Emily
oglądała telewizję. Już zrezygnowała ze studiów. Nie było sensu tam siedzieć.
Za parę lat je ukończy.
Na razie jadła ile było w lodówce. No, miała dziecko-smoka w brzuchu, to co się dziwić. A obiad dla Shannona siedział w lodówce. Znowu nie przyjechał na umówioną godzinę, to może sobie odgrzać sam, prawda?
Na razie jadła ile było w lodówce. No, miała dziecko-smoka w brzuchu, to co się dziwić. A obiad dla Shannona siedział w lodówce. Znowu nie przyjechał na umówioną godzinę, to może sobie odgrzać sam, prawda?
Wrócił po
zmierzchu. A że mieli „ciche dni” od czasu ostatniej wymiany zdań, przywitał
się tylko i poszedł do lodówki. Nawet nie spojrzał na obiad, zgarnął tylko
pudełko ciastek, mleko i poszedł do gabinetu.
- Obiad
masz w lodówce - zawołała za nim jeszcze.
-Jadłem na mieście.
- Aha.
Jutro też będziesz jadł na mieście?
-Twoje humory odbierają mi apetyt, więc chyba tak – burknął.
- Moje
humory. Aha. To nie będę w ogóle gotować.
-Gotuj może tylko dla siebie – wzruszył ramionami. –Aha,
wyjeżdżam na weekend. Ian zajrzy do ciebie w sobotę i niedzielę sprawdzić, czy
coś potrzebujesz.
- Gdzie
jedziesz? - wstała z miejsca i zrobiła parę kroków w jego stronę.
-W delegację – odparł beznamiętnie. Pożarł ciastka i zapił
mlekiem. Po czym znów otworzył lodówkę. Przez chwilę żałował, ze przez wzgląd
na Emily nie trzymają w domu alkoholu. Tak bardzo bolała go głowa i tak bardzo
był zmęczony, że chętnie by się napił czegoś mocniejszego.
- A
gdzie? - stanęła w progu.
-Jezu, czy to przesłuchanie? Do Nowego Jorku, panie władzo.
- Nie
możesz mi normalnie dopowiedzieć tylko takim tonem?
-Teraz ci jeszcze mój ton nie odpowiada – mruknął.
–Świetnie. Może mam napisać podanie o 3 dni wolnego w kilku kopiach i ze
zdjęciem? Emily, musze wyjechać w delegacje, nie będzie mnie na weekend.
Pracuję, jakbyś nie pamiętała.
- To nie
znaczy, że masz mi odpowiadać takim tonem. Może ty masz kochankę, do której się
śpieszysz? Ja ci odmówiłam, to poszukałeś innej?
Trzasnął drzwiami od lodówki i spojrzał na nią chłodno.
-Oczywiście, nawet dwie, bo pewnie trójkąty też są dla
ciebie nie do pomyślenia. Ale szukam też trzeciej, bo zaczynają mi się powoli
nudzić. I wcale nie pracuję jako architekt tylko jestem alfonsem i sprawdzam
mój towar. Lepiej? – czuł się, jakby dała mu w twarz tym oskarżeniem. Aż tak
bardzo mu nie ufała? Wiedział, że zawiódł ją kilkakrotnie tym spóźnianiem się,
ale no bez przesady.
Emily
gwałtownie odwróciła się do niego tyłem i ruszyła do wyjścia. Najpierw szybkim
krokiem, a potem biegiem ruszyła na miasto. Po jej policzkach spływały
łzy.
Jasne, że nie wierzyła w to, co powiedział. Ale sposób w jaki to powiedział... Nie miała ochoty dłużej na niego patrzeć, ani go słuchać, ani siedzieć w tym domu. A niech jedzie. Nie będzie musiała dłużej znosić jego tonu tylko dlatego, że odmówiła mu seksu. A nie, bliskość. Ktoś mu bronił się przytulać? Nie. A pytał ją dlaczego nie chce? Nie. To o chuj chodzi?
Jasne, że nie wierzyła w to, co powiedział. Ale sposób w jaki to powiedział... Nie miała ochoty dłużej na niego patrzeć, ani go słuchać, ani siedzieć w tym domu. A niech jedzie. Nie będzie musiała dłużej znosić jego tonu tylko dlatego, że odmówiła mu seksu. A nie, bliskość. Ktoś mu bronił się przytulać? Nie. A pytał ją dlaczego nie chce? Nie. To o chuj chodzi?
Wsiadł w
auto i szybko ją dogonił. Nie robiąc wielkiego cyrku, po prostu wciągnął Emily
na miejsce pasażera i zapiał pasy.
-Mam tego dosyć – powiedział i z piskiem opon ruszył. Jechał
w milczeniu, szybko i troszkę agresywnie wyprzedzając kierowców na trasie, aż
wyjechali kawałek poza miasto.
-
Zatrzymaj się - poprosiła cicho.
-Nie – odparł twardo. –Wkurzyłaś mnie i smoka.
- Czuję
się zaszczycona, ale zatrzymaj ten cholerny samochód! Chcę wysiąść!
-Nie, dopóki nie poznasz mojej kochanki. Polubisz ją –
warknął i skręcił.
Następnie
zatrzymał auto pod willą w troszkę nowoczesnym stylu. Nie paliły się w niej
światła, ale oświetlenie drogi podjazdowej oświetlało ją miękkim, delikatnym
blaskiem. Otworzył drzwi dla Emily i podał jej rękę. Wyszła bez jego pomocy. Dom miała ładny ta jego kochanka.
ciekawe czy ona sama była ładna. Pewnie tak. Inaczej Shannon nie zwróciłby na
nią uwagi.
Shannon wręczył Emily klucze.
-Proszę. Ten dom jest nasz. Dostałem go jako zadanie w pracy
do renowacji, ale gdy bliżej mu się przyjrzałem, postanowiłem go kupić. Od tego
czasu spędzam tu kilka godzin dziennie po pracy, a od kiedy powiedziałaś mi o
dziecku, jeszcze więcej. Chciałem, żebyśmy mieli dom, gdy nasz syn się urodzi,
a nie jakieś tam mieszkanie. Pracowałem więc sam, pomagając ekipie
remontującej, żeby było szybciej. Miała być niespodzianka na twoje urodziny,
ale uznałaś, ze cię zdradzam, bo odmówiłaś mi seksu. Masz o mnie tak niskie
mniemanie i tak bardzo mi nie ufasz, ale wszystkiego najlepszego – mruknął.
Chociaż było oczywiście za wcześnie na jej urodziny.
Emily
patrzyła na niego uważnie z szokiem i bólem. Bólem, bo osądziła go o cos tak
strasznego.
A potem pchnęła go.
- Jak mogłeś mi nie powiedzieć?! - krzyknęła. - Jak mogłeś mi pozwolić tak o tobie myśleć?! - zaczęła uderzać go pięściami o tors, a z jej oczu znowu popłynęły łzy.
A potem pchnęła go.
- Jak mogłeś mi nie powiedzieć?! - krzyknęła. - Jak mogłeś mi pozwolić tak o tobie myśleć?! - zaczęła uderzać go pięściami o tors, a z jej oczu znowu popłynęły łzy.
Pozwolił się okładać. No lubił jak Emily pokazywała
charakterek.
-Może dlatego, że to miała być niespodzianka? – burknął.
–Poza tym, byłem zły, bo podjęłaś tak ważną decyzję, przynajmniej dla mnie, o
ograniczeniu naszych stosunków, bez mówienia mi chociażby dlaczego ani nic.
- Bo ja
tego sobie nie wyobrażam, żeby podczas kiedy ja jestem w ciąży... nie, po
prostu nie... Następnym razem nie rób mi takich niespodzianek - przytuliła się
do niego mocno. - Przepraszam, Shannon, tak bardzo cię przepraszam - szeptała.
Objął ją i przytulił do siebie bardzo mocno.
-Spróbujmy, chociaż raz, Gdy poczujesz się na tyle dobrze –
zamruczał. –Jeśli nie będzie ci się podobać i będzie dziwnie, przestaniemy –
obiecał. –Jeśli chcesz, możemy wpierw pogadać z lekarzem. Nigdy nie dopuściłbym
do tego, żebym to ja sam skrzywdził ciebie albo naszego synka – mówił kojącym,
ciepłym głosem. –Nie musisz nic teraz mówić – dodał szybko. –Przemyśl to po
prostu. A teraz chodź, oprowadzę cię.
-
Oprowadzaj - wplątała palce w jego palce.
A więc
pokazał jej dużą, przestronną kuchnię, salon, hol, gabinety dla nich obojga,
pokoje gościnne, kolejny salonik, tym razem z kominkiem. Na sam koniec zostawił
ich sypialnię, która jeszcze nie była urządzona.
-Chciałem zostawić wybór mebli tobie – powiedział. Z okien sypialni widać było kawałek plaży i ocean. –Ta plaża tam jest ogrodzona i również należy do nas. Ale rozbudowałem ogród.
-Chciałem zostawić wybór mebli tobie – powiedział. Z okien sypialni widać było kawałek plaży i ocean. –Ta plaża tam jest ogrodzona i również należy do nas. Ale rozbudowałem ogród.
- Tu jest
pięknie - uśmiechnęła się w końcu od bardzo długiego czasu. Stanęła na środku i
już widziała co i gdzie będzie stało, a także zobaczyła siebie, Shannona i ich
synka, jak razem leżą w łóżku i oglądają bajkę disneya.
-Jest jeszcze to – zabrał ją za rękę do pokoiku obok (po
przeciwległej stronie była łazienka i garderoba, troszkę większa, w końcu Emily
będzie baronową)
Pokojem tym
okazał się w pełni umeblowany pokój dla dziecka. Był on w przyjemnym,
pastelowym odcieniu błękitu, z meblami w jasnym, drewnianym kolorze. Była tu
kołyska i był przewijak, było kilka pluszaków, a nad łóżeczkiem wisiała
nakręcana pozytywka z samolocikami i innymi takimi.
-Smokom rzadko rodzą się córki, więc urządzałem pokój z
myślą o chłopcu. Zostało trochę miejsca, bo nie wiedziałem, jaką wanienkę byś
wolała i tak dalej. Ale resztę rzeczy sprawdziłem, wszystkie mają atest
bezpieczeństwa i są antyalergiczne. No i jako że będziemy mieli małego smoka,
to zainstalowałem tu czujnik dymu.
Emily uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Haha, i
ona pomyślała, że Shannon ma kochankę? Głupia, skretyniała Emily - pomyślała,
wściekła na siebie.
Przesunęła palcami po meblach i rozejrzała się. Jej wzrok spoczął na kołysce.
- Będzie mu tu bardzo dobrze - powiedziała i spojrzała na Shannona.
Przesunęła palcami po meblach i rozejrzała się. Jej wzrok spoczął na kołysce.
- Będzie mu tu bardzo dobrze - powiedziała i spojrzała na Shannona.
Chrząknął i wyjął z kieszeni małe pudełko.
-Oczywiście, że będzie. Ale miło by było, gdyby jego rodzice
byli w oczach prawa razem – oznajmił i klęknął. –Emily, chciałem cię poprosić o
rękę.
- O Boże
- jęknęła i zagryzła dolną wargę. - Możesz poprosić - zaśmiała się.
-A więc proszę. Emily, czy zostaniesz moją żona?
- Yes,
we, si, ja, tak - wymieniała i podała mu dłoń. Tak, tak! Oczywiście, że tak!
Wsunął jej więc ładny, srebrny pierścionek ozdobiony
ognistym rubinem pośrodku srebrnego kwiatuszka na palec i porwał w ramiona,
tuląc mocno.
-Kocham cię, głuptasie – zamruczał. –Nigdy bym cię nie
zdradził. Nigdy.
- Wiem -
pocałowała go, mocno się do niego przytulając. Brakowało jej tego.
Jemu również, więc mocno odwzajemnił pocałunek, tuląc do
siebie Emily.
-Gdy urządzimy sypialnię, będziemy się mogli wprowadzać .Nie
przedłużałem umowy najmu na mieszkanie – szepnął.
- Już sie
nie mogę doczekać, kiedy tu zamieszkamy - wyznała mu, patrząc w oczy.
Uśmiechnął się.
-Ja też, skarbie. Ja też – przytulał ją mocno. No.
I wszystko było już okej.
ufff, na szczęście :D
OdpowiedzUsuńXD typowo ;p
OdpowiedzUsuń~Menolly