sobota, 26 października 2013

Rozdział 73. Pewnego razu w Egipcie.



Ai spakowała plecak i zerknęła na zdjęcie na biurku. Uśmiechnięty Nick obejmował na nim ją samą. Po chwili wahania włożyła zdjęcie do plecaka. Nie umiała się rozstać z Nickiem. Chociaż wyjeżdżała do Egiptu na wykopaliska, które miały trwać kilka tygodni, zdjęcie Nicka musiała mieć.
Chociaż po co, skoro miała je w sercu?

Odleciała. W Egipcie ustawiła je w swoim namiocie. I poszła kopać.
Nick wjechał samochodem do prywatnego samolotu. Wysiadł z niego, a sam przeszedł do kabiny dla pasażerów. Zajął miejsce, zapiął pasy i był gotowy ruszać. Wiedział dokładnie, gdzie ma się udać. Ai mu powiedziała. Co prawda mógł poczekać... nie, nie mógł czekać. Musiał w końcu powiedzieć jej, co do niej czuje. I chciał to zrobić twarzą w twarz jak prawdziwy mężczyzna. Musiał przestać być tchórzem, jakim dotychczas, niestety, był.
Włożył słuchawki w uszy i spróbował się przespać. Chciał, aby te długie godziny szybki minęły.
Zamiast tego obok niego usiadł Jace, do którego należał ów samolot. No. A przypadkiem leciał w tamte okolice..
-Synu.
- Tato? - Nick myślał, że zawału dostanie. - Co ty tutaj robisz?
-Lecę. Tlen marnuję. Nie no, mam rozmowę z baronem, który mieszka w Kairze.
- Aha... Spoko - Nick rozłożył fotel, włożył znów słuchawki do uszu i zamknął oczy.
Jace siedział obok Nicka. I milczał. Po chwili podał mu małe pudełko.
Nick uniósł brew. Wyjął słuchawki i spojrzał na ojca.
- Co to?
-Należał do twojej babci.
- No okej, ale co to? - otwarł pudełko.
-Dla Ai. Nie musisz jej tego dawać teraz, nie? Ale wiesz, że ja życzę ci szczęścia. Wam.
- No wiem. Mówiłeś mi to jakieś piętnaście minut temu, tato.
-Oj no. Po prostu jesteś moim pierwszym dzieckiem, w którym to przerabiam, potem będę mieć wprawę - uśmiechnął się.
- A co dasz Arii? - zaśmiał się.
-Arię zamknę w wieży, o to się nie martw.
- Na pewno będzie wtedy przeszczęśliwa.
-Ech - Jace spojrzał w okno. -Pozwól mi być rodzicem, co? Pomartwić się, ponarzekać..
- Hm... nie. To zbyt zabawne.
-Cieszę się, że masz dobry humor, bo wkrótce lądujemy.
- Super. Widzimy się w domu - Nick zszedł pod pokład do swojego samochodu. Wsiadł do środka, zapiął pasy, założył okulary przeciwko słoneczne i był gotowy do wyjazdu.
Po chwili samolot podszedł do lądowania. Jace, wsiadając do limuzyny widział jak jego syn odjeżdża. Napisał wiadomość do Silver i sam pojechał.
Nick wjechał na jakąś pustynię i wcale nie zwalniał. Dobrze, że miał klimatyzację, bo termometr nie był zbyt przyjazny... Na lusterku wewnętrznym w dolnym lewym logu widniała literka N. Jechał na północ. No, w sumie GPS też się przydał, nie ma to tamto. Zmienił bieg (bo automat jest beznadziejny) i przyśpieszył, pozostawiając za sobą chmurę piasku.
Ai tymczasem odkopywała gliniane skorupy w piasku. Odnaleźli starą osadę.
Miała na sobie shorty do pół uda, do tego koszulkę bokserkę. W ciągu tych kilku dni zdążyła się już lekko opalić.
Widząc w oddali namioty, zwolnił nieco. Nie chciał ich tam zasypać. No, nie chciał zasypać Ai i jej pracy, ot co. Ograniczył się do minimum, oglądając w lusterku, jak chmura piasku powoli opada, a za nim już praktycznie nic nie ma.
-Jak to znowu inspektoriat to chyba wyjdę z siebie - szef Ai podniósł się i otrzepał. Od jakiegoś czasu podrywał Ai. A ona pozwalała mu ze sobą flirtować.
W końcu Nick zaparkował niedaleko. Zgasił silnik, wziął kluczyki i wysiadł z samochodu. Nacisnął guziczek na breloku, a samochód się zamknął. Zaczął iść w stronę drużyny. Rozglądał się za Ai.
-Nie wiem... może to jakiś szejk?
Ai nie unosiła głowy nawet. Pracowała.
- Przepraszam - podszedł do kolesia, który wyszedł mu na przeciw. - Gdzie znajdę Ai Hell?
-Ai? Pracuje w sektorze B... ale chwila, musi pan mieć przepustkę!
Nick wyjął z portfela pięćset dolarów.
- To moja przepustka - wcisnął mu w ręce i skierował się do sektora B.
-Chwila..!
Zrobiło się zamieszanie. W końcu Ai się ogarnęła.
-Szejk? Zobaczcie, wygląda jak szejk!
-Nick? - Ai otrzepała się z piasku i podeszła do niego.
Nick bez słowa podszedł do niej, ściągając okulary, co by mu nie przeszkadzały, kiedy złapał ją mocno w tali, przyciągnął do siebie i pocałował namiętnie.
Ai znieruchomiała.
Czy to była fatamorgana?
Nick objął ją mocno, przesuwając dłońmi po jej plecach. W końcu odsunął się od niej i spojrzał jej w oczy.
- Musimy pogadać. Teraz.
-Nick, jestem w pracy - odruchowo dotknęła jego torsu. Był prawdziwy!
- Pięć minut przerwy chyba należy się każdemu pracownikowi.
-No dobrze...
-Ai, wszystko gra? - szef podszedł bliżej. -Znasz tego pana? Nie mówiłaś, że masz chłopaka. Czy on cię zaczepia?
-Nie.
- Muszę jej coś ważnego przekazać. Pięć minut przerwy? - zapytał Nick, mocno obejmując Ai w pasie, przyciągając do siebie.
-Ai?
-Poproszę...
- Super. Prowadź, Ai. Tam, gdzie będziemy sami.
-Tam jest mój namiot - wskoczyła do niego pierwsza i szybko schowała jego zdjęcie.
Nick wszedł za nią.
- Okej, nie będę owijał w bawełnę. Kocham cię. I nie jak przyjaciel. Kocham cię jak mężczyzna powinien kochać kobietę. Kocham cię od... nie pamiętam dokładnie kiedy. Kocham cię i chciałem, żebyś to wiedziała. Jeśli nie czujesz do mnie tego samego, to po prostu mi to powiedz.
-Nick.
Powiedziała tylko tyle, nim rzuciła mu się w ramiona.
Przytulił ją mocno do siebie. Ukrył twarz w jej włosach i westchnął.
- To ma oznaczać, że czujesz do mnie to samo?
-Nick!
W tym słowie była cała odpowiedź. Wszystkie uczucia, jakie do niego miała.
- Aha, okej - tym razem pocałował ją czule.
Ai odwzajemniła pocałunek, tuląc się do niego rozpaczliwie. Czy to był sen?
- Tak się cieszę, że w końcu ci to powiedziałem - uśmiechnął się do niej.
-Ja też cię kocham. Odkąd pamiętam, kochałam cię.
Nick uśmiechnął się i pocałował ją.
A potem sobie o czymś przypomniał.
Uklęknął na jedno kolano, wyjmując pudełeczko, które dał mu tata.
- No więc skoro wyjaśniliśmy sobie parę spraw - chrząknął. - Może to nie jest najlepsze, najromantyczniejsze i na pewno nie twoje wymarzone miejsce, ale... muszę się zapytać: wyjdziesz za mnie, Ai?
O boże. O Ozyrysie. Oświadczył się
Ai uklękła obok niego i mocno się do niego przytuliła.
-Tak!
Nick przytulił ją do siebie, szczęśliwy jak jasna cholera. Pocałował ją szybko, lekko niezgrabnie, but who cares.
Ujął jej dłoń i wsunął jej pierścionek na ręce.
-O boże... wychodzę za ciebie za mąż - szepnęła, patrząc na swój paluszek,
- Nooo - pokiwał głową z uśmiechem. - Kocham cię. Tak strasznie bardzo mocno.
-Ja ciebie też - wymamrotała, obejmując go mooocnoo.
- Teraz jesteś tylko moja.
- Hm... prawda - zaśmiał się. Znów ją pocałował. No nie mógł się powstrzymać.
-Musimy powiedzieć naszym rodzicom - szepnęła.
- Twój ojciec mnie zabije, ale nie dbam o to.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz