Aria
wybrała się na małe zakupy. Dzisiaj zrobi zwykłe spaghetti. No jakoś nie miała
weny na inne jedzonko. Cały czas chodziła szczęśliwa. No odkąd została
narzeczoną Iana... jej marzenie się spełniło. I było naprawdę wspaniale.
Szkoda, że jej pierścionka nie dał. Jeszcze...
Już się dość szybko ciemno robiło w Los Angeles, ale ona się nie zrażała. Mowy nie ma. Chciała zrobić kolację dla SWOJEGO NARZECZONEGO i ją zrobi. NO.
Szkoda, że jej pierścionka nie dał. Jeszcze...
Już się dość szybko ciemno robiło w Los Angeles, ale ona się nie zrażała. Mowy nie ma. Chciała zrobić kolację dla SWOJEGO NARZECZONEGO i ją zrobi. NO.
Ian był w
tym czasie na uczelni. Obiecywał nadrobić zaległości i kończył z dziekanką.
Planował podjęcie studiów od kolejnego semestru w miejscu, w którym je rzucił.
Nie zdawał
sobie sprawy z tego, że za Arią ktoś idzie. Krok w krok. A potem obezwładnia ją
i usypia.
Pokój, w
którym się obudziła, był brudny i ciemny. Na ścianach wisiały obrazy
przedstawiające ludzkie cierpienie, a w rogu stał uschnięty kwiat. Miała
skrępowane nadgarstki, ramiona i kostki. Jej serce zabiło szybciej. Boże, gdzie ona była?
Rozejrzała się szybko i krzyknęła o pomoc. No, tyle w temacie. Nie mogła nawet użyć mocy, ponieważ wybuchająca kulka plazmy mogła ją zranić. Dość ostro. Ale jak będzie trzeba, to się zrani...
Rozejrzała się szybko i krzyknęła o pomoc. No, tyle w temacie. Nie mogła nawet użyć mocy, ponieważ wybuchająca kulka plazmy mogła ją zranić. Dość ostro. Ale jak będzie trzeba, to się zrani...
-Spokojnie, kochaniutka – Drake wyszedł z cienia i usiadł na
biurku, patrząc na nią. –Nikt nie chce, żeby stała ci się krzywda… jeszcze.
- Drake?
- jakoś tak instynktownie się odsunęła.
-No Drake,
Drake. Kazałbym ci pozdrowić matkę, ale nie wiem, czy będziesz miała
okazję z nią rozmawiać. Co tam u Iana? Myślisz, że już cię szuka? Wysłaliśmy mu
sms z twojego telefonu, gdzie macie się spotkać.. – zerknął na zegarek – dwie
godziny temu..
-
Znajdzie cię i przebije kołkiem - warknęła i szarpnęła się.
-Próbował twój ojciec, kochana. I mu nie wyszło – wzruszył
ramionami. –Och szkoda, że wampiry nie mogą mieć dzieci. Próbowałbym wtedy
powiedzieć twojemu tatuśkowi, że Nicholas to moje dziecko. Zabawne by to było.
Twój ojciec jest tak słaby psychicznie, ze kupiłby to bez słowa. A twoja matka?
Jeśli umiesz chociaż połowę tych rzeczy, co ona, to zazdroszczę każdemu, z kim
spałaś.
- Zamknij
się!
-Wyglądasz jak ten nieudacznik, ale masz charakter tej
zdziry. Kiedy zostałem władca tutejszych wampirów przysiągłem, że zdejmę wasz
klan jako pierwszy. Każę twojemu ojcu patrzeć, jak torturuję twoją matkę. Albo
lepiej – roześmiał się. –Wymienię ciebie na niego. Twoja matka pewnie szybko
poszuka sobie kogoś, kto ją z a s p o k o i.
- Moi
rodzice nie są tacy, jak mówisz, że zamknij pysk!
Jasne, że w to nie wierzyła. No proszę. W słowa tego śmiecia? Haha.
Jasne, że w to nie wierzyła. No proszę. W słowa tego śmiecia? Haha.
-Skąd wiesz? Czekałem na twoją matkę tego dnia, gdy poszła
podpisać papiery rozwodowe. Gardziła i gardzi twoim ojcem, ale dzięki niemu
została królową.
Podszedł do łóżka i dotknął jej policzka.
-Może ty chcesz zostać wampirzą królową, jak twoja babcia?
- Wsadź
sobie kołek w dupę - zgięła nogi w kolanach i kopnęła go. A że miała związane
kostki to taki podwójny kop. Tak, pewnie teraz zostanie za to pobita czy coś.
Trudno, Będzie musiała to znieść, ale nie pozwoli sobie, żeby takie nic ją
dotykało.
Nim Drake
zareagował, budynkiem coś wstrząsnęło. Do pokoju wpadł przerażony wampir.
-Panie! SMOK! Cały dół płonie!
- Mówiłam
ci - Aria uśmiechnęła się kpiąco.
Matko kochana, skąd u niej takie zachowanie?
Matko kochana, skąd u niej takie zachowanie?
Ścianę przy
oknie nagle rozerwało, a na zewnątrz widać było wznoszącego się smoka. Ział
ogniem w dół, puszczając budynek z dymem. No cóż, gniazda wampirów nie było mu
szkoda.
~Aria, skocz – szepnął jej w umyśle. ~Złapię cię. Musisz
tylko wypaść.
- Do nie
zobaczenia - Arii jakoś udało się wstać i usiąść na parapecie. Szybko przełożyła
nogi i spojrzała w dół. Okeeej... to już nie było takie proste...
Ian podleciał tak blisko, jak się dało. Jeden z wampirów
strzelił do niego; kula przedarła delikatną błonę na skrzydle, ale Ian tylko
pokręcił głową.
~Chodź.
No dobra.
Aria skoczyła.
A Ian ją
złapał. Wpierw w łapę, ale potem, lekko zniżył lot i pomógł jej przesunąć się
na jego kark. Wzbił się ostro w powietrze, uciekając stamtąd. Znaczy się, gdyby
był sam, pewnie dopadłby Drake’a, ale na myśl, że Aria miałaby przebywać tu
chwilę dłużej, robił się zdenerwowany. Musiał mieć pewność, że jest bezpieczna.
~Jesteś ranna? – zamruczał w jej głowie, gdy lecieli nad Los
Angeles.
- Nie, w
porządku - jakoś się do niego przytuliła, choć było ciężko przez te więzy.
Wylądował na dachu ich apartamentowca. Zsunął jedno skrzydło
tak, by mogła po nim zejść.
Ustała.
Parę sekund, potem upadła na pupę.
- Ała... Weź mnie rozwiąż, proszę ja ciebie...
- Ała... Weź mnie rozwiąż, proszę ja ciebie...
Zmienił się w człowieka i podszedł do niej szybko. A
następnie pokazał jej coś, czego nikt inny nie dokonał wcześniej. Dokonał
przemiany.. tylko jednej ręki. Jego prawa dłoń zmieniła się w ostro zakończoną
szponami łapę smoka, którą jednak delikatnie przeciąż jej więzy. Uff. Udało
się, była tu, cała i zdrowa. I to pozwoliło mu zapomnieć o bólu w pleckach,
które rozwaliła kula.
- Nic ci
nie jest? - zapytała, kiedy w końcu mogła poruszyć rękami. Ale nie
rozmasowywała ich, tylko od razu przytiliła się do Iana.
-Za chwilę się zagoi.
Wziął ją na ręce i nogą otworzył drzwi na korytarz. Szybkim krokiem skierował się do ich wspólnego mieszkania (powstałego z dwóch).
Wziął ją na ręce i nogą otworzył drzwi na korytarz. Szybkim krokiem skierował się do ich wspólnego mieszkania (powstałego z dwóch).
-Nic nie mówiłem twoim rodzicom. Nie wiedzą. Nie będą się
martwić.
- To
dobrze. Tata zamknąłby mnie w wieży... Dziękuję, że po mnie przyszedłeś -
pocałowała go w policzek.
-Oczywiście, że po ciebie poszedłem – odparł stanowczo.
–Jesteś moją narzeczoną. Moją partnerką. Nie zostawiłbym cie wampirom – lekko
pocałował ją w usta. –A teraz marsz do łóżka.
Dobrze, że oswoiła się z jego nagością.
- No ale
chodź ze mną no. Nie chcę być sama.
-Kochanie, nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę z tego, co się
teraz ze mną dzieje – powiedział cicho i wymownie zerknął w dół. –Adrenalina,
wszystkie hormony związane z walką.. Jestem podniecony dosyć. Chcę cię
oznakować – wyszeptał i lekko musnął zębami jej szyję. –A miałaś ciężki dzień..
- No
właśnie. Jesteśmy narzeczeństwem. Powinniśmy w końcu zacząć TO robić... -
zacisnęła usta, rumieniąc się.
Już od dawna o tym marzyła. Zastanawiała się, jak to będzie. Z nim. Robiąc coś niezwykłego. Kochała go strasznie bardzo mocno. To musiał być on.
Już od dawna o tym marzyła. Zastanawiała się, jak to będzie. Z nim. Robiąc coś niezwykłego. Kochała go strasznie bardzo mocno. To musiał być on.
Podszedł do
niej i objął ją, tuląc do swojego rozpalonego smoczym ciepłem ciała.
-Nie będę się opierał. Pragnę ciebie i tego – pocałował Arię
gorąco, jak to smoki mają w zwyczaju całować swoje partnerki. Jego dłonie
błądziły po jej plecach i włosach.
- To
dobrze, bo nie zamierzałam odpuścić - szepnęła i wtuliła się w niego mocno.
Więc zabrał
ją do sypialni, którą oświetlił kilkoma płomyczkami ognia. Ciepłe, przyjemne
światło wydobyło ze ścian i mebli cienie, które stworzyły przyjemny klimat.
-Pozwolisz – zaczął spokojnie ją rozbierać. Zaczął podnosić
jej sukienkę do góry, by po chwili rozpiąć zamek i pozwolić jej spłynąć.
Ciepłymi, troszkę chropowatymi dłońmi przesunął po udzie Arii, rozkoszując się
delikatną skóra.
- Pozwolę
- uśmiechnęła się i pocałowała go w mostek, bo właśnie tak sięgały jej usta,
kiedy stała sobie bez wysokich butów.
-Lubię tę bieliznę – wyznał jej na ucho i pogłaskał Arię po
plecach. –Ale bez niej będzie ci wygodniej. Zdejmiesz ja? Chcę popatrzeć –
oblizał lekko wargi, czując suchość w ustach.
Wolałaby,
żeby to on ją rozebrał, ale w sumie, czemu nie. Ściągnęła stanik i żółte
majtki.
Ian odsunął
się kawałek, by na nią popatrzeć. I podobało mu się bardzo mocno to, co
widział. Drobną budowę ciała, zaokrąglone biodra, nie za duże, ale też nie za
małe piersi. Długie nogi, zakończone zgrabnymi stópkami. Ostrożnie pchnął Arię
na łóżko. Wiedział, że brak jej doświadczenia, więc mimo podniecenia postanowił
wprowadzić ją w ten nowy swiat powoli. Uniósł jej nogę i oparł sobie stopę Arii
na swojej piersi, a następnie zaczął delikatnie masować staw skokowy oraz
łydkę.
-
Pierwsze słyszę o takiej grze wstępnej - zaśmiała się cicho. Jak miło, jak
przyjemnie.
-Mm? A jakie znasz? – zabrał się za drugą stópkę, masując
jej podbicie. Lekko pocałował duży palec jej stopy.
- No
jakbyś nie wiedział.
Spojrzał jej w oczy.
-Z doświadczenia nie znam zbyt wielu – szepnął. –Ale
chciałbym spróbować z tobą wszystkich. Wybrać te, które nam obojgu się
spodobają.. – zaczął palcami przesuwać w górę jej nóg, tuż za nimi podążały
jego usta.
Ale znał
miejsca erogenne, więc dobrze mu szło.
Aria uśmiechnęła się i zamknęła oczy.
Aria uśmiechnęła się i zamknęła oczy.
Dotarł
wreszcie tam. Zaczął delikatnie całować i głaskać jej delikatne miejsca,
czując, że wkrótce sam eksploduje. A tymczasem znajdowali się dopiero na samym
początku… Aria jęknęła
cicho. Trochę się napięła, a potem zrób rozluźniła.
Poczuł na palcach pierwsze kropelki wilgoci. Mrr. Zamknął
usta na jej łechtaczce i zaczął ją leciutko ssać. Jęknęła głośniej. Jej biodra lekko się poderwały.
-Przyjemnie? – zapytał.
- Bardzo
- zamruczała.
Poczuł
przypływ radości, naprawdę, od dawna nie czuł się tak dobrze. Powolutku wsunął
w Arię palec i sam był zaskoczony tym, że cóż.. nie za bardo się mieścił… Aria przegryzła dolną wargę.
Dziwne to było, ale przyjemne.
Zaczął ssać mocniej, lekko poruszając palcem.
- Ian...
-Tak? – uniósł głowę, ale lekko pocałował ją jeszcze w
brzuch.
- Chodź
tu... chcę ciebie... - szepnęła, cała czerwona na twarzy.
Uniósł się lekko i jego twarda męskość dotknęła jej brzucha.
Awrr. Dawno nie czuł delikatnego ciała pod sobą… Ustami dotknął jej piersi.
Marzył o tym od dawna (już na jej debiutanckim balu..).
Aria
zatopiła palce w jego włosach i je przeczesała. Potem pogłaskała go po karku i
ramionach. Był jej. W końcu był jej.
-Jeśli coś ci się nie spodoba, każ mi przestać – poprosił i
pocałował Arię w usta.
Ian zsunął jej piersi dłońmi, a pomiędzy nie ostrożnie
wsunął swoją męskość. Zawsze chciał tego spróbować. Zaczął nią powolutku
poruszać, patrząc swojej narzeczonej w oczy.
- Co ty
robisz?
-To jedna z pozycji – wymamrotał. –Nie podoba ci się?
-
Dziwnie...
A więc przestał. Cóż. Jeśli będzie taka wola Arii, nie będą
się bawić w nic niezwykłego. Zaczął delikatnie całować dziewczynę w szyję i
ramiona.
Odwróciła
głowę, żeby miał więcej miejsca. Uniosła lekko klatkę piersiową, nabierając
powietrza do płuc.
-Dotkniesz mnie, skarbie? – zapytał cicho.
- Dotknę,
nie pośpieszaj mnie - poprosiła cicho. Ona musiała na spokojnie, a nie tak od
razu z takimi rzeczami.
Jej dłonie wędrowały po jego plecach i ramionach, aż w końcu skierowała je w dół, na jego krocze.
Jej dłonie wędrowały po jego plecach i ramionach, aż w końcu skierowała je w dół, na jego krocze.
Leżał i czekał cierpliwie, chociaż smok szarpał się i
warczał. Cierpliwości, Ian.. cierpliwości.. powtarzał sobie.
- Tak
dobrze? - objęła go dłonią i lekko nią poruszała.
-Nie jestem z porcelany, kochanie – szepnął i pocałował ją w
ucho. –Rób, co zechcesz, a jeśli zaboli, to ci powiem. Należę do ciebie –
podkreślił. –Sama określ, co chcesz z tym zrobić..
- No
jesteś mój i tylko mój.
Mimo wszystko nie posuwała się do czegoś więcej. Zresztą i tak nie miała jak z tej pozycji. Póki co, pieściła go dłonią i palami, a ustami dotykała jego ramienia.
Mimo wszystko nie posuwała się do czegoś więcej. Zresztą i tak nie miała jak z tej pozycji. Póki co, pieściła go dłonią i palami, a ustami dotykała jego ramienia.
Ian opadł na plecy. Aria musiała mu zaufać i poznać jego
ciało. Nie chciał, by potem się go bała. Leciutko mruczał, zadowolony z jej
dotyku.
Denerwowała
się i stresowała, a on co? Phi. Aż się jeszcze bardziej zarumieniła, patrząc na
tę jego cześć.
A wiec chciał tego... Dobrze więc. Dostanie. To chyba nie mogło być złe, prawda?
I nie było, kiedy już spróbowała i miała go w swoich ustach.
A wiec chciał tego... Dobrze więc. Dostanie. To chyba nie mogło być złe, prawda?
I nie było, kiedy już spróbowała i miała go w swoich ustach.
Jęknął i wsunął palce w jej włosy. No niekoniecznie o to mu
chodziło, myślał raczej, że tak wygodniej będzie jej badać rekami jego tors czy
coś. Ale jeśli już byli na tym etapie… Nie mogło być lepiej. Odchylił głowę do
tyłu i znów jęknął, dusząc szybko. Aria przez chwilę się zastanawiała jak on zamierzał wejść w nią,
skoro ledwo co mieścił się w ustach. No taaaak...
-Chodź do mnie, skarbie – wyciągnął ręce, usiłując zapanować
nad drżeniem całego ciała.
- Stało
się coś? - zagarnęła włosy za ucho.
-Nie chcę dojść za szybko – odparł szczerze, jak przystało
na niego. –Wpierw uczynię cię moją na zawsze – obiecał i, uwaga, UŚMIECHNĄŁ
się!
Robił to
coraz częściej. Aż ona sama się uśmiechała.
Cały czas trzymał ręce wyciągnięte w jej stronę. Uśmiechnęła się znowu i zbliżyła
się do niego. A potem przytuliła.
Ian pocałował ją i pogłaskał po plecach, po czym przewrócił
tak, by to on był na górze. Przygwoździł Arię do materaca swoim ciężarem, ale
oparł się na łokciach, by jej nie zgnieść. Delikatnie pocałował jej nos.
-Przepraszam, ze poczujesz ból – szepnął, kolanem
rozchylając jej nogi.
- To nie
twoja wina przecież. Tak to już jest.
Pocałował ją w czoło.
-To zaboli tylko chwilę – obiecał, wsuwając w nią sam
czubek. Słodki.. Nie było innej możliwości. Ian pocałował Arię władczo,
jednoznacznie, nie pozwalając jej nawet drgnąć o centymetr, jednocześnie
wykonał biodrami szybki ruch i wdarł się w głąb niej.
Wbiła w
niego paznokcie i szybko przesunęła nimi na boki.
-Już – szepnął jej do ucha. –Szzz, wszystko jest okej. Już
nie będzie nigdy bolało – obiecywał jej gorączkowo. Jego dłoń głaskała jej
policzek, ale reszta ciała była nieruchoma. Ian, dzięki Sztormowi, czuł część
jej ból, ale nie jako własny, tylko odległą część emocji.
- Tak
mówią - uśmiechnęła się lekko. - Przepraszam - pogłaskała go tam, gdzie go
podrapała.
-Nie masz za co. Wciąż boli?
-
Troszkę. Ale przeżyję, nie martw się - pocałowała go.
Odwzajemnił pocałunek, lekko się w niej poruszając. Wciąż
czuł, jak jej ciało rozpaczliwie się na nim zaciska.
-Okej? Mam przestać? – wyszeptał jej do ucha. Umarłby, gdyby
kazała mu przestać. Ale z drugiej strony, dla niej umrze chętnie..
- Nie
masz przestawać. Skąd ci to przyszło do głowy...
A więc
poruszał się, powoli i rytmicznie. Czuł coś, czego nigdy wcześniej nie czuł;
ogień śpiewał w jego żyłach i to ciepło płynęło do ciała Arii, skąd dostawało
sygnał zwrotny. O ile dotychczas ciepło Iana było melodią, tak ciepło Arii
stanowiło dla niej tekst. Razem się uzupełniali. Tam, gdzie kończyła się Aria,
zaczynał się on. Czuł się tak, jakby odnalazł fragment układanki, który mu
umykał od dawna..
I ona
czuła się wreszcie spełniona. Było wspaniale. Naprawdę. I chyba nie mogło być
inaczej z osobą, którą się kocha, prawda?
Ian zaczął
poruszać się szybciej, ale jego usta wciąż leniwie całowały jej obojczyk. Gdy
poczuł, że zbliża się do szczytu, odnalazł zagłębianie na jej szyi i wbił tam
zęby. Zaczął poruszać się intensywniej. Aria jęknęła głośniej, zaciskając palce na jego ramionach. W jej
ciele szalała jakaś burza. A grzmot padł w momencie, w którym ona
zaszczytowała.
On doszedł kilka sekund po niej. Wypełnił ją swoim
spełnieniem, usatysfakcjonowany, nie puszczając jej skóry spod zębów. Oznakował
ją jako swoją partnerkę. Wreszcie. Teraz była jego tak już o. No. Wara inne smoki i inne stworzenia
ludzkie czy nieludzkie.
Aria wtuliła się w niego mocno.
Aria wtuliła się w niego mocno.
-I? Podoba ci się? – zainteresował się na poważnie.
- Bardzo
- pocałowała go czule. - Kocham cię.
-Ja ciebie też – palnął odruchowo. Ale poczuł, że, hej,
serio tak czuje. Aria nie tylko wyprowadziła go z mroku, ale rozproszyła go na
zawsze.
Uśmiechała
się radośnie, głaszcząc go po karku.
- Więc teraz oficjalnie jestem twoja, panie narzeczony smoku?
- Więc teraz oficjalnie jestem twoja, panie narzeczony smoku?
-Tak – pocałował Arię w czoło, odgarniając jej kawałek dalej
te cudne blond włosy. –Każdy smok poczuje mój zapach na tobie. Cieszę się, że
twój ojciec nie jest smokiem – dodał po chwili.
- Ale i
tak wie przecież. Mama mi mówiła. Ona jest po twojej stronie.
Ian posmyrał ją po pleckach.
-Chodzi o to, że teraz wszyscy będą wiedzieć, że nie śpimy z
rączkami na kołdrze, kotku – powiedział łagodnie.
- No i
co? Phi. Nasza sprawa.
-Masz rację, nasza. Jesteś dorosła, ja też. Ale i tak twój
tato dobierze mi się do skóry – zamruczał leniwie. Jakoś nie jawiło mu się to
tak strasznie. –Swoją drogą – spoważniał – czego ten upierdliwy wampir, wrzód
na moim tyłku, od ciebie chciał?
- Znowu
to samo. Że moja mam się... no wiesz... a mój tata to... no wiesz... -
spochmurniała.
-Jezu, on naprawdę nie lubi twojej rodziny – prychnął. –Może
na niego zapoluję. Wsadzę mu kołek w tyłek i się go pozbędę? Może4 twój tata
wtedy nie zawiesi moich ja… mojej głowy nad swoim biurkiem jako trofeum..
- Uważaj
na niego, Ian. Głupie to to takie, a głupi ma zawsze szczęście.
-Teraz, gdy mam ciebie, stałem się ostrożny – wyznał. –Już
nie pakuję się w gniazdo bez taktycznego rozplanowania każdego ruchu.
- Masz
szczęście. Wielkie szczęście.
-A co, dałabyś mi klapsa? – uniósł brwi ,zaskoczony
przyjemnym uczuciem, jakie wywołała wizja Arii, która próbuje go „ukarać”.
- A tak!
Przywiązałabym do łóżka i w ogóle - zarumieniła się.
-Kontynuuj, kochanie – poprosił głębokim, lekko
zachrypniętym głosem.
- No nie
wiem, poszłabym na spontan...
-Ooo. Podoba mi się. Powiedz mi, co musiałbym zrobić, żebyś
mnie tak ukarała? – pogłaskał ją po pupie i przyciągnął bliżej siebie.
- Nie
wiem, Ian, nie wiem....
-Hmm.. a może poćwiczymy to? Dam ci się przywiązać.. –
kusił, ustami muskając jej szyję. No, teraz gdy już zrobili to pierwszy raz,
wraz ze smokiem nie mieli zamiaru przestawać. –Ty do góry.. jak tylko poczujesz
się lepiej..
- Taaa...
nooo... zobaczymy...
Roześmiał się. Wpierw cicho, ale po chwili śmiał się już
głośno, tuląc Arię do siebie. Jego gardło wpierw troszkę się buntowało, gdyż
zapomniało, jak to jest śmiać się tak beztrosko..
-Jesteś cudowna, kiedy się tak wstydzisz – szepnął.
- Oj,
przestań - pacnęła go w ramię. - Nie śmiej się ze mnie!
-Oj no dobrze, dobrze – prychnął w jej włosy i wciągnął
głęboko do płuc zapach swojej narzeczonej. –Po prostu uważam, że to słodkie.
Niewinna panna kontra rozpustny smok.
- Bardzo
słodkie - wtuliła się w niego mocno.
Boże, jak ona go kochała. To aż bolało.
Boże, jak ona go kochała. To aż bolało.
-Nie dąsaj się – poprosił.
Czuł się… jak nowonarodzony. Leżał sobie, z głową Arii na
swojej piersi, słyszał bicie jej serca, czuł na skórze jej oddech, jej ciepło..
Z Carlą nigdy tego nie czuł.