rozmawialiśmy, był całkiem fajny, a dzisiaj... pokazał, kim tak naprawdę jest...
-Mówił o tobie, ciociu i o tobie, wujku – wymamrotał Ian, a Jace usiadł bez słowa obok Silver i wziął ją za rękę.
-Pewnie powiedział wam, że Silver i ja planowaliśmy się rozstać…? – zapytał ze smutkiem.
- Mówił bardzo wiele - powiedziała Aria i spojrzała na mamę.
Jace zamilkł. Zawsze, ze wszystkich swoich dzieci, to Arię starał się najbardziej chronić. Bał się, że może podzielić los Silver. Ostrożnie objął żonę.
-Silver, trzeba powiedzieć prawdę – powiedział cicho.
- Jaką prawdę? - warknęła. - Co chcesz mówić? Drake jest kłamliwym szczurem, Aria. Nie wierz w to, co mówi.
- Nie wierzę. 
- I bardzo dobrze.
Jace westchnął.
-Tak, chcieliśmy się rozwieść – oznajmił. –Ale tylko dlatego, że źle się zrozumieliśmy. Twoja mama myślała, że jej nie kocham, ja myślałem, że ona nie kocha mnie. A tymczasem… twoja mama wie, jak bardzo kocham i ją, i was – przytulił żonę do swojego boku, a dłoń Arii ścisnął. –Drake próbował mi ją odbić, ale nie udało mu się. Dlatego się mści.
-Uff. Dobrze – Ian poczuł się lepiej. –Nigdy nie wierzyłem w to, że Lady Akardo mogłaby być dzi.. no. No Drake kłamał.
- Powiedział, że jestem dziwką? No zobacz, dajesz komuś kosza, a potem z tej MIŁOŚCI takie rzeczy opowiada... - Silver spojrzała na Jace'a.
-Debil – podsumował Jace, który pochylił się i lekko pocałował zonę prosto w usta. Było w tym geście coś na tyle intymnego i czułego, że Ian odwrócił wzrok. Zazdrościł wujkowi miłości, jaką darzyli się z Silver.
-Pójdę już – wstał.
- Widzimy się jutro? - Aria uniosła się na łokciach i spojrzała na Iana.
Silver uśmiechnęła się widząc tę dwójkę.
-Aa.. .to nie wracasz do domu? – zapytał, wkładając łapki do kieszeni. Jace chrząknął pod nosem. No ładne rzeczy…
-Ian, zostań tu. Mieliście ciężką noc. I od razu idźcie do pokoju Arii. Irytuję się, jak ktoś w nocy łazi po korytarzu – dodał.
Silver roześmiała się.
- Och, zamknij się, Jace. Wracaj do tego swojego meczu, czy co ty tam oglądałeś - wstała i podeszła do Iana. - Chyba wiesz, gdzie jest jej pokój, więc... możesz ją tam zanieść - puściła mu oczko i sama poszła schodami do sypialni.
-Oglądałem Olivera, żono! – prychnął w ślad za nią, ignorując fakt, że Ian bez trudu uniósł Arię i skierował się schodami w górę.
            Gdy zaszedł do jej pokoju, położył Arię na łóżku i zaczął ściągać jej buty.
-Zaraz pójdziesz spać. A jutro rano już będzie okej – mruczał.
- Wiem, że będzie - zdjęła pelerynkę i odłożyła ją na bok. - Dziękuję - szepnęła i pocałowała go w usta, dłonią dotykając jego karku.
Odwzajemnił pocałunek mocno i namiętnie, obejmując ją ramionami i przyciskając do swojego rozgrzanego ciała. Był zły, był zazdrosny, był zdeterminowany, by udowodnić jej, że całowanie się z wampirem to nic, w porównaniu do pocałunków ze smokiem.
-Chcę zmyć z ciebie ten zapach wampira – mruknął i pogłaskał jej rękę w miejscu, w którym Drake ją złapał.
- Zmywaj... - przytuliła się do niego mocno.
Niecierpliwymi pocałunkami zasypał każdy odsłonięty kawałek jej ciała. Smok warczał wraz z nim. Aria należała do nich. Pocałował ją, głęboko, władczo, nie pozwalając się wycofać, jednocześnie przygniatając ją do materaca swoim ciałem.
-Nie całuj nigdy nikogo innego – mruknął i ugryzł ją w ucho.
- Dobrze... nie zamierzam nawet - uśmiechnęła się.
Spojrzał na nią. Jego oczy były zamglone pożądaniem. Drobna blondynka, leząca przy nim, pod nim, była ucieleśnieniem jego marzeń.
-Grzeczna – zamruczał i pocałował ją w nos.
- Tak, tak, jestem grzeczna, idź już spać - zaśmiała się.
Zamrugał.
-Spać? – podczas gdy myślał o wszystkim innym, co mogliby robić razem, ona kazała mu iść spać..?
- Spać. Wiesz, zamykasz oczy, oddajesz się Morfeuszowi, bla bla bla?
Otarł się o nią z cichym, lekkim pomrukiem zadowolenia.
-Nie chcę spać – burknął, niczym rozkapryszony pięciolatek, i wtulił się mocno w Arię, ukrywając nos w zagłębieniu jej szyi. Oddychał głęboko jej zapachem.
- No to patrz w sufit, albo posłuchaj muzyki na słuchawkach albo cokolwiek innego - głaskała go po karku. Ach, gdyby ktoś parę lat temu jej powiedział, że będzie z Ianem w takiej sytuacji, wyśmiałaby go.
-Czy pod „cokolwiek innego” masz może na myśli głaskanie się nawzajem, przytulanie, całowanie? – zapytał z nadzieją.
- Nie, ja idę spać, a ty rób cokolwiek, ale mnie nie budź.
Zrobił zawiedzioną minę.
-I nie zmienisz zdania, nawet jeśli cię pocałuję tu? – cmoknął czoło Arii. –Albo tu? – czas na nosek – Albo ty.. – lekko musnął wargami jej usta.
- Nie, nie zmienię, Ian - pogłaskała go po ramieniu.
-Wybacz – mruknął i położył się obok niej, rozczarowany. –Chyba jesteśmy pierwszą parą w historii Sztormu, która no.. Nie jest ze sobą aż tak blisko – westchnął.
Aria zmarszczyła czoło i odwróciła się do niego tyłem i przykryła kołdrą po czubek nosa.
- DOBRANOC.
-Aria.. – przytulił się do jej pleców i otoczył ramieniem. –Nie miałem na myśli nic złego. Cholera, jesteś tak bystra, atrakcyjna, piękna i mądra, że nie mogę ci się oprzeć na żadnej płaszczyźnie – przyznał.
- Dobranoc powiedziałam. Miłych snów, Ianie Finn.
-Dobra, chcesz się dąsać to się dąsaj – odwrócił się do niej plecami. –Chciałem tylko, żebyś wiedziała. Ale nie to nie.
- Mamy Sztorm i nie uprawiamy seksu. Mam nadzieję, że to przetrwasz.
-Jezu, kobieto, jaka ty czasami jesteś.. – urwał i głęboko odetchnął. –To, co dzieje się między partnerami w czasie Sztormu to nie seks. To coś więcej. To totalna bliskość nie tylko ciała, ale ducha, umysłu. Gdy jesteśmy w ten sposób połączeni, ty dotykasz mojego serca, a ja twojego. To tak, jakbyś skoczyła bez spadochronu, ale tuż przed ziemią ktoś cię złapał i uniósł. To tak, jakbyś szła sama przez ciemności, a ktoś złapał cię za rękę i dał ci światło. Seks? Seks to jest nic – oznajmił.
- No cóż, tak to zabrzmiało... - wymamrotała i zarumieniła się. No, no, ładne rzeczy z tym Sztormem, fiu, fiu.
-Dla ciebie wszystko brzmi. Owszem, pragnę cię, czasami do bólu, ale uwierz, nie tylko dla seksu – prychnął i zrzucił z siebie zbędne ubrania, zostając w bokserkach. Teraz on się obraził. Miała w niego tak mało wiary..
- No tak, dla mnie wszystko BRZMI.
-Jak chcesz, to mogę cię więcej nie dotknąć i pozostaniemy w sferze platonicznej. Rób jak chcesz – przewrócił się na brzuch i zagrzebał w kołdrze. –Ja sobie pomyślę przed snem o tatuażu, który planuję zrobić, zamiast przytulać cię i kołysać do snu, bo ojej, jeszcze wyczytałabyś w tym kontekst seksualny – jego głos tłumiła poduszka.
Aria uderzyła go w ramię, chociaż miała ochotę w twarz. No niestety, kretyn ułożył się na brzuchu, to mu jeszcze poprawiła z poduszki w tył głowy. A potem z jej oczu popłynęły łzy. 
- Wiesz co? Może pójdę do gościnnego - szepnęła, żeby jej głos nie drżał, a potem wstała z łóżka.
Ian poderwał się.
-Ale o co ci chodzi? Nie pasuje ci, jak cię dotykam, okej. Nie pasuje ci, że cię nie dotykam? Nie rozumiem, Aria, o co ci chodzi – złapał ją za nadgarstki. Widok łez sprawił, ze poczuł się naprawdę okropnie. –Nie płacz. Po prostu mi powiedz. To jest dla mnie nowe. Pragnąć kogoś i nie móc go dotknąć. Ale jeśli tego chcesz, jeśli sprawiam, że czujesz się nieprzyjemnie, gdy cię przytulam, powiedz mi… - poprosił.
- Ian, czuję się naprawdę niesamowicie, kiedy mnie dotykasz, ale... nie wiem, czy jestem gotowa na coś więcej. Marzę, żebyśmy w końcu.. no wiesz - znowu zrobiła się czerwona na twarzy. - A kiedy jesteśmy blisko, ja... nie wiem... po prostu... Przepraszam...
-Jesteś dziewicą – zgadł i posadził ją ponownie na łóżku. –Rozumiem.
Teraz i on się zarumienił.
-Nie chciałem cię naciskać – powiedział cicho. –Mój tata czekał kilka lat nim mama zgodziła się z nim być, nawet, gdy zostali małżeństwem. Ja też mogę poczekać, chociaż – pogłaskał ją po włosach i ułożył na materacu, kładąc się obok niej – chociaż to będzie ciężkie. Ale ja też się boję – wyznał. –Nigdy nie byłem.. noo.. – zarumienił się. –Carla nie była dziewicą, a z żadną inną nie spałem – wykrztusił w końcu.
- Ta krety... znaczy byłeś tylko z nią? - Aria uniosła wysoko brwi. No kto by pomyślał...
-Taaa. Nie mów mojemu bratu i Nickowi, ok.? Ani nikomu innemu – burknął. –Byłem prawiczkiem, co strasznie Carlę bawiło.
- Oczywiście, że nie powiem - pocałowała go w czoło. - Nikt się nie dowie.
W ogóle jak ta suka śmiała się śmiać z MOJEGO Iana?! - pomyślała, ale przemilczała.
-Dlatego nie wiem, jak.. no wiesz. Jesteś… drobna – chciał powiedzieć „chuda” ale i tak już dzisiaj oberwał. –Możemybyćanatomicznieniedopasowani – wyrzucił z siebie.
- Jak nie dopasowani? Ian, mamy Sztorm, heloł, ty o tym wiesz więcej. Chodź już do łóżka, chcę cię przytulić tak mocno.
-Anatomicznie – powtórzył wyraźniej. –Nie zmieszczę się… - wyjaśnił obrazowo, chociaż jego twarz była teraz barwy cegły.
Jasne. Mieli TAK dużo doświadczenia, oboje, i właśnie gadali o seksie dla zaawansowanych. No ciekawy temat, nie ma to tamto.
- Dobra, przestań - pacnęła go w łapę. - Idziemy spać w końcu.
-Okej, okej – wymościł się i przytulił Arię tak, by jej głowa spoczęła na zgięciu jego ramienia z szyją. Dzięki temu pod brodą czuł jej głowę i było mu naprawdę przyjemnie. –Dobranoc, Ari..
_______________________
Wybaczcie opóźnienie :)