Adele - Someone like you.
Aria, córka Silver i Jace’a, siedziała aktualnie u siebie w pokoju i przeglądała nuty. Chodziła do szkoły muzycznej i grała na skrzypcach, pianinie i wiolonczeli. I cóż, była w tym świetna.
Kiedy ktoś zadzwonił do drzwi, zbiegła na dół w kolorowej sukience i rozpuszczonych, długich blond włosach.
W drzwiach stał Ian (miłość jej życia) wraz z Carlą (miłością jego życia).
No i cały jej dobry humor poszedł się jeb… poszedł w pizdu.
- Cześć - przywitała się grzecznie, otwierając im szerzej drzwi.
-Cześć, Aria - przywitał się Ian. Na jego przystojnej twarzy gościł spokojny, szeroki uśmiech.
-Witaj, Aria - przywitała się niewysoka, drobna brunetka.
- Wejdźcie - mruknęła i zamknęła za nimi drzwi. - Nick jest u siebie jakby co.
-Przyszliśmy w sumie do was wszystkich - zapowiedział Ian, pomagając ukochanej zdjąć płaszcz.
- Mhm... pójdę po nich - odwróciła się i poszła po rodziców. Po chwili jej bracia już siedzieli w salonie.
- Cześć, Carla - przywitał się Nick z uśmiechem na ustach.
-Cześć, Nicholas. Witaj, Nathan. Wyglądacie jak zawsze tak, że chce się was zjeść.
Ian roześmiał się i cmoknął Carlę w ramię.
-Bo się zrobię zazdrosny.
- Hm, lepiej bądź - dodał Nick. - Chodź, Carla, zaprowadzę cię do salonu - podał jej ramię.
-Och, szarmancki jak zawsze.
Ian poklepał Nathana po plecach.
-Twój brat jest okropny - zażartował.
- Wiem - Nathan podreptał do salonu, gdzie już wszyscy siedzieli.
- Witaj, Ian - Silver uśmiechnęła się i musnęła ustami jego policzek. - Jak tam u rodziców?
-W porządku. Mama i Rose niemal całkowicie przemeblowały zamek i teraz tata ma problem z trafieniem do kuchni. Narzeka, ale w sumie jest zadowolony. A co tam u was, wujku, ciociu? Pamiętacie Carlę? - objął dziewczynę ramieniem.
Jace musiał przyznać, że wyglądali razem dobrze.
-U nas po staremu - westchnął.
- To samo - zaśmiała się. - Czego się napijecie?
Aria patrzyła na nich i robiła dobrą minę do złej gry. W tym akurat byłą mistrzynią.
-Dla mnie wodę, proszę. Muszę teraz zadbać o sylwetkę..
-No. W związku z tym - Ian chrząknął - Przyjechaliśmy zaprosić was na ślub. Nasz.
- C-co? - wyrwało się Arii, która oniemiała wręcz. Wpatrywała się w Iana tępo, nie do końca rozumiejąc, o czym on mówi. A może źle usłyszała? A może śni? Może tu gdzieś jest ukryta kamera?
- Och, gratuluję! - powiedziała Silver z uśmiechem.
- No, stary, ale masz szczęście, że się zgodziła - zaśmiał się Nick, a potem przytulił kumpla po męsku. - Gratulacje.
-Dzięki - powiedział uszczęśliwiony Ian, podczas kiedy Carla promieniała, a okazały brylant na jej palcu lśnił. -Mam nadzieję, że wszyscy przyjedziecie.
-Właśnie, Ario - powiedziała Carla, patrząc na nią z nutką rozbawienia - Nie mam siostry ani kuzynki, więc chciałam cię prosić, abyś razem z Rose została moją druhną.
- Ja... nie wiem, muszę coś zrobić - wstała nagle. - Mam ważny koncert, muszę się przygotować - wymamrotała i poszła na górę, uważając, żeby się nie zachwiać.
A kiedy znalazła się u siebie, puściła z radia melodię, a dopiero potem pozwoliła sobie wybuchnąć płaczem. Zakryła sobie usta dłonią, siadając na łóżku i pozwalając grubym, słonym łzom płynąć i płynąć...
Chciałam z tobą spać i budzić się
dałabym ci wszystko, dziecka śmiech
nie wybrałeś mnie, żegnaj więc
I nadszedł wielki dzień. Ian, w doskonale skrojonym smokingu stał przed ołtarzem, uśmiechając się do swojego brata, przyjaciół i rodziny. Oto młody, przyszły Dranir Finn właśnie miał poślubić swoją ukochaną jeszcze z czasów liceum. Carla podniecała go i uwodziła, stereotypowo: on był kapitanem drużyny piłki nożnej, ona cheerleaderek. Zaczęli się spotykać i o.
Cóż. Spóźniała się. Troszkę nerwowo kręcił młynka palcami, ale uśmiech ojca go uspokoił.
- Może się rozmyśliła - zasugerował Nathan.
- Nawet tak nie mów - Silver pacnęła go po łapkach.
A Aria stała w kiczowatej sukience i obserwowała drzwi. Dobra, niech już przylezie ta wiedźma, zacznijmy, skończmy i idźmy do domu - pomyślała.
Well, well,
zdaję się, że wszyscy są z wyjątkiem osoby najważniejszej - panny młodej. Czyżby ta drobna i głupiutka osóbka wystraszyła się pana smoka? Może nie była gotowa? Albo… hm, a czy najpierw nie bierze się ślubu, a potem ucieka z kochankiem? Ktoś chyba pomylił scenariusze. Jeśli chcecie znać moje zdanie, a na pewno chcecie, to nigdy nie uważałam, że są sobie pisani. Tak, panie przyszły dranirze. Powinieneś szukać dalej. Twoja narzeczona skrywa więcej sekretów, niż myślisz.
xoxo, Gossip Girl.
I nagle drzwi kościoła otworzyły się. Organista zaczął grać marsza, ale nikt nie wchodził. Rayne przez chwilę obserwował wejście, po czym wstał.
-Sprawdzę - zapewnił syna, ale nawet nie zrobił kroku, gdy do środka weszła Carla.
Chociaż weszła to było określenie nad wyrost. Ona się wtoczyła. Jej biała suknia była niemal cała we krwi, poszarpana. Ian wpierw zamarł, po czym zerwał się i rzucił w stronę ukochanej.
Wszyscy wstali i spojrzeli w tamtą stronę. Po chwili rodzina Carli również ruszyła biegiem w jej stronę, potrącając przy okazji Arię, do której nie docierało, co się działo.
Ian trzymał ją w ramionach, ale wiedział, że nie ma dla niej ratunku. Jej ciało gniło od środka, wynik zbyt dużej ilości jadu wampira. Nie mógł jej uratować. Mógł ją pochować, z szansą, że po kilku nocach obudzi się jako krwiopijca.
I wiedział, że to on wbije jej kołek w serce.
-O-on powiedział, że - Carla charknęła, a krew spłynęła wzdłuż jej brody - że nie pozwoli genom smoka się przekazywać...
Nick i Aria zajechali na lotnisko, aby odebrać Iana.
- Myślisz, że czuje się już choć trochę lepiej? - zapytała Aria.
- Wątpię. Inaczej nie przyjeżdżałby do nas, do taty, który jest psychiatrą i psychologiem.
Ian wysiadł z samolotu. Oślepiło go słońce, które podobno nigdy nie zachodziło nad Los Angeles. Skrzywił się; nie lubił dnia. Od czasu śmierci Carli, a minęło już troszkę czasu (2 lata), żył głównie nocą. Polował na wampiry i inne stworzenia ciemności. Był bezlitosnym, cichym zabójcą, najlepszym, jakiego mieli Obdarzeni. Nikt jednak nie wiedział, że Ian robił to tylko po to, aby się zemścić. I żeby nie spać, bo w snach nawiedzała go Carla.
Z daleka zobaczył rodzeństwo Akardo. Skinął im głową.
- Cześć, Ian - przywitali się jednocześnie. - Wsiadaj.
Wrzucił swoją torbę i laptopa do bagażnika i usiadł na miejscu z tyłu. Zapiął pasy i wbił wzrok w okno.
- No, Ian - zaczął Nick, kiedy ruszyli - pokażę ci LA takie, jakie naprawdę jest. Zakochasz się - uśmiechnął się tajemniczo, patrząc na niego w lusterku.
-Wolałbym nie - odpowiedział cierpko. -Ale miasto chętnie zwiedzę.
Aria westchnęła cicho i skuliła się na fotelu. Nie lubiła tej szmaty, przecież była w nim zakochana, a on wolał ją. Ale teraz tak bardzo mu współczuła, że chętnie zamieniłaby się z tamtą miejscami. On za nią by tak nie tęsknił.
Ian dobrze wiedział, że "na razie nie ma nic ciekawego na runku nieruchomości" oznaczało bardziej to, że rodzice uznali, że u wujka Jace'a będzie bardziej bezpieczny. I może wreszcie zgodzi się na spotkanie z psychiatrą.. psychologiem.. Kimkolwiek. Z nikim nie chciał rozmawiać o swoim bólu.
Po kilkudziesięciu minutach zajechali do domu. Nick wziął torbę Iana i zaprowadził go do pokoju gościnnego.
- Na razie tutaj będziesz mieszkać. A, i zarezerwuj sobie wieczór, pójdziemy zaszaleć.
-Jasne - wzruszył ramionami. I na oczach Nicka z torby wyjął cztery pistolety, miecz, kilkanaście sztyletów, osikowych kołków i zakrzywiony sztylet. Resztę torby zajmowała bielizna i kilka ubrań. -Muszę też kupić coś na zmianę - mruknął - Wyobrażasz sobie, że podobno nie wolno przewozić broni? Ale głupota. Musiałem zauroczyć każdego strażnika na lotnisku. Zawracają człowiekowi dupę.
- Nooo, wieeem. Mama zrobiła obiad, także udawaj, że ci smakuje, bo będzie jej przykro, okej? - uśmiechnął się lekko.
-Oczywiście.
Nawet się nie przebierał. Wciąż miał na sobie szorty oraz zwykły t-shirt, wszystko w kolorze czerni.
Aria wstała w nocy i piżamie składającej się z krótkich spodenek piżamowych i koszulce z krótkim rękawem piżamowej zeszła na dół, do kuchni, aby wszamać ogórka zielonego.
I wtedy zauważyła, że na ich podwórku ląduje smok. SMOK, kutfa.
Który przy lądowaniu gładko zmienił się w Iana.
Nagiego, niczym go pan Bóg stworzył.
Chłopak niespiesznie podrapał się po plecach, na szczęście, stojąc tyłem do okna. Aria otworzyła szerzej oczy i parsknęła śmiechem. Nagi Ian, tak? A to widok, ah.
Sięgnął po szorty, chociaż najchętniej nie zakładałby nic. Parne powietrze w Los Angeles nijak miało się do rześkiego, szkockiego zimna. Ech .No ale byli dla niego mili. Wszyscy. Chociaż Ian dobrze wiedział, że robią to tylko dlatego, że uważają, że on ma problem.
No życie.
Aria usiadła w ciemnym kącie i przyglądała mu się, raz po raz gryząc ogórka.
Kiedy, powiedzmy, że się ubrał, ostrożnie wszedł do kuchni. Nie musiał widzieć Arii, by wiedzieć, że ona tam jest.
-Nie śpisz?
- A ty?
-Nie mogłem spać. Byłem się.. przejść.
- A ja zrobiłam się głodna. Chcesz coś?
-Mleka się tylko napiję.
I wypił. Duszkiem, cały kartonik. "Pij mleko, będziesz wielki" odniosło sukces przy Ianie - miał on bowiem ponad 190cm wzrostu.
Aria cieszyła się właśnie, że jest ciemno i nie widział, jak ona się mu przygląda. Jaaa... Był TAKIM facetem... nic dziwnego, że nie zwracał na nią uwagi.
- A chce ci się spać? Bo możemy obejrzeć film u mnie... jeśli byś chciał, oczywiście.
-Chętnie - odpowiedział, starając się nadać głosowi chociaż nutkę optymizmu. -Prowadź..
Wstała i podreptała do swojego pokoju, gdzie usiadła na łóżku i włączyła laptopa.
- Siadaj - poklepała miejsce obok siebie.
-Twój tata nie będzie miał nic przeciwko? Albo chłopak? - zapytał, ale usiadł mimo wszystko.
- Tata śpi, chłopaka nie mam. Jakiś pożądany tytuł?
-Obojętnie - odparł. Dziwnie było tak siedzieć blisko niej .Wciąż pamiętał ją jako małą dziewczynkę (taaak, jakby był tak strasznie starszy). W sumie, była siostrą jego najlepszego przyjaciela, ale obiektywnie, Ian musiał przyznać, nawet wbrew swojemu celibatowi, że to najbardziej gorąca blondynka, jaką widział.
No i, kutfa, miał szczęście, choć ona i tak tego nie wiedziała.
Tak czy inaczej, włączyła film i oparła się wygodnie o poduszkę. Nawet milcząc, cieszyła się, że on jest obok. Jej pościel już zawsze będzie pachniała nim. Kutfa... Chyba jest masochistką. Och, nie chyba. Na pewno Aria jest masochistką.
Dziwne miała to łóżko. Niby szerokie, ale dla niego było troszkę za wąskie. Siedział obok niej, lekko muskając ramieniem jej ramię. Mmm. Wszędzie unosił się delikatny, ulotny, kobiecy zapach. Przypominał mu zapach matki. Dlatego poczuł się nagle tak bezpiecznie, jakby był w domu. Jego powieki zrobiły się ciężkie..
Ona nawet nie uniosła na niego wzroku. Udawała, że skupia się na filmie. A wolała na jego obecności...
Głowa Iana nagle opadła powoli na bok, tuż na jej głowę. Oddech mężczyzny wyrównał się i uspokoił. Oddychał miarowo, pogrążony we śnie.
Oh my God, oh my God - powtarzała szybko w myślach. Lekko odwróciła głowę, a potem lekko pogłaskała go po dłoni.
Zamruczał coś cicho, pokręcił się i przewrócił na bok, obejmując Arię ramieniem w talii. Głowę wtulił w jej szyję i odetchnął głęboko.
To chyba najlepsze chwile jej życia. Dlatego wtuliła się w niego mocno i nawet lekko musiała ustami jego policzek. Mrrr, zarost.
A Ian śnił. W jego śnie był na łące z kobietą. Stał w cieniu i obserwował jak ona, w słońcu, zbiera kwiaty, a potem odwraca się twarzą do niego i uśmiecha.
I po raz pierwszy od prawie 2 lat nie miała twarzy Carlii.
Śnił o
Arii.
Gdy nagle nad polanę nadciągnęły ciemne chmury, chciał się poruszyć, ale był jak sparaliżowany. Jego ciało nie mogło nawet drgnąć, totalnie odmówiło posłuszeństwa. Nawet Smok i ogień go opuściły. Mógł tylko patrzeć, jak dookoła Arii pojawiają się wampiry i wyciągają po nią blade, zakończone szponami, ręce. Chciał krzyczeć, ale gardło miał zbyt zaciśnięte. Nawet gdy w geście rozpaczy Aria wyciągnęła do niego dłoń, mógł tylko biernie patrzeć, jak wampiry rozrywają ją na strzępy, krwawe resztki człowieka.
- Ian? - zapytała cicho Aria, głaszcząc go mocniej po dłoni w celu zbudzenia go, bowiem Ian zaczął się szarpać.
On tylko pojękiwał cicho, wymawiając raz po raz jej imię.
O, świetnie. Pewnie ma koszmar i wypowiada jej imię. Pewnie śni mu się, że jest starszą poczwarą.
- Ian, obudź się - szarpnęła nim.
Otworzył oczy i przez chwilę nieprzytomnie się w nią wpatrywał. Nagle westchnął głęboko.
-Jesteś bezpieczna - powiedział z ulgą.
I dopiero wtedy zauważył, że przyciska ją mocno do siebie.
-Przepraszam - bąknął.
- N-nic się nie stało... W porządku? - spojrzała na niego z troską.
Usiadł i przesunął dłonią po twarzy.
-Zły sen. Nic nowego - mruknął. -Przepraszam.
- Nie masz za co. Może powinieneś pogadać z moim tatą? On by ci pomógł odgonić te złe sny.
Prychnął cicho.
-Lubię twojego tatę, księżniczko, ale psycholog nie wymaże mi pamięci - powiedział cicho. -To po prostu.. - uniósł się, ale po chwili wyglądał, jakby siły go opuściły. -Nieważne.
- Powiedz - złapała go za rękę i lekko ścisnęła.
-To po prostu takie nierealne. Wiem, że ona nie żyje. Wiem to. Sam musiałem wbić jej kołek, gdy odrodziła się jako wampir. Ale.. cały czas w snach widzę ją żywą.
Chociaż dzisiaj widział ją, Arię..
- Przychodzi do ciebie - uśmiechnęła się słabo.
-Widzę, jak umiera - sprostował.
- Och... przepraszam, głupio palnęłam - spuściła głowę.
-Nie szkodzi. Jesteś pierwsza, której o tym mówię - wyznał. -Nawet Nickowi nie mówiłem.
- Jestem kobietą, mnie takie rzeczy się lepiej mówi - uśmiechnęła się do niego. - Kiedyś to minie - zapewniła go.
-Może tak.. Chcę abdykować - powiedział nagle. -Na rzecz Ryuu.
- Co? Daj spokój. Nie rób tego - uśmiechnęła się blado. - Będziesz wspaniałym władcą.
-Władca musi mieć potomka - mruknął. -A ja..ja.. - odwrócił wzrok - nie chcę. Nie.. nie, nie wyobrażam sobie znów stracić kogoś.
- Ian, to minie. Jeszcze będziesz szczęśliwy z kimś. Obiecuję - przytuliła go do siebie lekko.
Poczuł się dziwnie. Dotychczas po koszmarach, gdy tępo milczał i wpatrywał się przed siebie, przytulała go jedynie matka, która cicho płakała nad jego losem. W drzwiach zawsze stał zaniepokojony ojciec, zły na siebie za bezsilność.
-Obyś miała rację - powiedział wymijająco. -Słyszałem, że ty wkrótce ruszasz na podbój świata - zmienił temat, nawiązując do balu, który urządzał dla Arii Jace.
- Taa... Nie wiem, po co komu te bale, ale fajnie będzie założyć sukienkę i zatańczyć z tatą ten symboliczny taniec - spojrzała na niego i puściła go. - W porządku już?
-Tak, dziękuję - usiadł. -Zawsze.. zawsze jest ze mną mama - dodał zawstydzony swoją własną słabością.
- Możesz tu zostać ze mną, Ian.
-Zostać?
- Jeśli chcesz...
-To miłe z twojej strony, ale twój ojciec nie byłby z tego zadowolony, nie uważasz? - pogłaskał ją po włosach. Ach, Facet, z którym się zaręczy, będzie szczęściarzem.
- Ale on nie musi wiedzieć przecież.
Zostańzostańzostańzostaaaań.
-Jeśli tak... mogę nawet spać na podłodze - powiedział cicho. -A jeśli bym cię budził, to po prostu trąć mnie nogą.
Nie powiedział jej, że czasami całą noc spał przytulony do mamy, która telepatycznie kontrolowała jego sny. A ojciec siedział po drugiej stronie łóżka, patrząc ze smutkiem na żonę.
- Zmieścimy się - przesunęła się, odkładając laptopa. - Chodź.
Położył się na boku, patrząc na nią. Dobrze wiedział, że będzie walczył ze snem…
Gdy nagle nad polanę nadciągnęły ciemne chmury, chciał się poruszyć, ale był jak sparaliżowany. Jego ciało nie mogło nawet drgnąć, totalnie odmówiło posłuszeństwa. Nawet Smok i ogień go opuściły. Mógł tylko patrzeć, jak dookoła Arii pojawiają się wampiry i wyciągają po nią blade, zakończone szponami, ręce. Chciał krzyczeć, ale gardło miał zbyt zaciśnięte. Nawet gdy w geście rozpaczy Aria wyciągnęła do niego dłoń, mógł tylko biernie patrzeć, jak wampiry rozrywają ją na strzępy, krwawe resztki człowieka.
- Ian? - zapytała cicho Aria, głaszcząc go mocniej po dłoni w celu zbudzenia go, bowiem Ian zaczął się szarpać.
On tylko pojękiwał cicho, wymawiając raz po raz jej imię.
O, świetnie. Pewnie ma koszmar i wypowiada jej imię. Pewnie śni mu się, że jest starszą poczwarą.
- Ian, obudź się - szarpnęła nim.
Otworzył oczy i przez chwilę nieprzytomnie się w nią wpatrywał. Nagle westchnął głęboko.
-Jesteś bezpieczna - powiedział z ulgą.
I dopiero wtedy zauważył, że przyciska ją mocno do siebie.
-Przepraszam - bąknął.
- N-nic się nie stało... W porządku? - spojrzała na niego z troską.
Usiadł i przesunął dłonią po twarzy.
-Zły sen. Nic nowego - mruknął. -Przepraszam.
- Nie masz za co. Może powinieneś pogadać z moim tatą? On by ci pomógł odgonić te złe sny.
Prychnął cicho.
-Lubię twojego tatę, księżniczko, ale psycholog nie wymaże mi pamięci - powiedział cicho. -To po prostu.. - uniósł się, ale po chwili wyglądał, jakby siły go opuściły. -Nieważne.
- Powiedz - złapała go za rękę i lekko ścisnęła.
-To po prostu takie nierealne. Wiem, że ona nie żyje. Wiem to. Sam musiałem wbić jej kołek, gdy odrodziła się jako wampir. Ale.. cały czas w snach widzę ją żywą.
Chociaż dzisiaj widział ją, Arię..
- Przychodzi do ciebie - uśmiechnęła się słabo.
-Widzę, jak umiera - sprostował.
- Och... przepraszam, głupio palnęłam - spuściła głowę.
-Nie szkodzi. Jesteś pierwsza, której o tym mówię - wyznał. -Nawet Nickowi nie mówiłem.
- Jestem kobietą, mnie takie rzeczy się lepiej mówi - uśmiechnęła się do niego. - Kiedyś to minie - zapewniła go.
-Może tak.. Chcę abdykować - powiedział nagle. -Na rzecz Ryuu.
- Co? Daj spokój. Nie rób tego - uśmiechnęła się blado. - Będziesz wspaniałym władcą.
-Władca musi mieć potomka - mruknął. -A ja..ja.. - odwrócił wzrok - nie chcę. Nie.. nie, nie wyobrażam sobie znów stracić kogoś.
- Ian, to minie. Jeszcze będziesz szczęśliwy z kimś. Obiecuję - przytuliła go do siebie lekko.
Poczuł się dziwnie. Dotychczas po koszmarach, gdy tępo milczał i wpatrywał się przed siebie, przytulała go jedynie matka, która cicho płakała nad jego losem. W drzwiach zawsze stał zaniepokojony ojciec, zły na siebie za bezsilność.
-Obyś miała rację - powiedział wymijająco. -Słyszałem, że ty wkrótce ruszasz na podbój świata - zmienił temat, nawiązując do balu, który urządzał dla Arii Jace.
- Taa... Nie wiem, po co komu te bale, ale fajnie będzie założyć sukienkę i zatańczyć z tatą ten symboliczny taniec - spojrzała na niego i puściła go. - W porządku już?
-Tak, dziękuję - usiadł. -Zawsze.. zawsze jest ze mną mama - dodał zawstydzony swoją własną słabością.
- Możesz tu zostać ze mną, Ian.
-Zostać?
- Jeśli chcesz...
-To miłe z twojej strony, ale twój ojciec nie byłby z tego zadowolony, nie uważasz? - pogłaskał ją po włosach. Ach, Facet, z którym się zaręczy, będzie szczęściarzem.
- Ale on nie musi wiedzieć przecież.
Zostańzostańzostańzostaaaań.
-Jeśli tak... mogę nawet spać na podłodze - powiedział cicho. -A jeśli bym cię budził, to po prostu trąć mnie nogą.
Nie powiedział jej, że czasami całą noc spał przytulony do mamy, która telepatycznie kontrolowała jego sny. A ojciec siedział po drugiej stronie łóżka, patrząc ze smutkiem na żonę.
- Zmieścimy się - przesunęła się, odkładając laptopa. - Chodź.
Położył się na boku, patrząc na nią. Dobrze wiedział, że będzie walczył ze snem…