sobota, 10 sierpnia 2013

Rozdział 64. Rozrywkowa para (Sienna x Shuu)

Pracowanie do późna generalnie nie było niczym nowym. Shuu już się dano przyzwyczaił. Jako świeżo upieczony prezes własnego hotelu... no to cóż, trzeba było się męczyć. 
Położył okulary na biurku, zamknął oczy i usiadł wygodnie na fotelu, wzdychając głęboko.
Kilka minut później do jego gabinetu weszła Sienna. W przeciwieństwie do szefa, ona już skończyła pracę, więc miała na sobie tylko dżinsy, koszulkę i trampki, a nie mundurek pokojówki.
-Panie Shuu – zaczęła, ale szybko urwała, myśląc, że mężczyzna śpi.
- Tylko mi nie mów, że któraś łazienka jest zalana - otworzył jedno oko, spoglądając na nią.
-Nie, wszystko okej, nocna zmiana już sprząta te pokoje, które są zamówione na jutro. Wpadłam przypomnieć panu o kolacji, ale zmieniłam zdanie. Niech pan ze mną pójdzie.
- Ja? Z tobą? Gdzie?
Sienna z kieszeni dżinsów wyjęła karteczkę.
-Pod ten adres. Koleżanka dała mi go i powiedziała, ze to świetny klub i można się w nim rozerwać. A panu się rozrywka przyda.
- A wiesz, że chętnie? - wstał, zakładając z powrotem okulary na nos. - To poczekaj na dole, pójdę się przebrać - uśmiechnął się do niej i poszedł, zamykając swoje biuro.
Sienna nie protestowała, chociaż Shuu Hell w garniturze wyglądał jak model z telewizji. Zeszła do recepcji, po drodze zahaczając o swój pokój, by zabrać sweterek.
A Shuu znalazł w swojej szafie dżinsy i jakąś koszulkę oraz trampki, które kiedyś odstał od Matta na urodziny. No, poprawił włosy, obmył twarz zimną wodą, wyperfumował się i pojechał windą na dół. 
- Możemy iść - skierował się do podziemnego garażu.
Sienna poszła za nim.
-Przystanek autobusowy jest tam – pokazała palcem na drzwi główne.
- Myślałem, że pojedziemy samochodem. Chodź, samochodem będzie szybciej - otworzył jej drzwi.
-O.okej – wsiadła do auta troszkę niepewnie. Dotychczas była tylko „przewożona” na tylnym siedzeniu, w asyście ochroniarza. Dziwnie tak było usiąść z przodu, obok kierowcy.
- Pas - przypomniał jej, sam go zapinając. A potem odpalił i ruszyli.
            Obserwowała LA przez szybę, gdy jechali. Miała wiele pytań, ale wstydziła się je zadawać. W końcu jednak nie wytrzymała i pokazała mu palcem przez okno jakieś kasyno.
-Co to jest? Takie kolorowe!
- Kasyno. Miejsce, gdzie ludzie wydają pieniądze w błoto.
-Aha. Był pan kiedyś w takim?
- Nie. Nie chcę stracić swoich pieniędzy.
-Oczywiście, rozumiem.
Po chwili dojechali do rzeczonego miejsca. Sienna nagle na niego spojrzała z niepokojem.
-Nigdy nie byłam w takim miejscu..
- Ja też nie. Więc musimy trzymać się razem.
-Mhm. To dobry pomysł – zerknęła na niego, zaintrygowana. –Mieszka pan tutaj i nigdy nie był na tym.. no karaoke?
- Nie - chwycił ją za rękę i weszli do środka. 
No, trochę ludu tutaj było. Na końcu stała scena, z boku bar, dużo miejsc siedzących.
Sienna się troszkę wystraszyła. Nigdy nie widziała tylu ludzi naraz. I nim się opamiętała, mocno przytuliła się do ramienia Shuu.
A on nie miał nic przeciwko, ba podobało mu się to strasznie. Zazwyczaj kobiety uwieszały się na jego ramieniu, żeby... no nie wiem, pewnie po to, żeby go poderwać. Sienna taka nie była i jemu to się strasznie podobało.
Zajęli miejsca.
- Chcesz coś zjeść, napić się czegoś?
-Jestem po wypłacie, więc chętnie – zaśmiała się, chcąc pokazać mu, że nie jest jakąś słabą kobietką czy coś. –Wezmę hm.. hamburger? Nigdy nie jadłam, dobre?
- Dobre - uśmiechnął się do niej. - Zaraz wrócę - poszedł złożyć zamówienie. I równie szybko wrócił.
-Chyba wpadł pan tym dziewczynom w oko – poinformowała go. –Chichotały, gdy pan szedł.
Spojrzał na nie ukradkiem.
- No cóż, jestem tutaj z tobą, nie z nimi - uśmiechnął sie do niej.
Pomachała lekko ręką, chociaż zrobiło jej się dziwnie ciepło.
-Mną niech się pan nie przejmuje – zapewniła go. Po chwili skupiła się na piosence, którą ktoś niemiłosiernie katował.
- Ale się męczą... Chcesz zaśpiewać?
-Chciałabym spróbować – powiedziała. –Ale nie wiem. A pan spiewa?
- No to idź sobie coś wybierz.
-Poczekam, az się ludzie rozkręcą – powiedziała i wtedy pojawił się jej hamburger. Kelnerka odeszła, a ona spojrzała na jedzenie podejrzliwie. –Gdzie nóż i widelec?
- Że co? To się je rękoma - patrz. On również zamówił dla siebie hamburgera. Ujął go w ręce, a potem haps! Ugryzł kawałek.
-Aa.. –Sienna obserwowała go uważnie, po czym to samo zrobiła ze swoim. Z pełnymi ustami spojrzała na niego zachwycona. –Pychota!
Uśmiechnął się do niej, a potem znów ugryzł kawałek i jeszcze jeden. Kit z tym, że większość spadała z powrotem na talerz. O to generalnie chodziło.
            Sienna tymczasem mała musztardę i ketchup na brodzie, brudne ręce, ale była mega szczęśliwa. Zjadła nawet swojego hamburgera szybciej niż Shuu.
-To powinno być wpisane na listę cudów świata – westchnęła.
- Tylko nie można ich za dużo jeśc, bo nie są zbyt zdrowe. Dużo Amerykanów przez takie jedzenie ma nadwagę i to sporą. Tak cię tylko uprzedzam - zamknął się.
Boże, człowieku, co ty pierdolisz, weź się ogarnij.
-Panu chyba nadwaga nie grozi, ale przez ten stres w pracy może pan mieć zawał – pogroziła mu palcem.
- To tylko jeszcze tak przez rok. Potem już będzie okej.
-Czemu przez rok?
- Mam nadzieję, że przez ten czas już wszystko się ustabilizuje.
-Jest pan dobrym szefem, pewnie tak – powiedziała Sienna i obdarzyła go uśmiechem. –Okej, idę zaśpiewać. Niech pan trzyma za mnie kciuki.
            Po chwili śpiewała piosenkę Simple Plan „Can’t keep my hands off you”.
A Shuu słuchał jej uważnie. A już myślał, że ciężko będzie ją zaprowadzić na scenę. 
Po całej piosence zaklaskał jej i zagwizdał.
Podbiegła do niego i, w pierwszej chwili chciała mu się rzucić na szyję, ale zatrzymała się parę kroków przed nim i uniosła rękę do przybicia piątki.
-Było ekstra!
Przybił.
- Nooo muszę ci powiedzieć, że świetnie śpiewasz.
-To teraz pan!
- Nie mów do mnie pan, jestem Shuu. I ja nie chcę iść.
-Shuu – powiedziała krótko, miękko. I oczywiście, mówiąc to, spojrzała mu w oczy. –Shuu, zaśpiewaj coś. No dalej – złapała go za rękę obiema dłońmi. –Rozerwij się!
- Ale nie mam czego śpiewać, więc... - napił się mrożonej herbaty.
-Cokolwiek. Prooszę!
- Ale naprawdę nie mam czego śpiewać, Sienna.
-Ech. Skoro tak mówisz, Shuu – westchnęła, troszkę zawiedziona, i usiadła znów przy stoliku.
- Ale ty możesz iść jeszcze raz. Tłum cię pokochał.
-Nie chcę. Już raz to ryzyko, że ktoś mnie zauważy – westchnęła.
- No tak, no tak...
-Opowiesz mi coś o sobie, Shuu? Nie znam cię dobrze – powiedziała, ujmując w dłonie puszkę z pepsi.
- Nie umiem opowiadać o sobie. Lepiej powiedz, co chcesz wiedzieć.
-Dlaczego prowadzisz hotel? Zawsze chciałeś? – zaczęła. Tak! Wreszcie miała okazję nawiązać z nim przyjaźń! Mógł zostać jej pierwszym przyjacielem!
- Chyba tak... nie, kiedyś jeszcze chciałem zostać strażakiem, ale potem popatrzyłem się, kiedy chciałem pomóc mamie w kuchni i od tamtej pory skończyła się moja przygoda z ogniem - zaśmiał się.
-I bardzo dobrze! Bycie strażakiem jest takie niebezpieczne – szepnęła.
- No właśnie. Moja mama też na to krzywo patrzyła... No a potem zachciało mi się hotelu. Pożyczyłem od taty troszkę - mhm, t r o s z k ę. No tak, w sumie dla niektórych parę milionów to jest troszkę. - Pieniędzy i wystartowałem.
-A kim jest twoja mama? – zainteresowała się. Wyobrażała ją sobie jako piękną, dojrzałą kobietę o życzliwym spojrzeniu.
- Moja mama jest panią doktor weterynarz - powiedział z dumą.
-Naprawdę? – Sienna była zachwycona. –Więc pewnie miałeś dużo zwierząt.
- Tygrysy i gepardy. I kameleona.
Teraz to ją zaskoczył. Wpatrywała się w niego chwilę milcząc.
-Żartujesz. Żartujesz, prawda?
- Nie, dlaczego? Moja babcia pierwsza przyniosła tygrysa do domu, potem tata o nie dbał no i moja mama... i tak zostało.
-Łaaal! – rozpłynęła się w zachwycie. –I pomyśleć, ze szczytem moich marzeń było posiadanie chomika.
- Chomiki są wredne. Nie bierz ich. Brrr. Gryzą i nic poza tym.
-Na razie nie mam okazji wziąć niczego, więc – wzruszyła lekko ramionami. –Ale kiedy dorobię się własnego mieszkania, wezmę psa, żeby mnie bronił.
- O, psy są bardzo fajne. Też zawsze chciałem, ale jakoś nie wyszło...
-Pies i tygrys jakoś nie idą ze sobą w parze. Ale myślałam – ściszyła głos – że dranir może mieć wszystko.
- No bo może, tylko nie zawsze chce - roześmiał się cicho.
Sienna lubiła jego śmiech. Był taki ciepły i przyjemny. Wiedziona impulsem, zdjęła mu lekko okulary i schowała je do torebki.
-Zatańczmy – poprosiła.
- Em... Sienna, mogę cię prosić o oddanie mi moich patrzałków?
Westchnęła.
-Okej – podała mu okulary. –Ale teraz będziesz się stresować, bo wszyscy się na ciebie patrzą od dobrych kilkunastu minut..
- Ciekawe czemu - mruknął cicho pod nosem. A potem wstał. - Chodź, chciałaś zatańczyć.
-Czemu? – zapytała, idąc za nim.
- A, po prostu... Okryłem się złą sławą - na parkiecie, przyciągnął ją do siebie.
Roześmiała się lekko.
-Ty? Niemożliwe. Kopnąłeś szczeniaczka? Przeszedłeś na czerwonym świetle?
- Miałem romans z żoną posła - powiedział wprost, trochę zimno. Nie lubił o tym wspominać, chciał o tym zapomnieć.
Nie bardzo rozumiała, co to znaczy „mieć romans”. Pogłaskała go po plecach, a potem mocno przytuliła.
-Rozdzielili cię z twoją ukochaną? Współczuję ci tak bardzo – powiedziała.
- Powiedzmy...
-Wszystko będzie okej, Shuu.
- Wiem - uśmiechnął się do niej, patrząc w oczy.
Skąd mogli wiedzieć, że kilku podrzędnych dziennikarzy robiło im fotki, które jutro pojawią się w rubryce towarzyskiej? Sienna wirowała w tańcu i była po prostu szczęśliwa.
On też, więc nie było problemu. Nawet coś jej zabawnego szeptał na ucho, pochylając się nad nią.
Ależ był jej wdzięczy, że oderwała go od pracy.
            Dobry humor nie opuszczał Sienny nawet wtedy, gdy wracali do domu. Jako że wypili po trzech piwach, to szli pieszo, a samochód Shuu ktoś odbierze. Siennie nie przeszkadzał nawet deszcz, który zaczął padać.
- Będziesz chora - stwierdził, trzymając ją za rękę. Nie miał co jej dać, żeby mogła się okryć. Jej sweterek już był mokry.
-Jestem smokiem, zapomniałeś? – wirowała w deszczu, unosząc ręce do góry i śmiała się wesoło. Jeśli była pijana, to tylko wolnością i szczęściem.
- No a przeziębiony smok to bardzo niedobry znak - przyciągnął ją jeszcze bliżej siebie, kiedy szli parkiem.
-Oj tam – zatrzymała się i uniosła rękę. –Spójrz. Mimo deszczu widać księżyc. Pełnia. Jest piękny – szepnęła.
- No prawie ci dorównuje, ale to wciąż nie to samo piękno, które bije od ciebie.
-Co? – spojrzała na niego, zaskoczona. –Upiłeś się?
- Nie. Nie upiłem się - prychnął, oburzony. On tu jej z komplementem na dłoni, a ona...
Aby upewnić się, że mówi prawdę, dotknęła jego policzka.
-No dobrze. Okej. Ty też jesteś ładny, wiesz?
- Wiem - uśmiechnął się szeroko.
No a potem się potoczyło szybko - zamknął oczy i pocałował ją mocno.
Sienna wpierw była zaskoczona, a potem poczuła, jak Smoczyca w niej drgnęła, zaciekawiona. Wspięła się więc na palce, kierowana instynktem, i odwzajemniła pocałunek, nieśmiało obejmując go za szyję. Był pierwszym mężczyzną, który ja pocałował.
Shuu objął ją pewnie i teraz nic nie mogło się prześlizgnąć przez ich ciała. Przesunął dłonią po jej kręgosłupie i cicho zamruczał sobie.
-Shuu – szepnęła cicho Sienna, z wargami przy jego wargach.
- Hm? - i nie czekał na odpowiedź, tylko znów ją pocałował. Tym razem wsuwając język do jej ust.
Drgnęła, nie wiedząc, co zrobić, ale Smoczyca podsunęła jej potrzebną informację i po chwili język Sienny dołączył do miłosnego tańca z językiem Shuu. Shuu nie przestawał jej całować. Olał deszcz, wiatr, ludzi, którzy sobie chodzili niedaleko. Co im do ich pocałunku.
Sienna przesunęła ręce z jego karku i objęła Shuu w pasie. Tak było jej wygodniej. W ogóle nie myślała o tym, że całuje się ze swoim szefem, a co dopiero o tym, ze całuje się z synem dranira Munro..
A on myślał jedynie o tym, że Sienna ma słodkie usta i że na pewno będzie chciał to powtórzyć.