sobota, 5 stycznia 2013

Rozdział 39. Nowa szkoła, nowi znajomi. (Amelia x Juliett)



            Nadszedł poniedziałek w Los Angeles. Amelia otworzyła oczy i spojrzała na biały sufit. Uśmiechnęła się mimowolnie. Hotel jej brata po prostu wymiatał. Musiał w niego sporo zainwestować. Pięć gwiazdek od razu na starcie? Farciarz. Ale trzeba mu przyznać, ładnie to wszystko wymyślił. Śliczne łazienki lśniły czystością, były marmurowe, złote, piaskowe, najróżniejsze, wielkie pokoje z wielkimi, wygodnymi łóżkami i świeżymi pościelami, szafy, dywany, obrazy, panele… całe wyposażenie pokoi było po prostu wspaniałe. Ściany były różnokolorowe – każdy pokój był inny, ale stonowany, aby klient mógł się odprężyć, a nie denerwować na jaskrawe kolory czy niedopasowanie ich. Pokoje jak i cały hotel był regularnie wietrzony, a na szafce przy drzwiach można było sobie wybrać odświeżać powietrza, aby podróżni mogli się cieszyć swoim ulubionym zapachem (dlatego Shuu nie narzucał woni panującej w pomieszczeniu). A apartamenty małżeńskie lub królewskie? Cudo! Amelia była dumna z brata.
            Wstała po siódmej i poszła do łazienki. Dziś jest jej pierwszy dzień w nowej szkole West Beverly High. Denerwowała się, ponieważ nikogo tam nie znała. No, oprócz swojej siostry, Ai i kuzynki, Savannah. Dobre i to. Choć obie były starsze, ale to zawsze coś. No i kuzynka jest cheerleaderką, czyli znała większość szkoły. Hura!
            Śniadanie zjadła z bratem, Shuu, w hotelowej restauracji. A co, jak dają za darmo, to bierz. No i wzięła tosty i naleśniki. Mimo stresu, miała apetyt, bo kucharza znalazł niesamowitego.
            - Gotowa na wielki dzień?
            - Weź mi nic nie mów. Masakra – odpowiedziała bratu, chowając twarz w dłoniach.
            Amelia i Shuu byli do siebie podobni pod względem rysów twarzy. Ale cały czas rodzina zastanawiała się, skąd u niej czarne włosy. Śmieli się, że po listonoszu. Ale Sky wyznał im, że jego mama miała czarne włosy, więc wszystko jasne. I otrzymała także zawsze czerwone usta. Nie musiała używać szminki.
            - Zawieźć cię, czy dasz sobie radę?
            - Jakbyś był tak uprzejmy…
            - Jesteś moją młodszą siostrą, dla ciebie wszystko – uśmiechnął się, po czym wstał i ruszył w kierunku wyjścia z restauracji, a potem do windy.
            Amelia wzięła swoją czarną torbę Pumy i pognała za bratem. Wsiedli do również czarnego audi A4 i pojechali pod szkołę.
            Po drodze Amelia po raz wtóry rozglądała się po mieście. Same palmy, sklepy z kolorowymi wystawami, pełno ludzi i ruch. Widziała nawet kilka autobusów szkolnych.
            - Chyba będę musiała wyciągnąć Ai na zakupy. Tu jest tyle możliwości!
            - O ile tata da ci kartę – wytknął jej język.
            - To twoja wina, bo wydałeś wszystko na hotel!
            - Oj tam, oj tam!
            W końcu zajechali na miejsce. Amelia spojrzała na budynek szkoły i odetchnęła. Widziała przed nim nastolatki, poubieranych w modne ciuchy. Nie trzymali się w grupkach. No, przynajmniej nie wszyscy. Używali najnowszych telefonów, wyglądali troszkę jak gwiazdy filmowe. Ale co zrobisz, to Los Angeles.
            - Ja chcę z powrotem do Australii – jęknęła.
            - Wysiadaj. Idź tam i pokaż, że jesteś moją rodziną – zaśmiał się.
            - Ta… Dobra, to trzymaj się – cmoknęła go w policzek i wyszła z samochodu.
            Powoli skierowała się do wejścia. Czuła się obserwowana, ale to chyba normalne, nie widzieli jej tu wcześniej. Odetchnęła i przyśpieszyła kroku, kiedy jakieś panny zmierzyły ją wzrokiem.
            Znalazła sekretariat i gabinet dyrektora. Ten dał jej plan lekcji i szyfr do szafki. Ale nim wybrała się do niej, poleciała na lekcje. Dopiero po angielskim (który miała z superprzystojnym nauczycielem) wybrała się obejrzeć swoją szafkę.
            I tam dostrzegła drugiego przystojniaka. Brunet, ciemne oczy, wysoki (nawet bardzo), czarna koszulka opinała jego sylwetkę, a dżinsy idealnie leżały na jego zgrabnym tyłeczku.
            Amelię nieco zatkało, ale ruszyła. Przekręciła szyfr i drzwiczki się otwarły. Przystojniak nawet na nią nie spojrzał, tylko odszedł. Westchnęła cicho.
            - Serio? Lance Gregor?
            Czarnowłosa aż podskoczyła ze strachu. Na początku myślała, że to Savannah, ale to nie był jej głos. Odwróciła się. Nie pomyliła się dużo. Znaczy Savannah to to nie była, ale dziewczyna przed nią również była wysoką blondynką i również miała jasnoniebieskie oczy. Tylko dziewczyna przed nią miała czarny cień na oczach i błyszczące usta (zapewne od błyszczyku). W jej oczach była jakaś iskierka. Na jej drobnych ramionach wisiała szeroka, biała koszula, sięgająca do połowy ud. Na nogach miała koturny, które idealnie pasowały do torby.
            - E… kto? – wydusiła z siebie, kiedy już oceniła ją z każdej strony: ubioru, wyglądu i kobiecych wdziękach. Swoją drogą, miała super nogi. I Amelia żałowała znowu, że jest taka niska (choć i tak dla niektórych była wysoka).
            - Gra w szkolnych teatrzykach i próbuje sił w filmach i reklamach – blondynka oparła się o szafki i uśmiechnęła się. – Jestem Juliett. Juliett Lorrian.
            - Miło mi, jestem Amelia Hell.
            - Czekaj, czekaj… Shuu Hell otworzył hotel czy coś słyszałam. Mam zamiar się tam wybrać – powiedziała. – Jesteście rodzeństwem?
            - Tak. Ma bliźniaka, więc mam dwóch starszych braci. I starszą siostrę.
            - Łaaał. Ja jestem sama i dobrze mi z tym – zaśmiała się. – Więc, Amelio, ktoś ci już pokazywał szkołę?
            - Nie, dopiero przyszłam. Byłam już na angielskim. Przystojniacha – przyznała ze śmiechem.
            - Colt? No ba, wszyscy chcą mieć u niego lekcje. Jest w porządku, wyluzowany. Ma dwadzieścia cztery lata, więc wiesz. Niektóre laski chcą go poderwać. Nie tylko dla ocen.
            - A ty? – zapytała, kiedy obie szły korytarzem, obok gablot z pucharami.
            - Nie mój typ – odpowiedziała i zaprowadziła ją na salę gimnastyczną.
            I tak na rozmowie, oprowadzaniu i wspólnym lunchu minął Amelii dzień szkolny. Dużo się dowiedziała od nowej koleżanki: kogo unikać, z kim się zaprzyjaźnić, jak zachowywać się u danych nauczycieli i wiele innych rzeczy, np. czego nie jeść ze szkolnej stołówki. A żarcie mieli tu dobre. WBH nie skąpiło na jedzenie dla swoich bogatych podopiecznych.
            - Amelia – zaczęła po chwili ciszy, kiedy dziewczyny wyszły ze szkoły, a blondynka zaczęła się kierować do swojego samochodu. – Co robisz w sobotę?
            - Nic – odpowiedziała od razu. Jej życie towarzyskie nawet w Australii nie tętniło życiem…
            - Świetnie, wpadnij do mnie na imprezę – uśmiechnęła się. – Nie idziesz do swojego auta?
            - Serio? Zapraszasz mnie? – czerwone usta wygięły się w szeroką podkówkę. – Nie, brat mnie przywiózł. Pójdę na busa.
            - Zwariowałaś? Chcesz jechać szkolnym busem? Wsiadaj, podwiozę cię.
            Amelia nie wierzyła w swoje szczęście. Pierwszy dzień w szkole i już ktoś wyciągnął do niej ręce, zaprosił na imprezę i zechciał podwieźć swoim kabrioletem!
            - Gdzie cię zawieść?
            - Wiesz, nie musisz mnie zawozić…
            Ale Juliett nalegała, więc Amelia podała jej adres hotelu. Jej rodzice chcieli tam jeszcze pomieszkać. Nie dziwota, pokoje małżeńskie to istne luksusy.

            Wbiegła do hotelu (oczywiście wcześniej upewniając się, że Juliett jej nie widzi) i od razu zaczęła szukać taty. Ale po drodze wpadła na Shuu, który elegancko nadal się trzymał pod krawatem.
            - Zostałam zaproszona na imprezę! – zaświergotała mu i poleciała dalej, zamiast się spytać bratu, który uśmiechnął się jedynie. A tak się bała.
            Znalazła Sky’a w pokoju, kiedy to wypoczywał po dniu w pracy. Mieli dzisiaj jedno wezwanie. Sky chwalił sobie takie dni, nie ze względu na mało pracy, ale ze względu na małą ilość wypadków.
            - Tato, tato, tato! – wołała już od progu i wskoczyła na łóżko obok niego.
            Sky spojrzał na nią unosząc powieki.
            - Noooo?
            - Mogę iść na imprezę? Proszę, proszę, proszę! – złożyła łapki jak do modlitwy i spojrzała na niego błagalnym wzrokiem. – Prooooooszę!
            - Poczekaj, Amelia, spokojnie, powoli. Jaką imprezę, kiedy?
            - No bo już dzisiaj pierwszego dnia w szkole zagadała do mnie taka dziewczyna, Juliett, no i na koniec dnia podwiozła mnie do hotelu i zaprosiła na imprezę, która się w sobotę i bardzo chcę iść, bo może polubią i w ogóle ta szkoła jest cudowna i super wyposażona i mają lepsze jedzonko niż w Darwinie i proooooszęę! – powiedziała na jednym, głębokim wydechu. Zawsze to robiła, kiedy była podekscytowana.
            Sky uniósł jedną brew, a potem westchnął.
            - Dobra, ale o północy masz być w domu.
            - O północy? No taaatoo… pierwsza.
            - Piętnaście po północy.
            - Wpół do pierwszej.
            - Stoi – przybili piątkę, a Amelia zaśmiała się i przytuliła do niego. – Dzięki, tato.
            - No, a teraz idź do mamy się zapytać.
            - Okej, już lecę – pocałowała tatę w policzek i poleciała do Yumi.

            I tak w sobotę Amelia oraz Ai, która została zaproszona na imprezę tego samego dnia (nie dziwne, ponieważ Ai była bardzo ładna, co zrobisz, uroda po mamie) znalazły się na imprezie u Juliett Lorrian. Jak się dowiedziały w szkole ta dziewczyna wyprawiała najlepsze przyjęcia. Specjalnie dla Amelii zaprosiła kółko teatralnie, żeby przyszedł Lance. No i przyszedł. Były też drużyny sportowe, cheerleaderki (ale Savannah nie widziały) i wielu innych ludzi, których jeszcze Amelia nie znała.
            Drzwi otwarła im gospodyni. Miała na sobie krótkie, dżinsowe spodenki i luźną bluzkę, która przy gwałtowniejszych ruchach bądź w tańcu odsłaniała to i owo, dlatego miała na sobie jeszcze czarny topik.
            Amelia natomiast kupiła z siostrą czarną sukienkę do połowy ud, na ramiączkach i niewielkim dekoltem (oczywiście tacie pokazała dżinsy i jakąś koszulkę). Włosy pozostawiła rozpuszczone, a oczy podkreśliła czarną kredką.
            - Cześć, Amyś – zaczęła Juliett i cmoknęła ją w policzek, a potem wciągnęła do swojej willi. – Cześć, Ai, właź. Miłej zabawy – uśmiechnęła się szeroko.
            Amelia z początku dziwnie się czuła wśród ludzi, których nie znała, a oni pili bądź tańczyli bądź palili papierosy. To oczywiście na zewnątrz. I choć niechętnie wzięła piwo od gospodyni i wzięła łyka, tak po dwóch godzinach chętnie piła whisky z colą.
            - Zatańcz ze mną – zawołała Juliett, aby Amelia ją usłyszała przez tę głośną muzykę. Potem pociągnęła ją na parkiet, czyli na środek pokoju.
            Wygłupiały się i odstawiały śmieszne tańce, by potem złapać się za ręce i tańczyć razem. Kręciły biodrami, bujały się, robiły obroty.
            - Dobra, odpuśćmy sobie obroty, bo zwymiotuję – zaśmiała się Amelia i przytuliła się do blondynki.
            - Hej, ty jesteś pijana – zauważyła i posadziła czarnowłosą na fotelu.
            - Możliwe, bo nigdy w życiu nie próbowałam alkoholu – przyznała i spojrzała na nią. – Ale ty jesteś łaaaaaadnaaa…
            - Okej, moja droga, napisz do swoich rodziców, że śpisz dzisiaj u mnie. Jak cię taką zobaczą, to…
            - Tata dałby mi szlaban do końca życia. Masz rację – i chichocząc znalazła swój telefon i napisała, że śpi dzisiaj u Juliett, dodając, że żadnych chłopców nie będzie.
            - Cześć, zatańczymy? – do Amelii podszedł Lance z uroczym uśmiechem na ustach.
            - Jaaaasne!
           
            Ai tymczasem łaziła w tę i w tamte, aż w końcu zdecydowała się opuścić imprezę, ponieważ jej zdaniem bez Nicka nie ma zabawy. Pożegnała się z siostrą i obiecała, że nie powie rodzicom o jej stanie.

            Po kilkunastu minutach Amelia wyszła na taras, po czym zwymiotowała. O matko, Juliett mnie zabije… - jęknęła w myślach. Zawróciła, aby iść do kuchni i znaleźć coś, czym mogłaby to wytrzeć, ale zatrzymała się, kiedy zobaczyła jak Juliett całuje się z… jakaś dziewczyną. Oniemiała i wpatrywała się w nie przez chwilę, a potem zniknęła w domu. Nie najlepiej się czuła. Najchętniej poszłaby spać.
            Wszyscy zaczęli się zbierać, a Amelia siedziała na schodach i machała im na pożegnanie.
            - Tu jesteś – Juliett podeszła do niej, po czym wyciągnęła dłoń ku niej. – Chodź, zaprowadzę cię do łóżka.
            Panna Hell ujęła jej dłoń i poszła za nią do dużego pokoju, pomalowanego na ciemny i jasny fiolet. Łóżko było ogromne, mnóstwo poduszek na nim i kilka pluszaków.
            - Wyglądasz jak trup – stwierdziła Juliett, przygotowując łóżko.
            - Mogę się odświeżyć? – zapytała cicho. Chciało jej się spać, ale nie chciała ubrudzić łóżka koleżanki czy coś…
            - Jasne. Mam tam nową szczoteczkę. Miałam ją zacząć używać od rana, ale weź ją. Przyda ci się i będziesz miała na rano – uśmiechnęła się.
            W łazience, pokrytej białymi kafelkami, białym prysznicem i również białą wanną, Amelia weszła pod prysznic, a potem umyła ząbki.
            - Trzymaj – Juliett rzuciła jej spodenki i koszulkę do spania, a sama zaczęła zmywać z siebie makijaż, kiedy Amelia stała w ręczniku na błękitnym dywaniku. Odwróciła się do niej tyłem i szybko się ubrała.
            - Okej, teraz przynajmniej nie zabijam oddechem – westchnęła Amelia, a jej oczy same się zamykały.
            - Idź już spać, bo zaśniesz mi na podłodze – zaśmiała się lekko i zaprowadziła ją do łóżka.
            Juliett zamknęła oczy, leżąc na plecach, a Amelia na boku. Mimo zmęczenia zapytała jeszcze:
            - Kim była ta dziewczyna na tarasie?
            - Moja była. To ona mnie pocałowała.
            - Więc to miałaś na myśli, kiedy powiedziałaś, że Colt nie jest w twoim typie? – ziewnęła, czując, że traci kontakt ze światem zewnętrznym i popada w sen.
            - Tak.
           
            Gdzieś tak około szóstej nad ranem Amelia przebudziła się. Poczuła, że ktoś ją obejmuje w pasie i przytula się do jej pleców. W pierwszej sekundzie chciała tego kogoś odepchnąć i uciec, ale potem przypomniała sobie, że to Juliett. Poczuła się dziwnie, ale jakoś nie chciała zmieniać pozycji i budzić nowej koleżanki. Zasnęła z powrotem po minucie.


5 komentarzy:

  1. No prosze coz za zaskoczenie, nie sadzilam ze wezmiecie sie za jakies zwiazki homo. Zycze powodzenia, serio :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Ho ho :) Poczekaj, stać nas na więcej ^^
    -Ayu

    OdpowiedzUsuń
  3. Cos wiecej, to tak sie da o.O sa jeszcze jakies inne zwiazki niz homo i hetero. To musialby byc zwiazek z jakims zwierzeciem. Nie chyba nie o to ci chodzilo :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Cos was ostatnio chyba lenistwo dopadlo, kiedy cos nowego??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, jestem w trakcie sesji ;) Rozdział już w sobotę! :)
      ~Ayu

      Usuń