sobota, 12 października 2013

Rozdział 71. Połączeni (Savannah x Jared)

Savannah wyszła ze szkoły, żegnając się z przyjaciółkami. Było ciepło, świeciło słońce. Niedługo zakończenie roku i wyniki przyjęć na studia. Savannah miała nadzieję, że się dostanie tam, gdzie chce.
Tymczasem założyła okulary przeciwsłoneczne na nos. Miała na sobie luźną, długą koszulkę na ramiączkach, białą z czarnym nadrukiem, krótkie, dżinsowe spodenki i botki na obcasach. Na ramieniu wisiała dość duża torebka. Może się nie ubierała jak na uczennicę przystało, ale kogo to obchodzi, prawda? No właśnie. 
Nie poszła do swojego samochodu; dzisiaj podwiózł ją tata. I nie pytał, jak wróci z powrotem, bo córka zarzekała się, że idzie po szkole z Ai na zakupy i będzie późno. Albo i nawet na drugi dzień, bo będzie u niej spała. 
Oczywiście, że to ściema jakich mało. 
Przeczesała długie, blond włosy palcami, idąc dwie przecznice dalej. Stanęła obok kawiarni i czekała na swój samochód.
Jared po chwili zaparkował tuż obok niej. Uśmiechnął się, otwierając jej drzwi.
Wsiadła do samochodu i od razu pocałowała go w usta. No, już niedługo będą mogli się widywać jak normalni ludzie. 
- Dzień dobry raz jeszcze, profesorze.
-Dzień dobry, wkrótce absolwentko – uśmiechnął się. Zjechał na obwodnicę, a potem autostradę. Jechali do sąsiedniego miasta, by móc w spokoju przeżyć randkę.
Savannah zapięła pasy i spojrzała za okno.
- Dzisiaj śpię u Ai. Ale nowość, nie? - zaśmiała się cicho.
-Jestem w szoku.
Przysunęła się do niego bliżej i pocałowała go w policzek.
-Jak tam, nerwy? Przed wynikami i wszystkim? – uśmiechnął się do niej.
- Cała się trzęsę. Chodzę po domu i bez przerwy mówię o tym. Już mnie słuchać nie mogą - zaśmiała się. - Dobrze, że jeszcze Charlie chce, bo byłoby ciężko.
-Dostaniesz się. Przecież moja dziewczyna nie jest jakąś idiotką.
- Dzięki, kochanie. Mówią co innego - westchnęła. - Ale nic, zobaczymy. jeszcze tydzień - złożyła ręce razem. - Nic, porozmawiajmy o czymś innym. Dasz mi się kiedyś przejechać tym swoim cackiem? - przesunęła dłonią po fotelu i karoserii.
-Kiedyś – wyszczerzył się. –Poza tym, słoneczko, ty masz lepsze.
- Ale ja chcę pojeździć twoim samochodem - założyła okulary na głowę, jednocześnie zgarniając włosy z twarzy.
-Właśnie nim jeździsz – Jared kochał Sav. Ale kochał też swoje autko.
- Wiesz, o co mi chodzi - przewróciła oczami.
-Wiem – zaparkował pod kinem. –Dam ci się kiedyś przejechać po osiedlu, okej?
- Pf, po osiedlu. Faceci - wysiadła z samochodu i poszła do środka.
Dogonił ją i złapał ją za rękę. Przyciągnął do siebie i pocałował mocno, namiętnie.
-Już, nie dąsaj się.
- Mmm... jeszcze raz - objęła go za szyję, przylegając ciałem do jego ciała.
Powtórzył czynność, tym razem jeszcze dotykając jej pleców i karku.
Dziewczyna zamruczała cicho.
- Chodź, bo miejsc zabraknie - uśmiechnęła się do niego.
-Mężczyzna twojego życia jest zaradny i miejsca zarezerwował.
            Po chwili już siedzieli na sali. Jared rozluźnił się, gdy zgasło światło. Otoczył Savannah ramieniem, opuszkami palców leniwie muskając skórę jej szyi. Panna Munro (lub Hell, jak kto woli) przytuliła się do niego, opierając głowę na jego piersi. Już od początku miała same grzeszne myśli na temat swój i Jareda. Dzisiaj chciała zacząć je realizować.
Jared pogłaskał ją po włosach i pocałował w czubek głowy. Tak, spotykanie się z własną uczennicą było złe. Ale nie mógł się oprzeć Savannah. Dzieliła ich znaczna różnica wieku, ale przy niej czuł się tak, jakby sam znów kończył szkołę.
Po dwóch godzinach wychodzili z kina. Savannah przytulała się do ramienia Jareda i żaden chłopak nie śmiał podchodzić bliżej.
- Co teraz, mężczyzno mojego życia?
-Jesteś głodna, kochanie?
- Tak, już mi burczało pod koniec filmu.
-Więc zjedzmy gdzieś kolację. Meksykańskie, chińskie?
- Chińskie. Mam ochotę na ryż i kurczaka - wsunęła palce w jego dłoń. Jego dłoń była taka duża w porównaniu do jej. Fajne to było.
-Świetnie, bo mnie akurat naszło na kurczaka w sosie z orzeszkami – westchnął. Uwielbiał chińskie jedzenie.
            Gdy znaleźli się w knajpie, zamówili jedzenie. Atmosfera była romantyczna. Świece cicha muzyka, lokal prawie pusty…
- Już się nie mogę doczekać aż będziemy mogli tak chodzić w LA, a nie poza miastem - westchnęła, głaskając palcami jego dłoń.
-Nawet jak skończysz szkołę, to będą plotkować, wiesz o tym – westchnął, ujmując jej dłoń i składając na niej kilka pocałunków.
 -Ale wtedy będę to miała gdzieś. Nikt się nie przyczepi prawnie i tak dalej - pocałowała go lekko z uśmiechem.
Odwzajemnił pocałunek.
-Też prawda. Będziemy mogli powiedzieć twoim rodzicom.
- Tak, ale powiemy im, że spotykamy się od... no jakiś tydzień po zakończeniu.
-Dobry pomysł. Ale i tak się wkurzy.
- Nie, może nie... Nie wkurzył się o to, że Kei lubi chłopców, więc mnie też się nie powinien wtedy czepiać.
-Może – pomyślał, że homoseksualizm ciężko porównać do związania się ze starszym facetem, w dodatku, eks nauczycielem. –Idzie nasze jedzenie.
- Smacznego - powiedziała Savannah i zabrała się za jedzenie. oczywiście posługiwała się pałeczkami.
Jared również. Nie zamówił alkoholu, oboje pili colę. On prowadził, ona.. była wciąż nieletnia.
- O Boże, uwielbiam chińskie jedzenie - zachwycała się Savannah.
-Ja też. A jedzenie z tobą jest.. seksowne – leciutko otarł jej troszkę sosu z brody.
- Jasne. Jedziemy na to wzgórze? - spojrzała przez okno. - Stamtąd to chyba nawet zobaczymy LA.
-Jasne. Jest tam całkiem spokojnie – uśmiechnął się.
I romantycznie - dodała w myślach, uśmiechając się do siebie.
            Gdy zjedli, pojechali na wspomniane wzgórze. Jako, że był środek tygodnia, nie było tam praktycznie żywej duszy. Jared zaparkował auto i uśmiechnął się.
-Jakby ci było zimno, koc jest w bagażniku.
- Mhm, spoko - wysiadła z samochodu. Rozłożyła z tyłu siedzenia, wcześniej wyjmując wspomniany koc. Położyła się. No, całkiem wygodnie. - Chodź tu - powiedziała, naciskając guzik, dzięki któremu rozsunął się dach. Aczkolwiek dach nadal był, tylko szklany i było widać niebo.
-Myślałem, ze chcesz spojrzeć ze wzgórza – powiedział, sadowiąc się obok niej. Podłożył jej swoją kurtkę pod głowę, a sam oparł się na łokciu.
- Nie. Tutaj widać gwiazdy, nie to co w mieście - złapała go za koszulkę i przyciągnęła do siebie, by następnie go pocałować.
-Lubisz gwiazdy? – delikatnie pogłaskał ją po szyi. Owszem, myślał o seksie z nią (każdy zdrowy facet pewnie by  tym myślał), ale nie dawał jej żadnych sygnałów. Na spokojnie, zwłaszcza, że jej tatuś był bratem dranira i te sprawy.
- Lubię - wsunęła dłonie pod jego koszulkę i pogłaskała go po torsie. Robiła to już wcześniej, ale do niczego nie dochodziło.
Jared ściągnął t-shirt przez głowę i uśmiechnął się.
-Macaj. Przed egzaminem z biologii ci się przyda – zażartował.
Zniżyła się troszkę, aby swobodnie całować go po szyi i mostku. Dłońmi sunęła po jego plecach w dół.
Jared leniwie głaskał ją po włosach. Mieli czas dla siebie, to go najbardziej cieszyło.
No, a Savannah nagle zdjęła bluzkę. Miała na sobie biały, koronkowy stanik. A potem znów pocałowała Jareda w usta.
-Taka z ciebie grzeczno niegrzeczna dziewczynka? – zamruczał, unosząc kącik ust w lekkim uśmiechu. –Biała bielizna jest seksowna.
Podejrzewał, że troszkę się popieszczą, pogłaszczą. Nic konkretnego.
Naiwny. 
- No dotknij mnie - powiedziała nieco zniecierpliwiona Savannah.
Rozpiął jej stanik i powoli zsunął go z jej ramion. Z zachwytem spojrzał na jej piersi. Były jędrne, mieściły się w jego dłoni, gdy leciutko je pieścił. Przewrócił Sav na plecy i dotknął ustami jej sutka. Jęknęła cicho, wsuwając palce w jego włosy. Drugą przejechała wzdłuż jego kręgosłupa.
Po chwili taką samą pieszczotą obdarował drugi sutek. Leciutko go zassał, a potem przygryzł.
-Jesteś słodka w smaku – zamruczał, unosząc głowę i patrząc na nią. Serce waliło mu w piersi, a w dżinsach robiło się coraz mniej miejsca.
- To chyba dobrze? - uśmiechnęła się leciutko. Odpięła mu guzik od spodni, a potem rozporek, a później powoli je zdejmowała.
-Sav, ty rozrabiako – zaśmiał się. Uniósł się lekko, a potem rozpiął jej spodnie. –Chcesz, żebym cię tam dotknął?
- Jared, skarbie, ja chcę tyle rzeczy robić tobie, żebyś ty robił mnie i żebyśmy my razem robili... - zamruczała cicho.
Och. Aż mu się serce na chwilę zatrzymało.
Przesunął dłonią po jej brzuszku, aż pod majtki .Nakrył dłonią jej kobiecość i lekko ją docisnął. Savannah jęknęła cicho, wyginając lekko plecy. Sama przesunęła palcami po jego brzuszku aż do bokserek. Czytała, oglądała filmy... zobaczymy jak pójdzie jej praktyka.
W łóżku byłoby im wygodniej, ale w promieniu kilku kilometrów nie było nawet pola namiotowego, nie mówiąc o hotelu..
-Szz, cichutko – poczuł jej wilgoć na palcach i delikatnie ją rozsmarował, po czym pooowoooli wsunął w Savannah dwa palce. Z jego gardła wyrwał się cichy, ochrypły jęk.
Dziewczyna znów jęknęła, trochę głośniej. Rozchyliła bardziej nogi, zamykając oczy.
Taka wąska, taka ciasna, pomyślał z rozkoszą. Nie chcąc jej skrzywdzić, poruszał palcami ostrożnie, bardzo powoli.
- Jar - zaczęła cicho Savannah, spoglądając na niego z wypiekami na policzkach. - Chcesz, żebym ci... no wiesz... Ustami?
Ach, nagle taka niewinna.
-Jeśli tylko chcesz – pocałował ją w usta. –Nic na siłę, kochanie – dodał.
- Chcę być twoją najlepszą dziewczyną - powiedziała i pocałowała go w usta namiętnie, dotykając go tam w dole przez bokserki.
Jared uśmiechnął się czule.
-Już nią jesteś, skarbie – powiedział łagodnie, ale gdy poczuł, jak go dotyka, aż zadrżał.
- Będę jeszcze lepsza - obiecała mu, całując go w miejsce za uchem. Jednocześnie dotykała go przez bokserki, to ściskała, to masowała.
Zaczął cichutko jęczeć jej do ucha, jednocześnie poruszając w niej coraz szybciej palcami.
- Jared, zróbmy to - poprosiła w końcu mu na ucho, lekko drapiąc go po plecach.
-Nie mam przy sobie gumek, kochanie – był zły na siebie.
- Ja mam. Ukradłam bratu. U mnie w portfelu.
Jared wyciągnął się po jej torebkę, aż do siedzenia z przodu i wymacał portfel. Otworzył go i znalazł gumki. Szybko wrócił do Savannah.
-Jesteś najlepsza – pocałował ją w czoło, ściągając z siebie spodnie i bokserki.
- Planowałam już wakacje - urwała, uśmiechając się do niego. Zdjęła do końca z siebie majtki. - Chodź.
-Wakacje? Mam być zazdrosny? – rozerwał opakowanie i wyjął prezerwatywę. Założył ją sprawnie.
- O samego siebie? - przyciągnęła go do siebie i spojrzała mu w oczy.
-Też – zgodził się, lokując się wygodnie między jej nogami. Wsunął się w nią płynnie, mocno, nakrywając wargami jej usta.
Savannah wbiła paznokcie w jego ramiona, ale nie krzyknęła. Po pierwsze nie ten typ kobiety, po drugie właśnie całował ją Jared.
Mimo to, on wyczuł nagłe napięcie jej ciała. Przerwał pocałunek i znieruchomiał. Szukał wzrokiem bólu na jej twarzy.
-Sav.. ty..?
- Coś nie tak? - zapytała, patrząc na niego z lekko zmarszczonym czołem.
-Nie mówiłaś mi, że jesteś dziewicą – szepnął, delikatnie całując jej czoło.
- Nie wspominałam? No cóż... - uniosła lekko biodra.
-Sav – jęknął. –Przepraszam. Gdybym wiedział..
Na pewno nie odebrałby jej niewinności w aucie. Nie tak szybko.
-Zasługiwałaś na coś lepszego – mimo to, poruszył się w niej ostrożnie.
- Daj spokój, jest dobrze - pocałowała go mocno, obejmując go nogami w pasie.
-Kocham cię – wyszeptał, poruszając się w niej powoli, by mogła się do niego przyzwyczaić.
Ciekawy moment na wyznanie miłości...
- Ja chyba też cię kocham.
„Chyba” go troszkę zabolało, ale nie dał po sobie nic poznać. Pocałował Savannah w usta i zaczął się poruszać mocniej, bowiem to był moment na czyny, nie słowa.
Ona zaczęła mocniej go drapać po plecach. Wzdychała głośno i cicho jęczała.
-Nie boli cię? – zapytał, gryząc lekko jej szyję.
- Nie, w porządku - odchyliła głowę do tyłu.
Pocałował ją w gardło i zaczął poruszać się mocniej, głębiej, wtulając twarz w jej szyję. Jego ciepły oddech drażnił jej skórę. A Savannah krzyczała, ale z przyjemności. Mocno drapała go po ramionach i plecach. pewnie będzie miał ślady...
            Kochali się długo, a Jared starał się, by to ona doszła pierwsza. Doszła pierwsza; głośno i mocno. Miała nadzieję, że nikt jej nie usłyszał i nikt tu nie przylezie. Jared również doszedł; przez chwilę jeszcze się w niej powoli poruszał, dysząc niespokojnie do jej ucha.
Savannah przytuliła się do niego mocno, chowając nos w jego szyi.
-To.. było najlepsze – szepnął.
- Dziękuję - uśmiechnęła się i pocałowała czule w usta.
-Naprawdę, Sav. Jesteś cudowna. Jesteś moja. 
- Jestem - potwierdziła, głaszcząc go po plecach. - Przepraszam za to.
-Daj spokój. To nic – pocałował ją w czubek nosa. –Nie odwiozę cię do Ai. Pojedziemy do mnie.
- Przecież nigdy u niej nie spałam - szepnęła mu na ucho, kładąc dłoń na jego pośladku.
Zasmiał się cicho.
-Też racja. Ale po tym co między nami zaszło i tak bym cię nie odwiózł.
- Miałabym nadzieję, że być mnie nie odwiózł - uśmiechnęła się do niego.         
Trącił nosem jej nos.
-Ale jeszcze chwila. Poleżmy tak sobie. O ile nie jestem za ciężki.
- Nie mam ochoty się stąd ruszać.
Uśmiechnął się do niej.
-Ja też, ale w łóżku będzie nam wygodniej spać.
- Prawda. Ale poczekaj jeszcze - przytuliła go do siebie.
Uśmiechnęła się do siebie. No, teraz była szczęśliwa. Bo naprawdę znalazła mężczyznę swojego życia.