Aria i
Nate wyszli z jego pokoju i skierowali się na dół. Aha, ich rodzice i Alec
oglądali coś w tv.
Jace trzymał Aleca na kolanach i wpatrywał się w telewizor.
-Widzisz, twoja mama mówi, że Dean jest fajny. Ja wolę Sama.
Ale ogółem Winchesterowie są najlepsi – tłumaczył maluszkowi, a Alec wpatrywał
się w niego jak w idiotę.
- Ja
lubię jednego i drugiego. Sam jest wysoki, ale jak miał krótsze włosy, to
wyglądał o wiele lepiej.
- Co robicie? - dzieciaczki weszły do salonu. - O! Supernatural!
I praktycznie od razu siedzieli razem z nimi.
- Co robicie? - dzieciaczki weszły do salonu. - O! Supernatural!
I praktycznie od razu siedzieli razem z nimi.
Jace uśmiechnął się do nich. Cieszył się na widok córki, ale
widok Nate’a, który powoli zaczynał do nich wracać, sprawiał mu ogromną radość.
-Pokazujemy Alexandrowi porządne seriale – oznajmił.
- Jeszcze
Arrow musicie mu pokazać- Aria pokiwała głową i wyjęła telefon. - Nick? Ruszaj
się, jedź po duuuże pizze i przyjeżdżaj do rodziców. No. No. No, cześć. Nick
zaraz przyjedzie.
-Cała rodzina – ucieszył się Jace i wolnym ramieniem objął
Silver. –Dawno was u nas nie było wszystkich. Albo byliście, ale z waszymi
drugimi połówkami.
To było dla niego dziwne. Że wiedział, o Nicku i Ai i o Arii
i Ianie, ale część jego umysłu starała się to wyprzeć.
Biedny
ojciec... Ale przychodzi taki czas..
- Cass w sklepie. Zawsze mnie to powala - Aria uśmiechnęła się szeroko, patrząc na biednego Anioła.
- Cass w sklepie. Zawsze mnie to powala - Aria uśmiechnęła się szeroko, patrząc na biednego Anioła.
-A ty Nate, kogo najbardziej lubisz? – zagadnął Jace,
podając jednocześnie synowi miskę z popcornem. Nate wciąż z nimi mieszkał, ale
dopiero teraz Jace zdawał sobie sprawę z tego, że wielu rzeczy o swoim synu nie
wie.
-
Charlie. Sama, Deana, Casa, Crowley'a. Wszystkich.
-Charlie jest genialna! – podchwycił Jace. Alec nagle
kichnął, a Jace się roześmiał, wycierając mu nosek. Tak samo, jak wycierał
noski pozostałej trójce. A Alec nagle spojrzał na starszego brata i wyciągnął
do niego ręce.
Nate
wziął Aleca na ręce i ułożył go sobie na brzusiu.
- Awww! - zachwyciła się Aria.
- Awww! - zachwyciła się Aria.
Jace pocałował Silver w skroń, dumny ze swoich dzieci.
Brakowało tu tylko jego pierworodnego.
Alec tymczasem ułożył się wygodnie na brzuchu Nate’a i
westchnął, patrząc na niego, po czym uśmiechnął się niepewnie.
-
Oglądaj, Alec, to dobre rzeczy są.
Chociaż zakrył mu oczka, kiedy działy się krwawe... sytuacje...
Chociaż zakrył mu oczka, kiedy działy się krwawe... sytuacje...
Ale Alec był bardziej zainteresowany swoim bratem niż serialem,
który uwielbiała cała jego rodzina. Lekko podciągnął się bliżej twarzy Nate’a i
dotknął jej rączką. Jace obserwował ich kątem oka, wspominając scenę ze
szpitala, gdy Nate wstał, by wziąć braciszka na ręce.
- Ej,
tylko nie za szybko chciejcie mieć swoje dzieci - skarciła ich Silver. -
Rozumiemy się.
- No raczej.
- No raczej.
-Najpierw śluby, potem dzieci – dodał Jace, wiedząc z
doświadczenia, że nie zawsze tak bywa. No, i że jedna noc może zmienić komuś
całe życie. –Jak będziecie chcieli jakieś rozpieścić, macie Aleca.
-
Właśnie.
Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Aria poszła otworzyć Nickowi drzwi. A Nick miał ze sobą trzy duże pizze.
- Senioritas i wy tam, przywiozłem pizzę! Kto jest głodny!
- Wszyscy! - Aria wzięła od niego jedno pudełko i położyła na stole.
Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Aria poszła otworzyć Nickowi drzwi. A Nick miał ze sobą trzy duże pizze.
- Senioritas i wy tam, przywiozłem pizzę! Kto jest głodny!
- Wszyscy! - Aria wzięła od niego jedno pudełko i położyła na stole.
Alec lekko odwrócił główkę, gdy wchodził Nick, ale nie
zwrócił na niego większej uwagi, zajęty Nate’em.
-Cześć, synu – powitał go Jace. Oczywiście, nim Nick będzie
wracał do domu, odda mu kasę za pizze. Dzieci nie będą mu fundować jedzenia.
-
Pepperoni, kebabik i wegetariańska. Smacznego!
Rzucili się na jedzonko jak stado wygłodniałych wilków. Taka tam przenośnia.
Rzucili się na jedzonko jak stado wygłodniałych wilków. Taka tam przenośnia.
Alec zagaworzył, patrząc na pizzę Nate’a.
-Możesz dać mu kawałek sera – powiedział cicho Jace.
–Pomamle go sobie.
- Nie,
wolę nie ryzykować.
-Nic mu nie będzie, Nate – Jace obdarzył go ciepłym
uśmiechem. –Jest głodny – zerknął na zegarek. –Pójdę wstawić mu kaszkę.
I poszedł, a Alec wbił spojrzenie pełne uwielbienia w
Nate’a.
- Alec
kocha cię najbardziej - zauważył Nick, unosząc brew wyżej.
No, chyba tak, bo Alec cieszył się teraz bezzębnymi
dziąsłami do starszego brata. Do najstarszego również i do siostry, ale oni nie
byli dla niego tacy fascynujący jak Nate. Alec lubił jego zapach. Co prawda, o
ile dziecko w tym wieku może coś lubić. Ale Alec lubił. Bo Nate pachniał
farbami i powietrzem po deszczu.
- Spoko -
Nate uśmiechnął się do brata. - Wezmę go na spacer. Myślicie, że kogoś wyrwę?
-Z całą pewnością – powiedział Jace, który już od kilku
metrów słyszał rozmowę. Podał synowi butelkę. –Nakarm go.
- O Jezu,
ja? Jak? - Nate spojrzał na ojca przerażony.
Jace uśmiechnął się i usiadł obok syna.
-Musisz go złapać tak – pokazał mu – i wsunąć mu smoczek do
ust. Resztę Alec zrobi sam. Potem musisz położyć go sobie na ramieniu i klepać
po pleckach, żeby mu się odbiło. Niekwestionowany rekord w głośnym beknięciu ma
Aria – zaśmiał się cicho.
- No
wiesz co, tato?! - oburzyła się Aria. - Nie musiałeś tego mówić.
A Nate zajął się bratem. Nawet mu to ładnie szło.
A Nate zajął się bratem. Nawet mu to ładnie szło.
-Oj córeczko, jestem z ciebie dumny – Jace pogłaskał ją po
włosach z ojcowskim błyskiem wzruszenia w oczach. –W domu pełnym mężczyzn dałaś
radę ich pokonać.
Alec wpatrywał się w niego z uwielbieniem, gdy pił mleczko.
-To co, chcesz się z nim przejść?
- Już
mnie wywalacie z domu? - uniósł brwi.
-Nigdy, synu. Chodziło mi o to, czy masz ochotę się z nim
przejść, bo tak koło tej godziny zawsze idziemy z nim na spacer na deptak i z
powrotem.
- A co mi
tam, mogę iść. Ale jak zacznie płakać, to po ciebie zadzwonię.
Silver zaśmiała się cicho pod nosem.
Silver zaśmiała się cicho pod nosem.
Jace pomógł
Nate’owi przebrać Aleca i wsadzić do wózka. Dał synowi zapasowe pampersy i
butelkę z soczkiem. Następnie wrócił do rodziny i położył się na miejscu, które
zwolnił Nate.
-Obudźcie mnie za godzinę – mruknął, zdejmując okulary.
I tak oto
dzielny Nate I szedł sobie chodnikami, spoglądając na braciszka w wózeczku.
Okej, w sumie każdy się na niego lampił, co było DZIWNE.
Ale Alec czuł się szczęśliwy. Gaworzył do Nate’a, w swoim
języku opisując mu ciekawe miejsca i rzeczy, które widział tu wcześniej, gdy
był z mamą lub tatą.
Awww!
Usiadł sobie na ławce, cały czas patrzył na dzidzię, bo z dzieci nie można było spuszczać oka.
Usiadł sobie na ławce, cały czas patrzył na dzidzię, bo z dzieci nie można było spuszczać oka.
Ale gdy
usiadł, Alec stracił go z oczu (nie miał jeszcze tak rozwiniętych zmysłów) i
zaczął płakać.
Jego płacz
zwrócił uwagę młodego mężczyzny, który akurat spacerował niedaleko,
zastanawiając się, co kupić siostrze z okazji ukończenia szkoły. Obejrzał się
na wózek i zmrużył oczy. Znał skądś tego czarnowłosego chłopaka.
Podszedł bliżej.
-Nate? – zapytał, troszkę niepewnie.
A biedny
Nate wziął na ręce Aleca i próbował uspokoić.
- Matko, Alec, nie płacz, ja cię błagam, ja cię proszę! - dopiero po chwili uniósł wzrok. - Kei?
- Matko, Alec, nie płacz, ja cię błagam, ja cię proszę! - dopiero po chwili uniósł wzrok. - Kei?
-No – blondyn o niebieskich oczach uśmiechnął się szeroko.
–A to kto? Dorobiłeś się syna? – zdziwił się.
A Alec, widząc Nate’a, uspokoił się prawie natychmiast. Skąd
mógł wiedzieć, że jego krótki płacz zmieni życie jego brata?
- Nie, no
co ty - Nate uśmiechnął się do Kei'a, który był przyjacielem rodziny. To
skomplikowane. - To mój brat. Alec, przywitaj się.
Alec uśmiechnął się szeroko, a Kei posmyrał go paluszkiem po
brodzie.
-Jest świetny. Opiekujesz się nim sam? – zapytał spokojnie,
siadając obok Nate’a. Jego głos zawsze był spokojny, tak jak sam Kei.
-
Pozwolili mi wyjść z nim na spacer. Skorzystałem. A ty dokąd idziesz?
-Savannah kończy wkrótce szkołę i chciałem jej kupić jakiś
prezent, ale nie mam bladego pojęcia, co mógłbym jej dać – wyznał. –Więc chodzę
i myślę.
No, teraz jego myśli będzie zaprzątał Nate. Był w typie
Kei’a, który jakiś czas temu odnalazł go na Facebooku, ale nie odważył się
napisać.
- Możemy
ci pomóc - uśmiechnął się do niego. - No nie, Alec?
Chłopczyk uśmiechnął się i zamknął Oczki. Najedzony, po
spacerku, szybko zasypiał.
Kei poczuł lekkie ukłucie w sercu. Zawsze chciał mieć
dziecko, no ale był gejem.
-Byłbym bardzo wdzięczny. W końcu też masz siostrę.
- No mam
- westchnął. Ułożył Aleca w wózku i wstał. - Chodźmy. Co jej kupimy... album?
Samochód? Płytę? Zestaw do karaoke?
-Myślałem o czymś osobistym. Chciałem jej podarować jakiś
obraz, który mogłaby sobie zawiesić na ścianie w mieszkaniu, które dostanie od
rodziców. Ale nie znam się na tym.
- Obraz
powiadasz? Ja chętnie ci pomogę. Rozmawiasz ze studentem drugiego roku ASP -
Nate uśmiechnął się szeroko i lekko ukłonił.
-Ooo – Kei uśmiechnął się szeroko. –To gratulacje. Pewnie
masz talent, co? Ja rysuję, ale takie projekty, jak tato. Studiowałem
architekturę.
- Ooo,
ładnie. Idziemy najpierw do centrum handlowego, tam mają fajne.
-Prowadź – Kei wstał i założył ciemne okulary. –Za pomoc
musisz pozwolić zaprosić się na piwo.
- Nie
pijam piwa i eee... idę do lekarza - boże, kłamanie było straszne.
-Och, jasne, rozumiem. To w takim razie pewnie masz
ograniczony czas, nie chcę ci go zajmować – powiedział Kei, wkładając dłonie do
kieszeni spodni.
- Mhm,
zgadamy się jeszcze kiedyś tam - odwrócił wzrok. - O, ten jest ładny - wskazał
na jakiś obraz.
-Jest, ale zbyt spokojny jak dla Sav – roześmiał się Kei.
–Nie bez powodu mówimy na nią Sav (Saw – ang. piła). Jest ostra i lubi
pokazywać pazury.
- To może
oprócz obrazu jakąś biżuterię. Ćwieki znowu wracają do mody.
-O! A może kupię jej szpilki ozdobione ćwiekami? Uwielbia
takie buty.
- No
widzisz! I z głowy. Chodźmy!
No i poszli. W sklepie z butami postawili wózek z śpiącym
dzieckiem niedaleko kasjerki, która obiecała na niego zerkać i ruszyli między
półki. Kei rozglądał się, zaciekawiony. Lubił buty.
A Nate
nienawidził chodzić na zakupy. Jak czegoś chciał, to szedł, przymierzał,
kupował.
- Dobra, to może te? - wskazał na miętowe, pełne, ćwieki były na dwunastucentymetrowym obcasie, a także z przodu.
- Dobra, to może te? - wskazał na miętowe, pełne, ćwieki były na dwunastucentymetrowym obcasie, a także z przodu.
-Sa czadowe – wziął je do ręki i obejrzał. –Sav ma małą
stópkę, ale te powinny być okej. Myślisz, ze taki kolor jej się spodoba? Może
lepiej wziąć czarne, będą uniwersalne?
- Miętowe
są modne - wzruszył ramionami.
-Ahaa – powiedział Kei. –A więc je wezmę. Przepraszam panią,
proszę zapakować..
Gdy wyszli, uśmiechnął się szeroko do Nate’a.
-Dzięki za pomoc. Co do obrazu, to może ty masz jakiś i
chciałbyś go sprzedać?
- Hm...
Nie, ja nie sprzedaję moich obrazów. Ani nie oddaję - powiedział od razu Nate.
-Kurcze, szkoda – westchnął Kei. –No nic, trudno. Jeszcze
będę szukać. A teraz uciekaj do tego lekarza. Mam nadzieję, że to nic poważnego
– dodał, zaniepokojony.
- Nie,
wszystko okej - uśmiechnął się. - No dobra, będę się zbierać do domu. Muszę
położyć Aleca w normalnym łóżeczku.
-Jasne, to do zobaczenia – Kei uścisnął jego rękę. –Pozdrów
rodziców.
- Dzięki,
ty też - puścił mu oczko, a potem czym prędzej wrócił do domu.
Jace już na
niego czekał. Aria i Nick wrócili do domu, a Jace martwił się, że Nate zniknął
na tak długo. Ale widząc go, całego i zdrowego, ucieszył się.
-Pewnie się nałaziliście, co? – uśmiechnął się i wziął
śpiącego Aleca na ręce.
- Ano.
Spotkałem Kei'a. Macie pozdrowienia z mamą.
-Kei? Kei.. Kei – Jace pogrzebał troszkę w pamięci. –Ah. Syn
Josha, bratanek Sky’a. Nie wiedziałem, że jest w LA.
- A, jest
- uśmiechnął się delikatnie i spojrzał w okno.
-Wypadałoby go w takim razie do nas zaprosić – oznajmił
Jace, mając nadzieję, że Nate znajdzie sobie w Kei’u nowego kolegę.
-
Zaprosić? - spojrzał na niego z uniesionymi brwiami.
-No. W końcu to bratanek Sky’a. Owszem, pewnie ma tu
rodzinę, ale skoro jest gościem w tych stronach, uprzejmie byłoby go do nas
zaprosić. W końcu to też kuzyn Ai.
- No...
no tak... - Nate spojrzał przelotem na swoje nadgarstki. - Idę do siebie.
-Okej. Ale Nate, jeśli nie chcesz, żebym go zaprosił,
wystarczy twoje słowo – powiedział Jace z powagą. Nie pozwoli w końcu
skrzywdzić swojego syna. Nigdy więcej.
- Nie,
jest okej. Potem mi powiedz, kiedy ma być ten obiad - odwrócił się i poszedł do
siebie.
A Jace jeszcze długo zastanawiał się, czy zrobił dobrze, czy
źle.
Keeeeeei x33 Naaateee! i Alec ofc xd
OdpowiedzUsuńawwwwwwww Nate i alec <3
OdpowiedzUsuń~Menolly