środa, 21 listopada 2012

Rozdział 33. Brutalne kłamstwo, słodka prawda (Aria x Ian)



Nadszedł dłuższy łikendzik, tak więc Aria zdecydowała się towarzyszyć Ianowi w Szkocji. A co się tam... Po ostatnich wydarzeniach...
            Jesień w Szkocji była piękna. Ian, który rzadko myślał o otaczającej go przyrodzie, nie mógł nie podziwiać dumnych drzew pokrytych rdzawo – żółtymi liśćmi i śmigających pomiędzy nimi wiewiórek, które szykowały się do zimy. Smocze zmysły pozwalały mu odczuć wszystko ze zdwojoną potęgą, odkąd odnalazł swoją Partnerkę.
            Gdy samolot podszedł do lądowania, podał Arii rękę.
-Schody są strome – skłamał.
- Dzięki - uśmiechnęła się, łapiąc go za łapkę.
Ofc ubrała ciepłe buty, płaszcz, owinęła się szalem i założyła czapkę na łeb. To Szkocja, kuźwa.
            Gdy wysiadali, kilkoro dziennikarzy zrobiło im zdjęcia (które wkrótce miały ukazać się we wszystkich stronach dotyczących Obdarzonych, gdyż książę Ian trzymał za rekę księżniczkę Arię..). Ian nie przejmował się tym totalnie. Bagaże zapakował do wynajętego wcześniej auta (dużego Land Rovera) i otworzył dla Arii drzwi.
-Będziemy hitem tygodnia – mruknął.
- Oj, Nick się oburzy -  zaśmiała się i wsiadła do środka. Zapnęła pasy i spojrzała przez okno. Noo, naprawdę ładnie tu mieli.
-Może lepiej nie – burknął cicho Ian i ruszył z piskiem opon.
            Do zamku zajechali dosyć szybko, tuż po południu. Czekała już na nich Ayu, która wpierw mocno uściskała syna, a potem równie mocno uściskała Arię.
-Cieszę się, że już jesteście – powiedziała z uśmiechem i wciągnęła ich do środka. –Każe rozpakować wasze bagaże. A wy chodźcie, zaraz was nakarmię.
-Mamo…
- O, ja bardzo chętnie. A co jest dobrego do jedzenia? - zainteresowała się blondynka, idąc obok daaaaaalszej ciotki.
Ayu wzięła ją pod rękę. Paliła ją ciekawość, czemu Ian przywiózł ze sobą Arię..
-Zdradzę ci, kochanie, że gdy przyjeżdża któryś z moich synów, albo wręcz obaj jednocześnie, nasze kucharki pieką i gotują przez kilka dni. Mamy więc ciasta, ciasteczka, torty, szarlotkę, ale obie blachy dla Iana, jak zapowiedziała gospodyni… - urwała. –Przepraszam, zagaduję cię.
- Aa tam, proszę mówić dalej. A jest coś poza słodkim? Jakieś spaghetti?
-Oczywiście. Usiądźcie w salonie i zaraz was nakarmimy..

            Wieczorem Ayu wzięła do ręki ukrywaną w swoim gabinecie księgę i głęboko westchnęła. Palcami przesunęła po żłobieniach w kilkusetletniej, skórzanej oprawce. Nie była pewna, czy dobrze robi, ale instynkt matki podpowiadał jej, że tak musi być.
            Wyszła więc i szybkim krokiem śmignęła przez korytarze dla służby oraz korytarz ukryty za gobelinem, kiedy ktoś złapał ją za ramię.
-Nie wiedziałem, że masz Księgę Smoków – powiedział Rayne, opierając się o ścianę.
            Mimo ponad 20 lat małżeństwa, na jego widok serce Ayu mocniej zabiło. Wciąż był wysoki, szczupły, zgrabny i nienagannie rudy. Uwielbiała go. Wspięła się na palce i musnęła jego wargi.
-Mam. Dostałam od twojej mamy. Dopisałam kilka stron a teraz idę przekazać ją osobie, która mnie pewnego dnia zastąpi.
Rayne uniósł brew.
-Co?
-Aria przyjechała. Albo inaczej: Ian przywiózł ze sobą Arię. I patrzy na nią tak, jak ty patrzysz na mnie, gdy myślisz, że nikt nie patrzy… - dokończyła szeptem.
-Ale wiesz, że ona musi znać prawdę – powiedział cicho Rayne. –O Ianie. O Carli.
            Ayu poczuła chłód. Objęła się ramionami.
-Powiedzmy jej – szepnęła. –Teraz. Skoro ma coś do Iana, niech wie.
-A Ian nie musi – dokończył za nią Rayne.
            Oboje więc zapukali do komnaty Arii, korzystając z okazji, że Ian pojechał pogadać o czymś z Navim.
- Prooooszę - zawołała Aria, siedząc przy lapku i pisząc z kuzynką namiętnie przez gadu-gadu.
            Wpierw weszła Ayu, potem Rayne, który zamknął za sobą drzwi. Mieli poważne miny, wiedząc, że za chwilę Arii przyjdzie zmierzyć się z czymś ważnym.
-Nie chcę być niegrzeczna – zaczęła Ayu. –Ale musimy z tobą poważnie porozmawiać, Ario..
O kurrrrrrczę, mama Iana, tata Iana... Zrobiłam coś nie tak? - pomyślała panna Akardo, zamykając laptopa. Spojrzała na państwa Finn i głośno przełknęła ślinę. Okej, nie zapowiadało się miło...
-Nie bój się – poprosił Rayne. –To, o czym chcemy ci powiedzieć, odnosi się..
-..do tego, co widzimy. Ian ma Sztorm, prawda? Z tobą?
- Tak, ma - zarumieniła się, spuszczając wzrok.
-Dzięki bogu – jęknął Rayne, a Ayu otarła łzy z oczu i mocno uścisnęła Arię.
-Dziękuję – szepnęła. Podała jej księgę. –To Księga Smoków. Każda Królowa Finn dopisuje do niej kilka stron o swoim Smoku – zerknęła z czułością na Rayne’a. –Ale nie o tym chcieliśmy z tobą porozmawiać..
- Księga Smoków? Królowa...? Ale my ten... tego... no... jeszcze o tym nie myśleliśmy... i w ogóle... - teraz była czerwona jak pomidor na twarzy.
-Wiem – Rayne uśmiechnął się szeroko. –Nie masz jeszcze jego znaku – pieszczotliwie pogłaskał zonę po karku. –Nie, chodzi o to, co go dręczy.
-Widzisz, chodzi o Carlę – powiedziała Ayu ostrożnie. –Ona, w chwili śmierci, była w ciąży. Nie powiedzieliśmy tego Ianowi..
- C-co?! - Aria spojrzała na Ayumi z szeroko otwartymi oczami. - To dobrze, że nie wiedział...
Ona też wolała nie wiedzieć...
            Rayne umknął wzrokiem w bok. Okeej. Był dranirem. Ale nie mógł o tym mówić. To wciąż bolało go w środku. Wszak chodziło o jego pierworodnego..
-Ario… to nie było dziecko Iana – szepnęła Ayu. –Carla zdradzała go notorycznie. Trafił do nas jej pamiętnik. Przeczytałam go – po jej policzku spłynęła łza, którą niecierpliwie otarła ręką. –Pisała tam, że zna tajemnice Iana. Że zostanie królem. Może źle to zrozumiała, ale cały czas powtarzała, że jest z nim, by być królową. Nie wiem, jak udawało jej się ukrywać to wszystko przed Ianem, przed nami…
-Najgorsze jest to, że on cierpiał i cierpi wciąż. Nie uśmiechnął się od wtedy ani razu – powiedział Rayne. –Cierpi po stracie kogoś, kto nigdy go nie kochał i chciał wykorzystać.
-A my… - Ayu znów otarła łzę – a my nie widzieliśmy, że ona chciała go skrzywdzić..
- Ale... może trzeba mu powiedzieć...?
Zapytała cicho i kulturalnie, ale w środku aż w niech buchało złoscią. Och, ona była wściekła i wręcz wkurwiona. Jak ta szmata mogła wykorzystywać Iana do takich celów?! Przecież Ian jest cudowny! Mądry, bystry, a w dodatku przystojny i ma cudną postawę ciała! Czego, kuźwa, chcieć więcej?! Gdyby tylko dorwała tą głupią piz... w swoje ręce... och, co by się działo!
Przez gniew jej moc się uaktywniła, jej złączonych dłoniach coś zaczęło świecić na czerwono-pomarańczowy kolor. Na szczęścia Aria w porę to zauważyła i zdusiła kilka wybuchających kuleczek plazmy w rękach. 
- Przepraszam..
-Nie szkodzi – Ayu poklepała ją po kolanie.
-Nie chcemy, by Ian wiedział. Zwłaszcza teraz, gdy ma ciebie – Rayne uśmiechnął się, chociaż z trudem. –Wkrótce zapomni o niej. Smoki tak mają.
-Ian by się załamał – dodała Ayu, wstając. –To.. to mogłoby go zniszczyć. A ja nie pozwolę nikomu znów skrzywdzić mojego syna – rzuciła twardo, ale puściła Arii oczko.
-Witaj w rodzinie – Rayne również, co prawda, troszkę nieśmiało, ale uściskał Arię.
- M-mhm... 
Pozwoliła się objąć, nawet odwzajemniła uściski, ale... źle czułą się z tą wiedzą. Jak miała teraz rozmawiać z Ianem...? No jak? Jak miała mu spojrzeć w oczy? Jak miała się zachowywać? Normalnie? Och, nie żeby coś, ale może być ciężko... 
Ale oni mają rację, nie mogła mu powiedzieć, bo Ian znów się załamie. A już zaczyna żyć... normalnie...
-Pójdę zobaczyć, czy dostaniemy szarlotki i herbaty. Może zejdziesz z nami? – zapytała Ayu i wyjrzała przez okno. Zmarszczyła brwi. –Ian wrócił. Nawet nie wiem, kiedy… - mruknęła.
- Nie, dziękuję. Pójdę do Iana. Przytulić go na dobranoc... 
A może nie powinna iść... Przespać się z tymi informacjami...
Ayu uśmiechnęła się.
-W razie czego, my z Rayne’em śpimy po drugiej stronie zamku – szepnęła Arii na ucho i puściła jej oczko, po czym razem z mężem wyszli.

            Ian zerknął na opróżnioną do połowy butelkę whisky. Obok niego stały już dwie puste i trzy pełne. Przeklinał swoją obdarzoną krew, która sprawiała, że nie mógł się upić z taką szybkością, z jaką robili to zwykli ludzie.
I wtedy ktoś zapukał do jego pokoju. Aria oddychała spokojnie (próbowała), a jej serce waliło jak oszalałe. Ale musiała się z nim zobaczyć. Po prostu musiała.
-Nie ma mnie – mruknął Ian. Siedział w kącie i pił. Miał wyjebane.
Phi, Aria i tak zawitała do jego pokoju. 
- Ian...? Co się stało? - zamknęła drzwi i podeszła do niego powoli.
-Pomiędzy twoją komnatą a moją jest ukryte przejście. Chciałem ci zrobić niespodziankę i powiedzieć, że te pokoje musiały kiedyś należeć do pana zamku i jego żony, gdy kultywowano zwyczaj sypiania osobno. Usłyszałem twoją rozmowę z moimi rodzicami – ukrył twarz w dłoniach. –Nie dosyć, że byłem słaby, to byłem i wciąż jestem idiotą.
O kurwa mać.
- Jezu, Ian... - Arii zebrały się łzy w oczach. Podeszła do niego i załapała go za łapki.
-Gardzę sam sobą – warknął. –Nie musisz się nade mną litować.
- Nie lituję się... jest mi tak strasznie źle... - spojrzała na niego ze smutkiem w oczach.
-Tobie? – uniósł brew i pociągnął z butelki kilka solidnych łyków. Whisky paliła go w gardle nie mniej niż łzy, które przed chwilą były w jego zielonych oczach. Ale teraz Ian nie płakał. Nie miał już siły. –Daj spokój, Ari..
- Tak, mnie... przykro mi, że nie udało mi się cię przed nią uchronić... - wzięła od niego butelkę i wzięła. Przyjemnie ciepełko ogarnęło jej gardełko.
-To ja byłem głupi. Myślałem, że mnie kocha – roześmiał się, ale gorzko, ze smutkiem. –Widzisz, nie wiem nic o miłości. NIC. Za to wiem, jak być idiotą z pełnym portfelem, zamkiem i tytułem króla. A idiota w gratisie.
- Nie jesteś idiotą, Ian! - wstała i stanęła między jego nogami. Przytuliła go do swojej piersi i pogłaskała po karku.
No cóż, gdyby to były inne okoliczności, pewnie by się ucieszył…
-Ta, nie jestem – mruknął ironicznie. –Miałem poślubić kobietę, dla której byłem nikim. Gdy odrodziła się jako wampir, osobiście wbiłem jej kołek w serce a potem całą noc klęczałem obok jej grobu i pragnąłem również umrzeć. Przez dwa lata śniła mi się po nocach, wracała w koszmarach pełnych krwi i bólu…
- Ale teraz już... już ci się nie będzie śniła ta szmata... Już będzie dobrze, Ian...
-Skąd wiesz?
- Bo wiem. Zaufaj mi - pocałowała go w czoło.
Nie wiedział czemu, ale słowa Arii dodały mu otuchy.
-Napijesz się ze mną? – zapytał, chociaż wolał zapytać o coś innego.
- Tak - uśmiechnęła się lekko i znów wzięła łyka. Tak, wolała takie trunki niż jakieś tam piwo.
-Usiądź ze mną – zrobił jej miejsce między swoimi nogami. –Zapomnijmy o wszystkim..
- Tak, zapomnijmy - usiadła we wskazanym miejscu.
Przytulił ją do siebie mocno, kryjąc nos w jej szyi.
-Przepraszam za wszystko – mruknął.
- Mnie? Za co? - zaczęła palcem rysować wzorki na jego dłoni.
-Za to, że powinienem ci się oświadczyć. A boję się to zrobić..
- O-oświadczyć...? - aż jej dech zaparło. O Boże... Czy on chciał...?
-Tak. Skoro jesteś moją partnerką, powinnaś zostać królową… Pewnego dnia urodzić następcę.. A teraz – urwał i pogłaskał ja po włosach. Westchnął ciężko i się napił.
- Co teraz? - zapytała szybciutko.
-Nie wiem. Nie chcę skazywać cię na życie u mojego boku. Dranirowi nie wolno się rozwieść. A nie chcę, żebyś była nieszczęśliwa..
- Nie będę! - powiedziała szybko, lekko uniesionym głosem.
-Skąd wiesz? – mruknął. –Może nawet nasze dziecko nie zbliży nas do siebie – powiedział, siląc się na spokój. No bo naprawdę pragnął stworzyć rodzinę z Arią…
- Ian, ja cię kocham, zawsze byłam i będę z tobą szczęśliwa - wymamrotała cicho, spuszczając wzrok.
-Aria – westchnął, czując rodzący się w sercu ból. –To Sztorm. Nie miłość – wytłumaczył łagodnie.
- Z mojej strony też...?
-Nie wiem… musiałbym zapytać mamy czy czuła coś do taty.. – podrapał się w brodę. Nie, nie mógł nawet robić sobie cienia nadziei, że Aria go kocha. Gdyby się okazało, że to znów pomyłka, przepadłby na zawsze. –Ale.. ja.. Aria…
Aria właśnie cieszyła się, że siedzi tyłem do niego. No to fajnie było, taka impreza była. On nic do niej nie ma. Prócz Sztormu. Zajebiście.
- Hm...?
-Chce, byś była ze mną – wyszeptał. –Nie wiem, co do ciebie czuję i boję się tego, chociaż ciężko mi się do tego przyznać. Ufam ci, chcę, byś była moją żoną, mamą moich dzieci, byś była ze mną każdego dnia. Chciałbym ci mówić tyle rzeczy..
I on wiedział, że nie tylko przez Sztorm. Muah xd.
- To bardzo miłe, Ian - uśmiechnęła się. - Ale skoro twierdzisz, że to Sztorm...
-Nie! – ryknął i uświadomił sobie, że zaczął od dupy strony. –To nie jest tylko Sztorm, Aria.. To coś więcej.
- Więc co? - odwróciła głowę w jego stronę.
-Nie wiem – szepnął. –Po prostu myślę o tobie od dawna. Zawsze.. zawsze jesteś promienna. Jak promyczek słońca, wiesz? To.. to daje mi ciepło tu – położył jej łapkę na swoim sercu.
Aria uśmiechnęła się lekko. Wolną ręką pogłaskała go po karku.
Ian pocałował ją lekko.
-Nie mam pierścionka, tylko kilka butelek whisky.. Ale chciałbym cię zapytać, czy wyjdziesz za mnie. Biorąc w pakiecie, prócz idioty, zamek i fakt, że twoi synowi będą paradować nago i zmieniać się w smoki. Nie wspominając o kiltach i dudach..
Aria roześmiała się. Ze szczęścia. Miała też łzy w oczach.
- Tak. Tak wyjdę za ciebie! - rzuciła mu się na szyję. A te łzy w końcu popłynęły.
            Łzy płynęły również z oczu Ayu, która wtulała się w męża. No przecież nie tylko Ian wiedział o tajemnym przejściu, nie?