Więzienie
nie należało do najprzyjemniejszych miejsc na świecie. Więźniowie, z czego
większość „N”, ubrani w pomarańczowe kombinezony i z kajdankami na rekach,
nawet poza celą, łypali nienawistnie na każdego, niezależnie, czy był to
współwięzień czy też strażnik.
Do celi, w której siedział dosyć młody chłopak, wszedł
strażnik.
-Masz widzenie, szczęściarzu. Ktoś cię jednak kocha –
powiedział sucho, zakładając mu kajdanki.
Może
prawniczka - prychnął w myślach Nigel Forbes, bardzo wysoki mężczyzna, brunet,
brązowe oczy. I pomarańczowy zdecydowanie nie był jego kolorem.
Nie, to nie
była prawniczka. W prywatnym pokoju, a nie w sali z lustrami, za stołem
siedział Mathias Sakai, ubrany w czarny garnitur. Przed nim leżał czarny
neseser.
-Panie władzo, proszę rozkuć tego młodzieńca.
-Ale on..
-..nic mi nie zrobi.
Strażnik, kierowany mocą telepatii Mathiasa, rozkuł Nigela i
zostawił ich samych.
-Usiądź, chłopcze. Kawy, herbaty? Zapewniam cię, że lepszej
niż ta, co dostajecie.
- Nie,
dziękuję. Kim pan jest i czego ode mnie chce? - zapytał wprost. Cóż, parę
ostatnich miesięcy nauczyło go, że n i k o m u, dosłownie nikomu, nie można
ufać.
-Jestem Mathias Sakai, nie będę zagłębiał się w szczegóły,
ale mam dla ciebie zadanie. Jeśli je przyjmiesz, jeszcze dziś, w ciągu godziny,
opuścisz zakład karny. Oczywiście, nie za darmo. Zaliczka to milion dolarów
amerykańskich.
Nigel
uniósł brew wyżej. Are you fucking kidding me?
- Żartujesz sobie, Mathiasie Sakai?
Wiedział, kim jest. Obecnym dranirem klanu Sakai.
- Żartujesz sobie, Mathiasie Sakai?
Wiedział, kim jest. Obecnym dranirem klanu Sakai.
-Nie. Jeśli idzie o życie i bezpieczeństwo mojego dziecka,
daleki jestem od żartów. Milion dolców, Nigel. Pokrycie wszystkich kosztów. I
pół miliona dolarów co miesiąc.
- Dobra,
co mam robić? - zapytał.
Facet proponował mu kasę i wolność. No, jakby. Zaraz się dowie, co konkretnie.
Facet proponował mu kasę i wolność. No, jakby. Zaraz się dowie, co konkretnie.
Mathias pochylił się i oparł łokcie na blacie, splatając
palce i opierając na nich brodę. Wpatrywał się w niego przenikliwie.
-Jesteś najlepszy. Chcę, żebyś ochraniał moją córkę, Riyę –
otworzył neseser i wyjął ze środka zdjęcie Riyi Sakai. Pod nim leżało
wspomniany wcześniej milion dolarów.
- Mam
niańczyć Riyę Sakai? - zapytał, bo nie dowierzał. - Chyba kpisz.
-Zamieszkasz wraz z nią. 24 godziny na dobę nie odstąpisz
jej ani na krok. Baronowie chcą ją dopaść, a ona nie da się zamknąć w
Sanktuarium.
- A więc wszystkie wasze pieski są zajęte i
zgłosiliście się do klanu Navarro - spojrzał na niego, a potem na pieniądze. -
Kasa do mnie przemawia.
Zawsze to jakiś start po tym, jak własna rodzina go zdradziła.
Zawsze to jakiś start po tym, jak własna rodzina go zdradziła.
-Tak się składa, że nie wiem, komu mogę ufać w klanie Sakai,
ale gdy złapię zdrajcę, zabiję go – zapewnił go ze spokojem. –Do tego czasu
tobie powierzę moją córkę. Skoro kasa do ciebie przemawia, to chyba wszystko
jasne.
- Mhm,
zaczynajmy - wstał od stołu, cały czas na niego patrząc. - Strażnik!
Wychodzimy.
Godzinę
później prywatny samolot Mathiasa podchodził do lądowania w Los Angeles. Dranir
Sakai obserwował Nigela, zastanawiając się, czy podjął dobrą decyzję.
-Riya wie o twoim przyjeździe – poinformował go. Podał mu
karteczkę. –Oto jej adres. Nie wiedziałem, jakie wozy lubisz, więc z
wypożyczalni na lotnisku możesz wziąć dowolny na moje nazwisko.
Nigel
patrzył na wszystko bardzo krytycznie. Nawet na karteczkę.
- Preferuję motory. I skąd wiesz, że ja jej nic nie zrobię, Sakai?
- Preferuję motory. I skąd wiesz, że ja jej nic nie zrobię, Sakai?
-Jesteś dupkiem i awanturnikiem, ale nigdy w swojej historii
nie podniosłeś ręki na kobietę. Poza tym, Riya jest specyficzna. Polubisz ją.
- No
zobaczymy. Słodka córka dranira Sakai. Księżniczka. Niezbyt ładnie o was mówi
się w moim klanie.
-O tobie tez nie krążą najlepsze opinie, a oto siedzimy
tutaj obaj – powiedział ze stoickim spokojem Mathias. –Powierzam ci ją. I jeśli
zawalisz, wierz mi, znajdę cię – dodał pogodnie.
-
Domyślam się, tatusiu. Spokojnie. Oferujesz mi zbyt dużą ilość pieniędzy, żebym
miał to spaprać.
Riya
prychała w duchu, odkładając telefon. Tatuś załatwił jej ochroniarza! Czemu Rin
i Rikuo nie dostali „opiekuna”, tylko ona, skoro była najstarsza? Przecież oni
obaj mogli dziedziczyć tytuł dranira, a ona nie miała nic do tego, a tymczasem
krok w krok będzie chodził za nią jakiś komandos. Westchnęła ciężko i
pomasowała sobie skronie. Zawsze słuchała tatusia. Zawsze. Tym razem też
posłucha, w końcu on robił to po to, by jej się nic nie stało. Doszła do
wniosku, że za kilka dni tatuś się opamięta i zwolni tego całego Nigela.
Mimo to, naszykowała w pokoju gościnnym czystą pościel, a w
małej łazience położyła czyste ręczniki. Szybko upiekła również babeczki, by
mieć czym poczęstować gościa.
Pod
wysoki wieżowiec w centrum LA zajechał Nigel. Zatrzymał motor, zdjął kask i
spojrzał na wysoki budynek. Jeszcze miał szansę się wycofać. Ale to równało się
z ponownym bankructwem i powrotem do więzienia. Nie może tam wrócić. Musi
zarobić kasę i zemścić się na swojej cudownej rodzince, która wpakowała go do
pierdla.
Zsiadł z motoru, wziął kask i ruszył do drzwi. Wszedł na klatkę schodową i ruszył schodami. Oczywiście, że były windy, ba, nawet kilka. Ale on nie ufał windom. Poza tym, trzecie piętro to raz dwa i już jest. No i w jakimś tam stopniu dba o swoją kondycję.
W końcu dotarł we wskazane drzwi. Nim zapukał, sprawdził raz jeszcze na kartce, czy to tutaj. Aha, pasuje. Zadzwonił do drzwi i czekał.
Zsiadł z motoru, wziął kask i ruszył do drzwi. Wszedł na klatkę schodową i ruszył schodami. Oczywiście, że były windy, ba, nawet kilka. Ale on nie ufał windom. Poza tym, trzecie piętro to raz dwa i już jest. No i w jakimś tam stopniu dba o swoją kondycję.
W końcu dotarł we wskazane drzwi. Nim zapukał, sprawdził raz jeszcze na kartce, czy to tutaj. Aha, pasuje. Zadzwonił do drzwi i czekał.
Otworzyła
mu drobna kobieta, w wieku 25 lat. Miała długie do pasa włosy w kolorze
ciemnego miodu, proste, z prosta grzywką, zakrywającą brwi. Miała zielone oczy,
zadarty nosek i zmysłowe usta, które lekko rozchyliła, patrząc na niego z dołu.
Miała zaledwie 156 cm wzrostu. To, że była niska, dodatkowo potęgował fakt, że
miała na sobie tylko proste dżinsy i koszulkę, która przylegała do jej drobnej
sylwetki i, zaskakujące, pełnych piersi. Była boso.
Spojrzała na niego nieufnie.
-Nigel Forbes?
- To ja.
Twój ojciec mnie przysyła, bla, bla, bla. Mów mi Nigel - powiedział wprost.
Wiedział jak wygląda. No proszę, księżniczka Sakai, piosenkarka. I o niej miało
być cicho w świecie klanów? Proszę.
-Pozwól – dotknęła dłonią jego policzka. Szybko wysłała
impuls telepatyczny i gdy dostała „wiadomość zwrotną”, ze nie planuje wyrządzić
jej krzywdy, cofnęła się kilka kroków i otworzyła szerzej drzwi. –Wejdź,
proszę.
No
pięknie, znają się dwadzieścia sekund, a ona już go maca.
Oczywiście, że wszedł, ściągając dość duży plecak z ramion i kładąc go na ziemi.
Oczywiście, że wszedł, ściągając dość duży plecak z ramion i kładąc go na ziemi.
Riya zamknęła drzwi na dwa zamki plus zasunęła łańcuch. Nikt
prócz niej i Mathiasa nie wiedział, że na drzwi rzucono też parę zaklęć.
-Przygotowałam dla ciebie miejsce w pokoju gościnnym –
zaczęła, czując dziwne, nerwowe łaskotanie w brzuchu.
- Prowadź
- mruknął, biorąc z powrotem plecak do rąk. Poczuł smakowity zapach. Babeczki!
Poprowadziła go przez całe mieszkanie.
-Tutaj jest kuchnia, lodówka jest zaopatrzona. Nie
wiedziałam, co lubisz, więc kupiłam wszystkiego po troszku. Czuj się jak u
siebie – dodała, splatając i rozplatając nerwowo palce. –A to twój pokój. Nie
jest duży, ale przytulny..
Pokój był dosyć duży, z dwoma oknami. W rogu stało duże,
dwuosobowe łóżko, obok niego szafka nocna z lampką. Naprzeciwko łóżka stała
szafa, otwarta. Wisiały w niej wieszaki i woreczek zapachowy.
-Te drzwi to twoja łazienka, są ręczniki i jakieś kosmetyki
– dodała, pokazując mu.
~Nie będę narzekać – zamruczał smok. ~Lepszy
standard niż mieliśmy przez całe życie, umie piec babeczki, sama jest do
schrupania – oznajmił.
Co ty
gadasz, mieliśmy dogodne warunki. A porem przyszedł areszt.
- Ładnie, dzięki, księżniczko. Pozwolisz, że skorzystam z łazienki? Dzięki. Uważaj na siebie przez ten czas - wyjął z plecaka potrzebne rzeczy i poszedł do łazienki.
- Ładnie, dzięki, księżniczko. Pozwolisz, że skorzystam z łazienki? Dzięki. Uważaj na siebie przez ten czas - wyjął z plecaka potrzebne rzeczy i poszedł do łazienki.
Riya wzruszyła ramionami i poszła do kuchni. Nic nie mówił,
więc zaczęła szykować na obiad zupę i zapiekankę.
W tym
czasie on się ogarnął; umył się porządnie jakby za wszystkie czasy, potem w
samym ręczniku rozpakowywał swoje rzeczy. Dobra, trzeba będzie iść coś kupić
jeszcze.
W końcu przyszedł do niej w ciemnych dżinsach i koszulce z logo Batmana.
- Ładnie pachnie - powiedział, opierając się o framugę drzwi i krzyżując ręce na piersiach.
Postanowił być miły. Ach, czego to się nie robi dla miliona.
W końcu przyszedł do niej w ciemnych dżinsach i koszulce z logo Batmana.
- Ładnie pachnie - powiedział, opierając się o framugę drzwi i krzyżując ręce na piersiach.
Postanowił być miły. Ach, czego to się nie robi dla miliona.
-Dziękuję. Dzisiaj zupa pomidorowa i zapiekanka z makaronem.
Na deser babeczki. Lubisz? – spojrzała na niego.
~Bardzo lubię – zamruczał smok, machając ogonem. ~Zjemy
ją? W sensie, że w sensie?
Nigel nie
skomentował zachowania smoka. Boże, weź tu żyj z takim.
- Trafiłaś w samo sedno. Tatuś ci mówił?
- Trafiłaś w samo sedno. Tatuś ci mówił?
-Nie, mam dwóch młodszych braci, nietrudno zgadnąć, że też
lubisz jeść. Usiądź, nie krepuj się. Ile masz lat, Nigel?
Bardziej chciałaby wiedzieć, czy jest z kimś.. WRÓĆ,
nakrzyczała na siebie w myślach.
- A to
ważne? - zajął miejsce i spojrzał na nią uważnie.
Dobra, na żywo było ładniejsza. Znaczy, nigdy nie twierdził, że jest brzydka, broń Panie! Ale miał narzeczoną i nie obchodziły go inne dziewczyny. No, czas pomyśleć o jakiejś nowej... Ale niekoniecznie musiała to być księżniczka Sakai.
Dobra, na żywo było ładniejsza. Znaczy, nigdy nie twierdził, że jest brzydka, broń Panie! Ale miał narzeczoną i nie obchodziły go inne dziewczyny. No, czas pomyśleć o jakiejś nowej... Ale niekoniecznie musiała to być księżniczka Sakai.
-Tak pytam, skoro teraz będziemy spędzać ze sobą wiele czasu
– postawiła przed nim sztućce i talerz z parująca aromatycznie zupą. Nie
przeszkadzało jej, że była księżniczką, a on w sumie nikim. Nigdy nie należała
do tych, co zadzierają nosa.
-
Dziękuję - wziął łyżkę i zaczął wcinać. - Od razu mówię, że nie chodzę na
zakupy ani do fryzjerów ani innych takich.
-Trudno, będę chodzić sama – powiedziała, również siadając z
zupą. –udowodnię tatusiowi, że poradzę sobie sama i odzyskasz swoje życie.
~Ona nie wie, że siedzieliśmy – domyślił się smok.
Ding ding ding, geniuszu.
- Nie możesz chodzić sama. Nauczysz się kupować przez Internet.
- Nie możesz chodzić sama. Nauczysz się kupować przez Internet.
-Nie możesz mnie trzymać cały czas w domu – oznajmiła
stanowczo.
- Ależ
mogę.
Riya nie kłóciła się. Wychowywała się z facetami, więc
wiedziała, ze to bez sensu. I tak zrobi to, na co ma ochotę.
- Bardzo
smaczne, sama robiłaś?
-Sama, dziękuję. Lubię gotować. A ty co lubisz robić? Jeśli
chcesz, w schowku mam mały telewizor, możemy zawiesić u ciebie w pokoju..
- Podoba
mi się ten duży w salonie - kiedy skończył zupę, zabrał się za drugie danie. -
Nie masz żadnych zwierząt?
-Nie, ale myślę o adopcji kota. Dużego ci nie dam. Oglądam
na nim.. – urwała i chrząknęła.
-
Seriale?
Riya się
zarumieniła.
-I programy kulinarne tez – bąknęła.
- Ja
oglądam Supernatural i Pamiętniki Wampirów. Możemy pooglądać razem, jeśli ty
też oglądasz.
-Oglądam to, do tego jeszcze Green Arrow, Elementary,
Sherlocka, Game of Throne, True Blood, Beauty and the Beast, Bones i parę
innych – powiedziała szybko.
- Arrowa
też oglądam. Chociaż nie widziałem ostatnich paru odcinków. Byłem odłączony od
kablówki.
-Mam na DVD cały sezon, jeśli byłbyś zainteresowany –
spojrzała na niego z błyskiem w oku. Wreszcie ktoś, z kim będzie mogła oglądać
telewizję!
- O, no
widzisz, i już mamy co robić. Tylko teraz... masz jakieś chipsy, paluszki,
orzeszki?
-Jasne. Na przyszłość, żebyś się nie zastanawiał – otwarła
jedną z szafek. –aha, na lodówce wisi lista cotygodniowych zakupów, jeśli
czegoś potrzebujesz, to dopisuj, okej?
- Dobrze,
księżniczko. Dziękuję za obiad, był smaczny.
No co tu dużo mówić, no. Jasne, że było wyśmienite i palce lizać, no ale jej tego przecież nie powie.
No co tu dużo mówić, no. Jasne, że było wyśmienite i palce lizać, no ale jej tego przecież nie powie.
-Mów mi Riya – powiedziała z uśmiechem. –Bez tych
formalności.
- Dobrze,
księżniczko Riyo. Musisz dzisiaj gdzieś pilnie jechać? Nie wiem, studio
nagraniowe czy coś?
-Nie – pokręciła głową. –Gdy będę musiała, poinformuję cię
stosownie wcześniej – zapewniła. –Czy do babeczek wolisz kawę czy herbatę?
- Mrożoną
kawę, jeśli masz - wstał i zabrał naczynia i włożył do zmywarki.
-Mogę zrobić. Już czy odsapniesz chwilę po obiedzie? – jakby
na potwierdzenie tych słów sama cichutko ziewnęła, elegancko zasłaniając usta
dłońmi.
- Może
odczekamy - wyminął ją (jaciebie, ale ona niska była) i podszedł do okna.
Rozejrzał się dyskretnie, ale nie zauważył nic podejrzanego.
Ona w tym samym momencie pomyślała, jaki on jest wysoki.
-Wywalczyłeś pierwsze miejsce w kolejce po wzrost? –
zażartowała.
-
Walczyłem jak lew. Lub jak kto woli - smok.
-Smok? Czemu smok?
- Nie
wiedziałaś? Jestem smokiem. Tatuś ci nie powiedział? - uniósł brew wyżej.
-Nic nie mówił prócz tego, jak się nazywasz – podeszła
bliżej, ale nie dotknęła go. W sumie, była przyzwyczajona do smoków. Jej bracia
nimi byli.
- A,
czyli nie wiesz, że będziesz mieszkać pod jednym dachem z kryminalistą? -
spojrzał an nią z góry, nieco znudzonym wzrokiem.
Cóż, udawał kogoś, kim nie jest, ale kiedy ktoś przejedzie się na swojej rodzinie, to nie łatwo ufa nowo poznanym osobom.
Cóż, udawał kogoś, kim nie jest, ale kiedy ktoś przejedzie się na swojej rodzinie, to nie łatwo ufa nowo poznanym osobom.
-Kryminalistą? – spojrzała na niego spokojnie. –Przebadałam
cię telepatycznie. Nie jesteś złą osobą.
- No
popatrz, tylko ty tak sądzisz.
Wzruszyła ramionami.
-Skoro mój tatuś ci zaufał, ja nie będę się w to mieszać.
Za oknem zebrało się na ulewę. Riya owinęła się kocem, gdyż
należała do osób, które nawet w LA szybko marzną.
- W
porządku? - wysłał w jej stronę trochę smoczego ciepełka.
-Tak, po prostu nie lubię deszczu, jestem wtedy senna. Zaraz
zrobię nam kawy i przejdzie…
Wieczorem
troszkę się krępowała. W końcu zazwyczaj sypiała w bieliźnie albo w dosyć
kusych strojach, które kupowała nie dlatego, żeby kogoś podrywać, tylko
dlatego, że uważała je za śliczne i bardzo kobiece. Ale nie pomyślała o tym, że
w takim stroju przyjdzie jej mieszkać z obcym mężczyzną..
Za to on
się nie krępował. No, może z początku, ale teraz chodził w samych szortach bez
koszulki i na boso. No cóż, miał czym świecić, więc się chwalił.
- No chodź już, włączam już dvd!
- No chodź już, włączam już dvd!
Przyszła, rumieniąc się i starając obciągnąć koszulkę tak,
by zakryła coś więcej, niż pupę. Przy okazji odsłoniła górę piersi, na
szczęście, nie całe. Usiadła w rogu kanapy, podwinęła nogi pod siebie i
przytuliła się do poduszki.
Nigel
obserwował ją dyskretnie. Hm... ciekawe, co by tatuś na to powiedział.
Westchnął jedynie, czując gorąco w dole. Świetnie - prychnął na siebie w myślach.
Westchnął jedynie, czując gorąco w dole. Świetnie - prychnął na siebie w myślach.
~Mógłbym powiedzieć, ze nie jest w naszym typie, ale
spójrz na te nogi i cycki. Założę się, ze wie, co nimi zrobić. Uwiedźmy ją.
Wciśnij jej kit, ze będziesz ją chronił w nocy czy coś tam.
Och,
zamknij się. Jej ojciec płaci nam od miliona.
- Chipsa? - podsunął jej miskę z jedzeniem. Miał nadzieję, że ona nic nie zauważy.
- Chipsa? - podsunął jej miskę z jedzeniem. Miał nadzieję, że ona nic nie zauważy.
-Nie, dziękuję. Nie chcę przytyć – poklepała się po płaskim
brzuszku.
~Milion? To jest nic. Chcę ją, Nigel. CHCĘ.
Weź
sobie. Powodzenia ci życzę.
- Przytyć? - prychnął, wyśmiewając ją. - Daj spokój. Jedz.
- Przytyć? - prychnął, wyśmiewając ją. - Daj spokój. Jedz.
-Naprawdę nie chcę – uśmiechnęła się. A wtedy za oknem
przetoczył się grzmot i Riya aż cała się poderwała.
Super,
jeszcze się burzy boi. Jezu, gdzie ja trafiłem.
- Dobra - sam nie wiedział, czy mówi to do niej, siebie, czy do smoka. - Przytulić cię? - rozłożył lekko ramiona, w jednej ręce nadal trzymając miskę.
- Dobra - sam nie wiedział, czy mówi to do niej, siebie, czy do smoka. - Przytulić cię? - rozłożył lekko ramiona, w jednej ręce nadal trzymając miskę.
Gdyby kazano jej wybrać wcześniej, czy podczas burzy wystawi
się na grzmoty czy też przytuli do obcego mężczyzny, wybrałaby grzmoty. Ale
teraz bez wahania wtuliła się w Nigela, czując, że jest przy tym tak bezpieczna,
jak nigdzie indziej.
Masz.
Ciesz się - zwrócił się do smoka, podczas kiedy obejmował Riyę. Ależ ona drobna
była. Lekko wzmocnić uścisk i już by się złamała.
-Przepraszam – szepnęła cichutko, tuląc się do niego mocno.
Zaciskała powieki, jakby nie chciała widzieć błyskawic. Jakby zajrzał do jej
sypialni, znalazłby pluszowego tygrysa, którego dostała od ojca ponad 20 lat
temu i to do niego tuliła się podczas burzy, gdy była sama.
- Nie
masz za co. Wstań - sam wstał, nadal tuląc ją do siebie. - I zamknij oczy -
potem pomaszerowali do okna, które Nigel zasłonił. - Okej, już.
-Proszę, nie mów o tym nikomu – wymamrotała.
- A komu
miałbym powiedzieć, proszę cię. Oglądamy dalej?
Splotła nerwowo dłonie.
-A..a mogłabym jeszcze chwilę się do ciebie przytulać? –
zapytała.
- Możesz,
jasne, że możesz - sam stał tak sobie, troszkę jak taka sierota. Ale bał się,
że zaraz może go dźgnie jakimś zatrutym nożem czy coś.
-Dziękuje – wykrztusiła i znów mocno się do niego
przytuliła. Aby było łatwiej, obejmowała go w pasie, kładąc dłoń na jego
piersi. Jak przyjemnie było usłyszeć czyjeś bicie serca, donośne, a
jednocześnie spokojne i miarowe..
- A może
po prostu cię położymy?
-Nie zasnę, póki jest burza. Jakiś ty ciepły – jęknęła
rozkosznie, uchylając lekko usta.
~Spójrz w dół, idioto. Co za widok!
Spojrzał.
I to był błąd. Pochylił się. I jeszcze trochę. No i jeszcze kapkę... ale nie.
Wyprostował się z powrotem. Wziął ją jednak na ręce i zaprowadził do jej pokoju
i położył ją w łóżku. Niepatrzniepatrzniepatrz... Kurde, znowu spojrzał. Na jej
nogi, na jej piersi... na jej wszystko.
Patrzpatrzpatrzpatrzpatrzpatrzpatrz, podpowiadał mu w
myślach smok.
-Zapal lampkę – pokazała mu palcem specjalną, nocną lampkę w
kształcie muszelki.
Zapalił.
Ale słodko. Czuł się trochę jak z dzieckiem. Zaczął się nawet zastanawiać, co
musiało się stać, że Riya tak panicznie wręcz boi się burzy.
- Mogę się położyć obok, jeśli chcesz.
- Mogę się położyć obok, jeśli chcesz.
-Nie trzeba, dokończ oglądanie Arrow – powiedziała,
naciągając na siebie kołdrę. Mocno przytuliła się do pluszowego tygrysa.
- No
właśnie widzę, jak nie trzeba - mruknął. Wsunął się pod kołdrę obok niej. - Nie
martw się. Nie będę cię molestować.
MOŻE.
MOŻE.
-Okej – ale tygrys leżał pomiędzy nimi. Mimo to, że pierwszy
raz leżała w łóżku z mężczyzną (który nie był jej bratem lub kuzynem), czuła
się dziwnie spokojna. Nieśmiało dotknęła ręki Nigela i wsunęła w nią palce.
Następnie zamknęła oczy.
- Spróbuj
zasnąć, okej? - przysunął się bliżej, uważając na tygrysa.
-Próbuję – ziewnęła.
~Wiesz co? – zagadnął smok, patrząc na zasypiającą
Riyę. ~Powinieneś oddać dranirowi Sakai kasę i powiedzieć, że będziesz ją
chronić za darmo. Ona jest nasza, Nigel.
N A S Z A.
_________________
Po pierwsze, przepraszamy za długą przerwę, wynikającą z braku czasu przy jednoczesnym braku rozdziałów "do przodu". Postaramy się, by taka sytuacja wiecej nie nastąpiła :) Po drugie.. Ludzie! Komentujcie nie tylko wtedy, kiedy mamy opóźnienia, okej? :)