sobota, 20 lipca 2013

Rozdział 61. W jawnej służbie jego królewskiej mości (Riya x Nigel)

            Więzienie nie należało do najprzyjemniejszych miejsc na świecie. Więźniowie, z czego większość „N”, ubrani w pomarańczowe kombinezony i z kajdankami na rekach, nawet poza celą, łypali nienawistnie na każdego, niezależnie, czy był to współwięzień czy też strażnik.
Do celi, w której siedział dosyć młody chłopak, wszedł strażnik.
-Masz widzenie, szczęściarzu. Ktoś cię jednak kocha – powiedział sucho, zakładając mu kajdanki.
Może prawniczka - prychnął w myślach Nigel Forbes, bardzo wysoki mężczyzna, brunet, brązowe oczy. I pomarańczowy zdecydowanie nie był jego kolorem.
            Nie, to nie była prawniczka. W prywatnym pokoju, a nie w sali z lustrami, za stołem siedział Mathias Sakai, ubrany w czarny garnitur. Przed nim leżał czarny neseser.
-Panie władzo, proszę rozkuć tego młodzieńca.
-Ale on..
-..nic mi nie zrobi.
Strażnik, kierowany mocą telepatii Mathiasa, rozkuł Nigela i zostawił ich samych.
-Usiądź, chłopcze. Kawy, herbaty? Zapewniam cię, że lepszej niż ta, co dostajecie.
- Nie, dziękuję. Kim pan jest i czego ode mnie chce? - zapytał wprost. Cóż, parę ostatnich miesięcy nauczyło go, że n i k o m u, dosłownie nikomu, nie można ufać.
-Jestem Mathias Sakai, nie będę zagłębiał się w szczegóły, ale mam dla ciebie zadanie. Jeśli je przyjmiesz, jeszcze dziś, w ciągu godziny, opuścisz zakład karny. Oczywiście, nie za darmo. Zaliczka to milion dolarów amerykańskich.
Nigel uniósł brew wyżej. Are you fucking kidding me?
- Żartujesz sobie, Mathiasie Sakai? 
Wiedział, kim jest. Obecnym dranirem klanu Sakai.
-Nie. Jeśli idzie o życie i bezpieczeństwo mojego dziecka, daleki jestem od żartów. Milion dolców, Nigel. Pokrycie wszystkich kosztów. I pół miliona dolarów co miesiąc.
- Dobra, co mam robić? - zapytał.
Facet proponował mu kasę i wolność. No, jakby. Zaraz się dowie, co konkretnie.
Mathias pochylił się i oparł łokcie na blacie, splatając palce i opierając na nich brodę. Wpatrywał się w niego przenikliwie.
-Jesteś najlepszy. Chcę, żebyś ochraniał moją córkę, Riyę – otworzył neseser i wyjął ze środka zdjęcie Riyi Sakai. Pod nim leżało wspomniany wcześniej milion dolarów.
- Mam niańczyć Riyę Sakai? - zapytał, bo nie dowierzał. - Chyba kpisz.
-Zamieszkasz wraz z nią. 24 godziny na dobę nie odstąpisz jej ani na krok. Baronowie chcą ją dopaść, a ona nie da się zamknąć w Sanktuarium.
- A więc wszystkie wasze pieski są zajęte i zgłosiliście się do klanu Navarro - spojrzał na niego, a potem na pieniądze. - Kasa do mnie przemawia.
Zawsze to jakiś start po tym, jak własna rodzina go zdradziła.
-Tak się składa, że nie wiem, komu mogę ufać w klanie Sakai, ale gdy złapię zdrajcę, zabiję go – zapewnił go ze spokojem. –Do tego czasu tobie powierzę moją córkę. Skoro kasa do ciebie przemawia, to chyba wszystko jasne.
- Mhm, zaczynajmy - wstał od stołu, cały czas na niego patrząc. - Strażnik! Wychodzimy.

            Godzinę później prywatny samolot Mathiasa podchodził do lądowania w Los Angeles. Dranir Sakai obserwował Nigela, zastanawiając się, czy podjął dobrą decyzję.
-Riya wie o twoim przyjeździe – poinformował go. Podał mu karteczkę. –Oto jej adres. Nie wiedziałem, jakie wozy lubisz, więc z wypożyczalni na lotnisku możesz wziąć dowolny na moje nazwisko.
Nigel patrzył na wszystko bardzo krytycznie. Nawet na karteczkę.
- Preferuję motory. I skąd wiesz, że ja jej nic nie zrobię, Sakai?
-Jesteś dupkiem i awanturnikiem, ale nigdy w swojej historii nie podniosłeś ręki na kobietę. Poza tym, Riya jest specyficzna. Polubisz ją.
- No zobaczymy. Słodka córka dranira Sakai. Księżniczka. Niezbyt ładnie o was mówi się w moim klanie.
-O tobie tez nie krążą najlepsze opinie, a oto siedzimy tutaj obaj – powiedział ze stoickim spokojem Mathias. –Powierzam ci ją. I jeśli zawalisz, wierz mi, znajdę cię – dodał pogodnie.
- Domyślam się, tatusiu. Spokojnie. Oferujesz mi zbyt dużą ilość pieniędzy, żebym miał to spaprać.

            Riya prychała w duchu, odkładając telefon. Tatuś załatwił jej ochroniarza! Czemu Rin i Rikuo nie dostali „opiekuna”, tylko ona, skoro była najstarsza? Przecież oni obaj mogli dziedziczyć tytuł dranira, a ona nie miała nic do tego, a tymczasem krok w krok będzie chodził za nią jakiś komandos. Westchnęła ciężko i pomasowała sobie skronie. Zawsze słuchała tatusia. Zawsze. Tym razem też posłucha, w końcu on robił to po to, by jej się nic nie stało. Doszła do wniosku, że za kilka dni tatuś się opamięta i zwolni tego całego Nigela.
Mimo to, naszykowała w pokoju gościnnym czystą pościel, a w małej łazience położyła czyste ręczniki. Szybko upiekła również babeczki, by mieć czym poczęstować gościa.
Pod wysoki wieżowiec w centrum LA zajechał Nigel. Zatrzymał motor, zdjął kask i spojrzał na wysoki budynek. Jeszcze miał szansę się wycofać. Ale to równało się z ponownym bankructwem i powrotem do więzienia. Nie może tam wrócić. Musi zarobić kasę i zemścić się na swojej cudownej rodzince, która wpakowała go do pierdla. 
Zsiadł z motoru, wziął kask i ruszył do drzwi. Wszedł na klatkę schodową i ruszył schodami. Oczywiście, że były windy, ba, nawet kilka. Ale on nie ufał windom. Poza tym, trzecie piętro to raz dwa i już jest. No i w jakimś tam stopniu dba o swoją kondycję. 
W końcu dotarł we wskazane drzwi. Nim zapukał, sprawdził raz jeszcze na kartce, czy to tutaj. Aha, pasuje. Zadzwonił do drzwi i czekał.
            Otworzyła mu drobna kobieta, w wieku 25 lat. Miała długie do pasa włosy w kolorze ciemnego miodu, proste, z prosta grzywką, zakrywającą brwi. Miała zielone oczy, zadarty nosek i zmysłowe usta, które lekko rozchyliła, patrząc na niego z dołu. Miała zaledwie 156 cm wzrostu. To, że była niska, dodatkowo potęgował fakt, że miała na sobie tylko proste dżinsy i koszulkę, która przylegała do jej drobnej sylwetki i, zaskakujące, pełnych piersi. Była boso.
Spojrzała na niego nieufnie.
-Nigel Forbes?
- To ja. Twój ojciec mnie przysyła, bla, bla, bla. Mów mi Nigel - powiedział wprost. Wiedział jak wygląda. No proszę, księżniczka Sakai, piosenkarka. I o niej miało być cicho w świecie klanów? Proszę.
-Pozwól – dotknęła dłonią jego policzka. Szybko wysłała impuls telepatyczny i gdy dostała „wiadomość zwrotną”, ze nie planuje wyrządzić jej krzywdy, cofnęła się kilka kroków i otworzyła szerzej drzwi. –Wejdź, proszę.
No pięknie, znają się dwadzieścia sekund, a ona już go maca. 
Oczywiście, że wszedł, ściągając dość duży plecak z ramion i kładąc go na ziemi.
Riya zamknęła drzwi na dwa zamki plus zasunęła łańcuch. Nikt prócz niej i Mathiasa nie wiedział, że na drzwi rzucono też parę zaklęć.
-Przygotowałam dla ciebie miejsce w pokoju gościnnym – zaczęła, czując dziwne, nerwowe łaskotanie w brzuchu.
- Prowadź - mruknął, biorąc z powrotem plecak do rąk. Poczuł smakowity zapach. Babeczki!
Poprowadziła go przez całe mieszkanie.
-Tutaj jest kuchnia, lodówka jest zaopatrzona. Nie wiedziałam, co lubisz, więc kupiłam wszystkiego po troszku. Czuj się jak u siebie – dodała, splatając i rozplatając nerwowo palce. –A to twój pokój. Nie jest duży, ale przytulny..
Pokój był dosyć duży, z dwoma oknami. W rogu stało duże, dwuosobowe łóżko, obok niego szafka nocna z lampką. Naprzeciwko łóżka stała szafa, otwarta. Wisiały w niej wieszaki i woreczek zapachowy.
-Te drzwi to twoja łazienka, są ręczniki i jakieś kosmetyki – dodała, pokazując mu.
~Nie będę narzekać – zamruczał smok. ~Lepszy standard niż mieliśmy przez całe życie, umie piec babeczki, sama jest do schrupania – oznajmił.
Co ty gadasz, mieliśmy dogodne warunki. A porem przyszedł areszt. 
- Ładnie, dzięki, księżniczko. Pozwolisz, że skorzystam z łazienki? Dzięki. Uważaj na siebie przez ten czas - wyjął z plecaka potrzebne rzeczy i poszedł do łazienki.
Riya wzruszyła ramionami i poszła do kuchni. Nic nie mówił, więc zaczęła szykować na obiad zupę i zapiekankę.
W tym czasie on się ogarnął; umył się porządnie jakby za wszystkie czasy, potem w samym ręczniku rozpakowywał swoje rzeczy. Dobra, trzeba będzie iść coś kupić jeszcze. 
W końcu przyszedł do niej w ciemnych dżinsach i koszulce z logo Batmana. 
- Ładnie pachnie - powiedział, opierając się o framugę drzwi i krzyżując ręce na piersiach. 
Postanowił być miły. Ach, czego to się nie robi dla miliona.
-Dziękuję. Dzisiaj zupa pomidorowa i zapiekanka z makaronem. Na deser babeczki. Lubisz? – spojrzała na niego.
~Bardzo lubię – zamruczał smok, machając ogonem. ~Zjemy ją? W sensie, że w sensie?
Nigel nie skomentował zachowania smoka. Boże, weź tu żyj z takim.
- Trafiłaś w samo sedno. Tatuś ci mówił?
-Nie, mam dwóch młodszych braci, nietrudno zgadnąć, że też lubisz jeść. Usiądź, nie krepuj się. Ile masz lat, Nigel?
Bardziej chciałaby wiedzieć, czy jest z kimś.. WRÓĆ, nakrzyczała na siebie w myślach.
- A to ważne? - zajął miejsce i spojrzał na nią uważnie. 
Dobra, na żywo było ładniejsza. Znaczy, nigdy nie twierdził, że jest brzydka, broń Panie! Ale miał narzeczoną i nie obchodziły go inne dziewczyny. No, czas pomyśleć o jakiejś nowej... Ale niekoniecznie musiała to być księżniczka Sakai.
-Tak pytam, skoro teraz będziemy spędzać ze sobą wiele czasu – postawiła przed nim sztućce i talerz z parująca aromatycznie zupą. Nie przeszkadzało jej, że była księżniczką, a on w sumie nikim. Nigdy nie należała do tych, co zadzierają nosa. 
- Dziękuję - wziął łyżkę i zaczął wcinać. - Od razu mówię, że nie chodzę na zakupy ani do fryzjerów ani innych takich.
-Trudno, będę chodzić sama – powiedziała, również siadając z zupą. –udowodnię tatusiowi, że poradzę sobie sama i odzyskasz swoje życie.
~Ona nie wie, że siedzieliśmy – domyślił się smok.
Ding ding ding, geniuszu.
- Nie możesz chodzić sama. Nauczysz się kupować przez Internet.
-Nie możesz mnie trzymać cały czas w domu – oznajmiła stanowczo.
- Ależ mogę.
Riya nie kłóciła się. Wychowywała się z facetami, więc wiedziała, ze to bez sensu. I tak zrobi to, na co ma ochotę.
- Bardzo smaczne, sama robiłaś?
-Sama, dziękuję. Lubię gotować. A ty co lubisz robić? Jeśli chcesz, w schowku mam mały telewizor, możemy zawiesić u ciebie w pokoju..
- Podoba mi się ten duży w salonie - kiedy skończył zupę, zabrał się za drugie danie. - Nie masz żadnych zwierząt?
-Nie, ale myślę o adopcji kota. Dużego ci nie dam. Oglądam na nim.. – urwała i chrząknęła.
- Seriale?
 Riya się zarumieniła.
-I programy kulinarne tez – bąknęła.
- Ja oglądam Supernatural i Pamiętniki Wampirów. Możemy pooglądać razem, jeśli ty też oglądasz.
-Oglądam to, do tego jeszcze Green Arrow, Elementary, Sherlocka, Game of Throne, True Blood, Beauty and the Beast, Bones i parę innych – powiedziała szybko.
- Arrowa też oglądam. Chociaż nie widziałem ostatnich paru odcinków. Byłem odłączony od kablówki.
-Mam na DVD cały sezon, jeśli byłbyś zainteresowany – spojrzała na niego z błyskiem w oku. Wreszcie ktoś, z kim będzie mogła oglądać telewizję!
- O, no widzisz, i już mamy co robić. Tylko teraz... masz jakieś chipsy, paluszki, orzeszki?
-Jasne. Na przyszłość, żebyś się nie zastanawiał – otwarła jedną z szafek. –aha, na lodówce wisi lista cotygodniowych zakupów, jeśli czegoś potrzebujesz, to dopisuj, okej?
- Dobrze, księżniczko. Dziękuję za obiad, był smaczny.
No co tu dużo mówić, no. Jasne, że było wyśmienite i palce lizać, no ale jej tego przecież nie powie.
-Mów mi Riya – powiedziała z uśmiechem. –Bez tych formalności.
- Dobrze, księżniczko Riyo. Musisz dzisiaj gdzieś pilnie jechać? Nie wiem, studio nagraniowe czy coś?
-Nie – pokręciła głową. –Gdy będę musiała, poinformuję cię stosownie wcześniej – zapewniła. –Czy do babeczek wolisz kawę czy herbatę?
- Mrożoną kawę, jeśli masz - wstał i zabrał naczynia i włożył do zmywarki.
-Mogę zrobić. Już czy odsapniesz chwilę po obiedzie? – jakby na potwierdzenie tych słów sama cichutko ziewnęła, elegancko zasłaniając usta dłońmi.
- Może odczekamy - wyminął ją (jaciebie, ale ona niska była) i podszedł do okna. Rozejrzał się dyskretnie, ale nie zauważył nic podejrzanego.
Ona w tym samym momencie pomyślała, jaki on jest wysoki.
-Wywalczyłeś pierwsze miejsce w kolejce po wzrost? – zażartowała.
- Walczyłem jak lew. Lub jak kto woli - smok.
-Smok? Czemu smok?
- Nie wiedziałaś? Jestem smokiem. Tatuś ci nie powiedział? - uniósł brew wyżej.
-Nic nie mówił prócz tego, jak się nazywasz – podeszła bliżej, ale nie dotknęła go. W sumie, była przyzwyczajona do smoków. Jej bracia nimi byli.
- A, czyli nie wiesz, że będziesz mieszkać pod jednym dachem z kryminalistą? - spojrzał an nią z góry, nieco znudzonym wzrokiem. 
Cóż, udawał kogoś, kim nie jest, ale kiedy ktoś przejedzie się na swojej rodzinie, to nie łatwo ufa nowo poznanym osobom.
-Kryminalistą? – spojrzała na niego spokojnie. –Przebadałam cię telepatycznie. Nie jesteś złą osobą.
- No popatrz, tylko ty tak sądzisz.
Wzruszyła ramionami.
-Skoro mój tatuś ci zaufał, ja nie będę się w to mieszać.
Za oknem zebrało się na ulewę. Riya owinęła się kocem, gdyż należała do osób, które nawet w LA szybko marzną.
- W porządku? - wysłał w jej stronę trochę smoczego ciepełka.
-Tak, po prostu nie lubię deszczu, jestem wtedy senna. Zaraz zrobię nam kawy i przejdzie…

            Wieczorem troszkę się krępowała. W końcu zazwyczaj sypiała w bieliźnie albo w dosyć kusych strojach, które kupowała nie dlatego, żeby kogoś podrywać, tylko dlatego, że uważała je za śliczne i bardzo kobiece. Ale nie pomyślała o tym, że w takim stroju przyjdzie jej mieszkać z obcym mężczyzną..
Za to on się nie krępował. No, może z początku, ale teraz chodził w samych szortach bez koszulki i na boso. No cóż, miał czym świecić, więc się chwalił. 
- No chodź już, włączam już dvd!
Przyszła, rumieniąc się i starając obciągnąć koszulkę tak, by zakryła coś więcej, niż pupę. Przy okazji odsłoniła górę piersi, na szczęście, nie całe. Usiadła w rogu kanapy, podwinęła nogi pod siebie i przytuliła się do poduszki.
Nigel obserwował ją dyskretnie. Hm... ciekawe, co by tatuś na to powiedział.
Westchnął jedynie, czując gorąco w dole. Świetnie - prychnął na siebie w myślach.
~Mógłbym powiedzieć, ze nie jest w naszym typie, ale spójrz na te nogi i cycki. Założę się, ze wie, co nimi zrobić. Uwiedźmy ją. Wciśnij jej kit, ze będziesz ją chronił w nocy czy coś tam.
Och, zamknij się. Jej ojciec płaci nam od miliona. 
- Chipsa? - podsunął jej miskę z jedzeniem. Miał nadzieję, że ona nic nie zauważy.
-Nie, dziękuję. Nie chcę przytyć – poklepała się po płaskim brzuszku.
~Milion? To jest nic. Chcę ją, Nigel. CHCĘ.
Weź sobie. Powodzenia ci życzę. 
- Przytyć? - prychnął, wyśmiewając ją. - Daj spokój. Jedz.
-Naprawdę nie chcę – uśmiechnęła się. A wtedy za oknem przetoczył się grzmot i Riya aż cała się poderwała.
Super, jeszcze się burzy boi. Jezu, gdzie ja trafiłem.
- Dobra - sam nie wiedział, czy mówi to do niej, siebie, czy do smoka. - Przytulić cię? - rozłożył lekko ramiona, w jednej ręce nadal trzymając miskę.
Gdyby kazano jej wybrać wcześniej, czy podczas burzy wystawi się na grzmoty czy też przytuli do obcego mężczyzny, wybrałaby grzmoty. Ale teraz bez wahania wtuliła się w Nigela, czując, że jest przy tym tak bezpieczna, jak nigdzie indziej.
Masz. Ciesz się - zwrócił się do smoka, podczas kiedy obejmował Riyę. Ależ ona drobna była. Lekko wzmocnić uścisk i już by się złamała.
-Przepraszam – szepnęła cichutko, tuląc się do niego mocno. Zaciskała powieki, jakby nie chciała widzieć błyskawic. Jakby zajrzał do jej sypialni, znalazłby pluszowego tygrysa, którego dostała od ojca ponad 20 lat temu i to do niego tuliła się podczas burzy, gdy była sama.
- Nie masz za co. Wstań - sam wstał, nadal tuląc ją do siebie. - I zamknij oczy - potem pomaszerowali do okna, które Nigel zasłonił. - Okej, już.
-Proszę, nie mów o tym nikomu – wymamrotała. 
- A komu miałbym powiedzieć, proszę cię. Oglądamy dalej?
Splotła nerwowo dłonie.
-A..a mogłabym jeszcze chwilę się do ciebie przytulać? – zapytała.
- Możesz, jasne, że możesz - sam stał tak sobie, troszkę jak taka sierota. Ale bał się, że zaraz może go dźgnie jakimś zatrutym nożem czy coś.
-Dziękuje – wykrztusiła i znów mocno się do niego przytuliła. Aby było łatwiej, obejmowała go w pasie, kładąc dłoń na jego piersi. Jak przyjemnie było usłyszeć czyjeś bicie serca, donośne, a jednocześnie spokojne i miarowe..
- A może po prostu cię położymy?
-Nie zasnę, póki jest burza. Jakiś ty ciepły – jęknęła rozkosznie, uchylając lekko usta.
~Spójrz w dół, idioto. Co za widok!
Spojrzał. I to był błąd. Pochylił się. I jeszcze trochę. No i jeszcze kapkę... ale nie. Wyprostował się z powrotem. Wziął ją jednak na ręce i zaprowadził do jej pokoju i położył ją w łóżku. Niepatrzniepatrzniepatrz... Kurde, znowu spojrzał. Na jej nogi, na jej piersi... na jej wszystko.
Patrzpatrzpatrzpatrzpatrzpatrzpatrz, podpowiadał mu w myślach smok.
-Zapal lampkę – pokazała mu palcem specjalną, nocną lampkę w kształcie muszelki.
Zapalił. Ale słodko. Czuł się trochę jak z dzieckiem. Zaczął się nawet zastanawiać, co musiało się stać, że Riya tak panicznie wręcz boi się burzy.
- Mogę się położyć obok, jeśli chcesz.
-Nie trzeba, dokończ oglądanie Arrow – powiedziała, naciągając na siebie kołdrę. Mocno przytuliła się do pluszowego tygrysa.
- No właśnie widzę, jak nie trzeba - mruknął. Wsunął się pod kołdrę obok niej. - Nie martw się. Nie będę cię molestować.
MOŻE.
-Okej – ale tygrys leżał pomiędzy nimi. Mimo to, że pierwszy raz leżała w łóżku z mężczyzną (który nie był jej bratem lub kuzynem), czuła się dziwnie spokojna. Nieśmiało dotknęła ręki Nigela i wsunęła w nią palce. Następnie zamknęła oczy.
- Spróbuj zasnąć, okej? - przysunął się bliżej, uważając na tygrysa.
-Próbuję – ziewnęła.
~Wiesz co? – zagadnął smok, patrząc na zasypiającą Riyę. ~Powinieneś oddać dranirowi Sakai kasę i powiedzieć, że będziesz ją chronić za darmo. Ona jest nasza, Nigel.  N A S Z A.
_________________
Po pierwsze, przepraszamy za długą przerwę, wynikającą z braku czasu przy jednoczesnym braku rozdziałów "do przodu". Postaramy się, by taka sytuacja wiecej nie nastąpiła :) Po drugie.. Ludzie! Komentujcie nie tylko wtedy, kiedy mamy opóźnienia, okej? :)