środa, 12 września 2012

Rozdział 21. Saving people, hunting things... (Aria x Ian)



Ian już od kilku tygodni pomieszkiwał u Jace’a. Co szukał mieszkania, dranir Akardo natychmiast wysuwał szereg argumentów, które przemawiały za tym, aby wciąż u nich mieszkał. Koronnym było to, że uratował Arii życie i, że chociaż jest księciem Finn, to ochronił księżniczkę Akardo i jest czymś w rodzaju „jej strażnika”. Dlatego też Ian, za każdym razem, gdy Aria szła gdzieś sama, trzymał się w dyskretnej odległości i czuwał, aby nie spotkała jej krzywda.
            Jace zauważył młodego Finn, gdy ten wszedł do kuchni. Jak zwykle, po otwarciu lodówki, zlokalizował karton mleka o wypił go duszkiem.
-Jakieś plany na dziś? – zagadnął go.
Ian obrócił się, jakby dopiero skontaktował się ze światem.
-Cześć, wujku. W sumie tak. Wieczorem idę skopać tyłki paru wampirom. Znalazłem ich gniazdo..
Jace uśmiechnął się tylko. Wampiry.. heh. Żadne z ich dzieci nie wiedziało, że ponad 20 lat temu Silver zasłużyła sobie na tytuł Pogromczyni Wampirów.
- Pójdę z tobą - Nick pojawił się w kuchni z pustą szklanką, którą wstawił do zmywarki.
Cóż, wiedział, że Ian by sobie poradził, ale on musiał dać upust swojej złości. Poza tym może w końcu pogada z kuzynem jak z człowiekiem. Może. W końcu.
-Jasne, jeśli chcesz – powiedział Ian bez uczuć. Wiedział, że Nick, jako przyszły dranir, też był silny. Mógł się przydać.
- Chcę. O której wyjeżdżamy?
-Za 10 minut. Cześć, Aria – przywitał się. Jak zawsze, na jej widok, poczuł znajome ciepło. Była piękna. Odziedziczyła to, co najlepsze, po obojgu rodziców.
- Cześć, Ian. Gdzie idziecie?
-Polować na parę złych wampirów – jego głos był dalej beznamiętny.
-Duże gniazdo? – zainteresował się Jace.
-Około 50 dorosłych wampirów. Czyli takich, które są rok po przemianie – wyjaśnił. –Reszta to koło 20 piskląt. Są silniejsze, ale łatwiej je zabić.
- Tylko uważaj na siebie - poprosiła cicho Aria.
- Spoko, mała - Nick uśmiechnął się i poczochrał jej włosy. - Co, dranirowie nie dadzą sobie rady?
- Może chcecie kilka rad? - zapytała Silver.
- Mamo, daj spokój - machnął ręką Nick.
-Oj, Nick, nie lekceważ matki. Ma doświadczenie – powiedział z dumą Jace, obejmując Silver w pasie i czule muskając wargami jej włosy. Tyle lat byli już małżeństwem, ech…
- Jakie doświadczenie? - zapytali jednocześnie cała trójka rodzeństwa Akardo (tak, Nathan też znalazł się na cudownym obrazku rodzinnym).
-Wasza mama, będąc w ciąży z tobą, Nick, zabiła królową wampirów z Nowego Yorku. Krzesłem. Była niesamowita – tym razem jego usta musnęły jej szyję.
-Łał – powiedział Ian. Tego też im zazdrościł; miłości, jaka między nimi wciąż kwitła, mimo tylko lat bycia ze sobą…
A całej trójce opadły szczęki.
- Ż... ż.. że co?! Mamo! Jak mogłaś mnie narażać?!
- Nie miałam wyboru. Zaatakowała mnie, ździra. Aria, nie powtarzaj za mamą takich słów.
- Hm... to może od razu nie umrzesz - Nathan spojrzał na brata i parsknął śmiechem.
-Wasza mama już wtedy była niesamowita – roześmiał się Jace.
-Jesteś moją bohaterką, ciociu Silver – bąknął Ian.
- Nie przesadzaj, Ian - Silver machnęła ręką z uśmiechem. - Taka szmata, która próbowała odbić mi waszego ojca, również dostała kołkiem prosto w to swoje pseudoserce. No co, też była wampirem z Bożej łaski.
- Mamo... - Aria spojrzała na nią. - No i bardzo dobrze! Nikt ci nie będzie próbował zabierać taty! Nawet takie ździrowate wampirzyce! 
-A tata się nigdy nigdzie nie wybierał – pogłaskał Silver po ramieniu. –Jechać z wami, chłopcy?
-Nie trzeba, wujku – powiedział Ian i pokazał mu zawartość swojej torby. Ot, kilka kołków. –Resztę załatwiam ogniem – wyjaśnił. Obok kołków leżało kilka bandaży.
- Hm... mam w sobie krew Pogromczyni Wampirów. Poczułem się pewniej. Dzięki, mamo - Nick pocałował Silver w policzek.
- Uważaj na siebie, Nicky. I ty, Ian. Wróćcie w jednym kawałku i w zbliżonej ilości krwi.
-Okej. Da się zrobić, ciociu. Dobranoc, Ari – powiedział Ian i poczochrał ją po włosach. No. Od kiedy zobaczył ją tylko w bieliźnie, starał się zbudować dystans. Żeby nie myśleć o tym, o czym myślał mimo wszystko, chociaż myśleć sobie o tym zabraniał.
- Ej, nie tykać włosów! Idźcie już, niech was zeżrą wampiry!
- Nie, lepiej nie - wtrąciła Silver.
Nick wyszedł z domu i odetchnął.
- Jeeezu, jak miło, że mój domek już stoi i na mnie czeka.
-Ja tam wynająłem mieszkanie – powiedział cicho Ian, gdy szli do auta. –Ale nie mów ojcu. Jakoś dziwnie reaguje na wieść o mojej wyprowadzce od was. Jakbym potrzebował opieki – mruknął, siadając za kierownicą. –Ładna dzielnica. Trzy pokoje, kuchnia i dwie łazienki. Niedaleko knajpa, więc z głodu nie umrę…
- Spoko, zrób parapetówkę.
On w plecaku trzymał siatkę z piaskiem. Zwykłym z plaży. W kieszeni miał troszkę małych, przeźroczystych kuleczek. Ba, nawet zaopatrzył się w karty do gry.
-Jak chcesz, to wpadnij. Napijemy się piwa.. – zaczął i urwał. Impreza… dawno żadnej nie organizował. Ot, brał udział w paru „towarzyskich spotkaniach”, gdy do mamy przychodziły koleżanki, albo szedł napić się piwa z kolegami czy kuzynami, ale impreza.. No, ot, bal Arii.
- Dobra, kiedy?
Ich rozmowa była naprawdę przecudowna.
-Jutro? – zaproponował. No, przynajmniej rozmawiali. A to już coś. –Hm. Spotykasz się z kimś? – zapytał, co by nie wyjść na nierozmowną osobę.
- Okej, jutro o 20 wpadnę. Chyba nawet Clippersi grają - westchnął. - Ja? Nie, z nikim.
Jaaa... jak mu powiedzieć, że jest zakochany jak szaleniec w jego kuzynce...?
Nie mówić. Dobry pomysł.
-Szkoda. Warto jest mieć powód do walki – powiedział Ian, parkując nieopodal opuszczonej rudery. Wyjął dwa kołki i wsadził po jednym do każdego buta. Pozostałe wsunął za pasek, jeden do kieszeni w dżinsach. Trzy podał Nickowi.
- Grasjas - Nick schował je za pasek. Plecak zarzucił na ramię. - Zamawiam wejście górą!
-Spoko. Poczekaj na mój znak, skupię ich na dole, a potem zajdziesz ich od tyłu.
Tak też zrobił. Miał powód do walki i nie była to tylko zemsta. Poczekał chwilę, aż Nick wejdzie na górę, poczym kulą ognia rozwalił to, co kiedyś było drzwiami.
-Cześć, pijawki. Tęskniłyście? – ryknął, wchodząc. Dookoła niego tańczyły płomienie, a jego dłonie lizał ogień.
Nick tymczasem przykucnął na barierce, na trzecim piętrze. Wampiry z drugiego i pierwszego wyskoczyły ze swoich pokoi, a Nick wyjął z kieszeni talię kart. Wyjął z niej asa kier, po czym "zainfekował" go. Puścił kartę, której kontury zaświeciły się na złoto. Powoli opadała, przyciągając uwagę stworów. Karta opadła, a po chwili wybuchła.
- No, to się nazywa wejście! - zaśmiał się, a jego głos rozległ się po chałupie.
Ian usłyszał eksplozję i poczuł iskierkę radości. Polowanie z kimś było ciekawsze. Pstryknął palcami, a w powietrzu uformowało się kilka kul ognia, Nie musiał celować, po prostu machnął ręką, a one pomknęły w stronę wampirów. Kilka z nich zaczęło płonąć, podczas gdy on miał już w rękach kołek. No.
Zaczęła się bitwa.
Nick stanął na barierce. Z plecaka wziął garści piasku, po czym skoczył w dół. Po drodze sypał piaskiem, naładowując go energią kinetyczną. Ah, kochał dźwięk wybuchu.
Zatrzymał się na barierce na drugim piętrze. Wyjął kołek, naładował go i rzucił w brzuch wampirowi. Szybko schował się za drzwiami, które trzymały się na jednym zawiasie.
- Bleh... - stwierdził, obserwując jelito grube. Jego kawałek w sumie.
            Ian walczył z mniejszą efektownością. Wolał być szybko i skuteczny. Kołek tu, kołek tam, kula ognia i pah, kolejne wampiry padają martwe. Gdy któryś z nich przeorał mu pazurami plecy, nawet nie drgnęła mu powieka. Obrócił się i promieniem ognia przeciął go na pół.
Nick tymczasem wykonał pseudopiruet, puszczając wokół siebie kuleczki. Teraz żałował, że zapomniał o jakimś kombinezonie. Fuuu!
            Po kilkunastu minutach udało im się zagonić wampiry (a raczej niedobitki) do kąta. Syczał, parskały, podczas gdy Ian odciął ich od wyjścia ścianami ognia.
-A teraz, gnojki, powiedzieć mi. Co wiecie o zabójstwie przyszłej dranicowej Finn?!
-Nic – mruknął jakiś odważniejszy, szczerząc ostre kły. –Ale każda kobieta, która może urodzić waszego bękarta, ma zginąć! – dodał.
-Kolorowo – Ian pstryknął w jego stronę kuleczką ognia, a po chwili pyskacz już radośnie skwierczał.
-Nie zabijaj mnie! – krzyknął jakiś wampir. –Wiem, kto jest kolejnym celem!!
Kiedy Ian trzymał ich w jednym miejscu, Nick sypał dookoła nich piasek. Nucił jakaś wesołą melodię pod nosem. Coś po hiszpańsku. No, nikt nie będzie od tak go sobie gryzł i drapał, tak?! Albo udawał, że jest lepszy w walce wręcz! Chamstwo!
- Zginiecie, skurwysyny - nucił dalej cicho, a kiedy skończył sypać niegroźnie-wyglądającą-broń, stanął obok Iana i przetasował karty. - No to mów, nim mi as pik przypadkowo spadnie.
-Nasz Władca chce dopaść dziwki Akardo!
Ian poczuł, że ogień zaczyna buzować mocniej. Oj, to mu się nie spodobało.
-To znaczy KTO KOGO chce dopaść? – zapytał przesadnie słodkim głosem.
-Lord Drake chce dopaść królową Akardo, ale wpierw mamy pozbyć się księżniczki. Tej blond dupeczki – wampir nie dokończył, bo Ian wbił mu kolano w krocze. Żywy czy.. prawie żywy, bolało tak samo.
-Dla ciebie LADY BLOND DUPECZKI, pijawko.
Dobrze, że Nickowi został jeszcze jeden kołek. Teraz wbił go wampirowi w ramię, a potem przebił nim dłoń.
- Nawet niech nie próbuje - syknął.
-Skąd wiesz, że nie ma ich tam teraz…? Że ta blondyneczka właśnie nie stała się szwedzkim stołem?
            Ian zamarł na chwilę. O nie. Nie. Nie chciał powtórki z rozrywki. Nie chciał, aby Aria umierała w jego ramionach. Rozłożył ramiona, a w miejscu gdzie były wampiry wybuchła kula ognia, która je pochłonęła.
-Jedźmy – powiedział cicho.
- Ian, daj spokój. Aria jest w domu bezpieczna z Nathanem i rodzicami. Poradzą sobie. Bardziej martwi mnie ten cały lord D... Da... De... jak mu tam. Kto to jest i dlaczego chce dorwać moją siostrę i matkę? Wiesz coś na ten temat?
-Zapytamy twoich rodziców. Ale jedźmy. Chcę zobaczyć, że są cali.
Nie wybaczyłby sobie, gdyby coś im się stało, przez to, że ściągnął do ich domu, on, pogromca wampirów.
- Ja prowadzę - mruknął Nick. No, a jak on prowadził, o znaleźli się w kilka minut w domu. - Ciemno. Chyba poszli spać.
-Sprawdź rodziców, ja Arię.
Nie czekał na odpowiedź. Co tam, że jego koszulka na plecach była cała pocięta i trzymała się na słowo honoru; Ian musiał być pewny, że Arii nic nie jest.
            Wpadł do jej pokoju i zatrzymał się na progu, czekając, aż w zmroku ją odnajdzie.
-Ari!
- Jesteście! - Aria poderwała się z łóżka. - Nic wam nie jest?
On zapalił światło.
-Pytanie brzmi: „czy wam nic nie jest”? – złapał ją w ramiona i obejrzał ze wszystkich stron. No. Wyglądała okej.
- Nam? Nic. Wszystko w porządku. Ale ty... O matko, a co z Nickiem?!
-Nick jest cały, poszedł sprawdzić, co z twoimi rodzicami. Uff – odetchnął. Dopiero teraz poczuł lekki ból. Hmm. Szok opadł.. – Wampiry chcą was dopaść. Ciebie i twoją mamę.
- C-co? - przyłożyła dłoń do jego czoła. - Powinieneś się wykąpać i iść odpocząć.
-Jakiś Drake. Chce ciebie. Skrzywdzić, rozumiesz?! Nie wyjdziesz z domu bez ochrony, Ari – powiedział i oparł czoło o jej czoło. Skąd ten strach o jej życie? Skąd to uczucie zimna, gdy jechali do domu i zastanawiał się, czy zastanie ją żywą?
- Ian... - szepnęła, kładąc dłonie na jego nadgarstkach. - Porozmawiajmy o tym rano. Powinieneś odpocząć...
-Pozwól mi najpierw zabezpieczyć twój pokój – szepnął.
- Jest zabezpieczony, Ian... Jestem bezpieczna i ty też. Pozwól mi przemyć swoje rany...
-Nie chodzi o moje bezpieczeństwo – mruknął, poirytowany. Podszedł do okna i sprawdził zabezpieczenia. Niezłe. Ale Smoczy Dym nie zaszkodzi. Zaczął powoli roztaczać niewidzialną barierę dookoła domu, była jak kokon z dymu, którego nie dostrzegał nikt, prócz innych smoków. Tymczasem jednak nikt, kto miał złe zamiary wobec domowników, nie mógł przekroczyć progu, a Ian będzie natychmiast zaalarmowany o jego obecności.
Aria podeszłą do niego od tyłu i powoli ściągnęła z niego koszulkę. Potem siłą posadziła go na krześle. Następnie poszła po apteczkę, po czym zaczęła obmywać mu rany wodą utlenioną.
-Nie musisz tego robić – odwrócił głowę, aby na nią spojrzeć. –Zawsze się samo zrasta.
- Widzę. Nie przeszkadzaj mi - mruknęła. Przy okazji umyła mu te jego cudownie umięśnione ramiona i plecy... Mrrr...
-Dla pewności będę tu dzisiaj spał – powiedział cicho. –Gdzieś na podłodze. Nie będę przeszkadzał.
- Skoro musisz zostać, to śpij ze mną w łóżku.
Uniósł jedną brew.
-Nie chce się narazić twojemu ojcu, Ari. Ałć – syknął, gdy plecy zapiekły. Cóż. Znów będzie miał bliznę. Szit.
- On tu nie wchodzi bez pukania. Tylko mama wchodzi jak chce. Ale ona nie ma nic przeciwko tobie - uśmiechnęła się. - Goi się dość szybko.
-Jak na psie – podsumował, wzruszając ramionami. –A blizny zostają, bo wampiry mają ten swój jad. Ot, jestem jeszcze brzydszy.
Serio? Miał zostać u niej na noc? Czy ona nawet nie podejrzewała go o szereg marzeń, jakie pojawiły się w jego głowie?!
- Brzydszy? Chory chyba jesteś - przewróciła oczami. - A teraz do łóżka, bo mnie chce się spać.
-To kładź się – poprosił, a sam zaczął rozpinać spodnie.
Aria wskoczyła do łóżka, położyła głowę na poduszce i wtuliła się w kołdrę.
Ian w bokserkach wsunął się pod kołdrę po drugiej stronie i założył ręce za głowę. Ta. Jakby mógł zasnąć, gdy ona leży obok. Dobrze, że spała w normalnym stroju a nie jakiejś frymuśnej bieliźnie..
- Cieszę się, że tu jesteś - szepnęła, nim zasnęła.
Gdzie?, pomyślał Ian. W twoim domu czy łóżku?

4 komentarze:

  1. Muahahahah :D
    Powrót Drake'a xd ciekawe, co zrobi Silver :D
    ~Ayu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahhh! TEN Drake!!! XD wiedziałam, że skądś go kojarzę... XDXD i to "dla ciebie Lady blond dupeczka" XDXDXD bo~oska :D
      ~Menolly

      Usuń
  2. Jasne że w łóżku :p

    OdpowiedzUsuń
  3. kiedy doczekamy sie nowego rozdzialu ?

    OdpowiedzUsuń