Ciemność zawsze stała po jej
stronie. Jej tajemnicza atmosfera otulała ją i ukrywała, gdy szybkimi krokami
biegła poprzez uliczki, starając się zgubić swój pościg. Owszem, łatwiej byłoby
zmienić się i wzbić w powietrze, uciec stąd jak najdalej, ale wtedy łatwo by ją
wyśledzili. Zachowując się jak człowiek, umykając w mroku, trudniej było ją
wytropić, zwłaszcza, że zrobiła wszystko, by zamaskować swój zapach.
Uspokoiła
się dopiero wtedy, gdy autobus odjechał w stronę lotniska. Ściskając w drobnej
dłoni fałszywe dokumenty, modliła się, by nie zwrócili na to uwagi. W małym
plecaku miała wszystko, co było jej potrzebne: kilka ubrań, pamiątki po mamie,
kosmetyczka. Dodatkowo to, co miała na sobie i kilkaset dolarów w gotówce, by
jakoś zaczepić się w nowym miejscu.
Pół roku
później musiała przyznać, że źle się jej powodzi. Nie miała żadnych studiów,
skończyła tylko liceum. W wieku 17 lat umiała niewiele, ale nadrabiała to
entuzjazmem i zapałem do pracy. Jednakże, od czasu do czasu zmieniała adres,
ruszała znów w trasę. Zazwyczaj nocą, znikała, niczym duszek, którego spłoszyli
ludzie. Bała się, że wpadną na jej trop, więc z nikim nie przystawała, z nikim
nie była blisko. Pracowała, uśmiechała się, ale po miesiącu znikała.
Skupiała na
sobie uwagę. Była może nie piękna, ale interesująca. W jej krwi wymieszały się
geny azjatyckich i europejskich przodków, przez co była dosyć niezwykła.
Nienawidziła tego w swoim wyglądzie, ale gdy próbowała ściąć włosy, drżała jej
ręka. Zamiast tego wolała ucieczkę. Nigdy nie pozwalała się fotografować.
Pewnego
dnia, 8 miesięcy po ucieczce, zatrzymała się w Los Angeles. Skromne
oszczędności pozwoliły jej wynająć ciasny pokoik w podrzędnym motelu. Z ulgą
weszła pod prysznic, by zmyć z siebie trud podróży. Gdy wyszła spod (niestety)
zimnej wody, sięgnęła po suchą bułkę i zjadając ją z apetytem, otworzyła
lokalną gazetę. Obojętnie przerzuciła wzrokiem po nagłówkach, szukając ofert
pracy. Robiła już wszystko, m.in.: sprzedawała lody, była kelnerką, sprzątała w
biurowcach, gotowała. Nie robiła tylko jednego: nigdy nie sprzedała własnego
ciała.
„HOTEL
MŁODEGO MAGNATA POSZUKUJE PRACOWNIKÓW!”
Ten nagłówek przykuł jej uwagę. Pod spodem znajdował się
dosyć spory artykuł o Shuu Hell. Z ciekawością przyjrzała się jego zdjęciu;
przedstawiało ono młodego, przystojnego mężczyznę o jasnych włosach i
fiołkowych oczach, ukrytych za seksownymi okularami.
-23 lata? – mruknęła pod nosem, palcem dotykając jego
fotografii. –Taki młody.
Nie, żeby była starsza od niego, ale młody, a już zarządzał
własnym hotelem. W dalszej części artykułu opisywali, jaki to był hotel, na
jakiej ziemi stanął, ile gwiazdek dostał. I że szukano do niego personelu.
Postanowiła udać się na rozmowę kwalifikacyjną. W takim hotelu łatwo mogła się
wtopić w tłum.
Następnego
dnia, ubrana w prosta, białą bluzeczkę, która opinała się na średniej wielości
biuście, który wyglądał na obfity, biorąc pod uwagę jej drobną sylwetkę. Do
tego czarna spódniczka i buty na lekkim koturnie, które sprawiły, że dobiła do
160 cm wzrostu. Długie włosy upięła w koczek, który odsłonił łagodne rysy jej
twarzy.
Nie
spodziewała się takich tłumów, głównie kobiet w wieku 30 – 60 lat. Były również
młodsze, ale wszystkie wyglądały na starszą od niej. Wzięła numerek i usiadła
na jednym z wolnych miejsc. Miała ochotę śmiać się. No pewnie, że wszystkie te
kobiety przyszły tu, by własnym okiem rzucić na tajemniczego pana Hell. Według
Internetu, był kawalerem do wzięcia, z szanowanej, bogatej rodziny.
Unikała
takich.
Shuu
usiadł wygodniej i napił się herbatki. Malinowej. Boże, niektóre kobiety tu
przyszły chyba tylko po to, żeby z nim poflirtować. Nuuudaaaa.
Gdy nadeszła jej kolei, weszła do biura i zamarła na kilka
sekund. Zamiast menadżera od danej dziedziny, za biurkiem siedział sam Shuu
Hell.
Powinien
pozwać gazetę do sadu, bo zdjęcie, jakie mu zrobili, nie oddawało ani troszkę
tego, jak przystojny był w rzeczywistości. Niesamowicie seksowny, a jego zapach
unosił się w całym pomieszczeniu. No i ten garnitur…
~Łał. Duże łał. Może go skubniemy? – zagadnęła Smoczyca,
machając zalotnie ogonem.
-Dzień dobry – powiedziała, drżącym głosem.
- Dzień
dobry. Proszę usiąść i opowiedzieć coś o sobie.
Byle tylko nie historię życia - pomyślał.
Byle tylko nie historię życia - pomyślał.
-Mam na imię Sienna – oznajmiła troszkę pewniej. –I nie mam
zbyt wiele do powiedzenia. Nie mam rodziny, po 18 musiałam opuścić dom dziecka
– lekko wzruszyła ramionami, chociaż czuła ból w sercu. Bajeczka, która miała
wiele wspólnego z prawdą.
- Och...
- spojrzał na nią zza okularków, które poprawił na nosie. - Domyślam się, że
nie jesteś leniwa.
Spojrzała na swoje spracowane, ale zadbane dłonie. Paznokcie
miała czyste, krótko przycięte.
-Jakoś trzeba zapracować na dach nad głową. Za darmo nikt
mnie nie przenocuje – odparła z brutalną szczerością. Dla kogoś, kto całe życie
był pod kloszem, było to nieprzyjemne odkrycie. Ale Sienna nauczyła się dużo z
tej lekcji.
- Okej.
Zostaw mi swój numer, Sienno - uśmiechnął się do niej ciepło.
Automatycznie odwzajemniła uśmiech, uważając, że pan Hell
naprawdę był ładny.
-Proszę – podała mu swoje CV, wraz z numerem kontaktowym.
Oczywiście, większość danych była sfałszowana. Otrzymała o wiele lepsze
wykształcenie, ale nie przyznawała się do tego. Długo też uczyła się mówić jak
„inni” ludzie. –Czy to prawda, panie Hell, że pokojówki tutaj pracują w mundurkach?
– zapytała nagle, lekko się rumieniąc.
- No tak.
Każda z pań i panów dostanie specjalne uniformy na zmianę. Prane są tutaj w
pracy, więc nie trzeba ich brać do domu.
-Och – uniosła dłoń do ust, by zamaskować uśmiech. Zawsze
lubiła te stroje. –Dobrze. Czy coś jeszcze mam panu zostawić?
~Siebie. Na przykład, oczywiście.
- Nie, to
chyba byłoby wszystko - uśmiechnął się znowu. - Dziękuję za przyjście - wstał,
żeby nie było, w końcu pełna kulturka.
Sienna dygnęła. Jakoś tak mimo dzielącej ich odległości i
biurka, czuła przed nim dziwny respekt. Zupełnie, jakby był księciem albo ki
czort.. W sumie, był „księciem” tego hotelu, pomyślała.
-Dowidzenia, panie Hell – powiedziała, z lekko spuszczoną
głową. Nagle jednak zatrzymała się i zarumieniła. –Czy są tutaj pokoje dla
pracowników? – zapytała nieśmiało.
Shuu uniósł brew. No cóż, ta dziewczyna była z bidula, domyślił się, że może
być u niej ciężko z pracą, pieniędzmi, mieszkaniem... Wszystkim innym. Musiało
jej bardzo zależeć na tej pracy. Ale czemu się dziwić, hotel już zaczął
nadrabiać dług. Pracownicy nie będą zarabiali wcale tak mało.
- Tak, są.
- Tak, są.
-Dobrze. Dziękuję. Przepraszam za te wszystkie pytania –
dodała. Do widzenia.
Gdy wyszła, odetchnęła głęboko. Cóż. Zobaczymy. Pozostało
tylko czekać na telefon kogoś z obsługi. Ale żeby szef zatrudniał osobiście
pokojówki? Dziwnie..
I
zadzwoniono, że dostała tę pracę. Sienna Nawe przed samą soba ukrywała, jak
bardzo jej ulżyło po tym telefonie. Kto wie, może zostanie tu na dłużej niż
miesiąc?
Stawiła się następnego dnia rano w wyznaczonym miejscu. Wraz
z nią było jeszcze kilka osób. Dano im mundurki (swoją droga, były śliczne,
lekko kuse, ale pewnie o to chodziło). Sienna wciągnęła go na siebie i ruszyła
do pracy.
Przydzielono
jej całe piętro. Popołudniu, ku jej uldze, pracownikom podawano lekki obiad,
więc nie musiała się martwić o jedzenie. Po posiłku wróciła do pracy. Z piętra,
które jej przydzielono, rozciągał się widok na Los Angeles. Piękne. Najwyższe
Pietro. Były tu apartamenty.
Shuu
zamieszkiwał jeden z nich. No co, po co miał szukać mieszkania, skoro miał
tutaj pokój idealny dla siebie? No i miał tutaj obsługę. Żyć, nie
umierać.
Ale czasem trzeba wybrać się do pracy... Ubrał się zatem w garniturek, a potem wyszedł.
- Przepraszam! - powiedział szybko, kiedy na kogoś wpadł.
Ale czasem trzeba wybrać się do pracy... Ubrał się zatem w garniturek, a potem wyszedł.
- Przepraszam! - powiedział szybko, kiedy na kogoś wpadł.
-Nie szkodzi, proszę pana! – powiedziała szybko Sienna,
zadzierając głowę do góry.
~Nie no, pięknie zaczynasz, złociutka. Miałaś mu wpaść w
ręce, nie na niego.
- Nic ci
nie jest? - spojrzał na nią uważnie. - O, to ty - uśmiechnął się.
-To ja – odparła, siląc się na uśmiech. Zainteresowanie
Smoczycy tym mężczyzną troszkę ją przerażało. –Nie, nic mi nie jest, proszę
pana. Dziękuję za zatrudnienie mnie – dodała cichutko.
- Pytałaś
o pokoje, prawda? Na parterze w tyle się takowe znajdują. Proszę - położył jej
na dłoni kluczyk z numerem dziewięć. - Mam nadzieję, że ci się spodoba -
uśmiechnął się radośnie.
-Na pewno lepsze to niż pokój w motelu – oznajmiła, biorąc
kluczyk i chowając go do czystego fartuszka (dbała o swój uniform, a jakże). –W
porównaniu do pana hotelu tamto to jakaś melina.
-
Domyślam się. I o to chodziło.
-Udało się panu. Gratulacje.
Zacisnęła pięści na fartuszku. Była uczona, jak prowadzić
rozmowy z wysoko urodzonymi mężczyznami, ale nigdy nie przypuszczała, że będzie
rozmawiała z kimś, kto ją tak onieśmiela.
-Czy pana apartament również sprzątają tutejsze pokojówki?
Znaczy się, pewnie tak, ale chciałam zapytać, czy konkretna osoba, bo na
wykazie nie mam go zaznaczonego, ale mogę to zrobić, jeśli nikt inny nie jest
wyznaczony – wyrzuciła z siebie na jednym oddechu.
~Zastrzelisz go słowami, człowieku. Uspokój się.
- Jeśli
chcesz, to możesz. Dostaniesz wyższą pensję.
-O..o. I tak już płaci pan dużo – zarumieniła się. –Dobrze,
to skoro pan wychodzi do pracy, to ja tu szybciutko posprzątam – obdarzyła go
słodkim uśmiechem.
- Dzięki
- uśmiechnął się i zaczął sie wycofywać (przodem do niej). - Swoją drogą,
ładnie wyglądasz, Sienno.
A potem zniknął za zakrętem.
A potem zniknął za zakrętem.
-Dziękuję – wyszeptała rumieniąc się głęboko.
A potem
weszła do jego apartamentu. Był ogromny, ale zadbany i urządzony elegancko, z
gustem. W powietrzu, wszędzie, unosił się zapach mężczyzny, który doprowadzał
Smoczycę do szaleństwa. Sienna pozwoliła jej troszkę pobiegać, a sama zaczęła
sprzątać. Nie wiedziała, ile czasu jej to zajęło, ale to był ostatni apartament
na piętrze, więc się nie spieszyła. Na sam koniec zostawiła sobie sypialnię.
Zmieniła pościel, zaścieliła łóżko, wygładziła poduszki, podczas gdy Smoczyca
spała w salonie.
Shuu
wrócił późno, akurat, jak Sienna kończyła. Zatrzymał się jednak w półkroku,
widząc smoka, który jak gdyby nigdy nic leżał sobie na jego dywanie.
Zaczął się zastanawiać, czy to smok Sienny, czy może sam się tu przyszwędał. Ale niby skąd? Swoją drogą, nie znał tego smoka. A Sienna musiała go widzieć.
O mój Boże, a jeśli to naprawdę smok Sienny? Sienna jest smokiem? Smoczycą?!
Zaczął się zastanawiać, czy to smok Sienny, czy może sam się tu przyszwędał. Ale niby skąd? Swoją drogą, nie znał tego smoka. A Sienna musiała go widzieć.
O mój Boże, a jeśli to naprawdę smok Sienny? Sienna jest smokiem? Smoczycą?!
-Pan Hell – wyszła z sypialni, zamykając za sobą drzwi. –Z
kuchni przysłano pana kolację, czeka tylko na podgrzanie. Mam to zrobić? –
zapytała, chowając płyn do mycia drewna.
-
Odpowiedz mi na pytanie - Boże, nie wierzył, że będzie się pytać o: - Widzisz
leżącego smoka na dywanie?
Sienna zbladła gwałtownie. Dłonią złapała się framugi drzwi,
by nie upaść. To niemożliwe. On nie mógł widzieć Smoczycy. Która, gdy temat
zszedł na nią, obudziła się, ziewnęła i lekkim krokiem podeszła do Shuu.
~Przystojniak w garniaku.
-On cię widzi – szepnęła Sienna. Smoczyca szarpnęła łbem, po
czym uciekła (co wyglądało lekko komicznie, gdy próbowała się ukryć za sofą).
–To niemożliwe. Nie. Niemożliwe – wymamrotała, patrząc ze strachem na Shuu.
- O mój
Panie, więc jednak to prawda - jęknął Shuu. - Skąd jesteś, kim jesteś, dlaczego
jesteś smokiem? - oczywiście, że był przygotowany do ataku. I do obrony. Tak na
wszelki wypadek. Niepozorne istoty zawsze były najgroźniejsze.
-Nie wiem – wyszeptała. Nie miała dokąd uciec; Shuu blokował
jedyne wyjście z apartamentu. Kłamała, ale nie miała innego wyjścia. –Taka się
urodziłam. Jestem…tym, kim jestem, od kiedy pamiętam..
- Serio?
I niby jak sobie z tym ra... ile ty masz lat? - zapytał podejrzliwie. Pamiętał,
że wspominała coś o osiemnastu. W klanie Finn mogli zmieniać się w smoki od lat
dwudziestu jeden. Coś tu nie grało.
-18, proszę pana – wykrztusiła. Była przerażona. –U-ukrywam
się. U-uciekam. Nie zmieniam się, gdy nie mu-muszę..
- Przykro
mi, ale nie mogę cię wypuścić. Muszę zadzwonić do mojego ojca.
I wyjął telefon i zadzwonił.
I wyjął telefon i zadzwonił.
-Nie! Błagam – osunęła się na kolana. –Znajdą mnie. Błagam.
Znajdą mnie, jeśli komuś o mnie powiesz..
Shuu uniósł
brwi. Co to ma być? Co się dzieje?!
Zrobił krok w jej kierunku.
- Kto cię znajdzie?
Zrobił krok w jej kierunku.
- Kto cię znajdzie?
-Śledzili mnie, od kiedy uciekłam – wymamrotała. –Parę razy
próbowali złapać. Boję się ich, panie Hell – spojrzała na niego, a po jej
policzkach spłynęły łzy. Była tylko zagubioną dziewczyną. –Czy pana ojciec
doniesie na mnie?
- Nie... - podszedł do niej, a
potem uklęknął na przeciwko niej. - Tutaj jesteś bezpieczna, ale musisz mi
wyjaśnić, o co chodzi.