sobota, 11 maja 2013

Rozdział 57. Ku przyszłości (Nate x Kei)



Aria i Nate wyszli z jego pokoju i skierowali się na dół. Aha, ich rodzice i Alec oglądali coś w tv.
Jace trzymał Aleca na kolanach i wpatrywał się w telewizor.
-Widzisz, twoja mama mówi, że Dean jest fajny. Ja wolę Sama. Ale ogółem Winchesterowie są najlepsi – tłumaczył maluszkowi, a Alec wpatrywał się w niego jak w idiotę.
- Ja lubię jednego i drugiego. Sam jest wysoki, ale jak miał krótsze włosy, to wyglądał o wiele lepiej.
- Co robicie? - dzieciaczki weszły do salonu. - O! Supernatural!
I praktycznie od razu siedzieli razem z nimi.
Jace uśmiechnął się do nich. Cieszył się na widok córki, ale widok Nate’a, który powoli zaczynał do nich wracać, sprawiał mu ogromną radość.
-Pokazujemy Alexandrowi porządne seriale – oznajmił.
- Jeszcze Arrow musicie mu pokazać- Aria pokiwała głową i wyjęła telefon. - Nick? Ruszaj się, jedź po duuuże pizze i przyjeżdżaj do rodziców. No. No. No, cześć. Nick zaraz przyjedzie.
-Cała rodzina – ucieszył się Jace i wolnym ramieniem objął Silver. –Dawno was u nas nie było wszystkich. Albo byliście, ale z waszymi drugimi połówkami.
To było dla niego dziwne. Że wiedział, o Nicku i Ai i o Arii i Ianie, ale część jego umysłu starała się to wyprzeć.
Biedny ojciec... Ale przychodzi taki czas..
- Cass w sklepie. Zawsze mnie to powala - Aria uśmiechnęła się szeroko, patrząc na biednego Anioła.
-A ty Nate, kogo najbardziej lubisz? – zagadnął Jace, podając jednocześnie synowi miskę z popcornem. Nate wciąż z nimi mieszkał, ale dopiero teraz Jace zdawał sobie sprawę z tego, że wielu rzeczy o swoim synu nie wie.
- Charlie. Sama, Deana, Casa, Crowley'a. Wszystkich.
-Charlie jest genialna! – podchwycił Jace. Alec nagle kichnął, a Jace się roześmiał, wycierając mu nosek. Tak samo, jak wycierał noski pozostałej trójce. A Alec nagle spojrzał na starszego brata i wyciągnął do niego ręce.
Nate wziął Aleca na ręce i ułożył go sobie na brzusiu. 
- Awww! - zachwyciła się Aria.
Jace pocałował Silver w skroń, dumny ze swoich dzieci. Brakowało tu tylko jego pierworodnego.
Alec tymczasem ułożył się wygodnie na brzuchu Nate’a i westchnął, patrząc na niego, po czym uśmiechnął się niepewnie.
- Oglądaj, Alec, to dobre rzeczy są. 
Chociaż zakrył mu oczka, kiedy działy się krwawe... sytuacje...
Ale Alec był bardziej zainteresowany swoim bratem niż serialem, który uwielbiała cała jego rodzina. Lekko podciągnął się bliżej twarzy Nate’a i dotknął jej rączką. Jace obserwował ich kątem oka, wspominając scenę ze szpitala, gdy Nate wstał, by wziąć braciszka na ręce.
- Ej, tylko nie za szybko chciejcie mieć swoje dzieci - skarciła ich Silver. - Rozumiemy się.
- No raczej.
-Najpierw śluby, potem dzieci – dodał Jace, wiedząc z doświadczenia, że nie zawsze tak bywa. No, i że jedna noc może zmienić komuś całe życie. –Jak będziecie chcieli jakieś rozpieścić, macie Aleca.
- Właśnie.
Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Aria poszła otworzyć Nickowi drzwi. A Nick miał ze sobą trzy duże pizze.
- Senioritas i wy tam, przywiozłem pizzę! Kto jest głodny!
- Wszyscy! - Aria wzięła od niego jedno pudełko i położyła na stole.
Alec lekko odwrócił główkę, gdy wchodził Nick, ale nie zwrócił na niego większej uwagi, zajęty Nate’em.
-Cześć, synu – powitał go Jace. Oczywiście, nim Nick będzie wracał do domu, odda mu kasę za pizze. Dzieci nie będą mu fundować jedzenia.
- Pepperoni, kebabik i wegetariańska. Smacznego!
Rzucili się na jedzonko jak stado wygłodniałych wilków. Taka tam przenośnia.
Alec zagaworzył, patrząc na pizzę Nate’a.
-Możesz dać mu kawałek sera – powiedział cicho Jace. –Pomamle go sobie.
- Nie, wolę nie ryzykować.
-Nic mu nie będzie, Nate – Jace obdarzył go ciepłym uśmiechem. –Jest głodny – zerknął na zegarek. –Pójdę wstawić mu kaszkę.
I poszedł, a Alec wbił spojrzenie pełne uwielbienia w Nate’a.
- Alec kocha cię najbardziej - zauważył Nick, unosząc brew wyżej.
No, chyba tak, bo Alec cieszył się teraz bezzębnymi dziąsłami do starszego brata. Do najstarszego również i do siostry, ale oni nie byli dla niego tacy fascynujący jak Nate. Alec lubił jego zapach. Co prawda, o ile dziecko w tym wieku może coś lubić. Ale Alec lubił. Bo Nate pachniał farbami i powietrzem po deszczu.
- Spoko - Nate uśmiechnął się do brata. - Wezmę go na spacer. Myślicie, że kogoś wyrwę?
-Z całą pewnością – powiedział Jace, który już od kilku metrów słyszał rozmowę. Podał synowi butelkę. –Nakarm go.
- O Jezu, ja? Jak? - Nate spojrzał na ojca przerażony.
Jace uśmiechnął się i usiadł obok syna.
-Musisz go złapać tak – pokazał mu – i wsunąć mu smoczek do ust. Resztę Alec zrobi sam. Potem musisz położyć go sobie na ramieniu i klepać po pleckach, żeby mu się odbiło. Niekwestionowany rekord w głośnym beknięciu ma Aria – zaśmiał się cicho.
- No wiesz co, tato?! - oburzyła się Aria. - Nie musiałeś tego mówić.
A Nate zajął się bratem. Nawet mu to ładnie szło.
-Oj córeczko, jestem z ciebie dumny – Jace pogłaskał ją po włosach z ojcowskim błyskiem wzruszenia w oczach. –W domu pełnym mężczyzn dałaś radę ich pokonać.
Alec wpatrywał się w niego z uwielbieniem, gdy pił mleczko.
-To co, chcesz się z nim przejść?
- Już mnie wywalacie z domu? - uniósł brwi.
-Nigdy, synu. Chodziło mi o to, czy masz ochotę się z nim przejść, bo tak koło tej godziny zawsze idziemy z nim na spacer na deptak i z powrotem.
- A co mi tam, mogę iść. Ale jak zacznie płakać, to po ciebie zadzwonię.
Silver zaśmiała się cicho pod nosem.
            Jace pomógł Nate’owi przebrać Aleca i wsadzić do wózka. Dał synowi zapasowe pampersy i butelkę z soczkiem. Następnie wrócił do rodziny i położył się na miejscu, które zwolnił Nate.
-Obudźcie mnie za godzinę – mruknął, zdejmując okulary.
I tak oto dzielny Nate I szedł sobie chodnikami, spoglądając na braciszka w wózeczku. Okej, w sumie każdy się na niego lampił, co było DZIWNE.
Ale Alec czuł się szczęśliwy. Gaworzył do Nate’a, w swoim języku opisując mu ciekawe miejsca i rzeczy, które widział tu wcześniej, gdy był z mamą lub tatą.
Awww!
Usiadł sobie na ławce, cały czas patrzył na dzidzię, bo z dzieci nie można było spuszczać oka.
            Ale gdy usiadł, Alec stracił go z oczu (nie miał jeszcze tak rozwiniętych zmysłów) i zaczął płakać.
            Jego płacz zwrócił uwagę młodego mężczyzny, który akurat spacerował niedaleko, zastanawiając się, co kupić siostrze z okazji ukończenia szkoły. Obejrzał się na wózek i zmrużył oczy. Znał skądś tego czarnowłosego chłopaka.
Podszedł bliżej.
-Nate? – zapytał, troszkę niepewnie.
A biedny Nate wziął na ręce Aleca i próbował uspokoić. 
- Matko, Alec, nie płacz, ja cię błagam, ja cię proszę! - dopiero po chwili uniósł wzrok. - Kei?
-No – blondyn o niebieskich oczach uśmiechnął się szeroko. –A to kto? Dorobiłeś się syna? – zdziwił się.
A Alec, widząc Nate’a, uspokoił się prawie natychmiast. Skąd mógł wiedzieć, że jego krótki płacz zmieni życie jego brata?
- Nie, no co ty - Nate uśmiechnął się do Kei'a, który był przyjacielem rodziny. To skomplikowane. - To mój brat. Alec, przywitaj się.
Alec uśmiechnął się szeroko, a Kei posmyrał go paluszkiem po brodzie.
-Jest świetny. Opiekujesz się nim sam? – zapytał spokojnie, siadając obok Nate’a. Jego głos zawsze był spokojny, tak jak sam Kei.
- Pozwolili mi wyjść z nim na spacer. Skorzystałem. A ty dokąd idziesz?
-Savannah kończy wkrótce szkołę i chciałem jej kupić jakiś prezent, ale nie mam bladego pojęcia, co mógłbym jej dać – wyznał. –Więc chodzę i myślę.
No, teraz jego myśli będzie zaprzątał Nate. Był w typie Kei’a, który jakiś czas temu odnalazł go na Facebooku, ale nie odważył się napisać.
- Możemy ci pomóc - uśmiechnął się do niego. - No nie, Alec?
Chłopczyk uśmiechnął się i zamknął Oczki. Najedzony, po spacerku, szybko zasypiał.
Kei poczuł lekkie ukłucie w sercu. Zawsze chciał mieć dziecko, no ale był gejem.
-Byłbym bardzo wdzięczny. W końcu też masz siostrę.
- No mam - westchnął. Ułożył Aleca w wózku i wstał. - Chodźmy. Co jej kupimy... album? Samochód? Płytę? Zestaw do karaoke?
-Myślałem o czymś osobistym. Chciałem jej podarować jakiś obraz, który mogłaby sobie zawiesić na ścianie w mieszkaniu, które dostanie od rodziców. Ale nie znam się na tym.
- Obraz powiadasz? Ja chętnie ci pomogę. Rozmawiasz ze studentem drugiego roku ASP - Nate uśmiechnął się szeroko i lekko ukłonił.
-Ooo – Kei uśmiechnął się szeroko. –To gratulacje. Pewnie masz talent, co? Ja rysuję, ale takie projekty, jak tato. Studiowałem architekturę.
- Ooo, ładnie. Idziemy najpierw do centrum handlowego, tam mają fajne.
-Prowadź – Kei wstał i założył ciemne okulary. –Za pomoc musisz pozwolić zaprosić się na piwo.
- Nie pijam piwa i eee... idę do lekarza - boże, kłamanie było straszne.
-Och, jasne, rozumiem. To w takim razie pewnie masz ograniczony czas, nie chcę ci go zajmować – powiedział Kei, wkładając dłonie do kieszeni spodni.
- Mhm, zgadamy się jeszcze kiedyś tam - odwrócił wzrok. - O, ten jest ładny - wskazał na jakiś obraz.
-Jest, ale zbyt spokojny jak dla Sav – roześmiał się Kei. –Nie bez powodu mówimy na nią Sav (Saw – ang. piła). Jest ostra i lubi pokazywać pazury.
- To może oprócz obrazu jakąś biżuterię. Ćwieki znowu wracają do mody.
-O! A może kupię jej szpilki ozdobione ćwiekami? Uwielbia takie buty.
- No widzisz! I z głowy. Chodźmy!
No i poszli. W sklepie z butami postawili wózek z śpiącym dzieckiem niedaleko kasjerki, która obiecała na niego zerkać i ruszyli między półki. Kei rozglądał się, zaciekawiony. Lubił buty.
A Nate nienawidził chodzić na zakupy. Jak czegoś chciał, to szedł, przymierzał, kupował. 
- Dobra, to może te? - wskazał na miętowe, pełne, ćwieki były na dwunastucentymetrowym obcasie, a także z przodu.
-Sa czadowe – wziął je do ręki i obejrzał. –Sav ma małą stópkę, ale te powinny być okej. Myślisz, ze taki kolor jej się spodoba? Może lepiej wziąć czarne, będą uniwersalne?
- Miętowe są modne - wzruszył ramionami.
-Ahaa – powiedział Kei. –A więc je wezmę. Przepraszam panią, proszę zapakować..
Gdy wyszli, uśmiechnął się szeroko do Nate’a.
-Dzięki za pomoc. Co do obrazu, to może ty masz jakiś i chciałbyś go sprzedać?
- Hm... Nie, ja nie sprzedaję moich obrazów. Ani nie oddaję - powiedział od razu Nate.
-Kurcze, szkoda – westchnął Kei. –No nic, trudno. Jeszcze będę szukać. A teraz uciekaj do tego lekarza. Mam nadzieję, że to nic poważnego – dodał, zaniepokojony.
- Nie, wszystko okej - uśmiechnął się. - No dobra, będę się zbierać do domu. Muszę położyć Aleca w normalnym łóżeczku.
-Jasne, to do zobaczenia – Kei uścisnął jego rękę. –Pozdrów rodziców.
- Dzięki, ty też - puścił mu oczko, a potem czym prędzej wrócił do domu.
            Jace już na niego czekał. Aria i Nick wrócili do domu, a Jace martwił się, że Nate zniknął na tak długo. Ale widząc go, całego i zdrowego, ucieszył się.
-Pewnie się nałaziliście, co? – uśmiechnął się i wziął śpiącego Aleca na ręce.
- Ano. Spotkałem Kei'a. Macie pozdrowienia z mamą.
-Kei? Kei.. Kei – Jace pogrzebał troszkę w pamięci. –Ah. Syn Josha, bratanek Sky’a. Nie wiedziałem, że jest w LA.
- A, jest - uśmiechnął się delikatnie i spojrzał w okno.
-Wypadałoby go w takim razie do nas zaprosić – oznajmił Jace, mając nadzieję, że Nate znajdzie sobie w Kei’u nowego kolegę.
- Zaprosić? - spojrzał na niego z uniesionymi brwiami.
-No. W końcu to bratanek Sky’a. Owszem, pewnie ma tu rodzinę, ale skoro jest gościem w tych stronach, uprzejmie byłoby go do nas zaprosić. W końcu to też kuzyn Ai.
- No... no tak... - Nate spojrzał przelotem na swoje nadgarstki. - Idę do siebie.
-Okej. Ale Nate, jeśli nie chcesz, żebym go zaprosił, wystarczy twoje słowo – powiedział Jace z powagą. Nie pozwoli w końcu skrzywdzić swojego syna. Nigdy więcej.
- Nie, jest okej. Potem mi powiedz, kiedy ma być ten obiad - odwrócił się i poszedł do siebie.
A Jace jeszcze długo zastanawiał się, czy zrobił dobrze, czy źle.

2 komentarze: