Elizabeth
w końcu zaczęła pierwszy dzień jako pani detektyw. Kto by się spodziewał, że
taka młoda, po tak krótkiej praktyce w obyczajówce, tak szybko dostanie awans
na detektywa w wydziale zabójstw? Uśmiechała się radośnie przez całą jadę
widną. A kiedy ta się zatrzymała na trzecim piętrze, zrobiła poważną minę i
przekroczyła próg.
Wszyscy się na nią dziwnie spojrzeli. No, wyglądała na bardzo młodą. Miała długie, rude włosy, które teraz spięła w warkocz. Na sobie miała bluzkę na ramiączkach, a na nią narzuconą rozpiętą koszulkę w kratę, na nogach krótkie, dżinsowe spodenki, a na stópkach trampki. W końcu było to Los Angeles, było ciepło. Na biodrach miała zarzucony pas do broni i odznaki, po które kierowała się do gabinetu porucznika Navarro.
- Witam, porucznik Navarro to tam? - zapytała jakiegoś policjanta, wskazując na gabinet, którego szyby zasłonięte były drewnianymi żaluzjami.
Wszyscy się na nią dziwnie spojrzeli. No, wyglądała na bardzo młodą. Miała długie, rude włosy, które teraz spięła w warkocz. Na sobie miała bluzkę na ramiączkach, a na nią narzuconą rozpiętą koszulkę w kratę, na nogach krótkie, dżinsowe spodenki, a na stópkach trampki. W końcu było to Los Angeles, było ciepło. Na biodrach miała zarzucony pas do broni i odznaki, po które kierowała się do gabinetu porucznika Navarro.
- Witam, porucznik Navarro to tam? - zapytała jakiegoś policjanta, wskazując na gabinet, którego szyby zasłonięte były drewnianymi żaluzjami.
-E, tak – odpowiedział policjant, mierząc ją wzrokiem.
Wydawała się dziwnie znajoma, może przyuważył ją na jakiejś imprezie… -W jakiej
sprawie? Jeśli chodzi o akta sprawy Caulckina, to czekają w skrytce 4B. Miał po
nie przyjść ktoś z obyczajówki.
- Aha, no
to pewnie przyjdzie. Dzięki - podeszłą do drzwi i zapukała. No, kulturka i w
ogóle.
~ Ładni chłoptasie tutaj pracują - stwierdziła Smoczyca. - Ale mogłabyś poszukać tego z TAMTEJ nocy.
~ Ładni chłoptasie tutaj pracują - stwierdziła Smoczyca. - Ale mogłabyś poszukać tego z TAMTEJ nocy.
Connor właśnie męczył się z funduszami przyznanymi ich
wydziałowi. Chyba kogoś pogrzało, że im je obniżyli. Ech. Może znów zrobi
darowiznę anonimową z funduszy Navarro, jeśli mają rozwiązywać sprawy..
-Wlazł! – warknął, myśląc, że to jeden z jego „chłopaków”.
A do
środka weszła Effy. A kiedy spojrzała na swojego szefa, zamarła.
~ O, przystojniaczek z tamtej nocy! - ucieszyła się Smoczyca.
~ O, przystojniaczek z tamtej nocy! - ucieszyła się Smoczyca.
~Seksowna Smoczyca! – ucieszył się Smok i poderwał,
aby do niej podejść, zadziornie podnosząc ogon najeżony kolcami.
Connor również wstał i szybko zamknął drzwi, szczęśliwy, że
żaluzje są zaciągnięte.
-Cześć – burknął. –Zwariowałaś? Mówiłem, ze zadzwonię, nie
musiałaś mnie szukać – dotknął jej włosów. Awrrr xd
~
Cześć, Smoku -
Smoczyca obeszła przystojniaczka-smoka.
- Nie... ja cię nie szukałam... jestem nowym detektywem w twoim składzie - uchyliła materiał koszuli w kratę ukazując pas.
- Nie... ja cię nie szukałam... jestem nowym detektywem w twoim składzie - uchyliła materiał koszuli w kratę ukazując pas.
Brew Connora podjechała naprawdę wysoko.
-Czekaj, czekaj. Chcesz mi powiedzieć, że E. Finn to ty? –
mruknął, wsadzając łapy do kieszeni, chociaż wolałby dotykać Elizabeth. –W moim
wydziale nie pracują kobiety. Podobno to zbyt niebezpieczne. Ba. Jako twój
smoczy partner stwierdzam, że to jest zbyt niebezpieczne.
- No to peszek, bo zostałam tutaj skierowana.
Smoczyco, co ty robisz? - warknęła, widząc jak jej smok płci żeńskiej przymila
się do pana smoka.
~Zna swoje miejsce – Smok mocniutko objął ją
skrzydłem. Awrrr. A potem lekko ukąsił w szyję.
-Posłuchaj, urwisie – zaczął powoli. –Mogę cię tu zostawić
za biurkiem, a chyba tego nie chcesz. Nie puszczę cię w teren beze mnie.
- Hm...
bardzo chętnie pójdę z tobą - zbliżyła się do niego i spojrzała mu w
oczy.
O mój bosz... znowu zrobiło jej się gorąco przy nim. Kuźwa, ten cały Sztorm był... upierdliwy i denerwujący.
O mój bosz... znowu zrobiło jej się gorąco przy nim. Kuźwa, ten cały Sztorm był... upierdliwy i denerwujący.
On również to czuł. Nieustępujące pragnienie zerżnięcia jej
na blacie biurka, zobaczenie, jak cała się pod nim wije.. Zamrugał
kilkakrotnie, by odgonić wizje sprzed oczu.
-Posłuchaj, urwisie – zaczął ponownie. –Mogę cię wziąć na
moją asystentkę – burknął. –Ale odwalasz część papierkowej roboty. Razem ze mną
w gabinecie – zawiesił głos, a Smok przewrócił oczyma.
~10 do 1 że będą się pieprzyć?
~ Pff,
to żaden zakład. Wiadomo, że to zrobią.
- Posłuchaj, URWISIE. Nie zamierzam siedzieć bezczynnie za biurkiem jak jakaś emerytka. Chcesz, sam sobie siedź. Ale ja nie potem przeszłam szkolenie wojskowe i policyjne, żeby siedzieć za biurkiem. Nie możesz mi zabronić.
- Posłuchaj, URWISIE. Nie zamierzam siedzieć bezczynnie za biurkiem jak jakaś emerytka. Chcesz, sam sobie siedź. Ale ja nie potem przeszłam szkolenie wojskowe i policyjne, żeby siedzieć za biurkiem. Nie możesz mi zabronić.
Przycisnął ją lekko do ściany. Pomiędzy nimi wibrował ogień,
a napięcie rosło. Connor czuł niezaspokojoną potrzebę pocałowania jej,
uciszenia i podporządkowania..
-Nie obchodzi mnie, co przeszłaś kochanie. Chcesz iść na
akcję, okej, ale masz też obowiązku biurkowe. Jak każdy w tym oddziale. Za tymi
drzwiami pracują moi podwładni i jednocześnie moi koledzy. To, że z tobą sypiam
nie sprawi, że będziesz mieć lepiej.
Oczywiście, ze będzie miała. Ale nie oficjalnie.
- No, to
ja rozumiem - spojrzała mu w oczy, czując gorąco i podniecenie. - Akcja na
zewnątrz, bawienie się papierkami wewnątrz. Jasne, szefie.
-Lubię, jak jesteś zgodna – zamruczał i lekko przesunął
nosem po jej szyi, troszkę drapiąc ją zarostem, którego nie zdążył się rano
pozbyć. Głęboko zaciągnął się jej seksownym zapachem.
~Bosh, zaraz zrobią to na ścianie – zrezygnowany Smok
położył się w kącie.
Smoczyca
podeszła do niego i zakryła mu oczy skrzydłem. I przytuliła się do niego. Mrrr.
- Ciesz się tą chwilą, bo to rzadko się zdarza - położyła dłonie na jego plecach i jęknęła. Tęskniła za tym jego ciałem. Dlatego w końcu go pocałowała, bo już nie mogła wytrzymać tego napięcia.
- Ciesz się tą chwilą, bo to rzadko się zdarza - położyła dłonie na jego plecach i jęknęła. Tęskniła za tym jego ciałem. Dlatego w końcu go pocałowała, bo już nie mogła wytrzymać tego napięcia.
Przejął inicjatywę w ich pocałunku, pogłębiając go i czyniąc
namiętnym do granic możliwości. Przesuwał dłońmi po jej plecach aż dotarł do
pośladków. Chwycił je i przycisnął Effy do swojej pulsującej erekcji.
-Co ty ze mną robisz – mruknął, skubiąc zębami jej ucho.
Wszędzie tam, gdzie pokąsał ją ubiegłej nocy, miała na sobie jego znak.
Należała do niego.
Effy
podskoczyła i objęła go nogami w pasie.
- Wszystko to, co złe - znowu go pocałowała mocno, a potem przeniosła się na szyję.
- Wszystko to, co złe - znowu go pocałowała mocno, a potem przeniosła się na szyję.
-Zaraz wezmę cię na biurku – mruknął do jej ucha.
Rzuciła
okiem na jego biurko. Duże, z ciemnego drewna...
- Chodź.
- Chodź.
Właśnie zaczął ją nieść, gdy zadzwonił stacjonarny telefon
na jego biurku. Trzymając jedną dłoń pod jej pupą, sięgnął po słuchawkę.
-Navarro.
Mhm. Aha. Jasne. Będę za kilka minut.
Odłożył słuchawkę i z żalem usadził Effy na biurku.
-Niestety, seks musi zaczekać – sięgnął po swój pas z
bronią, który sprawnie założył, a odznakę zawiesił na szyi na tym takim
łańcuszku, gdzie jeszcze był nieśmiertelnik. –Mamy wezwanie.
- Co?
Już? - spojrzała na niego. Kuźwa maaać. Ona chciała tutaj, z nim, teraz... -
Kurwa... - niechętnie zeszłą z biurka, bo nawet nie miała chęci zeskakiwać z
niego. - To daj mi odznakę i broń. i Kajdanki w sumie też, bo mi nie dali.
Otworzył pudełko, które przyszło dzisiaj rano i podał jej
odznakę, broń i klucz elektroniczny do sali gimnastycznej na dole komendy.
Zarzucił na ramiona sportową marynarkę i lekko pogłaskał Elizabeth po pupie.
-Nic straconego, urwisie. Jeszcze dzisiaj dostaniesz.
- Ha -
prychnęła. - Smoczyco, zbieramy się - zaczepiła odznakę na pasie i zakryła ją
koszulą. Schowała broń i kajdanki. - No to jedziemy, szefie.
W
podziemnym garażu podszedł do swojego wozu. No niby był tym porucznikiem, ale
odmówił jeżdżenia służbowym szmelcem. Miał tu swoje szybkie, drogie autko.
Urządzeniem przy kluczykach odblokował drzwi. Patrząc jak Effy siada na miejscu
pasażera doszedł do wniosku, że na liście rzeczy do zrobienia trzeba wpisać
seks w aucie.
Oczywiście!
Zaraz po seksie na biurku, który jest na pierwszym miejscu.
- Jakieś konkrety? - zapytała, kiedy wyjeżdżali.
- Jakieś konkrety? - zapytała, kiedy wyjeżdżali.
-Gość w hotelu niejakiego Shuu Hell nadział się przypadkiem
na nóż. 4 razy. Plecami – rzucił Effy teczkę. –Znam go. To przemytnik i
handlarz narkotykami. Musiał komuś podpaść.
- U Shuu?
Biedaczek - westchnęła cicho Effy i przejrzała akta. - Może nie chciał sprzedać
ćpunowi za mniejszą stawkę.
-Gdyby zabił go ćpun z miejsca zniknęłyby wszystkie
drogocenne przedmioty i gotówka, a tymczasem sejf jest nietknięty według
patrolu, który dojechał tam pierwszy. Z drugiej strony, nie wygląda to na
porachunki miedzy handlarzami, bo oni robią to tak, ze człowiek znika –
zaparkował pod hotelem. –Idziemy.
Weszli do
hotelu, a Effy od razu podeszła do Shuu, którego przytuliła na dzień dobry.
- Zła reklama, co? - zaczęła.
- Trochę... A ty co? W końcu się doczekałaś, pani detektyw - zaśmiał się.
- Ano, doczekałam. No ale... daj nam taśmy do przejrzenia.
- Wasi kumple już je zabrali.
- Zła reklama, co? - zaczęła.
- Trochę... A ty co? W końcu się doczekałaś, pani detektyw - zaśmiał się.
- Ano, doczekałam. No ale... daj nam taśmy do przejrzenia.
- Wasi kumple już je zabrali.
Poczuł zazdrość i gniew widząc ją z tym kolesiem. Zacisnął
zęby.
-Pan Hell, jak mniemam? – zapytał sucho. –Potrzebuję dostęp
do danych. Na jakie nazwisko zameldował się denat, z kim, na jak długo –
wyrecytował, mierząc go zimnym spojrzeniem z góry.
- Jasne,
proszę za mną - ruszył do swojego gabinetu. W komputerze lądowało wszystko, co
zarejestrowała pracownica recepcji.
- Nie widziałeś niczego podejrzanego? - pytała Effy.
- Wiesz, klient jak klient. Nie robił problemów. Przynajmniej nic o tym nie wiem.
- Nie widziałeś niczego podejrzanego? - pytała Effy.
- Wiesz, klient jak klient. Nie robił problemów. Przynajmniej nic o tym nie wiem.
-Elizabeth, zajmij się tymi danymi, a ja pójdę zobaczyć
miejsce zbrodni – mruknął i wyszedł. Prfff, to miał być facet to to to, co tam
z nią było? Chude, blade, wyglądało na delikatne… Pf. Jak dotknie Effy to go
zmiecie z powierzchni ziemi.
Wszedł do
pokoju, który wynajmował zmarły i zaczął się rozglądać. W powietrzu pachniało
seksem i tanimi perfumami. Pewnie po tym, jak wynajął apartament w takim hotelu
nie zostało mu dużo kasy. Connor zanotował w głowie, by sprawdzić, z kim
spędził noc denat. Pochylił się o dotknął pościeli ręką odzianą w białą
rękawiczkę. Na poduszce znalazł ślad pudru.
-
Przystojny ten twój partner - zauważył Shuu, kiedy Connor juz wyszedł.
- Jednocześnie mój szef. Cicho w ogóle bądź, daj mi te wydruki i idę do niego, nie chcę zawalić mojej pierwszej sprawy.
- Jasne, jasne, niech ci będzie - uśmiechnął się do siebie, a potem dał jej kartkę.
- Jednocześnie mój szef. Cicho w ogóle bądź, daj mi te wydruki i idę do niego, nie chcę zawalić mojej pierwszej sprawy.
- Jasne, jasne, niech ci będzie - uśmiechnął się do siebie, a potem dał jej kartkę.
Gdy weszła
do pomieszczenia, odpuścił sobie zjadliwy komentarz. Zapakował próbkę do
woreczka.
-Gdy wydajesz kupę kasy na drugi luksusowy hotel, zapraszasz
do niego zwykłą dziwkę?
- Nie
próbowałam, szczerze mówiąc.
-Zastanów się, urwisie. W łazience jest pusta butelka po
szampanie, w łóżku ślady seksu i pudru.. z dziwką idzie się do motelu albo robi
to w aucie.
- Może
chciał seksu po prostu. Szybkiego. Bez niczego. Jedna chciała być romantyczna,
a on miał to w dupie, jej się nie spodobało, więc go zabiła - uniosła brew.
Stanęła za denatem i obczajała, co mogło się stać. Ha! I kto powiedział, że
"Dexter" jej się nie przyda, hm? - 165 cm około. Rany zadawane pod
kątem 45 stopni.
-Niska szumowina – pochylił się i przyjrzał denatowi. –Ma na
szyi ślady szminki. Jaki to kolor?
-
Czerwony.
-Jesteś kobietą. Nie używasz tych dziwnych mazideł do
twarzy? – uniósł brew. W sumie był z tego zadowolony, bo Effy była piękna i
naturalna, ale ta wiedza mogła się przydac..
- Nie,
nie używam - przewróciła oczami. - Ale technicy niech to zabezpieczą. Jest tam
pewnie DNA. Jakaś ślina czy coś - wyjęła telefon. - Cześć, Sav. Jest sprawa.
Nie, nie chodzi o faceta - mruknęła trochę ciszej. - Wyślę ci zdjęcie śladu
szminki, a ty spróbujesz określić, jaka to, okej? Okej - wyłączyła, zrobiła
zdjęcie i wysłała. A po chwili dostałą odpowiedź. - Bell numer 546. To
ekspertka - powiedziała dumnie do Connora.
-Tania, droga ta Bell?
-
Poczekaj - napisała szybko esa i dostała odpowiedź. - Noo, za jedną czeka się
miesiąc i jest takowa za... łuuu, 545 dolarów. Nie wiedziałam, że szminki mogą
być takie drogie.
-Czyli taniej dziwki nie stać by było na takie mazideł ko –
podniósł się i otrzepał. –Powiedz kornerowi, ze może zabrać ciało. A my musimy
przejrzeć nagrania z kamery i odszukać kobietę, która prawdopodobnie widziała
go jako ostatniego.
- Tak,
jest szefie - poszła do chłopaków.
Godzinę
później byli już sami na Komedzie. Był wieczór, zwolnił chłopaków do domu, bo
sprawa nie była trudna i priorytetowa. Nie mógł się zdobyć na odprawienie
Effy.. Zamówił chińszczyznę i przyniósł do gabinetu. Było ciemno, zapalił więc
lampkę na tym biurku, które rano tak jej się podobało.
-Wolisz sajgonki czy muv-luv?
- Wolę
ciebie - usiadła na biurku i obserwowała jak sobie jadł.
Podsunął jej sajgonkę do ust.
-Ten sztorm nie opiera się chyba tylko na seksie, nie? Moim
obowiązkiem jest dbanie, byś miała regularne posiłki.
- Wiem -
zjadła. A potem zsunęła się na jego kolana. Położyła nogi na biurku.
-Nie czujesz się przypadkiem zbyt swobodnie, urwisie? –
odsunął jej rude włosy z karku i ugryzł lekko.
- Wcale -
przejęła pałeczki i teraz go karmiła.
-Próbujesz mnie uwieść? – zjadł sajgonkę. Och to tak, jakby
karmiła tygrysa uwięzionego w klatce. Jeśli za bardzo zbliżysz rękę..
- Może.
Smakuje? - cmoknęła go w policzek, a potem zdjęła gumkę z włosów. I warkocz
szlag jasny trafił.
-Taaak – zamruczał leniwie, przeczesując palcami jej włosy.
Były miękkie i aksamitne w dotyku. Założył sobie jej gumkę na nadgarstek.
–Lubię, jak masz je rozpuszczone. Ale przy innych spięte, żeby nie widzieli –
pochylił głowę i ugryzł ją w szyję. Kolejny znak.
- Dobrze,
dobrze, szefie - zjadła swoją sajgonkę, a potem znów go karmiła.
-Chyba nie tak wyobrażałem sobie naszą pierwszą randkę –
westchnął z uśmiechem na ustach. –Miałem w planach zabrać cię do kina i już na
reklamach się do ciebie dobierać. Ten sztorm wszystko komplikuje, prawda? –
mruknął i pogłaskał jej biodro.
-
Dlaczego komplikuje? Nikt ci nie broni zabrać mnie do kina.
Uniósł brew.
-Jasne. Tylko nie wiem na co. Horrory to pewnie dla ciebie super komedie – przyznał i pogłaskał jej udo. –Sztorm na tyle komplikuje, że wciąż myślę o seksie z tobą. Czy to się kiedyś skończy?
-Jasne. Tylko nie wiem na co. Horrory to pewnie dla ciebie super komedie – przyznał i pogłaskał jej udo. –Sztorm na tyle komplikuje, że wciąż myślę o seksie z tobą. Czy to się kiedyś skończy?
- Może
wkrótce poczujesz coś więcej i nie będziesz chciał tylko seksu.
Pocałował lekko jej usta.
-Teraz już wiem kilka rzeczy. Będę pilnował, żebyś jadła,
nie jeździła na akcje sama, i nie chcę, by ktokolwiek poza mną oglądał te twoje
włosy. Aha i co to był za koleś w tym hotelu, hmm? – warknął, nagle zmieniając
ton i bardziej zaborczo tuląc Elizabeth do siebie. –Co cię z nim łączy?
- Dobra,
dobra. Ja chętnie będę z tobą wszędzie jeździła - pocałowała go w brodę. -
Shuu? Shuu to mój kuzyn. Przyszły dranir klanu Munro.
Zamarł.
-Nie no cudownie. Jakby mi było mało kłopotów – mruknął i
odchylił się na krześle do tyłu. Zamknął na chwilę oczy. Uwiódł i ma sztorm z
księżniczką Finn, która jest w bardzo przyjacielskich stosunkach z przyszłym
dranirem Munro.. Może to jakaś ukryta kamera?
- Dobić
cię, skarbie?
Fuj. Dziwnie to brzmiało w jej ustach. A jeszcze może miała o niego "kochanie" mówić?
Fuj. Dziwnie to brzmiało w jej ustach. A jeszcze może miała o niego "kochanie" mówić?
-Może lepiej nie. Chyba nie chcę znać twoich powiązań
rodzinnych. I tak ściągam na mój klan wyrok, jeśli ktoś się o nas dowie –
pogłaskał włosy Effy. –Wpierw oglądamy taśmę czy wykorzystujemy biurko od
miejsca, w którym przerwano nam rano? – zmienił temat.
- No
dobra, jak chcesz - wyrzuciła puste pudełeczko do kosza, a potem przesunęła
dłonią po jego torsie. - Może od miejsca, w którym nam przerwano...
Pocałował
ją, jednocześnie ściągając z siebie t-shirt. Och nie miał zamiaru bawić się w
gierki. Zsunął z ramion Effy koszulę w kratę, która podobała by mu się
bardziej, gdyby należała do niego i Effy wciąż by ją nosiła.
Effy
stanęła na nogach, a potem zdjęła z siebie koszulkę i sportowy stanik. Usiadła
na biurku i przyciągnęła go do siebie, a potem pocałowała w usta.
Pocałował jej obojczyki, przesuwając dłońmi po nagich
ramionach dziewczyny. Ho ho, w swoim gabinecie jeszcze tego nie robił..
-Zrobię coś, co powinienem zrobić za pierwszym razem –
wyszeptał jej miękko i zmysłowo do ucha, które lekko przygryzł. Następnie
zsunął z niej spodnie wraz z bielizną, pozostawiając Effy tylko w trampkach, co
uznał za całkiem seksowne. Niecierpliwym gestem rozsunął jej uda, a następnie
językiem powiódł od kolana aż do miejsca, gdzie pulsowała jej kobiecość.
Effy
jęknęła mu do ucha. Położyła dłoń na jego ramieniu.
Ze zdziwieniem zerknął na gwiazdkę
na jej łonie.
-Tu masz znamię klanu? – zamruczał
i pocałował je lekko. Troszkę jej zazdrościł, gdyż jego znamię zostało
wycięte..
- No... -
zarumieniła się pod wpływem jego pocałunku tam.
Ostrożnie przesunął językiem po jej kobiecości, czując, jak
jego partnerka robi się wilgotna. Z uśmiechem położył dłonie na jej biodrach,
chcąc ją przytrzymać i ponowił pieszczotę, językiem lekko penetrując jej
wnętrze. Effy znowu jęknęła,
Jedną dłoń położyła na jego karku i lekko przeczesała jego włosy.
Jego język zastąpił palec, a on sam zaczął ustami ssać i
ciągnąć jej łechtaczkę. To, że tuż przed oczami miał znamię Finn, widmo swojej
własnej zguby, straciło znaczenie.
Dobrze,
że ich wydział wszyscy już opuścili... A przynajmniej miała nadzieję, że nocna
zmienia miała zajęcie...
Uniósł
głowę, uśmiechając się szelmowsko.
-Podoba ci się, urwisie? – zapytał słodko, wciąż poruszając
się w niej dwoma palcami.
- Connor,
chodź no już tu - westchnęła, odchylając głowę do tyłu.
Uśmiechnął się i pocałował jej brzuszek.
-A może ty zajmiesz się przez chwilę mną? – zamruczał lekko
ochryple.
- Ale że
jak...?
~ No ty jemu tego no - podpowiedziała Smoczyca.
Co?
~ No ustami!
Zwariowałaś!
~ No faceci to lubią.
~ No ty jemu tego no - podpowiedziała Smoczyca.
Co?
~ No ustami!
Zwariowałaś!
~ No faceci to lubią.
Wziął jej dłoń i położył na swoim torsie.
-Wiesz, że tak bardzo, jak sprawia mi przyjemność dotykanie
cię, tak bardzo chciałbym, żebyś i ty nie wstydziła się dotykać mnie – szepnął.
- Okej...
więc... - wstała i spojrzała na niego. - Oprzyj się, czy coś...
Zawstydzona wyglądała tak słodko, że miał ochotę tulić ją w
ramionach. Twarda, odważna, pyskata, to pasowało do Effy. Ale lekko rumieniec,
troszkę drżący głos..
Oparł się dłońmi o biurko, odcinając ją całym sobą od
świata. Znajdowała się między jego ramionami, drobna, a jednocześnie wielka.
Lekko pocałował jej usta.
Eff
odwzajemniła pocałunek, a potem odwróciła go i oparła o biurko. Zdjęła mu
spodnie i bokserki i... jej twarz miała kolor jej włosów.
~ A teraz dotykasz go językiem i...
Przestań! - warknęła na Smoczycę, speszona jej słowami.
Ale zrobiła to, co kazała. Delikatnie przesunęła językiem po jego męskości od dołu do góry.
~ A teraz dotykasz go językiem i...
Przestań! - warknęła na Smoczycę, speszona jej słowami.
Ale zrobiła to, co kazała. Delikatnie przesunęła językiem po jego męskości od dołu do góry.
Z gardła Connora wyrwał się ochrypły jęk, a on sam zacisnął
oczy i znieruchomiał. Chryste. Elizabeth pewnie nawet nie zdawała sobie sprawy
z tego, jak bardzo seksowne są jej działania.
Nawet Smok przysiadł z boku i milczał, zafascynowany.
~Szkoda, że nasza anatomia to wyklucza – mruknął do
Smoczycy.
Smoczyca pogłaskała go ogonem po łebku.
~ Mnie też jest przykro.
Effy tymczasem zatopiła czubek męskości Connora w ustach i lekko possała. Dziwne uczucie, kiedy tak rósł w jej ustach.
~ Mnie też jest przykro.
Effy tymczasem zatopiła czubek męskości Connora w ustach i lekko possała. Dziwne uczucie, kiedy tak rósł w jej ustach.
Smok polizał szyję Smoczycy a potem ugryzł, całkowicie tym
gestem przypominając Connora.
Connor tymczasem pojękiwał cicho. Nie chciał ponaglać Effy,
gdyż przeczuwał, że to jest jej pierwsze takie doświadczenie. Może właśnie ta
niewinność rozkładała go na łopatki.
Powoli,
na spokojnie, po co się śpieszyć, noc była młoda, prawda?
Effy dotknęła palcami jego męskości i lekko ją ścisnęła, a potem zaczęła ją masować.
Effy dotknęła palcami jego męskości i lekko ją ścisnęła, a potem zaczęła ją masować.
Och i tym razem to on wił się pod jej dotykiem, pojękując
cicho. Fala doznań, jaka go zalewała, była ogromna.
- Podoba
ci się? - zapytała po chwili, a potem znów wzięła go do ust.
-Jesteś cudowna – wychrypiał. –Jeśli zaraz nie przestaniemy,
dojdę ci w buzi – mruknął i zerknął w dół. Delikatnie odgarnął jej włosy na
bok. –Chodź tu, kochanie.
Więc wstała
i spojrzała na niego. A potem pocałowała go w szyję i obojczyk. Nie mogła się
od niego na dłużej oderwać.
Przytulił ją i pocałował w usta. Jego męskość pulsowała
między nimi troszkę boleśnie, więc bez ceregieli posadził Effy na biurku i
wszedł w nią powoli, patrząc w oczy kochanki.
Eff
zacisnęła usta, odchylając głowę do tyłu. Przesunęła się bliżej krawędzi.
Objął ją i przytulił, poruszając się powoli. Wciąż była taka
nieprzyzwyczajona do niego. Czuł, jak nieporadnie ciało Effy stara się
rozciągnąć i dopasować do niego, ale bez zmian, wciąż była ciasna.
-Sprawiam ci ból? – wymamrotał instynktownie.
~Awww, pierwszy raz pyta kobietę o coś takiego!
~
Sztorm robi swoje jak widać...
- Trochę, ale nie jest źle...
- Trochę, ale nie jest źle...
-Mam pomysł – uniósł Effy lekko po czym zrobił krok do tyłu
i opadł na swój fotel. –Jeszcze nigdy nie uprawiałem seksu z kobietą u góry –
wyznał, zakładając jej kosmyk włosów za ucho. W tym geście było coś
troskliwego.. –Narzuć swoje własne tempo..
- Okej...
- pocałowała go mocno. Już kolejny raz będąc z nim w łó... uprawiając z nim
seks, nie była pewna. Była nieśmiała i niepewna.
Powoli zaczęła poruszać biodrami w górę i w dół.
Powoli zaczęła poruszać biodrami w górę i w dół.
Connor jęknął głucho. To było całkiem podniecające, tak
leżeć i zdać się na jej cudowne pomysły. Był cały jej. Należał do niej. Czuł to
teraz mocno. Dłońmi nakrył piersi Effy i lekko ścisnął.
-Jeśli wciąż boli, to coś możemy zmienić – szepnął i
pocałował ją.
~Sztorm? Mój człowiek jest z a u r o c z o n y – powiedział z dumą Smok.
~ Bardzo dobrze, bo ona chyba też coś zaczyna do
niego czuć, ale ciii... nie przyzna się do tego.
- Nie, jest dobrze - pocałowała Connora w usta, jednocześnie poruszając się do przodu i do tyłu. Tak też było super! Już się nie mogła doczekać, aż spróbują znowu innych pozycji.
- Nie, jest dobrze - pocałowała Connora w usta, jednocześnie poruszając się do przodu i do tyłu. Tak też było super! Już się nie mogła doczekać, aż spróbują znowu innych pozycji.
Kuźwa, spodobało mu się to. Trzymał dłonie na jej pośladkach
i zafascynowany patrzył, jak Effy przejmuje nad nimi obojgiem kontrolę. I,
wbrew podejrzeniom, nie patrzył na jej piersi, które kołysały się tuż pod jego
nosem, ale na jej twarz, prosto w oczy. A więc to był Sztorm. Miał wrażenie, że
to już nie był tylko seks, ale Effy dotykała czegoś w jego duszy.. Bezwiednie
pochylił głowę i mocno ugryzł jej szyję, tan, gdzie łączyła się z ramieniem.
Eff
jęknęła głośno. Pogłaskała go po karu, a jej biodra zaczęły szybciej się poruszać.
Drugą dłonią pogłaskała go po plecach, a potem podrapała je paznokciami.
Wymamrotał coś po włosku wprost do jej ucha. Nawet nie
zdawał sobie z tego sprawy, no ale cóż. Był bliski spełnienia, ale czekał na
nią. Zawsze będzie czekał…
Ale ona
nie czekała, doszła wkrótce, gryząc go w szyję. No, była smokiem, nie? No.
Jej ugryzienie wyzwoliło w nim rozkosz. Doszedł,
przyciskając Effy do siebie mocnym, zaborczym gestem. On również ponownie wbił
żeby w jej szyję i tak siedzieli oboje.
~Chyba oznakowali się tak, że każdy Smok w promieniu kilku kilometrów będzie sobie zdawał sprawę z tego, że są zajęci – mruknął Smok.
~Chyba oznakowali się tak, że każdy Smok w promieniu kilku kilometrów będzie sobie zdawał sprawę z tego, że są zajęci – mruknął Smok.
~ To
słodkie! -
ucieszyła się Smoczyca i ugryzła Smoka. - Też jesteś mój.
On owinął ją ogonem i również ugryzł. Connor zerknął na
Smoki, po czym zamknął oczy. Powoli, bardzo powoli, dochodził do siebie.
-Effy, to było niesamowite – jęknął.
- Prawda?
- ona przytulała się do niego mocno, z nosem w zagłębieniu jego szyi. Oddychała
szybko i nie miała sił się podnieść z niego.
Connor otoczył ją ramionami, jakby obawiał się, że zmarznie.
-Może zajmiemy się taśmami za godzinkę, a teraz położymy się
na chwilę na sofie i zdrzemniemy? – pogłaskał ją po włosach. Nie musiał być
ekspertem by widzieć, że Effy jest wykończona. On również nie był w pełni sił.
- Okej -
pocałowała go raz jeszcze. Uwielbiała to robić.
Wstał, z Effy na rękach, po czym położył ją na sofie, a sam,
z trudem, ułożył się obok. Bez słowa naciągnął na nich koc.
-Zacznę ci się dorzucać do pigułek – mruknął sennie,
moszcząc się jakoś obok niej.
- Ale to
było romantyczne, k o c h a n i e.
Uśmiechnął się i pogłaskał ja po pleckach.
-Zaproponowałbym, że ja będę całkiem za nie płacił, ale
pewnie dostałbym w łeb – pocałował miejsce za uchem Elizabeth. Tu pachniała
najmocniej. –Twój zapach to dla mnie narkotyk – burknął, znów zmieniając temat.
Effy
przytuliła się do niego mocno i zamknęła oczy. Spokojnie, przecież zaraz je
otworzy... przy okazji zdjęła trampki, przecież było niewygodnie teraz
tak...
Connor głaskał ja po plecach, nawet nie zdając sobie sprawy
z tego, że zasnął równie szybko jak ona.
Obudził go
gwar rozmów, stłumionych przez ściany gabinetu.
-O cholera – mruknął. Zaspali!
Effy
zamruczała coś pod nosem i wtuliła się plecami w jego bok.
-Effy, urwisie – klepnął ją lekko w pupę. –Obudź się –
pocałował ją pospiesznie w usta., -Zaspaliśmy.
- Jeszcze
pięć minut, tato...
-… Elizabeth Finn, jesteś w gabinecie swojego porucznika, z
nim w powiedzmy, łóżku, naga, a na zewnątrz są policjanci. Tak chcesz zacząć
karierę..?
- Co
ty... - otworzyła oczy. - O kurwa mać - wyskoczyła spod koca i stanęła na nogi.
Szybko zaczęła ubierać się we wczorajsze ciuchy.
On również zaczął się szybko ubierać.
-Oglądaliśmy taśmy całą noc – mruknął do niej.
-
Oczywiście, szefie - spłonęła rumieńcem. Nooo, ładnie, ładnie...
Nim otworzył drzwi, przyciągnął ją do siebie i pocałował.
-Dzień dobry, skarbie – zamruczał.
- Dzień
doobry - odwzajemniała pocałunek. - Och... przestań, bo nie mogę się od ciebie
oderwać.
Podał jej gumkę, która cały czas była na jego nadgarstku.
-Czas rozpocząć nowy dzień, urwisie.
XD nom, ciekawy pierwszy dzień pracy :D wątpię, żeby innie dali się nabrać na ich wymówkę... w końcu są detektywami... XD ;p no i Effy będzie miała nieeezłą jazdę przy następnym spotkaniu rodzinnym XD współczuję... albo i nie... XD niezła zabawa się zapowiada! dajcie popcorn! :D XD
OdpowiedzUsuń~Menolly
Ojej kocham ich sa zajebisci :D
OdpowiedzUsuń