sobota, 1 września 2012

Rozdział 19. Wypadek. (Vanessa x Rikuo)



Rikuo uśmiechnął się do Vanessy.
-Sama chcesz jechać? Naprawdę? Wiem,  ze obiecałem pomóc ojcu z dokumentacją, ale mogę jechać z tobą - mruczał, obejmując ją.
- Dam sobie radę. To tylko małe zakupy. I spotykam się z twoją siostrą w centrum - pocałowała go leciutko.
-Będę tęsknił - westchnął i zaczął całować jej szyję. -Będę taki samotny!
- Dasz sobie radę - uśmiechnęła się. - No to lecę - pocałowała go znowu i wsiadła do samochodu.
Ruszyła ulicą w stronę centrum.
A za nią powoli ruszył zielony sedan, który łagodnie włączył się do ruchu. Obserwował ją i siedział jej na ogonie.
A ona niczego nieświadoma jechała dalej, pustą drogą. Rzadko ktoś tędy jechał.
I nagle sedan ją dogonił i zaczął spychać w stronę skarpy.
- Hej, co ty wyprawiasz?! - krzyknęła, chociaż kierowca i tak pewnie jej nie słyszał. Zwolniła, ale wtedy sedan miał nad nią przewagę.
Zaczął mocniej nacierać, dociskając ją do barierek. A jak się okazało, kierowca był zamaskowany.
W końcu udało mu się zepchnąć Vanessę. Jej samochód wraz z nią poleciał w dół, obracając się i mocno trzaskając o ziemię.
Rikuo pomagał ojcu uporządkować dokumentację, kiedy zadzwoniła jego komórka.
-Może to Vanessa z pytaniem, co zrobisz, jak kupi nowe buty - zażartował Mathias.
-Kupię jej większą szafkę na nie - uśmiechnął się i odebrał. -Tak?
A po chwili gnał już do szpitala.
Vanessa była nieprzytomna, kiedy reanimowano ją za pomocą elektrowstrząsów.
A on stał na zewnątrz, gryząc paznokcie, co nie zdarzyło mu się od dzieciństwa. Obok niego stała Riya, która tuliła brata. Rin zaciskał zęby. Był wściekły, gdyż ktoś skrzywdził jego brata. Mathias chodził w koło, czekając, na jakieś wiadomości.
A gdy wyszedł lekarz, Rikuo ostatkiem sił powstrzymał się od szarpnięcia nim.
-Wyliże się - powiedział z uśmiechem mężczyzna. -Twarda dziewczyna. Doszło do zatrzymania akcji serca, ale przywróciliśmy ją. Ma złamaną rękę, a także kilkanaście szwów na udzie, ale jej życiu już nic nie zagraża.
Vanessa spała w sali. Jej ciało zaczęło się regenerować, dlatego po chwili już się obudziła. Zdjęła z ust i nosa maseczkę z tlenem i rozejrzała się po pomieszczeniu.
- Ałć - zdrową ręką dotknęła głowy. Miała ostrą migrenę. I rękę w gipsie, super.
Rikuo podszedł do niej.
-Nie ruszaj się - poprosił, siadając na łóżku i ujmując w dłoń jej dłoń. Przyłożył ją do ust i pocałował. Był blady, a oczy miał podkrążone. -Jesteś bezpieczna, spokojnie.
- Co się w ogóle stało? - zapytała cicho, lekko zachrypniętym głosem.
-Miałaś wypadek. Wypadłaś z autostrady i dachowałaś - mruczał łagodnie. Ale nie chciał puścić jej dłoni. Gdy leżała na sali reanimacyjnej, on zrozumiał, że ją kocha. I tylko to się liczy.
- Ale... Rikuo... to nie ja... znaczy... Jechałam i wtedy ktoś we mnie uderzył - przypomniała sobie, a na jej twarzy malowało się przerażenie.
Spoważniał jeszcze bardziej.
-Odpocznij, kochanie. Jutro przyjdzie policja, która spisze twoje zeznania - pogłaskał ją po policzku. -Bałem się, że cię stracę.
- N-naprawdę? - spojrzała na niego i lekko się uśmiechnęła.
-Tak - szepnął i położył się obok niej, wcześniej ściągając buty. Oczywiście, leżał na kołderce i obejmował ją w pasie. -Ale już ci nic nie grozi - westchnął.
- Z tobą nie - pocałowała go lekko poranionymi ustami.
-Jeśli czujesz się lepiej, mogę cię wypisać i zabrać do domu - szepnął, z ustami przy jej ustach. -Nie ufam tym lekarzom.
- Może lepiej mnie wypisać... wiesz, mogą się zdziwić, dlaczego tak szybko się zregenerowałam...
-Właśnie - przytaknął i pocałował ją.

A wieczorem, po wszystkich formalnościach, zabrał ją do domu. Gdy wszedł do środka, niosąc ją w ramionach, Ellen wyszła zza rogu.
-Już ją wypisali? - zapytała ze znudzoną miną.
-Na szczęście.
-No cóż... Rozwaliła ci auto.
-Dobrze, że sobie nic nie zrobiła - warknął Rikuo.
Vanessa milczała i nie patrzyła na Ellen. Bała się tej kobiety bardziej, niż kiedykolwiek Rikuo.
-Będzie mieć blizny - dodała Ellen i wyszła. Rikuo zerknął za nią zimno.
-Nie przejmuj się tym, Nessa - szepnął niosąc ją do sypialni.
- Mhm, łatwo ci mówić - powiedziała cicho. Pocałowała go lekko w policzek.
-Po prostu... ona ci zazdrości, bo jesteś młoda i piękna, ot co - mruknął i położył ją na łóżku. Zaczął ją ostrożnie rozbierać. -Zaraz dam ci koszulkę do spania.
- Zazdrości... no cóż... - westchnęła.
-Nie martw się, kotku. Za dwa dni wyjeżdżamy - zapewnił ją, pomagając jej założyć jeden ze swoich t-shirtów. -Pomóc ci... ee... zmienić bieliznę? - wymamrotał.
- Nie, już zostanę w tej koszulce i będę w niej spać - uśmiechnęła się. - Dziękuję, Rikuo.
-Nie ma za co - pocałował ją lekko. -Nigdy więcej nie chcę przejść przez coś takiego. Zaraz ci skombinuję jedzenie, co ty na to?
- Dobrze - uśmiechnęła się. - I mleko do picia - odważyła się poprosić.
Jej, tak jej się miło na serduszku zrobiło, kiedy jej powiedział, że się o nią bał i że nie chce już przez coś takiego przechodzić, aww...
Więc wyszedł do kuchni. Znajdzie jej takie jedzenie, że mucha nie siada!
Tymczasem do pokoju weszła Ellen.
-Lenisz się? - uniosła brew. -Przecież już ci nic nie jest.
- Rikuo kazał mi leżeć - przyznała, kuląc się w sobie.
Prychnęła pogardliwie.
-Powinnaś mu usługiwać, gdy to on leży. I błagać o wybaczenie za zniszczone auto.
- Ale Rikuo powiedział, że nic nie szkodzi - szepnęła.
-Rikuo, Rikuo - przedrzeźniała ją. -Kiedy dasz mu syna, co? Jesteś kilka miesięcy po ślubie.
- Rikuo powiedział, że możemy poczekać... Ja nie jestem gotowa, a on pozwolił mi studiować...
Mhm, na faktach autentycznych się jej panicznie bała. I przez ułamek sekundy pomyślała, że może to właśnie Ellen stoi za tymi ostatnimi wydarzeniami.
-Och - jej głos był łagodny, chociaż ociekał jadem. -Czyli ty nic nie potrafisz. Kierować służbą nie, przygotować przyjęcie nie, urodzić syna nie teraz... Powiedz mi, po co mój syn cię wziął?
- Ponieważ Misa umarła - szepnęła cichutko, odwracając wzrok.
-Och, jaka szkoda, że to nie byłaś ty...
-MAMO! - Rikuo odłożył tacę. -Wyjdź.
-Jak ty..
-Tak jak ty do mojej ŻONY. Zrozum mamo, że ja kocham Vanessę, okej? - oj, coś tu się wymsknęło
No, i wtedy właśnie Vanessa spojrzała na niego zaskoczona. Obożeoboże, on powiedział, że ja kocha! No, i pomimo tego wszystkiego co powiedziała Ellen, uśmiechnęła się do niego. Poczuła motyle w brzuchu, a jej serduszko zaczęło tańczyć kankana.
-Więc, mamo, po prostu wyjdź. Zostaw mnie z moją żoną.
-Jak chcesz! - Ellen krzyknęła i wyszła, trzasnąwszy drzwiami. Rikuo przez chwilę zaciskał i rozluźniał pięści, aż odwrócił się do Vanessy.
-Nic ci nie zrobiła? Tylko gadała? - upewnił się.
- Tak, tylko gadała - przytaknęła. Wyciągnęła go niego łapki.
Usiadł obok i mocno ją przytulił.
-Przepraszam za nią - szepnął.
- To prawda? - zapytała cicho, przytulając się do niego mocno (lepiej to się robiło bez gipsu, no ale, lepszy rydz niż nic).
-Że jesteś nikim? Nie, absolutnie! Że lepiej, żebyś to ty umarła? NIGDY.
-Och..
Umilkł na chwilę. Zmieszał się.
-Ja... hmm. Tak, to było prawdziwe - powiedział cicho. -Nie musisz odpowiadać teraz. Jak też to poczujesz…
- Ale ja ciebie też kocham, Rikuo. Zrozumiałam to u mnie w domu, kiedy mnie broniłeś. A tutaj to tylko się utwierdziłam w tym fakcie...
- Tak - uśmiechnęła się.
No, a tak się bała tego życia z nim, a tu proszę. Jeszcze się pokochali! Ach, ach!
Pocałował ją namiętnie.
-Kocham cię - wyszeptał, a potem pocałował ją ponownie.
- Ja ciebie też. Tak o, po prostu - odpowiedziała na jego pocałunek tak już, o. Mr.
Nic mi więcej nie potrzeba, oprócz błękitnego nieba!


5 komentarzy:

  1. Ah oh ach xd WRESZCIE <3
    ~Ayu

    OdpowiedzUsuń
  2. dokładnie wreszcie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak w końcu ^^ Kocham Nessę i Rikuo tak jak Shanona i Emily ^^ Super blog, piszcie szybko nexta.

      Usuń
  3. "Mr." Dokładnie :D:D uhhh ale temperamencik ma ta Ellen...
    ~Menolly

    OdpowiedzUsuń
  4. To było piękne. Mimo wszystko Ellen w czymś pomogła - dzięki niej wyznali sobie swoje uczucia! :) I przyznaje, że ten moment podobał mi się najbardziej, choć w szpitalu też było słodko:) Cieszę się, że Nessie nie stał się nic gorszego...

    OdpowiedzUsuń