-Nie wychodź dzisiaj z domu - poprosił, widząc ją w kuchni. -Zapowiadają silne
wiatry, nawet huragan. Nasz dom jest zabezpieczony, tutaj jesteś bezpieczna.
- To dobrze, bo nawet mi się nie
chce wychodzić.
Emily miała już spory brzuszek. Szkoda tylko, że ślubu nie wzięli, no ale. Przynajmniej Shannon nie uciekł.
Emily miała już spory brzuszek. Szkoda tylko, że ślubu nie wzięli, no ale. Przynajmniej Shannon nie uciekł.
-To dobrze - powiedział krótko i
pocałował ją w czoło. -Jak się dziś czujemy?
- My się czujemy dobrze. Jesteśmy
wciąż głodni, ale w porządku jest. O której dzisiaj wrócisz? - przytuliła się
do niego.
-Postaram się szybko - obiecał,
ujmując jej ręce. -Jakbyś czegoś potrzebowała, dzwoń. Gdybyś się wystraszyła, w
piwnicy jest schron.
- To może lepiej nie idź. Zaczynam
się martwić.
-Jestem smokiem, kochanie. Nic mi
nie będzie. Postaram się wyrwać wcześniej z pracy.
- I tak się martwię. Nie idź, o -
przytuliła się do niego mocno.
-Skarbie.. - pogłaskał j a po
włosach. -Wiem. Poproszę Vanessę i Rikuo, żeby ci dotrzymali towarzystwa, co?
Od kiedy ich synek się urodził, mają dużo czasu.
- Chyba powinno być odwrotnie -
zaśmiała się. - Dobrze, idź. Ale wracaj wtedy, kiedy nie będzie szalała pogoda,
dobrze? Smok, nie smok, musisz na siebie uważać. Dobrze? Obiecujesz?
-Obiecuję. Do zobaczenia wieczorem
- powiedział czule i pocałował ją lekko w usta.
- Powodzenia w pracy - odprowadziła
go do drzwi.
Shannon na podjeździe obrócił się
i pomachał do niej.
-Dbaj o siebie, Em! - zawołał i wsiadł do auta.
Zgodnie z jego obietnicą, popołudniu na podjeździe pojawiło się auto Rikuo i Vanessy. Młody tatuś prowadził ostrożnie, a gdy tylko zaparkował, obszedł auto dookoła i otworzył drzwi dla żony.
-Nessa, wzięłaś sweter? Wieje, zimno jest. Załóż. Poprosimy Em o koc, co ty na to?
-Dbaj o siebie, Em! - zawołał i wsiadł do auta.
Zgodnie z jego obietnicą, popołudniu na podjeździe pojawiło się auto Rikuo i Vanessy. Młody tatuś prowadził ostrożnie, a gdy tylko zaparkował, obszedł auto dookoła i otworzył drzwi dla żony.
-Nessa, wzięłaś sweter? Wieje, zimno jest. Załóż. Poprosimy Em o koc, co ty na to?
Vanessa spojrzała na niego z
uśmiechem.
- W porządku ze mną, naprawdę. Chodźmy już.
- W porządku ze mną, naprawdę. Chodźmy już.
-Jesteś pewna? Jeśli się źle
poczujesz, to wołaj - poprosił. Otworzył drugie drzwi i z tylnego siedzenia
wziął nosidełko z dzieckiem. -Emily pewnie już na nas czeka.
- Nic mi nie jest, dzieckiem nie
jestem. Dobra? - podeszłą do drzwi i zadzwoniła.
-Nie jesteś, ale.. - westchnął
ciężko. -Ja się po prostu o ciebie troszczę - mruknął.
- Trochę za bardzo.
Emily otworzyła im drzwi i wpuściła do środka.
- Witajcie. Jak tam dziecko?
Emily otworzyła im drzwi i wpuściła do środka.
- Witajcie. Jak tam dziecko?
Rikuo przytulił lekko Emily.
-W porządku - powiedział. Dean rośnie jak na drożdżach. Prawda, Nessa? - powiedział miękko do zony.
-W porządku - powiedział. Dean rośnie jak na drożdżach. Prawda, Nessa? - powiedział miękko do zony.
- I ma apetyt po tacie -
westchnęła z uśmiechem. - A ty jak tam? - spojrzała na brzuszek Emily.
- W porządku. Ale już nie mogę się doczekać, żeby go zobaczyć i przytulić. No i kręgosłup mnie boli już.
- Jeszcze trochę.
- W porządku. Ale już nie mogę się doczekać, żeby go zobaczyć i przytulić. No i kręgosłup mnie boli już.
- Jeszcze trochę.
-Chodźcie do środka, bo bardzo
wieje - poprosił Rikuo. -Przywieźliśmy jedzenie, Em, bo nie wiedziałem, czy
Shannon zdąży dzisiaj zrobić zakupy. Pójdę po nie - dodał, kładąc nosidełko
Deana na podłodze.
- Chodź, zrobię nam herbaty -
Emily poszła do kuchni, a Vanessa poszła za nią z dzieckiem. Wolała mieć
ciężarną na oku.
Po chwili Rikuo wrócił, niosąc
dwie torby z jedzeniem, przez ramię miał przerzuconą torbę z rzeczami
Deana.
-Uf, zaczęło padać.
-Uf, zaczęło padać.
- Lepiej, żeby Shannon teraz nie
wychodził, bo pewnie zaraz się zacznie - Emily spojrzała przez okno.
-Nie martw się o niego - Rikuo
dotknął jej ramienia. -Śliczny macie ten dom. Myśleliście o przygarnięciu psa
albo kota?
Chciał odwrócić jej uwagę od pogody. Usiadł obok Vanessy i wziął od niej Deana.
Chciał odwrócić jej uwagę od pogody. Usiadł obok Vanessy i wziął od niej Deana.
- Myśleliśmy, ale jeszcze nie
wiemy. Ja bym chciała dużego psa, żeby był w domu. No wiecie, kiedy nie ma
Shannona.
-Mhm, to jest dobry pomysł. Poza
tym, dzieci dobrze się dogadują z psami. My też o tym myśleliśmy, prawda? -
ujął dłoń Nessy.
- Taak, małe dziecko, pies... ale
zrobi chaos... - uśmiechała lekko.
-Oj tam chaos. Będę ci pomagał
przecież, prawda? - Rikuo lekko ścisnął jej palce. -Usiądź, Em. Opowiadaj.
Podobno Effy ma faceta?
- Taaak. Ma. I nie zgadniecie kim
on jest - powiedziała dumnie, bo ona wiedziała, a oni nie, haha!
-No mów! Od kiedy urodził się Dean
jesteśmy troszkę do tyłu - powiedział wesoło Rikuo, jednocześnie smyrając synka
po brzuszku. Ten zagaworzył lekko.
- Nazywa się Connor Navarro, jest
porucznikiem w wydziale zabójstw i jest też dranirem piątego klanu. Jest
smokiem.
Rikuo przez chwilę zbierał szczękę
z podłogi.
-Chcesz powiedzieć, że Navarro, o którym nawet ja słyszałem, jest smokiem? W dodatku dranirem?!
-Chcesz powiedzieć, że Navarro, o którym nawet ja słyszałem, jest smokiem? W dodatku dranirem?!
- Mhm, tak właśnie - Emily uśmiechnęła
się szeroko, kiwając głową. - I jest cudnie przystojny.
- A plotki o tym, że mieszkają razem...? - zagadnęła Vanessa.
- Prawda. Mają psa i opiekują się bratankiem Connora.
- A plotki o tym, że mieszkają razem...? - zagadnęła Vanessa.
- Prawda. Mają psa i opiekują się bratankiem Connora.
-O w mordę - mruknął Rikuo.
-Widzę, że całe życie Effy zostało wywrócone do góry nogami. Dziecko, pies,
facet, w dodatku ta legenda o piątym klanie jest prawdą - pokręcił głową.
-Widzisz, bączku, ile przez ciebie straciliśmy? - pocałował Deana w czubek
główki.,
- Effy wydaje się to podobać -
Emily wzruszyła ramionami z uśmiechem. - Co prawda nie przyzna się do tego na
głos, ale wiecie.
-Wiemy - zaśmiał się Rikuo. -Ona
nie była nastawiona na życie rodzinne, jak my - uśmiechnął się do Vanessy.
- Ano. A tu taki obrót spraw -
zaśmiała się Emily i napiła się wcześniej zrobionej herbatki.
-Wręcz niesamowite. Ale to dobrze,
bardzo dobrze - powiedział Rikuo. -A słyszałaś, ze Rin ma dziewczynę?
- Co ty gadasz? - Emily uniosła
wysoko brwi. - Rin? Nasz Rin?
- Mhm. Też nie zgadniesz kogo.
- Mhm. Też nie zgadniesz kogo.
-Nie zgadniesz, nie ma takiej
opcji.
- No dobra, mówcie. Jestem gotowa.
-Spotyka się z czarownicą -
obwieścił Rikuo. -Ma na imię Heather.
- Z czarownicą?! Boże, jaki ten
świat mały. No ale najważniejsze, że są szczęśliwi, prawda? - uśmiechnęła się
lekko.
- Wiosna była, może to dlatego -
nadal się uśmiechała. - A ja nadal czekam na pierścionek i nic!
-Jeśli chodzi o te sprawy, Shannon
zawsze był troszkę wolny - powiedział Rikuo. -On pewnie już myśli o was jak o
małżeństwie - dodał. -Swoją drogą, o której powinien wrócić z pracy?
- Powiedział, że wróci szybciej,
ale dobrze, że go jeszcze nie ma. Mam nadzieję, że został w pracy, a nie ruszył
w taką pogodę.
-Pewnie się spieszy do was -
powiedział Rikuo. -Też bym nie usiedział w pracy, gdyby Nessa i Dean zostali
sami w taką pogodę.
- No lepiej niech na siebie uważa
- Emily chwyciła telefon do ręki i próbowała się dodzwonić.
telefon jednak milczał. Sieć
padła.
-Dziwne - powiedział Rikuo. -Musi naprawdę mocno wiać. U was tego nie czuć, bo Shannon zabezpieczył dom pieczęciami, ale.. mimo to.. hmm.
-Dziwne - powiedział Rikuo. -Musi naprawdę mocno wiać. U was tego nie czuć, bo Shannon zabezpieczył dom pieczęciami, ale.. mimo to.. hmm.
- No nie denerwuj mnie - Emily aż
wstała i podeszłą do okna.
-Em, spokojnie. To jest smok, on
sobie poradzi.
Rikuo zerknął na Vanessę, wzrokiem prosząc ją o pomoc. Przez ten czas, od kiedy byli małżeństwem, nauczył się na niej polegać.
Rikuo zerknął na Vanessę, wzrokiem prosząc ją o pomoc. Przez ten czas, od kiedy byli małżeństwem, nauczył się na niej polegać.
- Właśnie, Em, spokojnie - dodała
Nessa. - Smoki to silne stworzenia, prawda? Będzie dobrze. Siedź. Herbata ci
stygnie - sama się napiła.
-Nessa coś o tym wie, więc jej
zaufaj. Zna życie ze smokiem jak mało kto - pocałował żonę w czoło.
Emily usiadła na kanapie. Lepiej,
żeby ten rudzielec zaraz tutaj przyszedł.
Rikuo usiadł naprzeciwko
niej
-Chciałabyś potrzymać Deana?
-Chciałabyś potrzymać Deana?
- Nie, nie chcę.
-Emily, nie martw się.. o,
dzwonek, to pewnie Shannon!
Emily wstała i podeszła do drzwi.
Niestety, na zewnątrz nie stał
Shannon (który przecież ma własne klucze), tylko Rin.
-Hey, piekna dziewczyno mojego kuzyna - przywitał się z Emily.
-Hey, piekna dziewczyno mojego kuzyna - przywitał się z Emily.
- Cześć, wchodź. Co ty tutaj
robisz?
-Wpadłem zobaczyć, co u ciebie
słychać - jednocześnie zerknął ponad jej ramieniem na Rikuo. Rikuo znał ten
wyraz oczu.
Coś się stało.
Coś się stało.
- Nie jest dobrze, bo nie wiem,
gdzie jest Shannon - powiedziała.
-Pewnie jeszcze w pracy, znasz go
- poklepał ją po ramieniu. -Ohohoh, a któż to, jak nie mój słodki bratanek?
Cześć, Dean - pocałował lekko Vanesse w policzek. -Cześć, moja ulubiona
bratowo.
- Twoja jedyna bratowo - zaśmiała
się Vanessa i spojrzała na Em. - Chodź tu do nas.
Emily usiadła obok Vanessy.
Emily usiadła obok Vanessy.
Tymczasem Rikuo i Rin wyszli.
Starszy z bliźniaków w kilku słowach streścił mu telefon od Josha, z którym
pracował Shannon.
-Wyjechał z biura dwie godziny temu, powinien tu być już dawno - mówił cicho Rin. -Poprosił mnie, żebym przejechał tą trasą, co on, bo mam najbliżej. Samochód Shannona leży w rowie, jak setka innych,. Byli na trasie tornada - powiedział cicho.
-Wyjechał z biura dwie godziny temu, powinien tu być już dawno - mówił cicho Rin. -Poprosił mnie, żebym przejechał tą trasą, co on, bo mam najbliżej. Samochód Shannona leży w rowie, jak setka innych,. Byli na trasie tornada - powiedział cicho.
- Denerwuję się i nic na to nie
poradzę - powiedziała Emily. - A może coś mu się stało?
- Daj spokój, Em. Wszystko będzie dobrze, musisz w to wierzyć. Ba, przecież wiesz, że nic mu nie jest - objęła ją ramieniem.
- Daj spokój, Em. Wszystko będzie dobrze, musisz w to wierzyć. Ba, przecież wiesz, że nic mu nie jest - objęła ją ramieniem.
-O cholera. Musimy powiedzieć
Emily.
Kiedy weszli do pokoju, obie
wiedziały, że cos jest nie tak.
- Co się stało? - zapytała Nessa.
- Co się stało? - zapytała Nessa.
-Emily, po pierwsze, nie panikuj -
poprosił Rin, podczas gdy Rikuo podszedł do Vanessy i po prostu ją objął.
Wystarczyła mu sama jej bliskość.
- Coś z Shannonem, prawda? -
wstała, patrząc na niego ze strachem w oczach. - Co się dzieje?
-Nic nie wiemy - powiedział Rin.
-Wiemy tylko, że jechał do domu tą trasą, w którą uderzyło tornado... Nie
słyszeliście, bo nie macie włączonego telewizora..
- W taką pogodę, to i tak nic nie
odbiera sygnału - powiedziała cicho Vanessa.
- Muszę tam jechać - powiedziała Emily i poszła w stronę drzwi.
- Muszę tam jechać - powiedziała Emily i poszła w stronę drzwi.
-Nie ma mowy - Rin złapał ją za
ramiona. -Jak Shannon wróci, to nas zabije, jeśli się dowie, ze pozwoliliśmy ci
wyjść.
-Weź Deana do nosidełka. Musisz nam pomóc, Nessa - poprosił cicho Rikuo.
-Weź Deana do nosidełka. Musisz nam pomóc, Nessa - poprosił cicho Rikuo.
- Gdyby miał wrócić, to już by tu
był!
-Pewnie jak rozwaliło mu auto, to
został pomóc przy rannych - wymyślił Rin. -A nie może do ciebie zadzwonić, bo
padła sieć. Usiądź, Emily. Poczekamy tu wszyscy na niego.
I czekali. Całą noc. Dzień, potem dwa. Przyjechał Navi z Emmą, a także Effy z Connorem. Minął tydzień.
A oni wciąż czekali.
I czekali. Całą noc. Dzień, potem dwa. Przyjechał Navi z Emmą, a także Effy z Connorem. Minął tydzień.
A oni wciąż czekali.