sobota, 1 czerwca 2013

Rozdział 60. Smok, czarownica i Łowcy. (Heather x Rin)


Heather ubrała sukienkę w kolorze białym, sięgającej powyżej kolana. Wybrała taką, która będzie się unosić podczas tańca. No, nie zamierzała tracić dnia! Góra sukienki schodziła się za kark dziewczyny, gdzie była zawiązana. Przednie pasma włosów upięła z tyłu, a resztę miała rozpuszczoną. Na nogi założyła białe sandałki.
Weszła do kuchni, gdzie siedziała i jadła jogurt jej siostra, Zoey.
- Idziesz z tym Rinem na randkę? – zapytała, obracając laptopa w jej stronę. Na pulpicie był profil fejsbukowy pana Sakai.
- No. Akurat strasznie powychodził na tych zdjęciach – zaśmiała się cicho.
- Jest uroczy i słodki. Tylko uważaj na niego.
- Wiem. Wyczuwam od niego energię. Ale zupełnie inną. To nie może być Łowca – wyjawiła swoje zdanie Heather i zjadła rzodkiewkę.
- Ej, nie jedz! Zaraz idziesz na kolację! – Zoey pacnęła siostrę w dłonie. – Hm… Heather, mimo wszystko powinnaś uważać. Teraz powinnyśmy zachować szczególną ostrożność.
- No wiem. Nie martw się. Mam dobre przeczucia.
Do drzwi ktoś zadzwonił.
- To pewnie Rin. Trzymaj kciuki.
- Będę! – zawołała Zoey. – Obyś się nie pomyliła… - dodała ciszej.
Rin włożył kciuki za szlufki w dżinsach. Okej, Mile go zaskoczył jej telefon.
- Cześć, przystojniaku - Heather uśmiechnęła się na samym wstępie.
-Witam, Amazonko. Ładnie wyglądasz.
- Dzięki. To idę! - krzyknęła jeszcze do siostry, wzięła torebkę i wyszła. - To gdzie mnie zabierasz? Do McDonalda?
-Wiem, że lubisz niezdrowe jedzenie, więc tak. Chyba, że wolisz do jakieś restauracji - uśmiechnął się. -Ale w Macu postawię ci Happy Meal dodatkowo.
- Żartowałam z tym Maciem, Rin - zaśmiała się. - Wolałabym restaurację.
-Zamówiłem stolik w uroczej, meksykańskiej knajpce.
- Okej, mnie pasuje.
Otworzył dla niej drzwi auta.
-Zaskoczył mnie mile twój telefon. Miałem nadzieję, że się odezwiesz - powiedział z uśmiechem.
- Musiałam odczekać, żebyś trochę się pomęczył - przyznała i wsiadła do środka.
-Ach, ranisz me serce, czarodziejko - zażartował.
- Czarodziejko? - spojrzała na niego. - Już nie Amazonko?
-Oczarowałaś mnie.
- Oby tak zostało.
Uniósł brew.
-Sm...zazwyczaj jestem stały w uczuciach.
- Zazwyczaj?
-No. Zazwyczaj, bo niewiele ich dotychczas miałem.
- To brzmi dobrze - uśmiechnęła się.
-Noo. Muszę zbierać jak najwięcej punktów - zaśmiał się.
- Zbieraj, zbieraj. Kto wie, może ci się to opłaci.
-Noo. Tylko mi powiedz, co jest nagrodą - poprosił, gdy wyjeżdżali spod jej domu.
- Ja. To mało?
-Nie. To wspaniała nagroda i będę o nią walczył - mruknął z uśmiechem. Jak raz się na coś uparł, to koniec. Heather będzie jego.
- Okej, walcz, smoku.
-C..co?
- No smoki. Lubię je.
-Naprawdę? - uśmiechnął się. -Smoki to ciekawe stworzenia.
~No raczej.
- Tak. A ludzie uważają, że one nigdy nie istniały, rozumiesz ten absurd? Żal normalnie.
-Ludzie są ślepi, Amazonko. Może tak lepiej?
Otworzył dla niej drzwi, gdy znaleźli się pod restauracją.
- Hm... chyba masz rację - wysiadła, łapiąc go za dłoń. - Podoba mi się szyld.
-Lubię tu czasami przychodzić. Mają naprawdę dobre jedzenie. Zwłaszcza taco. Albo burrito.
- Zaraz się dowiemy - uśmiechnęła się i poszli do środka.
Klimat, jaki panował w środku, bardzo jej się spodobał. Muzycy grali typową, meksykańską muzykę.
-Nasz stolik jest tam - wskazał jej ten w rogu sali, odizolowany od pozostałych kwiatami i drewnianym płotkiem. Z jego okien rozciągał się widok na plażę.
- Boisz się, że ludzie cię zobaczą? - zapytała, idąc w tamtą stronę.
-Nie. Ale chcę, żebyśmy skupili się tylko na sobie, moja Amazonko.
- No dobrze, chodź, mój smoku - zajęła miejsce i spojrzała przez okno. Zachód słońca.
-Zamów, co zechcesz.
- No tak właśnie zamierzam zrobić - otwarła menu. Te nazwy były dziwne, ale kuszące. - No to standardowo nachosy z sosem serowym, burrito i taco.
-Hmm. Lubię, gdy kobieta wie, czego chce. I nie bawi się w diety - uśmiechnął się do niej czarująco.
- Proszę cię, uwielbiam jeść. Co chwilę jestem głodna. Poza tym mam szybkie trawienie no i dużo tańczę. A do picia poproszę mrożoną herbatę.
-Dla mnie to samo - zwrócił się do kelnerki. -To wspaniałe. Zawsze irytowały mnie laski, które nie dosyć, że szpachlują, to żyją o sałacie i wodzie. Coraz bardziej mi się podobasz, Amazonko.
Heather roześmiała się.
- Cieszę się, bo ty mnie również się podobasz.
-Okej. To może - pogłaskał ją palcem po dłoni. -Opowiedz mi o czymś, co ostatnio robiłaś ciekawego.
Uśmiechnęła się na jego gest.
- Uczyłam się do egzaminów. Studia na CU - westchnęła.

Kiedy zapadł wieczór, czyli że słońce już schowało się, Heather i Rin poszli na spacer brzegiem wody. Ona nagle zauważyła gruby pas białego proszku, który ciągnął się od wody, przez plażę na wydmy.
- O nie - szepnęła i spojrzała na Rina. - Musisz uciekać - powiedziała mu od razu.
-Ke?
- Mówię serio, musisz wiać - pchnęła go w drugą stronę. On jeszcze miał szanse. Ale jeżeli proszek był rozsypany dookoła niej... - Proszę, musisz już iść. Potem ci wyjaśnię.
-O co chodzi?
Coś jej groziło. Poczuł to on i Smok.
- Heather, znowu się spotykamy - przed nimi pojawił się mężczyzna, a wraz z nim kilku innych chłopaków. - A ten to kto? Nowy chłopak?
Świetnie, już po nich.
- Nie jest moim chłopakiem. On jest nikim. Zostawcie go. Pozwólcie mu odejść.
- Zwariowałaś? Będzie niezła zabawa - machnął ręką, a dookoła nich wzniósł się ogień.
Rin uniósł brew. Bitch please. Jednym machnięciem ręki sprawił, że ich ogień znikł.
Heather spojrzała na niego zdezorientowana. What the fuck?
- O, kolega też jest czarodziejem? Świetnie, szef będzie zadowolony.
-Po pierwsze, dla ciebie "pan kolega", koleś - Rin osłonił sobą Heather. Nie żeby wiedział, kim byli ci ludzie, ale nikt nie bd jej groził w jego obecności.
Machnął ręką, a dookoła każdego z nich pojawił się ogień.
- Kolejny czarodziej - syknął jeden z mężczyzn. Potem wyszli z kręgu. Do Heather od tyłu podeszli dwaj inni, złapali ją i odciągnęli do tyłu.
- Łapy przy sobie - warknęła. Potem wymruczała pod nosem coś, a kolesie odlecieli (dosłownie) od niej do wody. - Już nawet na randce nie można mieć spokoju - spojrzała na ich przywódcę i ruszyła ku niemu, kiedy nagle poczuła jak gardło jej się zaciska. Upadła na kolana, próbując złapać oddech.
Rin niemal natychmiast wystrzelił w niego ogromną kulą ognia.
-Łapy precz od niej - ryknął. Tuż za nim pojawił się Smok. Wciąż niematerialny, ale mogli go dostrzec.
Heather zakasłała i podniosła się powoli.
- Uważaj! - wyciągnęła rękę przed siebie. Obok Rina pojawiła się niewidzialna tarcza, która ochroniła go od łowców. - Czy to jest smok? - zapytała, tracąc skupienie i przyglądając się zwierzakowi.
Tymczasem jeden z nich strzelił czymś w Heather. Na szczęście nie trafił.
Nie trafił, bo Rin utworzył dookoła niej tarczę ognia. No. Skoro tak się dopasowali na polu bitwy, pewnie w łóżku będzie im zajebiście.
-Smoku..
~Zabiję ich - mruknął ponuro gad.
Nie zdążył, bo po chwili oni zwiali, mówiąc jeszcze tylko, iż na pewno ją potem dopadną i zabiją jak jej matkę i ojca.
- Nic ci nie jest? - zapytała Heather, kiedy upewniła się, że są sami.
-Mnie? Na litość boską, Heather, kim oni byli?!
- Ale nic ci nie jest? - ujęła jego twarz w dłonie i obejrzała dokładnie. Westchnęła. - To byli Łowcy Czarownic.
-Łowcy... nie słyszałem o nich dawno, kiedyś w dzieci.. czekaj. CZAROWNIC?!
- Tak. A ty co? Smoki robisz?!
-Jestem Smokiem - mruknął - I przyszłym dranirem klanu Sakai.
- Ah, no tak - uśmiechnęła się i przyjrzała mu się. - Jak mogłam cię nie poznać?
-Jak ja mogłem nie rozpoznać ciebie?
Heather roześmiała się i spojrzała na smoka.
- Uroczy. Zawsze mnie interesowało jak klan Finn może się zamieniać w smoki. Ładny jesteś - skomplementowała gada.
~Dziękuję - Smok radośnie zadarł ogon do góry.
-Więc.. jesteś czarownicą? Huh. To się dobraliśmy..
Taa. Ale to nie osłabiło jego pożądania.
U niej bardziej wzrosło.
- Jestem. A ty smokiem... No cóż... Jeśli nie chcesz się ze mną spotykać, to to zrozumiem...
-Nie, nie mam nic przeciwko. Przyda ci się pomoc z tymi Łowcami.
- Nie chcę cię w to mieszać - ruszyła powoli w stronę wyjścia z plaży. Nie chciała tam siedzieć ani chwili dłużej.
Dogonił ją i złapał za rękę.
-Przynajmniej nie będę się nudzić.
- Hm... wiem jak zapewnić chłopakowi rozrywkę - zaśmiała się. - Będziesz walczyć z Łowcami. I zdrajcami. Jeden z nich był czarodziejem. Oni nie mają oryginalnie mocy. Używają trucizny i innych pierdół - wzmocniła uścisk, a potem niepewnie przytuliła się do jego ramienia.
Przytulił ją do siebie, aby poczuła się bezpieczniej.
-Na mnie to nie działa. Trucizna, może owszem, ale musieli by mieć naprawdę silną. Jestem dranirem, jakby nie było. No, prawie. Ale nie spieszy mi się.
Heather uśmiechnęła się i wtuliła w niego.
- No dobra, to co robimy teraz? Jedziemy do ciebie albo coś...? - spojrzała na niego, nie żeby uwodziła go wzrokiem.
-Hmm... a co proponujesz, czarodziejko?
- Hm... nie wiem, ty mi powiedz - pogłaskała go lekko po torsie. Trochę zimno się zrobiło, nieprawdaż?
-Chodźmy do auta.. Niezbyt zakończenie randki, ale tam cię mogę ogrzać profesjonalnie.
- Hm... okej - podreptała za nim. - Może porozmawiamy z tyłu, na spokojnie. W końcu jestem na randce ze smokiem.
Jasne.
W aucie złożył bagażnik, więc z tyłu zrobiło się troszkę przyjemniej i mniej ciasno. A że zaparkował w zagajniku, było troszkę ciemno.
-Mam nadzieję, że to cię nie krępuje - zapalił coś na kształt 4 płomieni świec.
- Ale masz fajny dach - zsunęła część, która odsłoniła przed nimi gwieździste niebo. No to był taki szyberdach, tylko, że o wiele większy. Heather położyła się na plecach i spojrzała w niebo.
Położył się obok niej, chociaż nogi musiał zgiąć w kolanach.
-Więc.. o czym chcesz rozmawiać? A może nie chcesz rozmawiać? - zapytał wprost.
- Aleś ty szybki - zaśmiała się, a potem położyła na bok. Przesunęła paluszkami po jego torsie. - Ale masz rację. Nie chcę rozmawiać - pocałowała go w końcu w usta. Mocno i namiętnie, jak chciała od samego początku, kiedy go pierwszy raz zobaczyła.
Odwzajemnił pocałunek, obejmując ją i przyciskając do siebie. Była naprawdę drobna, ale udowodniła mu, że ma naprawdę silnego ducha.
Położyła się na nim, biodra kładąc na jego biodra. Całowała go dalej, koniuszkami palców gładząc jego szyję.
-Hmm.. czy masz jakąś magiczną sztuczkę na to, abyśmy oboje byli teraz nadzy? - zapytał pół żartem, pół serio, podciągając jej sukienkę.
- Nie chcesz mnie pozbawić ciuchów ten pierwszy raz?
-Chcę cię tak mocno, że mógłbym coś zniszczyć - wyznał, ale powoli ściągnął z niej sukienkę. Nakrył dłońmi jej piersi. Ach, idealnie pasowały.
Heather podciągnęła jego koszulkę wyżej i szybko ją ściągnęła.
- Masz ekstra brzuszek, mrrr - zaśmiała się lekko i pocałowała go w mostek.
-I kto to mówi? - odpiął jej stanik i odrzucił go na bok. Kciukiem potarł sterczące i proszące się o to brodawki. Uniósł głowę i jedną z nich zamknął w ustach.
Jęknęła cicho, wsuwając palce w jego włosy.
- Rin, musisz coś wiedzieć... nim przejdziemy dalej...
-Nie, nie rzucę cię po tej nocy. I tak, lubię to, że jesteś czarownicą.
Jego spodnie były za ciasne. Chciał ją już posiąść.
- O, to fajnie, ale... ja tego jeszcze nie robiłam... - jej policzki zalał rumieniec. Odwróciła wzrok.
-Nie kochałaś się w aucie? - założył jej kosmyk włosów za ucho. -Ja też nie - zapewnił ją.
- Ja w ogóle się nie kochałam...
Znieruchomiał na chwilę. Och. To, że była dziewicą, nakręciło go jeszcze mocniej, o ile to w ogóle było możliwe.
-Będę delikatny - obiecał
- Obyś był - westchnęła cicho i pocałowała go mocno.
No, długo go nie znała i już chciała mu się oddać. Ale hej, w końcu jest smokiem! Przystojnym bardzo z mózgiem! Nie to co niektórzy, z którymi się umawiała. Poza tym może czas już zacząć uprawiać seks. A on wydawał się przyjemnym początkiem. No i sam stwierdził, że jej nie zostawi. Od razu.
Odwzajemnił pocałunek, głaszcząc ją po pupie. Jednocześnie lekko poruszał biodrami, ocierając się o jej kobiecość.
Uśmiechnęła się i zamruczała cicho.
- A to było całkiem przyjemne. Ale zdejmijmy ci te spodnie - wstała z niego i pociągnęła za nogawki.
Razem ze spodniami poleciały bokserki. Rin czekał bez ruchu. Niech się napatrzy, niech się z tym pogodzi, pomyślał.
- Łał - tylko tyle zdołała powiedzieć. - A mówią, że oni są tacy mali - westchnęła. Jezusieprzenajświętszy. TO miało wejść w nią? Tak po prostu?
-Nie bój się - zamruczał. -Zdejmij swoją bieliznę..
- Ty tego nie zrobisz?
Pokręcił głową.
-To twoja decyzja.
- Ale na filmach to zawsze on rozbierał ją i było tak romantycznie i w ogóle...
Rin przyciągnął ją do siebie i zsunął jej majteczki z bioder.
-Może być jak w filmie - szepnął i pocałował ją w szyję.
Uśmiechnęła się i pocałowała go, czując, że znowu się rumieni.
No i była naga przed nim, pierwszy raz przed mężczyzną (pomijając swojego tatę, kiedy musiał ją kąpać, jak była niemowlakiem, ale pomińmy ten temat).
Rin poklepał miejsce obok siebie, na kocyku. Raz, że będzie jej wygodniej niż na szorstkim siedzeniu (ta delikatna skóra), dwa, że to on planował być do góry.
Heather położyła się na plecach, cały czas na niego patrząc. Troszkę się bała, ale potem wpadła na myśl, że jest czarownicą. Zaklęcie przeciw bólowi powinno zadziałać.
Pocałował ją w ramię, po czym położył rękę na jej łonie i zsunął ją w dół, między jej uda. Jednocześnie ustami musnął jej szyję, aż dotarł do ucha.
-Dotykaj mnie - zachęcił.
Dziewczyna jęknęła cichutko, czując jego dotyk tam, w dole. Uniosła ręce i zaczęła nimi powoli i delikatnie sunąć po jego plecach, ramionach, torsie i podbrzuszu. Odważyła się nawet dotknąć jego męskości.
-Jesteś wilgotna - szepnął z uśmieszkiem i zamruczał jej do ucha jak kot. Jęknął cicho, sapnął. -Dotykaj mnie - poprosił kolejny raz.
- Jak? Tak? - pomacała paluszkami jego męskość.
-Nie musisz się bać - pocałował ją, jak na jego, łagodnie.
- Nie boję - odwzajemniła pocałunek, a potem spojrzała mu w oczy. - Chcę się z tobą kochać - szepnęła.
Ostrożnie się na niej położył i otarł się o nią powoli.
Jęknęła cicho, sunąc paznokciami po jego plecach.
-Trzymaj się mocno, Heather - szepnął jej na ucho i pocałował, wsuwając język między jej usta. Wsunął się w nią powoli, czując, jak jej drobne ciało zaciska się na nim.
Ona znowu jęknęła, trochę głośniej.
- Łał - dodała tylko, uśmiechając się. - Więcej.
-Powoli - jęknął. Musiała się do niego przyzwyczaić. Oparł się na łokciach i pocałował ją w czoło. -Jesteś wąska jak jasna cholera..
- Bo nikt tam nie był jeszcze - pocałowała go delikatnie. - Zrób to, Rin. Jestem gotowa.
A czar zaraz przestanie działać.
No. Fakt, że będzie pierwszy, sprawił mu przyjemność.
Pchnął, wchodząc w nią cały, jednocześnie tuląc ją do siebie i całując mocno. Dłonią błądził po jej włosach, chcąc ją uspokoić.
Tym razem jęk Heather był głośny i było go zapewne słychać poza samochodem. Zacisnęła palce na łopatkach Rina, a potem wypuściła powietrze z płuc.
Okej, jej dziewictwo poszło się jebać. Dosłownie.
-Szzz, rozluźnij się - wychrypiał, nieruchomiejąc. Litości. Kosztowało go to kilka lat z życia zapewne.
- Nic mi nie jest, kochanie - pocałowała go, jednocześnie rozluźniając się. Ciężko było, ale próbowała.
-Przyzwyczaisz się - obiecał. -Następnym razem będzie lepiej. W łóżku - mruknął.
- Tak mówią - przyznała, a potem zamknęła mu usta pocałunkiem. Namiętnym pocałunkiem. Objęła go nogami w pasie, unosząc tym samym biodra wyżej.
Traktując to jako zaproszenie, zaczął wsuwać się w nią głęboko, szybki, płynnymi ruchami.
Jęki Heather na pewno było słychać kilkanaście(dziesiąt) metrów poza samochodem, ale kto by się przejmował.
Rin uśmiechnął się, patrząc na nią z góry. Jej jęki nakręcały go jeszcze bardziej, o ile to w ogóle było możliwe. A ona drapała jego ramiona i miała to gdzieś. Potem będzie się nad nim użalać.
Och, z jego zdolnością do regeneracji...
Pocałował jej szyję, a potem wyżej: ucho, znów niżej: kark, a potem ramię..
Kiedy Heather po kilku minutach zaszczytowała, krzyknęła głośno, zaciskając uścisk nóg i wbijając paznokietki w jego ramiona.
On pchnął jeszcze raz, mocno i władczo, po czym zamarł, z zębami wbitymi u nasady jej szyi i ramienia.
Ona cicho na to jęknęła z bólu. Ale w sumie to jej się to spodobało.
Po kilku chwilach w końcu opuściła nogi, a dłońmi zaczęła go głaskać po plecach.
Rin tymczasem zaczął delikatnie całować miejsce, które ugryzł. To Smok kazał mu to zrobić, więc potem go zapyta, czemu.
-Błagam, nie mów, że musisz gdzieś iść – zamruczał.
- Ja się donikąd nie wybieram - wtuliła się w niego ufnie.
Zazwyczaj unikał czułości, ale to mu się spodobało. Uwolnił Heather od swojego ciężaru i położył się obok, kładąc dłoń na jej brzuchu.
-To dobrze.
Przekręciła się na bok i znowu do niego przytuliła.
- Zimno...
Sięgnął po jeszcze jeden koc, którym otulił mocno ich ciała, a potem położył dłoń na jej plecach i wysłał jej troszkę smoczego ciepła.
Heather lekko się uśmiechnęła. Spojrzała na gwiazdy, a potem uniosła głowę i spojrzała na niego.
Pocałował ją lekko.
-Czarownica... ciekawe.
- Smok. Ciekawe - wtuliła nos w zagłębienie jego szyi.
On uśmiechnął się. No. Wreszcie ma ciekawą kobietę!