środa, 23 stycznia 2013

Rozdział 41. Happy ever after? (Rose x Ryuu)


Ryuu przewrócił się na brzuch, ziewnął szeroko i z uśmiechem pocałował Rose w ramię.
-Wstawaj, śpiochu - zamruczał.
- Nie - szepnęła, nakrywając się kołdrą z powrotem. Piździ, a ona ma wstawać? Mowy nie ma.
Otoczył ramieniem jej talię i na chwilę przytulił policzek do jej głowy. Wyrzuty sumienia przestał mieć już dawno temu. Uwielbiał noce i dnie z Rose.
~Śpimy.
-Smok cię popiera, ale dzisiaj wracają rodzice - szepnął.
- Juuuż? Mieli wrócić w przyszłym tygodniu - przytuliła się do jego ramienia. Nadal miała zamknięte oczy.
Ryuu przewrócił oczami.
-Mama powiedziała, że "narzeczeni mają mieć czas dla siebie". Nie chcą przesiadywać Ianowi i Arii na głowie. Poza tym, tęskni za nami..
Nie dodał, że czuł lekki, paniczny strach, gdy słyszał ojca. Miał wrażenie, że ojciec wie..
- No dooobra - uniosła się i przeciągnęła. - To wstajemy, ogarniamy się i idziemy robić śniadanie, tak?
Objął ją mocno i pocałował lekko jej usta.
-Chyba nie mamy innej opcji..
- No chyba nie - pocałowała go, a potem w mgnieniu oka usiadła mu na biodrach i ponownie położyła na plecach, całując go mocniej.
-Jeśli zrezygnujemy ze śniadania... - zamruczał, kładąc dłonie na biodrach Rose. Mogli się kochać, póki nikogo nie było. Aby zachować pozory, korzystali z systemu ukrytych przejść w zamku.
- Lubię śniadania... z tobą - skubnęła jego wargę i uśmiechnęła się. Pogłaskała go po policzku.
Ryuu spojrzał jej w oczy.
-Kocham cię, Rose..
- Ja ciebie też - przytuliła się do niego mocno.
Pogłaskał ją po plecach. No cóż..
-Smok jest szczęśliwy. Ja też. Co powiesz na wypad do kina dzisiaj?
- Okej, chętnie bardzo. W kinie jest ciemno - mrugnęła do niego.

I wieczorem wyszli sobie. W samochodzie po ciemku też nie za bardzo było ich widać. Kto by pomyślał, Rose bardzo bała się ciemności kiedyś. Teraz ciemność była jej sprzymierzeńcem.
Ryuu myślał podobnie. W kinie, w dużym mieście, nikt ich nie znał, więc gdy zapadała ciemność, mogli złapać się za ręce..
Albo robić inne rzeczy. Na przykład całowanie się. Dość namiętne.
Przecież skąd mogli wiedzieć, że ktoś może ich rozpoznać?
Ryuu na początku myślał, że wyrzuty sumienia go zniszczą, Ale z każdą minutą, spędzoną z Rose, z każdą sekundą, z każdym biciem sercem czuł się coraz lepiej. Uwielbiał Rose w sposób, w jaki mężczyzna uwielbiał tę jedyną kobietę.
W końcu zaczęli wracać. Nie było późno, ale nie chcieli się narażać rodzicom.
Nagle oba telefony zadźwięczały. SMSy przyszły.

Dobry wieczór, królewny i królewicze!
Tak, to ja, Plotkara. Pewnie zdążyliście za mną zatęsknić, ale nie martwcie się, już wróciłam i mam się dobrze.
Z nową energią pragnę wam przedstawić najgorętszy temat roku (choć jest dopiero początek). Spójrzcie na zdjęcie. Prawda, że ładna z nich para? Ale czy nikt im nie powiedział, że są rodzeństwem?
xoxo, Gossip Girl.


Rose kolorem twarzy przypominała śnieg, który leżał sobie dookoła nich.
Ryuu wydał z siebie cichy jęk, a potem zacisnął komórkę w dłoni.
-Jasna cholera - warknął - babsztyl nie ma swojego zycia... - zerknął na Rose i nakrył dłonią jej dłoń. -Spokojnie, mama i tata nie czytają tych głupich wiadomości. To zdjęcie jest ciemne, równie dobrze może to być ktoś inny..
- Naprawdę w to wierzysz?! - krzyknęła, wyrywając mu się. - Jak my się teraz pokażemy ludziom?! Przyjaciołom? Rodzinie...
-Rose - złapał jej rękę. -Czy uważasz, że to, co do siebie czujemy jest złe? Czy to, że się kochamy, jest dla ciebie obrzydliwe? - zapytał cicho.
- Oczywiście, że nie! Da mnie nie! Ale dla nich? Ryuu... - przytuliła się do niego mocno.
-Oni nie są ważni - powiedział lekko roztrzęsionym głosem. -Jeśli będzie trzeba, uciekniemy.
I tak pewnie wszędzie by ich znaleźli...

Wrócili do domu i od progu chcieli zachowywać się normalnie. Ale na czym ta normalność miała polegać? Teraz? Teraz to Rose nie wiedziała jak ma spojrzeć rodzicom w oczy.
Którzy swoją drogą siedzieli w salonie i wyglądali jakby na nich czekali.
-Rose. Ryuu - powiedziała cicho Ayu, wstając. Ale Ryuu nie bał się matki. Bał się ojca.
-Tato, mamo, nim cokolwiek powiecie, musicie wiedzieć, że to wszystko była moja inicjatywa. To ja uwiodłem Rose. Jeśli chcecie kogoś ukarać, to mnie - oznajmił twardo, mocno łapiąc dłoń Rose.
- Nie, to nasza wspólna wina - powiedziała Rose, mając spuszczony wzrok.
Ryuu warknął, a Rayne cicho westchnął.
-Synu, odpowiadaj na pytania. Kochasz Rose?
-Tak.
-Nie jako siostrę..?
-Tak.
-Masz z nią Sztorm?
-Tak - Ryuu wyrzucał z siebie odpowiedzi, patrząc ojcu w oczy. -Kocham ją i jest dla mnie wszystkim. Jeśli nas rozdzielicie, to..
-Spokojnie - przerwała Ayu. -Siądźcie, oboje. Musimy porozmawiać.
Rose spojrzała na mamę, a potem na Ryuu. Okej... ale chyba nie bęą im teraz mówić, jak się zabezpieczać prawda?!
Usiedli na kanapie. Rose znów wbiła wzrok w podłogę.
-Nigdy nie chciałam wam tego mówić - zaczęła Ayu, podczas gdy Rayne usiadł obok niej.
-Ale teraz musicie wiedzieć. To wam.. pomoże - dodał Rayne.
Rose spojrzała na nich. Ale zaraz odwróciła co mogło im pomóc?
-Nie wiem, jak zacząć.
-Powiemy wprost... Rose, kochamy cię. Jesteś naszym dzieckiem, ale nie.. biologicznie.
-Co oznacza, że między wami nie ma więzi krwi - dodał cicho Rayne. -Nie popełniliście grzechu..
Rose ponownie uniosła głowę.
- Słucham?! - patrzyła na nich z szeroko otwartymi oczami. - Chwila... jeszcze raz.
-Kiedy urodziłam was, ciebie i Iana, okazało się, że nie mogę mieć więcej dzieci - wyznała Ayu. -Ale zawsze, zawsze pragnęłam córeczki. Rose... Pierwszy raz wzięłam cię na ręce, gdy miałaś kilka miesięcy.
-Był wypadek na drodze, w którym zginęli twoi rodzice. Ayu i ja akurat za nimi jechaliśmy - uzupełnił Rayne. -Próbowaliśmy im pomóc, ale było za późno. Więc wzięliśmy cię do nas, a gdy okazało się, że nie masz żadnej rodziny, rozpoczęliśmy starania o adopcję.
Cisza, jaka zapadła w pomieszczeniu, aż bolała. Nie mogła w to uwierzyć. Oni nie są jej prawdziwymi rodzicami? Ale... to znaczy, że...
- Idę się przewietrzyć - poinformowała ich cicho, wstając. Ruszyła powoli do drzwi, aby potem ruszyć biegiem i wybiec z zamku.
Niby wszystko ładnie pięknie, miała rodzinę, a facet, którego kocha, nie jest jej bratem.
Tylko dlaczego tak trudno było jej to przyjąć do wiadomości?
Ayu ukryła twarz w dłoniach i rozpłakała się.
-Mówiłam, Rayne, by jej powiedzieć wcześniej - załkała.
Ryuu siedział, oszołomiony. On i Rose nie byli rodzeństwem...?
-Ryuu, zajmij się mamą, ja pójdę za Rose.
Rose uciekła do miasta. Nie było tutaj dużo Obdarzonych, w sumie prawie nikogo nie było. Weszła do jakiegoś klubu i usiadła gdzieś w kącie. Było głośno, więc nie było jak myśleć o jej rodzicach. Tych... biologicznych.
Rayne próbował się doddzwo0nić na jej komórkę.
Ale nikt nie odbierał.
A Rose poszła do baru po drinka. Mieli darmowe dla pań do 23. Spoko, zaraz będzie, ale jeszcze się załapie.
Jej OJCIEC wsiadł więc w auto i zaczął jechać. Daleko nie mogła zajść, więc jechał powoli, rozglądając się dookoła, szukając córki.

Tymczasem Ryuu przytulił się do mamy. Ulżyło mu, gdy Ayu objęła go i przytuliła do siebie mocno, obsypując jego głowę pocałunkami. Dawno nie był z mamą tak blisko.
Rose nie była dobra w piciu, po dwóch już ją rozbolał żołądek. Wróciła na poprzednie miejsce i patrzyła tępo w tańczących.
Rayne wjechał do miasta. Zaparkował i wysiadł z auta. Wchodził do kazdego sklepu, do każdego baru.
A ona nadal siedziała. Nieświadomie skubała koniec swojego sweterka.
W końcu Rayne złapał wątły zapach swojej córki. Skupił się, ignorując ludzi dookoła. Wyczuwał ją, i cóż, zaczął tropić.
Ach, te smoki.
W końcu znalazł ją. Siedziała przy stoliku. Na widok jej miny poczuł, że coś boleśnie ściska go w piersi.
-Rose - podszedł bliżej.
Wyrwała się z zamyślenia. Spojrzała na niego. Miała łzy w oczach.
- Przepraszam - szepnęła. - Wróciłabym...
-Wiem, skarbie - gestem zamówił dla nich po dużej szklance coli. Podał córeczce chusteczki.
Rose otarła oczy. Siedziała skulona w sobie.
-Rose, porozmawiaj ze mną - poprosił Rayne.
- O czym?
-Sam nie wiem - przyznał, wyciągając ze swojej szklanki słomkę i kładąc ją na bok. Wypił colę w kilku łykach.
- Wiesz, jak oni się nazywali? Ci ludzie? - spojrzała na niego.
-Wiem. Byliśmy na ich pogrzebie. Byłaś za mała, żeby to pamiętać, ale uznaliśmy, że cóż, tak będzie.. dobrze.
- Więc wiecie, gdzie leżą?
-Tak, Rose. Wiem.
- Pojedziemy tam? - zapytała cicho, nadal na niego patrząc.
-Tak - westchnął. -Jutro możemy pojechać wszyscy.
- Chcę dzisiaj - powiedziała głośniej niż poprzednio.
-Rose, a może pojedziemy jutro - tłumaczył łagodnie -Kupimy kwiaty. Będzie z nami ma.. Ayu. I Ryuu..
- Ale ja chcę teraz!
-Okej. Okej. Chodź - podał jej rękę.
Złapała Rayne'a za rękę i wyszli z klubu. Zimno było, ale kogo to obchodzi.
-Pojedziemy tylko do domu po płaszcz twój, okej? Zamarzniesz.
Rose kiwnęła głową i spojrzała w okno.
- Jak bardzo strasznie było? - zapytała po chwili. - Ten wypadek?
-Rose...
- Ja chciałam tylko wiedzieć... No dobrze, nie pytam.
-Nie było dobrze. Zginęli oboje na miejscu. Nie czuli bólu. Tobie nic sie nie stało, bo byłaś z tyłu, w foteliku..
Rose westchnęła cicho. Przynajmniej nie cierpieli, tak?
Zajechali do domu, w którym Rose ubrała kurtkę, szalik i płaszcz.
- Pojedziesz z nami, mamo? - zapytała, patrząc na Ayumi.
"Mamo". Ayu otarła łzy z oczu.
-Pojadę - sięgnęła po płaszcz.
-Rose... - zaczął Ryuu, patrząc na ukochaną.
- Jedziemy na cmentarz. Jedziesz z nami? - wyciągnęła do niego dłoń.
Przytaknął.
-Jadę.
I po chwili, cóż, może nie całą, ale rodzinnie jechali na cmentarz. Ryuu z Rose siedział z tyłu. Troszkę się denerwował, ale złapał Rose za rękę
A ona patrzyła za okno. Na niebo, na księżyc, budynki.
W końcu znaleźli się na cmentarzu.
-Tam - Rayne pokazał grób tuż pod ładnym, małym zagajnikiem.
-Dbamy  oto, by ktoś sprzątał go regularnie, przynosimy czasem kwiaty - wyszeptała Ayu.
Rose uśmiechnęła się leciutko do niej. To było miłe z ich strony.
Podeszła więc do grobu i przeczytała napis. Marie i John.
Jej rodzice milczeli. Patrzyli z nadzieją w sercu, jak dłoń Ryuu mocno ściska dłoń Rose, jak dodaje jej cichej otuchy.
Szkoda, że cała prawda wyszła na jaw w taki sposób, ale... Nie było tak źle ostatecznie.
- Dziękuję - powiedziała w końcu.
-To my dziękowaliśmy - powiedziała cicho Ayu, trzymając mocno ramię męża. -Dostaliśmy od nich nasz mały cud. Wiem, że nie tak powinno to wyglądać, ale nigdy nie żałowałam ani chwili. Kochamy cię, Rose..
- Ja was też kocham - Rose przytuliła się do mamy mocno.
Rayne objął mocno swoje dwie kobietki, po czym poczuł, ze z boku przytula się do niego Ryuu.
Rose uśmiechnęła się.
- I to jest moja rodzina.


2 komentarze:

  1. Awww ^^ No, teraz już wszystko jasne :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Yay!! w końcu się skończyła ten ich angst :D chociaż z wami to nigdy nie wiadomo XD
    ~Menolly

    OdpowiedzUsuń