sobota, 21 września 2013

Rozdział 70. Przeszłość. (Sienna x Shuu)

Sienna skończyła sprzątanie apartamentu i odstawiła klucze do recepcji. No, była z siebie dumna. Szło jej coraz lepiej. Teraz miała kilka godzin przerwy, nim zwolnią się kolejne pokoje.
Zajrzała do Shuu. Zapukała, a jakże.
-Szefie, można?
Shuu siedział przy laptopie. Właśnie kończył pracę. Jutro resztą zajmie się szereg księgowych, których ostatnio przyjął. No. Hotel zaczynał porządnie prosperować.
- Jasne, zapraszam.
Och, pamiętał ich pocałunek.
-Chciałam tylko zapytać, czy coś podać. Kawę, herbatę, sok, coś do jedzenia?
- Nie, dzięki. Zbieram się powoli do pokoju. A ty jak tam? - wyłączył laptopa, a potem zamknął pokrywę. Wstał i oparł się biodrem o biurko.
-Czekam, aż nowożeńcy opuszczą apartament i może zdążę go wysprzątać do jutrzejszego poranka - powiedziała. -Ma pan tu coś - podeszła i dotknęła krawata. Palcami szybko starła plamkę.
- Sienna, jesteśmy sami - złapał ją za dłonie i uśmiechnął się do niej.
-Shuu - powiedziała cicho. -Mimo to, jesteśmy w pracy - poprawiła mu krawat. -Poza tym, lubię nazywać się Panem - dodała szeptem.
- Dziwnie mi tak, wiesz? - pocałował ją w obie dłonie.
-Jak? - drżała, gdy jej dotykał.
- Kiedy mówisz do mnie pan - uśmiechnął się do niej, przyciągając ją jeszcze bliżej siebie.
-Panie - powiedziała, patrząc mu w oczy. Przy nim nawet smoczyca pokorniała, więc wszystko było jasne. -A właśnie, sekretarka prosiła, by ci to dać - podała mu karteczkę, a na niej krótka informacja:
"Wanda Pana szuka".
-Shuu - nazwała go po imieniu, bo poczuła jego zdenerwowanie. -Coś się stał o?
- Nie, nic. Pytam, czy chcesz iść ze mną na kolację.
-Kolację mogę ci ugotować, Shuu.
Chciała go objąć, ale potknęła się i wylądowała na nim, a on w swoim fotelu.
-O Boże przepraszam.
- Nic nie szkodzi - położył dłonie na jej biodrach. - Ale ja chcę z tobą gdzieś wyjść - kontynuował.
- Przecież byliśmy już na jednej randce.
-To nie była randka - obruszyła się, chociaż dobrze wiedziała, że była. -To było.. karaoke.
- Tak. A potem całowaliśmy się.
-Tylko raz- zarumieniła się uroczo.
- Chcę cię znowu pocałować.
-A więc zrób to - spojrzała mu w oczy.
Shuu pocałował ją lekko, kładąc jedną dłoń na jej plecach.
Odwzajemniła pocałunek, obejmując go za szyje. No, no, ładnie to musiało wyglądać. Delikatnie głaskała jego kark, rozpływając się w jego ramionach.
Shuu przyciągnął jeszcze bliżej siebie. Wplótł palce w jej włosy, pogłębiając pocałunek.
Uśmiechnęła sie.
-Oj Shuu.
- Hm? - teraz pocałował ją w szyję.
-Nic. Bardzo lubię twoje imię. Shuu. Co to znaczy?
- Nie mam pojęcia - wzruszył ramionami. - Imię jak imię.
- Nie wątpię... - usiadł na trawie.
-Kto je wymyślił? Brzmi bardzo orientalnie - pogłaskała go po włosach.
- Moja mama. Tata wymyślił dla brata.
-Twoi rodzice muszą być bardzo ciekawi - szepnęła i przytuliła się, kładąc mu głowę na ramieniu. Tak po prostu chciała na chwilę się przytulić.
- Są - przytaknął, głaszcząc ją po plecach.
-Mimo to, boję się ich - szepnęła. Ale w sumie, co ona się nakręcała. Tutaj nikt nie wiedział, ze jest córką barona Navarro. Tutaj była tylko pokojówką. -Powinnam już iść, Shuu.
-Tak, to dobry pomysł.
Na progu stała wysoka blondynka, ubrana w seksowną garsonkę. Na nogach miała wysokie szpilki, które podkreślały jej zmysłową figurę.
Shuu sparaliżowało. Patrzył na nią z szeroko otwartymi oczami i zastanawiał się, czy mu się to nie wydaje.
-Cześć, skarbie - przywitała się z nim Wanda Borowski, żona senator i dziedziczka fortuny swojego tatusia, który był potentatem paliw i innych takich. -Minęło troszkę czasu.
- Wyjdź - powiedział Shuu od razu.
Sienna cofnęła się. Nie wiedziała, czy Shuu mówił do niej, czy też do tej obcej kobiety. Smoczyca furkała wściekle, ale Sienna wstała i poprawiła swój mundurek.
-Zostawię państwa samych - chrząknęła, rumieniąc się.
-No, no. Szybciutko. Shuu, naprawdę? Pokojówka? - powachlowała się. -Mezalians, skarbie?
- Powiedziałbym ci, ale po co? I tak nie zrozumiesz - wzruszył ramionami, wstając. Poprawił krawat. - Pogadamy później, Sienna - powiedział, pochylając się nad nią i całując.
Ale Sienna się odsunęła. Może nie wiedziała, co się stało, ale wyczuwała chemię między tym dwojgiem.
-Tak. Później.
Gdy wyszła, Wanda zamknęła drzwi.
-Zawsze miałeś duży apetyt - powiedziała z uśmiechem.
- Co ty możesz o tym wiedzieć - prychnął. - Po co przyszłaś?
-Stęskniłam się za tobą, Shuu. Jesteś bardzo chłodny.
- Zauważyłaś - prychnął. - Zobaczyłaś mnie, fajnie. Możesz już iść.
-Shuu - podeszła do niego, kładąc torebkę na jego biurku. -Proszę cię, nie musisz się bać. Możemy znów mieć dużo zabawy - uśmiechnęła się słodko, jak wtedy, gdy go w sobie rozkochiwała.
- Nie... Idź, bo wezwę ochronę.
Brat mu mówił: musisz być silny i się nie uginać.
-Zawsze lubiłam tę twoją brutalną nutkę - dotknęła jego policzka, a potem delikatnie pocałowała go w usta. Jak zawsze, pachniała kwiatami i ogrodem.
W tym samym momencie do środka weszła Sienna z tacą, na której stał parujący imbryk i dwie filiżanki. Aż zadrżała, widząc ich razem. Ale przecież mogła się tego spodziewać.
-Przyniosłam herbatę i ciasto, które poleca dziś szef kuchni - powiedziała cicho, a jej ręce drżały, gdy stawiała filiżanki na biurku.
Smoczyca, której Wanda nie widziała, stała na progu i syczała i parskała.
Shuu odsunął od siebie kobietę.
- Powiedziałem coś - warknął. Nawet sięgnął po telefon.
Sienna wyszła i zamknęła za sobą drzwi.
-No cóż. To twoja nowa dziewczyna?  -zapytała Wanda, łapiąc filiżankę i pociągając łyk herbatki. -Twojemu ojcu się nie spodoba, ze podrywasz pokojówki. To nie twoja liga, Shuu Hell.
- Nie podobało mu się, że spotykałem się z tobą. Ochrona? Tak, proszę do mojego gabinetu.
-Dobrze, sama wyjdę - syknęła. -Ale jeszcze zobaczysz, ze do siebie wrócimy, Shuu. Nikt nie da ci tego, co ja ci dawałam.
Po tych słowach wyszła.
- Na szczęście - mruknął. - Chodź, smoczyco, trzeba poszukać Sienny - westchnął i poszedł pytać.
Sienna była w apartamencie nowożeńców. Sprzątała go, podjudzana złością i smutkiem, które w niej walczyły. Smoczyca czuła to i dreptała powoli u boku Shuu.
~Nie chce rozmawiać...
- Będzie musiała - wszedł do pokoju i zamknął drzwi.
-Apartament będzie gotowy za 20 minut, pani Dorotheo - powiedziała Sienna, nie obracając się.
- To ja. Muszę ci coś powiedzieć.
-Zamieniam się w słuch, panie Hell - powiedziała ze spokojem.
- Ta kobieta... To moja eks. Chcę ci powiedzieć, co nas łączyło. Pewnie nie chcesz tego słuchać, ale... jak widzisz, jest nieco psychiczna skoro przychodzi tutaj po wszystkim.
Odwróciła się do niego powoli, poprawiając w dłoniach poduszkę.
-Twoja przeszłość to nie moja sprawa, panie Hell. Mogłaby cię odwiedzić nawet brytyjska królowa, a ja o nic bym nie pytała.
- Czyli nie jesteś zła?
Była wściekła.
-Nie, nie jestem.
- A, to dobrze - podszedł do niej i ją przytulił.
-Nie dotykaj mnie po tym, jak przed chwila dotykała cię inna. Wciąż czuję na tobie jej zapach - szepnęła, odsuwając się. -Pracuję, Shuu - dodała łagodniej. -Chcę skończyć ten pokój, nim pojawią się kolejni goście.
- Nic do niej nie mam. To ona pocałowała mnie. Poza tym, ma swojego męża, którym musi się zająć - mruknął.
-Shuu -dotknęła jego policzka. -Wiem. Nie jestem zła na ciebie. Jestem wściekła na nią. Jeszcze raz zobaczę ją obok ciebie, a pozwolę smoczycy ją zjeść i skończy się dzień dziecka.
- Zrób to - poprosił i westchnął. - Nie wiem, co ona tu robi. Wyraźnie kazałem jej spier... trzymać się z daleka.
-Idź zmienić ten garniturek, nim go spalę, Shuu - powiedziała słodko. -Doceniam, że mi  o tym mówisz. A teraz daj mi dokończyć pracę. Ja ci też muszę powiedzieć parę rzeczy.
- Mów - zaczął się rozbierać.
Rozejrzała się.
-Shuu, za chwilę tu będą nowożeńcy!
- No dobra - westchnął. - Przyjdź do mnie.

Przyszła po pracy, przebrała się nawet w miękki, ciepły dresik, by nadać ich rozmowie bardziej prywatny charakter.
Czekał na nią, siedząc na fotelu i pijąc herbatkę.
-Shuu, jak wiesz, ukrywam się tutaj - zaczęła.
- Wiem. Usiądź.
-Mówiłam ci o ludziach, którzy mnie śledzą. Którzy mnie szukają. Skłamałam, mówiąc, że tylko dlatego, że jestem smokiem - zacisnęła dłonie na kolan ach. -Uciekłam od ojca.
- Od ojca? Co się stało? - usiadł obok niej.
Splotła dłonie na podołku.
-Widzisz, Shuu, mój ojciec nie jest moim ojcem. Wychował mnie tylko. Znaczy się.. Boże, to taka skomplikowana historia. Moja mama zdradziła mojego ojca z dranirem Navarro. On nie wiedział, że zrobił jej dziecko, moja mama myślała, ze jej mąż się nie dowie. Ale on poczekał, aż mnie urodzi, po czym ją zabił. Takie prawo islamu - szepnęła. -Mnie zamknął i wychowywał twardą ręką. Gdy rok temu powiedział mi, że znalazł dla mnie męża, barona Navarro, mężczyznę, który miał już 2 żony i 50 lat na karku, wiedziałam, że muszę uciec. Jemu chodziło tylko o to, że gdy pozbędą się Connora, przez moją macicę będą mogli sterować klanem. Uciekłam .Musiałam. Ale nie wiem, jak ostrzec Connora, by nie ujawnić miejsca swojego pobytu.
Shuu objął ją mocno i pocałował w czoło. Zabije tego skurwiela.
- Ja mogę mu przekazać.
-Znasz go? - zapytała z nadzieją.
- Moja dalsza kuzynka jest jego narzeczoną, więc... znaczy spotykają się.
-Och. Ale czy on mi uwierzy? - zapytała, smutniejąc. -Boże, a jeśli uzna, że odda mnie ojcu? Już za samo sprzeciwienie się mu dostanę baty, a za ucieczkę mnie ukamienują..
- Nie pozwolę. Ja też jestem dranirem, zapomniałaś? - uśmiechnął się do niej ładnie.
-No właśnie - przesunęła dłonią po swoim brzuchu. Boże. Gdyby jemu urodziła syna, połączyłaby klany! Głupie myśli, pomyślała Sienna. -Ale nie jestem warta wojny, Shuu.
- Jesteś ważna dla mnie - pocałował ją.
-Shuu - odwzajemniła pocałunek i przytuliła się. -Obiecaj mi coś.
- Słucham.
-Jeśli będziesz mieć do wyboru wojnę albo oddanie mnie, powiedz mi. Zniknę.
Popełnię samobójstwo, sprostowała w myślach. Nie odda się nikomu, nie pozwoli, by ktoś ją skrzywdził. Nigdy więcej.
- Nie będzie wojny. Connor to podobno bardzo fajny facet, więc...
-Podobno - powiedziała cicho. -Nie chcę być kłopotem, Shuu - oparła głowę na jego piersi.
- Nie jesteś - przytulił ją mocno. - Będzie dobrze.
-Dziękuję, Shuu - przytuliła się do niego i zamknęła oczy. -Czuję się z tobą taka bezpieczna.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz