sobota, 16 marca 2013

Rozdział 50. W ukryciu (Sienna x Shuu)


            Sienna wpatrywała się w Shuu wzrokiem spłoszonego zwierzątka. Powiedział, że nikomu o niej nie doniesie, ale bardziej przerażał ją fakt, że widział Smoczycę. Kim on był? Może jakiś zagubiony członek klanu? Dziecko z nieprawego łoża i tak dalej? Ale wtedy wyczułaby w nim Smoka!
-Nie musi pan się w to mieszać – szepnęła, patrząc na niego ze smutkiem. –Wyniosę się jeszcze dziś.
- Uważam jednak, że powinienem co nieco o tobie wiedzieć, skoro jesteś smokiem - nadal upierał się przy swoim.
No i zaintrygowała go no co zrobisz.
-Nie jestem dobra w byciu smokiem. Nie miałam dużo okazji trenować – wyszeptała. –Nie pozwalano mi. Pan jest również smokiem? Skoro pan widzi smoczycę?
- Nie. Jestem z klanu Munro - usiadł na kanapie i spojrzał na nią.
Sienna poderwała się na nogi i uskoczyła do kąta, marząc o tym, by się w niego wcisnąć i zniknąć.
-To niemożliwe – wymamrotała. –Nie, nie, nie. Mówiono nam o was. Straszono nas wami. O boże – jęknęła, kryjąc twarz w dłoniach. Jej niania, surowa i wyniosła kobieta, uwielbiała jej powtarzać historyjki o lochach i torturach, z których słynęli Munro. Finn słynęli ze zjadania ludzi żywcem.
- Co? - Shuu spojrzał na nią z uniesionymi brwiami. Poruszył się niespokojnie.
-Podobno torturujecie każdego, kto się nawinie, by wyjawił wam swoje sekrety – wymamrotała, szukając ratunku. Mogłaby się zmienić i wyskoczyć przez okno, ale Los Angeles zaraz obiegnie informacja o smoku. A Shuu wciąż siedział zbyt blisko drzwi. Jej dłonie drżały, a krew szumiała w uszach. W końcu jej ciało tego nie wytrzymało i zemdlała. Jej ostatnią myślą było to, że z deszczu trafiła pod rynnę.
- Sienna? Sienna! - Shuu poderwał się i już po chwili miał ją na rękach. 
Cudnie - pomyślał, kładąc ją na swoim łóżku. Potem zaczął nią lekko szturchać. 
- Sienna. Obudź się - poklepał ją lekko po policzku.
Otworzyła oczy, pisnęła cicho, a potem odsunęła się lekko.
-Nie rób mi krzywdy – szepnęła. –Proszę.
- Boże, nie zamierzam ci krzywdy robić. Może kiedyś tak robili, ale teraz już nie.
-Naprawdę?
Nie mogła całe życie uciekać. Może jemu warto zaufać? Skoro był z Munro, a Munro wszyscy się bali, to nikomu nie przyjdzie do głowy, by jej tu szukać?
-Przepraszam, za to, że zemdlałam – wymamrotała i poprawiła włosy. –I za zamieszanie, panie Hell. Po prostu pierwszy raz spotykam kogoś… z jakiegokolwiek klanu.
- Serio? Dziwna jesteś... A wiesz, że jest zgoda między klanami? - zainteresował się.
-Naprawdę? – zapytała naiwnie. Niesamowite! –Czyli Finn już nie jedzą ludzi?
- Nigdy nie jedli z tego co mi wiadomo - uśmiechnął się. Sięgnął po telefon i zamówił jedzenie. Potem znów się do niej uśmiechnął. - Więc jak to możliwe, że jesteś smokiem?
-Zawsze byłam – odparła zgodnie z prawdą. –Czy dranir klanu Munro jest dobrą osobą?
Może udzieliłby jej azylu politycznego? Albo uznał za uchodźcę i dał schronienie? Chociaż to wiązałoby się z tym, że musi mu zdradzić, gdzie jest jej klan. Fuck.
- Mój tata jest bardzo dobrym człowiekiem - uśmiechnął się. - Naprawdę, nic ci nie grozi.
-Pana..tata. O..boże-  jęknęła.
- Sienna, uspokój się.
-Staram się – wymamrotała. –Nigdy nie przypuszczałam, że tak daleko, w Stanach, trafię na kogoś..
- Nadal mi nie powiedziałaś, skąd jesteś i jak to możliwe, że jesteś smokiem, skoro nie jesteś z klanu Finn.
Cholera. Uparł się?
-Nie wiem, urodziłam się taka. Wychowywali mnie obcy ludzie – co w sumie było prawdą, niezliczonej ilości niań nie mogła zaliczyć do osób bliskich.
- Mhm... No cóż... - przerwało im pukanie do drzwi. Shuu odebrał kolację i wrócił do niej. - Herbata. Napij się - podał jej kubek.
-Dziękuję – objęła kubek dłońmi, rozgrzewając się. –Nie jest pan taki straszny – powiedziała cicho.
- Serio? - zaśmiał się. - To dobrze. Ty też nie, wiesz?
Obdarzyła go lekkim, nieśmiałym uśmiechem. Naprawdę był przystojnym mężczyzną.
-Nigdy nie chciałam być straszna. Potrafię leczyć – wyznała. Coś o sobie musiała mu powiedzieć, ale wolała odciągnąć temat od rodziny i pochodzenia. –To jest mój dar.
- Naprawdę? Super - uśmiechnął się szeroko, a potem wziął jedną z przygotowanych kanapek do ręki i zaczął wcinać.
Obserwowała go dyskretnie.
-Czyli mogę nadal u pana pracować?
- Jasne, nie puszczę cię nigdzie.
A jak go oszuka, no to będzie gorzej.
Znów lekko się wystraszyła.
-Czy to oznacza, że jestem pana więźniem? – wyszeptała, tuląc do siebie kubek z herbatą.
- Oczywiście, że nie!
Odetchnęła z ulgą.
-Co do tych mężczyzn, którzy mnie śledzą.. Pewnego dnia mogą trafić do hotelu. Nie chcę, by pan lub pana interes ucierpiał przeze mnie – oznajmiła.
- Jeśli nie są tak groźni, jak myślałaś, że my jesteśmy, to nie mam się czego bać - puścił jej oczko.
Odpowiedział mu uśmiech. Sienna nie dosyć, że poczuła się w hotelu bezpiecznie, to zaczynała mu ufać. Nie groził jej gwałtem, nie chciał jej uwięzić..
-Nie powie pan nikomu o mnie? Nawet swojemu tacie?
- Tego obiecać nie mogę. Ale jak mówiłem, spokojnie.
Jecia, co za płochliwe dziewczę. Zastanawiał się, co takiego zrobiła, że musiała uciekać i się kryć.
-Myślę, że mogę panu zaufać – powiedziała cicho, patrząc mu w oczy. Były piękne, o odcieniu fioletu. Wcześniej myślała, że są bardziej niebieskie. Były strasznie niezwykłe. Jakby mu tak zdjąć te okulary.. *kaszelek*. No..
- No właśnie - podsunął jej pod nos talerzyk z kanapkami. - Jedz, jedz, smacznego - uśmiechnął się.
Sięgnęła po kanapkę i zaczęła jeść. Cały czas jednak patrzyła na niego. Boże. Jedzenie rozpływało się w ustach. Najlepsze, co jadła do tej pory. No nie stołowała się w wykwintnych restauracjach, bardziej w anonimowych barach szybkiej obsługi.. Sięgnęła więc po jeszcze jedną, i kolejną.
-Przepraszam – wybełkotała w końcu. –To pana kolacja..
- Zamówiłem to dla nas, Sienna. Jedz. A potem mykaj do siebie, do pokoju. Nie będę cię już męczył.
Przełknęła jeszcze jedną kanapkę.
-Dziękuję, panie Hell. Za wszystko.
- No, proszę - uśmiechnął się do niej znów.

            Myślała o nim długo, gdy kładła się spać. Po raz pierwszy zasnęła bez problemu, chociaż mieszkanko dla pracowników było ciasne .Urządziła się tu przytulnie, na tyle, na ile umiała. Nie było żadnych zdjęć, ani nic innego, co mogłoby ją z kimkolwiek powiązać.
            Następnego dnia ze zdwojoną siłą wzięła się do pracy.
Shuu od rana wczesnego siedział w swoim biurze i bawił się papierkami, jak na dobrego szefa przystało.
Nagle do jego gabinetu wpadła wysoka, rudowłosa kobieta. Miała na sobie grafitowy kostium i czarne szpilki. Była ładna, ale nie piękna.
- Kim? Co ty tu robisz? - Shuu uniósł brew wyżej, wstając z fotela.
-Wpadłam cię odwiedzić, byłam w okolicy – uśmiechnęła się. Wszyscy się zastanawiali, kiedy Shuu w końcu się jej oświadczy.
- Aaa - pocałował ją w policzek. - Kawy? herbaty?
-Herbaty. Ziołowej.
Usiadła, zakładając nogę na nogę. Pochodziła z bogatej rodziny jednego za baronów Munro. Była jego najstarsza córka. Przebiegła, chytra i gotowa na wszystko, byleby zdobyć dranira.
- Okej - zamówił dla niej, a potem znów spojrzał w papierki.
-Wybierasz się na tą galę w niedzielę? – zapytała Kimberly, z pozoru obojętnie. Wpatrywała się w niego, niezrażona brakiem zainteresowania. W końcu miała go uwieść, co za problem.
- Nie, nie idę. Spotykam się z... bratem.
-Och, szkoda – zrobiła zawiedzioną, lekko nadąsaną minkę. –Bo szukam partnera. Może Matthew zgodzi się przełożyć spotkanie? – poprawiła bluzeczkę tak, by było widać jej piersi lepiej.
W tym samym czasie do gabinetu zapukała Sienna.
-Herbata, panie Hell – powiedziała spokojnie, wnosząc tacę.
- Dziękuję, Sienno - uśmiechnął się do niej. - I jak się czujesz?
-Dobrze, dziękuję, panie Hell. Czy podać coś jeszcze?
Baronówna mierzyła ją pogardliwym spojrzeniem. Jakaś pokojówka. Dżizas. Plebs nie znał swojego miejsca. Nie będzie przecież przy niej poruszać ważnych kwestii!
-Powinien pan coś zjeść – odważyła się powiedzieć Sienna. –Podobno odmówił pan dzisiaj śniadania.
- Nie mam czasu na śniadanie - westchnął. - Tyle roboty, tak mało czasu... - dodał, jakby do siebie.
-Mimo wszystko, zrobi pan sobie 10 minut przerwy i zje śniadanie – uparła się.
-Śmiesz wydawać rozkazy pracodawcy? – wtrąciła się Kim.
- Daj spokój, Kim, ona się troszczy - ukradkiem puścił oko Siennie. No, chyba była mu wdzięczna, nie? No i spoko. Wszyscy byli zadowoleni. - Dobrze, zjem no - odłożył papierki i zajął się jedzeniem.
-Dobrze – Sienna wyszła, a Kim prychnęła.
-Miękniesz, Shuu, kochanie – powiedziała z uśmiechem. –Taka młoda dziewczynka, a ty jej ulegasz.
- A dlaczego nie? W sumie, głodny się zrobiłem - wzruszył ramionami.
-Trzeba było powiedzieć, przyniosłabym ci coś z restauracji – powiedziała usłużnie.
- Ale wtedy nie byłem głodny.
Roześmiała się perliście i sięgnęła po herbatę.
-Za to cię lubię. Jesteś nieprzewidywalny. A co słychać u twoich rodziców? Pani Yumi wciąż pracuje z tygrysami? – żeby nie było, że olewa jego rodzinę. Znała wszystko, co było na ich temat w Internecie.
- Tak. Cały czas. Kocha tę pracę.
-To urocze – ona nie wyobrażała sobie pracować. Po co, skoro jej rodzina spała na kasie? A pani królowa klanu mogła trwonić pieniądze garściami, a wciąż by ich przybywało. A mimo to zadawała się z brudnymi zwierzętami. –Słyszałam, że twój ojciec brał udział w ciężkiej akcji ostatnio. Jest niesamowity.
- Tak, tak, jest.
Ano, pamiętał, jak w pracy na angielski o swoim bohaterze, napisał właśnie o Ojcu.
Kuźwa. O czym miała o nim rozmawiać. Wolałaby zaciągnąć go do łóżka, tam potrafiła więcej. A tak? Shuu nie był interesująca rozmówcą. Uwielbiał tylko swój hotel.
-Podobno Matthew zaliczył studia w trybie przyśpieszonym i już odbył staż. Nie widziałam go od dawna..
- Popatrz na mnie, on też tak wygląda - spojrzał na nią i uśmiechnął się. - Tak. Zaczął już pracę.
-Och, nie jest taki jak ty – zauważyła. –Nie ma tych twoich przenikliwych oczu – podeszła do okna. No no. Mogłaby tu z nim zamieszkać w tym hotelu. Co prawda, zmieniłaby wiele, poczynając od zwolnienia plebsu, który tu pracuje.
Nagle do gabinetu weszła Sienna.
-W kuchni pytają, co przygotować dla pana na obiad – powiedziała, skromnie składając dłonie na podołku.
- Obojętnie. Cokolwiek będzie dobre - uśmiechnął się do niej. - A, i powiedz kucharzowi, że genialne kanapki.
-Przekaże, proszę pana – dygnęła grzecznie i wyszła.
-Więc? Co z tą galą? – wróciła do problemu. Potrzebowała go jako partnera. –Matthew się pewnie nie obrazi, w razie czego zwal na mnie – zachichotała.
- Planowaliśmy to od dawna... przykro mi, Kim...
-Och, nie szkodzi, Shuu. Następnym razem – odstawiła filiżankę i pocałowała go w policzek. –Zabierzesz mnie na jakąś kolację, to ci wybaczę – zażartowała. –Pójdę już, pracujesz w końcu.
- Więc do zobaczenia - również pocałował ją w policzek i odprowadził do drzwi.
A dlaczego on się z nią spotykał? Dobre pytanie.
Bo mamusia chciała. I tatuś. Bo się martwili, że sam sobie nikogo nie znajdzie, zajęty pracą.