sobota, 14 grudnia 2013

Rozdział 79. Nie zawsze pierwszy wygrywa (Matthew x Zoey)

Matthew Hell wstał przed budzikiem. Była 5.28, kiedy zwlókł swój seksowny tyłek z łóżka. Nie przejmował się tym, że nie mieszkał już sam, więc spał nago. Co prawda, głównie dlatego, że się przyzwyczaił, a nie że się lubi obnażać czy coś. Poszedł do łazienki, gdzie wziął szybki prysznic, a następnie, owinąwszy ręcznikiem wąskie biodra, spojrzał w lustro. Leniwie przetarł je ręką (pieprzyć smugi) i przyjrzał się swojemu odbiciu.
-Świat się nie skończy, jak się dzisiaj nie ogolę – uznał i umysł tylko zęby.
10 minut później szykował już śniadanie w kuchni. O 7.30 otwierał lecznicę, więc miał czas, by zjeść tost i napić się świeżo zaparzonej kawy. Przypomniawszy sobie o swojej „lokatorce”, zrobił więcej jedzenia. 
Zoey przyszła do niego wyspana, uszykowana, gotowa do pracy. Wszystko to za sprawą zatrzymania czasu. Ach, magia naprawdę się przydawała, nie ma to tamto. 
- No dzień dobry!
-Cześć – odparł, wskazując jej palcem tosty.
- I co tam? - wzięła tosty i zaczęła jeść.
-Nic. Nie mamy na dzisiaj zaplanowanych żadnych zabiegów. Może zamkniemy lecznicę o 14 i zrobimy sobie dłuższy weekend?
- Chciałbyś. Nieładnie, nieładnie. Musisz pracować! Dla tych biednych zwierząt!
-W piątki zawsze jest mały ruch. Poza tym, pomyślałem, że moglibyśmy gdzieś iść.
Ze względu na polujących na nią Łowców rzadko wychodzili.
- A jak ci przyjdzie jakiś zwierzak, bo wpadł pod samochód, hę? Nie ma tak, skarbie, nie ma.
-Od tego mam podany numer ratunkowy. Ale jak nie chcesz wychodzić, to nie. Ja jadę na wyścigi – zdradził.
- Nie możesz...
Był księciem. On czegoś nie  m ó g ł ? Reagował alergicznie na te słowa.
-Bo co? Mam się ukrywać? – zapytał cierpko, popijając kawę. –A może myślisz, że nie mogę o nas zadbać?
- Chodziło mi o to, że Łowcy cię będą obserwować.
-Łowcy dobrze wiedza, gdzie jesteśmy, kochanie. Ten dom jest obserwowany 24 godziny na dobę. Ale nie mogą tu wejść, nie mogą tknąć lecznicy. Wiedza, że jeśli to zrobią, wypowiedzą wojnę klanowi Munro, a Munro zgniecie ich jak robaki.
Troszkę może przesadzał. W końcu nie był pewien, czy ojciec go wesprze. Ale zawsze mógł liczyć na brata i mamę.
- Aa... no okej, dobrze. To pojedziemy razem.
-Łowcy pewnie myślą, że jesteś moją kochanką. Nie zrobią nam nic.
- No mówię, że jadę z tobą. Ale najpierw do kliniki. Lec gołujemy.
Dobrze, że nie rzucała się o kochankę. Nie, żeby nie myślał o poderwaniu jej. Była seksowna, zapewne niezła w łóżku, ale występował tutaj konflikt interesów. Poza tym, Matthew nie lubił się narzucać.
-Spoko, chodźmy.
Zoey za pomocą magii przeniosła brudne naczynia do zmywarki, a potem poszła ubrać trampki.
Czekał na nią przy drzwiach. Z łapkami w kieszeniach dżinsów, z czapką z daszkiem nałożoną na głowę. I ciemnych okularach, a jakże. Los Angeles city baby.
-Jeśli Łowcy myślą, że ze sobą sypiamy, może złap mnie za rękę, jak będziemy szli.
- Tylko za rękę? - spojrzała na niego i uśmiechnęła się.
-A za co byś mnie chciała złapać? – spojrzał na nią, zsuwając okulary na czubek nos.
- Ach, tu i tam - westchnęła.
-Łap za co chcesz – zasugerował.
- Okej - dla żartów złapała go za płatek ucha.
Matthew nagle się zaśmiał. Nie sztucznie, jak zazwyczaj, ale z głębi serca. Spojrzał na nią rozbawiony.
-Czuję się, jakbym znów nabroił w szkole – wyznał.
- Oj no - uśmiechnęła się szeroko, a potem złapała go za dłoń. Miłe uczucie. Jej serce zaczęło bić szybciej.
Matthew również to poczuł; leciutkie wyładowania elektryczne, gdy ich skóra się stykała. Mocniej ścisnął jej dłoń, jakby chciał jej dodać otuchy.
-Nie wystrasz się, jak pod lecznicą dam ci buziaka.
- Mmm... buziaka powiadasz... Ale takie cmok, czy takiego raczej awrr?
-Takiego, po którym wszyscy wyjdą na papierosa, w tym Łowcy – ostrzegł ją.
- Brzmi nieźle. Zacznijmy może trenować.
-Tutaj? Teraz? Dla mnie bomba – przyciągnął ją bliżej i podciągnął, by stanęła na palcach ,ale i tak musiał się mocno schylić. Nakrył jej wargi swoimi, od razu przechodząc do rzeczy; to nie był lekki babciny pocałunek.
Mrrr - pomyślała Zoey, obejmując go za szyję i odwzajemniając pocałunek. Przeczesała palcami jego włosy.
Pogłębił pocałunek, a jego wielkie dłonie błądziły po jej plecach. W końcu lekko dotknął nimi jej pośladków i przyciągnął Zoey do siebie, całując ją głębiej, mocniej. Z jego gardła wydobył się chrapliwy jęk. Zoey zacisnęła pięści, lekko wbijając swoje paznokcie, w koszulkę Matta. Otarła się o niego piersiami, próbując wpasować biodra w jego biodra.
Pomógł jej, przyciskając ja do siebie, mocniej trzymając w dłoniach jej pupę. Cóż, w tej pozycji mogła wyraźnie poczuć wybrzuszenie w jego dżinsach. Matthew znów jęknął, teraz troszkę głośniej.
Jak się nazywał facet, mający ochotę na seks? A, tak, facet. 
Zoey położyła dłoń na jego ramieniu, a potem zsunęła ją troszkę niżej.
Przerwał pocałunek i wpatrywał się w nią lekko zamglonymi oczyma.
-Podobało ci się demo?
- Zapowiada się niesamowita premiera - jej oczy błyszczały. Uśmiechnęła się lekko, a potem cmoknęła go leciutko.
-Taaak – podrapał się w brzuch, żałując tego pomysłu. Chciał ją troszkę utemperować, a tymczasem to on został utemperowany. Pragnął tej małej czarownicy.
- Chodźmy może do tej kliniki, co? - ponownie złapała go za rękę.
            No i poszli. Gdy wyszli, przyroda powiedziała Matthew, że Łowcy ich obserwują. Ale on się nie bał. Był pieprzonym księciem, stała za nim potęga klanu. Da radę zadbać nie tylko o swój tyłek, ale o tyłek tej małej czarownicy też. Pod kliniką przyciągnął ją znów do siebie i pocałował, od razu kładąc dłonie na jej pupie. Oczywiście, to on stał plecami do ulicy i zasłaniał swoim ciałem Zoey. Generalnie Zoey mogłaby się do tego przyzwyczaić. Do pocałunków, do tulania i tak dalej. W łóżku bankowo Matt jest najlepszy, więc...
Przesunął ustami po jej szyi, dłońmi pieszcząc jej pupę. Miała naprawdę seksowny tyłek. Matthew uznał, że lepszego jeszcze nie widział. A chcąc dopiec ojcu, dużo tyłków się naoglądał. Męskich i damskich.
- Przystopuj, bo zaraz zaczniemy tutaj seksy robić - zamruczała Zoey, ale odchyliła głowę.
-Mam w gabinecie wygodną kozetkę – zdradził, ustami muskając jej ucho, ale zgodnie z życzeniem, cofnął się.
- Na której stawiasz zwierzątka. Niiie, nie wierzę w takie coś. Lepiej chodźmy coś zjeść i mykamy na wyścigi.
-Nie. Zwierzątka mam na innej. Ja mówię o tej, na której sypiam, jak mam dyżur w nocy. Ale masz rację. Seks skomplikowałby naszą sytuację – skłamał. Jakby seks cokolwiek komplikował. Oboje rozładowaliby napięcie i zdenerwowanie. Zoey zaśmiała się, kręcąc głową. Ruszyła przed siebie i poszukiwała jakiejś knajpy.
            W końcu poszli do jego ulubionego baru. Nie był wybitnym kucharzem, więc często tu zaglądał. Usiadł przy swoim ulubionym stoliku i nawet nie sięgnął po menu.
-Dla mnie to, co zawsze, Toni – zwrócił się do młodej kelnerki.
- A ja jeszcze przeczytam - powiedziała Zoey. - Ooo, kebab z frytkami! Chcę. Znaczy poproszę. Do tego sok pomarańczowy.
Uśmiechnął się. Dlatego ją lubił. Nie odchudzała się na siłę. Dlatego miała takie seksowne ciało.
- Jedziemy po 22? - upewniła się, wpatrując się w niego.
-Tak. Weźmiemy tylko skyline’a.
- Tylko? A pozwolisz mi poprowadzić?
Spojrzał na nią oszołomiony. Miałby jej pozwolić prowadzić swoje maleństwo?
-Nie…nie wiem.. – wykrztusił.
- No to nie bierzemy tylko skyline'a.
-A jak twoim zdaniem mam chronić dwa auta na raz? – westchnął. –Dam ci poprowadzić – obiecał z bólem. Bo dotarło do niego, że jej bezpieczeństwo jest ważniejsze od jego maleństwa.
- Poradzę sobie - prychnęła. - Ale może być skyline - uśmiechnęła się do niego.
            Więc wieczorem szykowali się na wyścigi. Matthew przebrał się w proste dżinsy i t-shirt. Na nadgarstku miał frotkę, którą dostał od Shuu jeszcze gdy byli dziećmi. To był jego szczęśliwy przedmiot. Zoey siedziała w swoim pokoju w okręgu zrobionym ze świec. Siedziała po turecku i z kimś rozmawiała. Nie przez telefon. Telepatycznie rozmawiała z siostrą.
Matthew nie przeszkadzał jej. Spoglądnął tylko na nią i zszedł na dół, przed TV. Mieli jeszcze czas.
W końcu mała czarownica zeszła na dół. 
- Jadymy?
-Jasne – sięgnął po pilota i wyłączył TV. Zmierzył ją wzrokiem. –Ładnie wyglądasz.
Co mógł poradzić na to, że zerka na jej pupę? Był tylko facetem. Winny!
Zoey rzuciła mu kluczyki, a potem podeszła do drzwi. Mogli iść i jechać wygrywać swoje miliony.
            No i jechali na wyścigi. W tę stronę prowadził Matthew. Starał się nie skupiać na jej nogach. I w ogóle na Zoey. Ale wciąż myślał o ich pocałunku. Nigdy żadna kobieta ani żaden mężczyzna nie zawrócili mu tak w głowie jak ona.
- Lubie to twoje autko. Jest takie... no wiesz, męskie i w ogóle. If you know what i mean.
-Nie bardzo – zerknął na nią szybko. –Pachnie facetem, bo tylko ja nim jeżdżę. Do transportu zwierząt mam furgonetkę.
- To dobrze - przesunęła palcami po materiale na fotelu. Niie, wcale nie miała lekko rozchylonych ust i nóg.
Przełknął szybko ślinę. Poczuł, że krew spływa mu w dolne partie ciała. Skup się na drodze, Hell, nakazał sobie w głowie. Zoey generalnie nic tu nie ruszała, nie zmieniała nawet radia. Chciałaby przejrzeć płyty, które bankowo były w schowku, ale... to jego maszyna.
Poprawił się na fotelu, chcąc, aby jego spodnie były choć troszkę luźniejsze. Normalnie pojechałby do baru i wyrwał jakąś chętną laskę, a potem wyobraził sobie, że to Zoey przed nim klęczy .Zacisnął zęby. Kurwa. Całkowicie się gubił. Może czas podrzucić czarownicę Rinowi, a samemu wpaść do brata do hotelu? Coś wypić, coś nabroić, znów być synem marnotrawnym.
Ale na samą myśl, że mógłby stracić Zoey z oczu, poczuł się jak ostatnie gówno.
- Zatrzymaj się tu - powiedziała nagle.
Dał po hamulcach i zjechał na bok, na leśną ścieżkę.
-Co jest? Siku?
- Nie, ale ściąganie gaci obejmuje plan - odsunęła jego fotel nieco do tyłu, a potem usiadła na nim okrakiem i pocałowała go namiętnie.
Matthew nie kazał sobie dwa razy sugerować niczego. Odwzajemnił pocałunek, przesuwając dłońmi po jej biodrach, a potem po bokach jej ciała.
Zoey odpięła parę guzików jego koszuli, a potem pogłaskała go po torsie. 
- Dużo ćwiczyłeś? - zapytała, dotykając jego twardych mięśni.
-Tak – on podciągnął jej sukienkę i dotknął jej pupy tylko przez cienkie majteczki. –A teraz planuję cię rozebrać – poinformował ją i rozpiął zamek ciuszka. Zdjął jej sukienkę przez głowę i rzucił na fotel obok. O tak. Miała śliczne piersi. Były idealne. Nie za duże, ale też nie jakieś rodzynki. Potarł kciukiem sutek jednej i poczuł, jak sztywnieje. Drugi bez wahania wziął do ust.
Zoey westchnęła głośno, lekko zaciskając palce na jego karku. Poruszyła lekko biodrami.
Matthew uśmiechnął się; podobało mu się to, że jest na niego napalona równie mocno jak on na nią. Pocałował Zoey w usta, kciukiem rozsmarowując lekką wilgoć po jej sutku. Gdy to zrobił, ostrożnie na niego chuchnął, by przeszedł ją dreszcz. Oj, przeszedł. 
Zoey odpięła mu spodnie, a potem uwolniła z nich jego męskość. Nie była z tych nieśmiałych dziewczyn, więc od razu zaczęła go intensywnie pieścić.
Gdyby nie byli w aucie, zasugerowałby jej, że lubi być pieszczony ustami, Ale spokojnie, wszystko przed nimi.
-Spieszysz się gdzieś na sabat? – uśmiechnął się, ale było w tym więcej czułości niż złośliwości. Potarł jej delikatną kobiecość przez majteczki, mocno dociskając do niej palce.
Jęknęła głośno.
- Nie... ale cię pragnę. Strasznie, Matt - wsunęła palce w jego włosy na karku i lekko je pociągnęła w dół, a potem pocałowała go w gardło.
-Dostaniesz mnie całego, skarbie – obiecał. No cóż, był z królewskiego rodu Obdarzonych, nie jakimś krótkodystansowcem. I nie miał małego transferu. Lekko odsunął materiał na bok i wsunął w nią mocno dwa palce.
Zoey jęknęła z bólu. Cóż, to miał być jej drugi raz, także ten. Ale nie obchodziło jej to. Tamten facet to była największa porażka życiowa.
-Za mocno? – szepnął, wpatrując się w nią hipnotycznie. –Ale nie jesteś dziewicą? – upewnił się.
- Nie, ale nie mam też doświadczenia...
-Rozumiem – ustami dotknął pulsującej tętnicy na jej szyi i leciutko ją ugryzł. Nie był więc taki gwałtowny. Jego palce poruszały się powoli, a on czuł, jak spływa po nich wilgoć.
Zoey odnalazła jego usta i pocałowała go. Palce jej dłoni mocniej zacisnęły się na jego męskości.
-Mam nadzieję, że nie lubisz tych majteczek – szepnął, tworząc malutki, ostry kolec, którymi je przeciął. Gdy zsunęły się z jej ciała, odłożył je na bok i uśmiechnął się z satysfakcją. Klęczała na nim okrakiem, naga i zarumieniona. Pocałował dolinkę między jej piersiami.
Zoey nakierowała go na siebie i chwilę tylko się nim ocierała.
Matthew ujął swoją męskość w dłoń i nakierował na nią. Z premedytacją naparł, ale zaraz się wycofał.  Powtórzył to, ocierając się o jej śliską kobiecość. Dziewczyna jęknęła głośno.
            W końcu uniósł biodra i wszedł w nią mocno, zniecierpliwiony tymi gierkami. Oszalałby, gdyby był poza nią jeszcze przez sekundę dłużej. Zoey poczuła ból. Wbiła paznokcie w jego ramiona, mocno zaciskając powieki. Co dziwniejsze, kiedy spojrzała w dół, zobaczyła krew. Ale chwila, przecież to niemożliwe...
On również był w szoku. Ale znieruchomiał nie z powodu zaskoczenia, ale instynktownie wiedział, że robi jej krzywdę.
-Mówiłaś, że nie jesteś – jęknął. Był tak bardzo napalony.
- Nie powinnam być... Robiłam to już z moim byłym... chociaż... bardziej próbowaliśmy, niż robiliśmy... O Boże, nawet mi nie mów, że mu się nie udało.
Hm, mówiła dość normalnie, ból już przeszedł.
Poczuł, że ma ochotę histerycznie się śmiać, ale wtedy zraniłby jej uczucia. Siląc się na spokój, pogłaskał ją po włosach i uśmiechnął się kącikiem ust.
-Twój były pokpił sprawę, słodka. Byłaś dziewicą.. do teraz przynajmniej – wyjaśnił i pogłaskał jej pupę.
- Mój były okazał się Łowcą - mruknęła, a potem poruszyła biodrami.
Matthew położył dłonie na jej biodrach i narzucił jej mocniejszy rytm, świadomość, że był w niej pierwszy podnieciła go do granic możliwości, o ile to było jeszcze możliwe. Nigdy nie był z dziewicą i wiedział, że Zoey zawsze będzie dla niego wyjątkowa.
-Zabiję drania. Dla ciebie – obiecał, obejmując ją mocno. Dłońmi wciąż narzucał jej tempo.
O matko kochana, czemu on o nim nadal mówił?
Zoey pocałowała go za to, żeby nie jęczeć za głośno. Jeszcze ktoś przyjdzie, zwabiony odgłosami...
Odwzajemnił pocałunek, ciężko się w nią wbijając. Mmm. Czuł się w niej idealnie. Jego pocałunki przeniosły się na szyję dziewczyny i jej kark. Pachniała bosko. Uwielbiał jej zapach.  Dobrze, że się nie opierał o fotel, bo Zoey mogła swobodnie ostro drapać go po plecach, wyrażając tym swoją przyjemność.
By było jej jeszcze lepiej, odchylił ją, by leżała plecami oparta o kierownicę. Dzieki temu, gdy poruszała biodrami, wsuwał się w nią cały, ale pod innym kątem, ocierając się o najwrażliwsze miejsce. Matthew pocałował ją w odsłonięty brzuch, a kciukiem zaczął pieścić jej łechtaczkę.
Zoey mocno wbiła palce w jego plecy i krzyknęła, kiedy doszła, czując skurcze i przyjemne, mocne dreszcze.
Czując, jak jej ciało przeszywają skurcze, przez które się na nim zaciskała, Matthew sam doszedł. Pierwotne żądze sprawiły, że wszedł w nią naprawdę głęboko i nie wysunął się, nim nie wypełnił jej całej. Jego głowa opadła na jej piersi, gdy ciężko sapał, próbując przypomnieć sobie, jak się oddycha.
Czarownica oparła czoło o jego ramię, oddychając szybko. Po chwili zaczęła głaskać go w miejsca, która ostro zadrapała.
-Zagoją się – mruknął ochrypłym głosem. –Boli cię? Gdy jestem w tobie?
- Troszkę - przyznała. - Ale zostańmy tak jeszcze przez chwilę.
-Dobrze – zgodził się. Po kilku sekundach zaczął lekko całować jej dekolt. –Dzisiaj już nie. Ale jutro pokażę ci, jak przyjemny jest seks w łóżku – szepnął.
- Na to liczę, kochanie.