Rikuo uśmiechnął się do Vanessy.
-Sama chcesz jechać? Naprawdę? Wiem, ze obiecałem pomóc ojcu z dokumentacją, ale mogę jechać z tobą - mruczał, obejmując ją.
-Sama chcesz jechać? Naprawdę? Wiem, ze obiecałem pomóc ojcu z dokumentacją, ale mogę jechać z tobą - mruczał, obejmując ją.
- Dam sobie radę. To tylko małe
zakupy. I spotykam się z twoją siostrą w centrum - pocałowała go leciutko.
-Będę tęsknił - westchnął i zaczął
całować jej szyję. -Będę taki samotny!
- Dasz sobie radę - uśmiechnęła
się. - No to lecę - pocałowała go znowu i wsiadła do samochodu.
Ruszyła ulicą w stronę centrum.
Ruszyła ulicą w stronę centrum.
A za nią powoli ruszył zielony
sedan, który łagodnie włączył się do ruchu. Obserwował ją i siedział jej na
ogonie.
A ona niczego nieświadoma jechała
dalej, pustą drogą. Rzadko ktoś tędy jechał.
I nagle sedan ją dogonił i zaczął
spychać w stronę skarpy.
- Hej, co ty wyprawiasz?! -
krzyknęła, chociaż kierowca i tak pewnie jej nie słyszał. Zwolniła, ale wtedy
sedan miał nad nią przewagę.
Zaczął mocniej nacierać,
dociskając ją do barierek. A jak się okazało, kierowca był zamaskowany.
W końcu udało mu się zepchnąć
Vanessę. Jej samochód wraz z nią poleciał w dół, obracając się i mocno
trzaskając o ziemię.
Rikuo pomagał ojcu uporządkować
dokumentację, kiedy zadzwoniła jego komórka.
-Może to Vanessa z pytaniem, co zrobisz, jak kupi nowe buty - zażartował Mathias.
-Kupię jej większą szafkę na nie - uśmiechnął się i odebrał. -Tak?
A po chwili gnał już do szpitala.
-Może to Vanessa z pytaniem, co zrobisz, jak kupi nowe buty - zażartował Mathias.
-Kupię jej większą szafkę na nie - uśmiechnął się i odebrał. -Tak?
A po chwili gnał już do szpitala.
Vanessa była nieprzytomna, kiedy
reanimowano ją za pomocą elektrowstrząsów.
A on stał na zewnątrz, gryząc
paznokcie, co nie zdarzyło mu się od dzieciństwa. Obok niego stała Riya, która
tuliła brata. Rin zaciskał zęby. Był wściekły, gdyż ktoś skrzywdził jego brata.
Mathias chodził w koło, czekając, na jakieś wiadomości.
A gdy wyszedł lekarz, Rikuo ostatkiem sił powstrzymał się od szarpnięcia nim.
-Wyliże się - powiedział z uśmiechem mężczyzna. -Twarda dziewczyna. Doszło do zatrzymania akcji serca, ale przywróciliśmy ją. Ma złamaną rękę, a także kilkanaście szwów na udzie, ale jej życiu już nic nie zagraża.
A gdy wyszedł lekarz, Rikuo ostatkiem sił powstrzymał się od szarpnięcia nim.
-Wyliże się - powiedział z uśmiechem mężczyzna. -Twarda dziewczyna. Doszło do zatrzymania akcji serca, ale przywróciliśmy ją. Ma złamaną rękę, a także kilkanaście szwów na udzie, ale jej życiu już nic nie zagraża.
Vanessa spała w sali. Jej ciało
zaczęło się regenerować, dlatego po chwili już się obudziła. Zdjęła z ust i
nosa maseczkę z tlenem i rozejrzała się po pomieszczeniu.
- Ałć - zdrową ręką dotknęła głowy. Miała ostrą migrenę. I rękę w gipsie, super.
- Ałć - zdrową ręką dotknęła głowy. Miała ostrą migrenę. I rękę w gipsie, super.
Rikuo podszedł do niej.
-Nie ruszaj się - poprosił, siadając na łóżku i ujmując w dłoń jej dłoń. Przyłożył ją do ust i pocałował. Był blady, a oczy miał podkrążone. -Jesteś bezpieczna, spokojnie.
-Nie ruszaj się - poprosił, siadając na łóżku i ujmując w dłoń jej dłoń. Przyłożył ją do ust i pocałował. Był blady, a oczy miał podkrążone. -Jesteś bezpieczna, spokojnie.
- Co się w ogóle stało? - zapytała
cicho, lekko zachrypniętym głosem.
-Miałaś wypadek. Wypadłaś z
autostrady i dachowałaś - mruczał łagodnie. Ale nie chciał puścić jej dłoni.
Gdy leżała na sali reanimacyjnej, on zrozumiał, że ją kocha. I tylko to się
liczy.
- Ale... Rikuo... to nie ja...
znaczy... Jechałam i wtedy ktoś we mnie uderzył - przypomniała sobie, a na jej
twarzy malowało się przerażenie.
Spoważniał jeszcze bardziej.
-Odpocznij, kochanie. Jutro przyjdzie policja, która spisze twoje zeznania - pogłaskał ją po policzku. -Bałem się, że cię stracę.
-Odpocznij, kochanie. Jutro przyjdzie policja, która spisze twoje zeznania - pogłaskał ją po policzku. -Bałem się, że cię stracę.
- N-naprawdę? - spojrzała na niego
i lekko się uśmiechnęła.
-Tak - szepnął i położył się obok
niej, wcześniej ściągając buty. Oczywiście, leżał na kołderce i obejmował ją w
pasie. -Ale już ci nic nie grozi - westchnął.
- Z tobą nie - pocałowała go lekko
poranionymi ustami.
-Jeśli czujesz się lepiej, mogę
cię wypisać i zabrać do domu - szepnął, z ustami przy jej ustach. -Nie ufam tym
lekarzom.
- Może lepiej mnie wypisać...
wiesz, mogą się zdziwić, dlaczego tak szybko się zregenerowałam...
-Właśnie - przytaknął i pocałował
ją.
A wieczorem, po wszystkich formalnościach, zabrał ją do domu. Gdy wszedł do środka, niosąc ją w ramionach, Ellen wyszła zza rogu.
-Już ją wypisali? - zapytała ze znudzoną miną.
-Na szczęście.
-No cóż... Rozwaliła ci auto.
-Dobrze, że sobie nic nie zrobiła - warknął Rikuo.
A wieczorem, po wszystkich formalnościach, zabrał ją do domu. Gdy wszedł do środka, niosąc ją w ramionach, Ellen wyszła zza rogu.
-Już ją wypisali? - zapytała ze znudzoną miną.
-Na szczęście.
-No cóż... Rozwaliła ci auto.
-Dobrze, że sobie nic nie zrobiła - warknął Rikuo.
Vanessa milczała i nie patrzyła na
Ellen. Bała się tej kobiety bardziej, niż kiedykolwiek Rikuo.
-Będzie mieć blizny - dodała Ellen
i wyszła. Rikuo zerknął za nią zimno.
-Nie przejmuj się tym, Nessa - szepnął niosąc ją do sypialni.
-Nie przejmuj się tym, Nessa - szepnął niosąc ją do sypialni.
- Mhm, łatwo ci mówić - powiedziała
cicho. Pocałowała go lekko w policzek.
-Po prostu... ona ci zazdrości, bo
jesteś młoda i piękna, ot co - mruknął i położył ją na łóżku. Zaczął ją
ostrożnie rozbierać. -Zaraz dam ci koszulkę do spania.
- Zazdrości... no cóż... -
westchnęła.
-Nie martw się, kotku. Za dwa dni
wyjeżdżamy - zapewnił ją, pomagając jej założyć jeden ze swoich t-shirtów.
-Pomóc ci... ee... zmienić bieliznę? - wymamrotał.
- Nie, już zostanę w tej koszulce
i będę w niej spać - uśmiechnęła się. - Dziękuję, Rikuo.
-Nie ma za co - pocałował ją
lekko. -Nigdy więcej nie chcę przejść przez coś takiego. Zaraz ci skombinuję
jedzenie, co ty na to?
- Dobrze - uśmiechnęła się. - I
mleko do picia - odważyła się poprosić.
Jej, tak jej się miło na serduszku zrobiło, kiedy jej powiedział, że się o nią bał i że nie chce już przez coś takiego przechodzić, aww...
Jej, tak jej się miło na serduszku zrobiło, kiedy jej powiedział, że się o nią bał i że nie chce już przez coś takiego przechodzić, aww...
Więc wyszedł do kuchni. Znajdzie
jej takie jedzenie, że mucha nie siada!
Tymczasem do pokoju weszła Ellen.
-Lenisz się? - uniosła brew. -Przecież już ci nic nie jest.
Tymczasem do pokoju weszła Ellen.
-Lenisz się? - uniosła brew. -Przecież już ci nic nie jest.
- Rikuo kazał mi leżeć -
przyznała, kuląc się w sobie.
Prychnęła pogardliwie.
-Powinnaś mu usługiwać, gdy to on leży. I błagać o wybaczenie za zniszczone auto.
-Powinnaś mu usługiwać, gdy to on leży. I błagać o wybaczenie za zniszczone auto.
- Ale Rikuo powiedział, że nic nie
szkodzi - szepnęła.
-Rikuo, Rikuo - przedrzeźniała ją.
-Kiedy dasz mu syna, co? Jesteś kilka miesięcy po ślubie.
- Rikuo powiedział, że możemy
poczekać... Ja nie jestem gotowa, a on pozwolił mi studiować...
Mhm, na faktach autentycznych się jej panicznie bała. I przez ułamek sekundy pomyślała, że może to właśnie Ellen stoi za tymi ostatnimi wydarzeniami.
Mhm, na faktach autentycznych się jej panicznie bała. I przez ułamek sekundy pomyślała, że może to właśnie Ellen stoi za tymi ostatnimi wydarzeniami.
-Och - jej głos był łagodny,
chociaż ociekał jadem. -Czyli ty nic nie potrafisz. Kierować służbą nie,
przygotować przyjęcie nie, urodzić syna nie teraz... Powiedz mi, po co mój syn
cię wziął?
- Ponieważ Misa umarła - szepnęła
cichutko, odwracając wzrok.
-Och, jaka szkoda, że to nie byłaś
ty...
-MAMO! - Rikuo odłożył tacę. -Wyjdź.
-Jak ty..
-Tak jak ty do mojej ŻONY. Zrozum mamo, że ja kocham Vanessę, okej? - oj, coś tu się wymsknęło
-MAMO! - Rikuo odłożył tacę. -Wyjdź.
-Jak ty..
-Tak jak ty do mojej ŻONY. Zrozum mamo, że ja kocham Vanessę, okej? - oj, coś tu się wymsknęło
No, i wtedy właśnie Vanessa
spojrzała na niego zaskoczona. Obożeoboże, on powiedział, że ja kocha! No, i
pomimo tego wszystkiego co powiedziała Ellen, uśmiechnęła się do niego. Poczuła
motyle w brzuchu, a jej serduszko zaczęło tańczyć kankana.
-Więc, mamo, po prostu wyjdź.
Zostaw mnie z moją żoną.
-Jak chcesz! - Ellen krzyknęła i wyszła, trzasnąwszy drzwiami. Rikuo przez chwilę zaciskał i rozluźniał pięści, aż odwrócił się do Vanessy.
-Nic ci nie zrobiła? Tylko gadała? - upewnił się.
-Jak chcesz! - Ellen krzyknęła i wyszła, trzasnąwszy drzwiami. Rikuo przez chwilę zaciskał i rozluźniał pięści, aż odwrócił się do Vanessy.
-Nic ci nie zrobiła? Tylko gadała? - upewnił się.
- Tak, tylko gadała - przytaknęła.
Wyciągnęła go niego łapki.
Usiadł obok i mocno ją przytulił.
-Przepraszam za nią - szepnął.
-Przepraszam za nią - szepnął.
- To prawda? - zapytała cicho,
przytulając się do niego mocno (lepiej to się robiło bez gipsu, no ale, lepszy
rydz niż nic).
-Że jesteś nikim? Nie, absolutnie!
Że lepiej, żebyś to ty umarła? NIGDY.
-Och..
Umilkł na chwilę. Zmieszał się.
-Ja... hmm. Tak, to było prawdziwe - powiedział cicho. -Nie musisz odpowiadać teraz. Jak też to poczujesz…
Umilkł na chwilę. Zmieszał się.
-Ja... hmm. Tak, to było prawdziwe - powiedział cicho. -Nie musisz odpowiadać teraz. Jak też to poczujesz…
- Ale ja ciebie też kocham, Rikuo.
Zrozumiałam to u mnie w domu, kiedy mnie broniłeś. A tutaj to tylko się utwierdziłam
w tym fakcie...
- Tak - uśmiechnęła się.
No, a tak się bała tego życia z nim, a tu proszę. Jeszcze się pokochali! Ach, ach!
No, a tak się bała tego życia z nim, a tu proszę. Jeszcze się pokochali! Ach, ach!
Pocałował ją namiętnie.
-Kocham cię - wyszeptał, a potem pocałował ją ponownie.
-Kocham cię - wyszeptał, a potem pocałował ją ponownie.
- Ja ciebie też. Tak o, po prostu
- odpowiedziała na jego pocałunek tak już, o. Mr.
Nic mi więcej nie potrzeba, oprócz
błękitnego nieba!
Ah oh ach xd WRESZCIE <3
OdpowiedzUsuń~Ayu
dokładnie wreszcie
OdpowiedzUsuńTak w końcu ^^ Kocham Nessę i Rikuo tak jak Shanona i Emily ^^ Super blog, piszcie szybko nexta.
Usuń"Mr." Dokładnie :D:D uhhh ale temperamencik ma ta Ellen...
OdpowiedzUsuń~Menolly
To było piękne. Mimo wszystko Ellen w czymś pomogła - dzięki niej wyznali sobie swoje uczucia! :) I przyznaje, że ten moment podobał mi się najbardziej, choć w szpitalu też było słodko:) Cieszę się, że Nessie nie stał się nic gorszego...
OdpowiedzUsuń