sobota, 25 maja 2013

Rozdział 59. Step up czy coś. (Heather x Rin)


Rin, wysoki i starszy z synów Mathiasa, bawił się właśnie na domówcie.
"Bawił".
Dookoła były same laski, które malowały się chyba przy użyciu szpachli, co jego - i smoka - zawsze zniechęcało.
W salonie nagle tłum się rozstąpił. Na środek (dobrze, że salon miał duuużo metrów kwadratowych) wyszła dziewczyna o czarnych włosach aktualnie związanych w wysoką kitkę. Miała na sobie top na ramiączkach, który odsłaniał jej płaski i twardy brzuch, a nogi zdobiły szerokie spodnie - jedna nogawka była podwinięta, ale zasłaniała kolano, druga nogawka była spuszczona. Stopy odziane miała w wygodne trampki. 
Z drugiej strony wyszedł jakiś chłopak, prawdopodobnie jej kumpel.
- Zobaczmy, czego się nauczyli! - krzyknął jakiś koleś i włączył muzykę, do której ona, Heather, i Rico zaczęli odstawiać taniec współczesny, połączony z hip-hopem.
~Ładne stworzenie.
Rin musiał się zgodzić ze Smokiem. Dziewczyna nie dosyć, że była ładna i naturalna, była również wysportowana i zgrabna.
Heather sobie nie przeszkadzała. Razem z Rico wykonywali różne niebezpieczne figury. Robili salta, z mocnym upadkiem na podłogę. Stawali na rękach i robili piruety na nogach i głowie. I inne pierdoły związane z gimnastyką.
Ciekawe, czy w łóżku była równie aktywna. Rin, przyszły Dranir Sakai, niewiele robił sobie z zasad. Gdy czegoś chciał - dostawał to. Życie było prostsze i przyjemniejsze dla tych, którzy nie próbowali mu stawać na drodze.
Kiedy piosenka się skończyła, Heather i Rico upadli na kolana i uderzyli prawymi dłońmi w podłogę. Na sali rozległy się brawa, krzyki i piski. Para wstała i przybiła żółwia.
- Łuuu! - zawołał radośnie Rico, unosząc rękę do góry.
- Ładnie, kochanie - do Heather podszedł jakiś koleś i pocałował ją.
~Co za dupek.
Mi to mówisz?
Rin zaczął delikatnie sondować mózg tego trepa. Hm. Nic wielkiego. Ot, kilka szarych komórek, które samotnie przemierzały przestrzeń. Widział jego fantazje erotyczne z tą laską w roli głównej, widział jakieś myśli związane z kasą i...
Pan Trep ma inną, pomyślał Rin z satysfakcją.
- Idę się napić - stwierdził Rico i poszedł.
- Idziesz ze mną? - zapytał chłopak Heather.
- Nie, chcę tańczyć. Szkoda, że ty nie chcesz - odwróciła się do niego tyłem i wbiła się w tłum. Po chwili pochłonęła ją muzyka.
~Jaki plan, generale?
Chodź, namówimy Trepa, żeby przyznał się jej do wszystkiego.
Rin zaczął manipulować myślami nieznajomego, którego i tak już nie lubił. Podesłał mu wyrzuty sumienia oraz gotowy tekst, który, jako telepata najwyższej klasy, po prostu wyrył w jego mózgu.
No i po chwili dało się usłyszeć głośny trzask, kiedy dłoń Heather uderzyła w jego policzek.
~Szczerość to podstawa w związku.
Hah. Kazałem się też przyznać jego kochance, że cały ten czas miał dziewczynę.
Tymczasem Rin podszedł do tłumu, który nerwowo chichotał i czekał na przedstawienie.
Heather odwróciła się gwałtownie i chciała odejść, ale wpadła na Rina.
- Jak łazisz?! - warknęła i podniosła głowę. - Przesuń się - ale nie czekała, tylko wyminęła tego wysokiego przystojniaka.
A ten - wysoki przystojniak - poszedł za nią, trzymając ręce w kieszeni.
-Pomóc ci w czymś, śliczna? - zagadnął. -Mogę potrzymać tego twojego kogucika, a ty w tym czasie urwiesz mu jaja. Jesteś przecież jak Walkiria.
- Hm... interesująca propozycja, ale nie przy świadkach - weszła do łazienki, zamykając mu drzwi przed nosem.
On tymczasem stał pod tą łazienką.
-No hej, dasz mu wygrać? - zapytał po chwili. -Jesteś waleczna.
- To chyba moja sprawa, co? - odkrzyknęła, myjąc twarz zimną wodą.
-Jestem błędnym rycerzem. Widzę damę w potrzebie, yada, yada i wiesz co dalej.
Heather po chwili wyszła z łazienki. Oparła się o framugę drzwi, krzyżując ręce na piersiach.
- Och, really?
-No spójrz na mnie. Czy te oczy by cię okłamały, Amazonko?
- Heather. Mam na imię Heather.
-Jestem Rin Sakai. Miło mi cię poznać, Heather Amazonko - pocałował wierzch jej dłoni.
- Co ty masz z tą Amazonką, Rin?
-Hm. Amazonki były wysportowane, jak ty, piękne, jak ty, ostre, jak ty, no i waleczne, jak ty.
- Niezły tekst na podryw, Rin - klepnęła dłonią jego ramię. - Tańczysz, czy trzeba cię namawiać?
-Tańczę, o ile nie podrywa mnie dziewczyna - murarz - podał jej ramię.
Heather prychnęła, rozbawiona i poszła na parkiet. Wszyscy od razu zaczęli się na nią gapić, ale to jej nie przeszkadzało, kiedy zaczęła tańczyć.
Rin niemalże natychmiast pojawił się obok niej. No. Był niezły w tańcu, chociaż nigdy nad tym nie pracował. Ale jako że dbał o swój aspekt fizyczny, miał wysporotwane, umięśnione ciało.
Znalazł się za jej plecami i lekko o nią otarł, oczywiście przez taniec.
Heather uśmiechnęła się i zakręciła tyłeczkiem. A co się będzie przejmować jakiś dupkiem? Życie jest zbyt krótkie!
Zachęcony jej ruchem, położył dłonie na jej biodrach i dopasował swój rytm do jej rytmu. Była drobna, ale silna, co zauważył z radością.
Złączyła dłonie ze sobą, zrobiła szybki ruch, obrót i potem znów tańczyła tyłem do niego
~Łał - podsumował Smok, który również z radością się bujał.
-Niezła jesteś - oznajmił Rin, kładąc jedną dłoń na jej brzuchu. MOJA, pomyślał.
- Niezła? Niezła to jest twoja koszulka - odgryzła się, unosząc ręce. Zakręciła biodrami, opierając głowę na jego ramieniu.
Przycisnął się do niej mocniej. Mogła poczuć, że jest podniecony (z jego rozmiarem nie było się czego wstydzić). Kiedy poruszyła się mocniej, cicho jęknął do jej uszka.
Heather uśmiechnęła się i uderzyła tyłkiem o krocze Rina. Odwróciła się do niego przodem i otarła piersiami o jego tors.
-Jesteś niebezpieczna i drapieżna - zamruczał, po czym dotknął wargami jej ucha. -To mnie kręci.
Uśmiechnęła się i pocałowała go w policzek.
- O to chodzi.
Przesunął dłońmi po jej plecach. Była naprawdę wyjątkowa.
-Więc, Heather...
- Nie, nie pójdziemy do ciebie - zarzuciła łapki na jego szyję.
-Zawsze możemy iść do ciebie - oznajmił, uśmiechając się niczym łobuz z podwórka.
- No właśnie o to mi chodziło. Szkoda tylko, że sam będziesz musiał się uporać - przebiegła paluszkami po jego torsie w dół i zatrzymała dłoń na jego kroczu - z tym.
-Och, jesteś niemiła - zamruczał. -Wpierw doprowadzasz mnie szaleństwa, a teraz wystawiasz? Okrutna, niczym amazonka.
- Właśnie o to ci chodziło, żeby porównywać mnie do Amazonek? Ale ja nie pieprzę się z przypadkowymi facetami, Rin.
-Nie jestem przypadkowy - oburzył się. -Mam 22 lata, studiuję, pochodzę z Japonii. Lubię klasyczną muzykę i rocka. Już coś o mnie wiesz.
- Nie jesteś seryjną mordercą i gwałcicielem? - zaśmiała się.
-Nie - roześmiał się. Był tylko Smokiem. Ale to akurat nie była wada...
- Przykro mi, ale ja nie z tych, serio - pocałowała go raz jeszcze w policzek i poszła do barku.
Poszedł za nią.
-Spoko. Nie zgwałcę cię teraz, nie martw się. Mogę ci postawić drinka?
- Możesz, chociaż tu i tak jest darmowe wszystko.
-Dla tej pani, co sobie zażyczy - powiedział Rin, siadając obok niej.
- Whisky z colą, proszę - spojrzała na niego.
On zamówił zwykłą wodę. Nie pił.
Nie na pierwszej randce.
Dziwne, że taką mieli.
-Z kim tańczyłaś?
- Z moim kumplem. Wymiatamy na ulicy. A ja nie wiem, czy mogę tobie zaufać - napiła się.
-Nie jestem grzecznym chłopcem - powiedział wprost. -Ale ... jestem czymś jakby starostą roku. I najstarszym synem rodziny, wiesz o co chodzi... Ludzie zazwyczaj mi ufają.
- Zazwyczaj - zaśmiała się. - Och, Rin, umiesz podrywać.
-A gdzie tam. Słaby w tym jestem. Zazwyczaj stawiam lasce drinka, a on pyta, czy idziemy do mnie - wzruszył ramionami. -A że ma na twarzy szpachlę, którą zauważam z bliska, wtedy stwierdzam, że szukam bogatej kobiety, bo mieszkam pod mostem.
- Hm... ja uważam, że wymiatasz. Ale ze mną nieważne jak się będziesz starać dzisiaj, i tak nie będziemy uprawiać seksu - poklepała go po kolanie.
-Nie wiesz, co tracisz, Amazonko.
- Na pewno - uniosła brwi i odwróciła wzrok, zatapiając usta w alkoholu.
-Spoko, Może następnym razem - odparł beztrosko.
- Może. A tymczasem - oddała mu szklankę - uciekam do domu.
-Zgaduję, że twój eks miał cię odwieźć. Może go zastąpię? - zaproponował i dodał, nim zaczęła mówić: -Nie wypiłem ani kropelki. I nawet cię nie tknę, słowo harcerza.
- Umiem się bronić. Chodź - wstała i poszła do wyjścia.
Rico obserwował ich, a potem pstryknięciem palca sprawił, że z nieba lunął deszcz. No, trochę romantyczniej.
Rin wskazał jej auto niedaleko. Mhm, zwykłe, bez bajerów. Ale eleganckie, czarne. Podał jej również swoją bluzę, aby rozciągnęła nad głową. Jeszcze stąd kluczykami je "odblokował".
-Kto pierwszy ten lepszy?
- Hm... chcesz to biegnij, a bluzę zatrzymaj dla siebie. Z cukru nie jestem - ruszyła w stronę samochodu.
Rin pokręcił tylko głową i również dobiegł do auta, po czym wpakował się za kierownicę.
-Brr.
Nie lubił deszczu. Smoki nie lubiły wody.
Oj, biedactwa.
- Ciepło. Super się tańczy w deszczu - uśmiechnęła się i zapięła pasy.
-Zapewne tak. Szaleństwa upalnej nocy - zażartował i włożył kluczyki do stacyjki. -Więc, gdzie cię odwieźć?
Podała mu adres blisko Oceanu i Hollywood.
Włączył się więc do ruchu.
-Chcesz posłuchać radia?
- Chcę posłuchać ciebie. Mówisz, że jesteś z Japonii? Wysoki jesteś bardzo.
-Moja mama jest Szkotką - wyjaśnił.
- Aaa, Szkockie geny - uśmiechnęła się. - Wiesz, zawsze chciałam tam polecieć. Podobno są tam super widoki.
-Piękne - przyznał. I to uczucie, gdy wraz z kuzynami, w smoczej postaci, lecieli nad górami. Magia.
- Kiedyś tam polecę. A teraz jesteś w LA. Dlaczego? Studia?
-Ano. Chciałem się wyrwać z domu - wzruszył ramionami. -Teraz ty mi coś powiedz.
- A co byś chciał wiedzieć?
-Wszystko.
- Mój ulubiony kolor to fioletowy. Mieszkam z siostrą. Uwielbiam taniec.
-Hmm... A co lubisz jeść?
- Niezdrowe jedzenie - zaśmiała się. - O, dojeżdżamy już.
-Hm. To może dasz się zaprosić na kolacje?
- Hm... a jak bardzo chcesz?
-No przeżyję bez tego. Ale zależy mi, żeby cię poznać.
Stanowiła wyzwanie.
O to jej chodziło.
- Przeżyjesz? Hm... no to może ta kolacja nie ma sensu? - zapytała, odpinając pasy, bo już zajechali na miejsce.
-Z trudem. Chcesz mnie dręczyć?
- Chcę. A na ten czas, dobranoc, Rin - pocałowała go w policzek. - O, moja siostra też wróciła.
-Pozdrów ją. Hej - podał jej karteczkę - Mój numer. Chcesz, skontaktuj się. Nie.. twoja strata.
- Nie lubię ponosić strat, bo już ich wiele doświadczyłam. Odezwę się. Kiedyś... Trzymaj się - uśmiechnęła się i wyszła z samochodu.
Poczekał, aż weszła do środka i odjechał. Miał nadzieje, że się odezwie.